31 października 2021

935. - "Nasza melodia"


Nasza melodia
Cykl: Płomienie Tom IV
Anna Dąbrowska

Wydanie: I
Data premiery: 15 października 2021r.
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 306
Wydawca: Novae Res

„Są rzeczy, nad którymi nie możemy zapanować. Nad miłością także nie można, a mim to zjawia się w naszym życiu i urządza w nim małą rewolucję.”

Czasami droga do miłości wiedzie przez różnorodne meandry życia, by połączyć dwa, przeznaczone sobie serca. Bohaterów powieści „Nasza melodia” połączyła muzyka, która od dawna grała w ich duszach, ale musieli nauczyć się jej słuchać.

źr. zdjęcia
nakanapie.pl
Anna Dąbrowska pochodzi z Inowrocławia. Jest mamą, żoną. niepoprawna marzycielką i fanką zespołu Thirty Seconds To Mars. Uwielbia koty, pije duże ilości herbaty, czyta i tworzy piękne zdania. W swoich książkach stawia na emocje. Wydała kilkanaście powieści i dwie antologie.

Często wybierając książkę sugerujemy się wyglądem okładki i nazwiskiem autora. I tak było w moim przypadku, gdyż skusiło mnie urocze zdjęcie zdobiące front książki „Nasza melodia”, a do tego została napisana przez Annę Dąbrowską, której styl uwielbiam, od czasu, gdy poznałam „Czas na ciszę”, która była trzecią częścią cyklu „Płomienie”. Potem sięgnęłam po dylogię, składającą się z powieści „Kochaj mnie szeptem” i ”Zamień mnie w krzyk.” Na żadnej z nich się nie zawiodłam, więc bez wahania sięgnęłam po kolejną książkę autorki. Wówczas nie spostrzegłam, że jest to kontynuacja cyklu „Płomienie”. Ten fakt odkryłam dopiero, gdy zaczęłam czytać książkę, ale nieznajomość wszystkich części nie przeszkodziło mi w poznaniu tej niezwykle poruszającej historii, gdyż jest ona osobną, zamkniętą całością.


Bohaterami tej części jest Daniel Zasada i Rita Woźniak, którzy znają się od dziecka. On zawsze był nadpobudliwy, nie potrafił usiedzieć na miejscu bez ruchu i często strzelał stawami palców, gdy musiał rozładować napięcie. Od pierwszej chwili, gdy ujrzał swoją piegowatą, rudą sąsiadkę, uznał ją za brzydką. Miał wówczas osiem lat. Wygląd, to nie jedyna przeszkoda w ich wzajemnej relacji. Zarówno Daniel, jak i Rita potrafią grać na pianinie, z tym że dziewczyna przewyższa go w tej kwestii, co wzbudza w chłopaku zazdrość, a tym samym jeszcze bardziej wzmaga jego złość. Ta niechęć została w nim na długie lata. Nie wiedział, że mała Rita pokochała go od pierwszej chwili, ale nigdy nie dała tego po sobie poznać.

W pewnym momencie swojego życia Daniel zaczyna robić karierę z zespołem „Płomienie” i wyjeżdża z chłopakami do Szwecji, gdzie stają się ogromnie popularni. Drogi Rity i Daniela rozchodzą się na jakiś czas, by ponownie się złączyć po kilku latach, gdy on wraca do Polski, by przez miesiąc odpocząć od intensywnego życia gwiazdy. Jednym z pierwszych osób, poza matką, jaka wita go w kraju, jest jego rudy koszmar z dzieciństwa. Jednak zaczyna dostrzegać, że ten koszmar zmienił się w całkiem atrakcyjną kobietę. Niestety, okazuje się, że na drodze do ich szczęścia stoją sprawy z przeszłości Rity i przeszkody, które wydają się nie do pokonania. On wie, że wkrótce musi wrócić do Szwecji, więc ich ewentualny związek nie ma szans na przetrwanie. Natomiast ona skrywa bolesną tajemnicę, która może ich na zawsze rozdzielić.


„to nie ślub łączy ludzi, a wspólna pasja i marzenia. Jeśli patrzycie w tę samą stronę, macie sporą szansę razem się zestarzeć.”

„Nasza melodia” to kolejna pięknie opowiedziana historia, dla której tłem jest muzyka, stanowiąca motyw przewodni w każdej części cyklu „Płomienie”. Anna Dąbrowska i tym razem mnie nie zawiodła, wznosząc mnie na wyżyny emocjonalnych przeżyć. Fabuła została osadzona na klasycznym schemacie, w którym ze wzajemnej niechęci rodzi się piękne uczucie. Doskonale dobrane słowa, pozwalają poczuć chemię uczuć, jaka tworzy się między bohaterami i sprawiają, że wsiąkamy w atmosferę powieści. Poznajemy ją z punktu widzenia Daniela, więc mamy możliwość obserwowania jego przemyślenia, przemianę, fascynację i budzącą się namiętność. 

Trudno mi jest ubrać w słowa to, co czułam podczas czytania, gdyż autorka potrafi bardzo realistycznie oddać to, co dzieje się w umysłach i sercach poszczególnych postaci. Jej historie nigdy nie są proste i biegną swoim nieprzewidywalnym trybem wywołując niezwykle emocjonalną potrawę, którą smakuje się z każdą kolejną stroną. Uświadamia nich, że nie powinno się nikogo oceniać na podstawie wyglądu czy zachowania, gdyż nie wiemy, co dana osoba przeżyła. Słowa potrafią zranić bardziej, niż czyny i wryć się na długo w psychikę. Pokazuje, że można bronić się przed miłością, ignorować jej sygnały i nie dostrzegać możliwości jej zaistnienia, ale ona na to nigdy nie zważa. Po prostu jest, wbrew wszystkim przeszkodom.

Finałowa część cyklu „Płomienie” nie mogłaby zakończyć się bez bohaterów poprzednich części, czyli Delfiny i Kuby, Kayli i Aleksa oraz Oksany i Kosmy, dzięki czemu dowiadujemy się, co u nich słychać i jak dalej potoczyły się ich losy. W końcowym słowie autorka napisała, że w każdej z tych opowieści zamknęła dla nas muzykę, gdyż trudno sobie wyobrazić życie bez niej. Pokazała, że muzykę można poczuć nie tylko zmysłem słuchu, ale też poprzez wyobraźnię, gdyż doskonale potrafi oddać magię, jaką muzyka roztacza w naszych duszach, łączy, uzdrawia, oczyszcza, pociesza, wyraża najskrytsze uczucia i otula swoim pięknem oraz jest najlepszą terapią dla pogruchotanej duszy.

Recenzja części III "Czas na ciszę"

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakapanie.pl




30 października 2021

934. - "VIR"


Vir
Aleksandra Tabor

Wydanie: pierwsze
Premiera: 27 września 2021 r.
Format: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 456
Wydawca: Novae Res


„Świat na nikogo nie czeka. Trzeba żyć tu i teraz, i robić swoje”

W dawnych czasach samotna kobieta postrzegana była, jako ta gorsza, gdyż nie zdobyła serca  żadnego przedstawiciela płci przeciwnej. Nawet nazwa „stara panna” jest bardzo znacząca. Dziś wiele kobiet świadomie wybiera samotność, nie czując potrzeby bycia z kimś na stałe. Z reguły tzw. singielki postrzegane są jako kobiety wyzwolone, niezależne, dbające o wygląd, prowadzące zdrowy tryb życia i spełniające własne pragnienia. Prawda nieraz okazuje się często zupełnie inna, co możemy zobaczyć na przykładzie bohaterki książki „Vir”

źr. zdjęcia: Instagram
Aleksandra Tabor to miłośniczka podróży, szczególnie po Azji południowo-wschodniej. Zafascynowana Warszawą. Z uwagą obserwuje kobiety w tym mieście i ich ogromną potrzebę samorealizacji i niezależności. Otwarcie mówi o problemach współczesnych młodych kobiet.

Anna pracuje warszawskiej firmie, w której zmaga się z powierzanymi jej obowiązkami, często przerastającymi jej możliwości. To wywołuje stres, zmęczenie i zniechęcenie. Pewnego dnia poznaje na imprezie u koleżanki, Sebastiana, z którym nawiązuje romans. To nie przeszkadza jej w częstym imprezowaniu, by się odstresować a to łączy się z nadużywaniem alkoholu i seksem z przypadkowo poznanymi mężczyznami. Opowiada nam o swoich perypetiach zawodowych i sercowych, relacjach międzyludzkich i potrzebie bliskości z drugim człowiekiem, mimo że oficjalnie uważa, że tego nie potrzebuje. Na jej przykładzie widzimy, że samotność, to nie zawsze jest wybór, który satysfakcjonuje.

„Ludzie uważają, że powinni coś dostać, na przykład szansę od losu, pomoc od państwa, wygraną na loterii lub w czarodziejski sposób spełnią się ich marzenia. Życie mija, a oni nadal czekają. Na koniec zostaje tylko rozczarowanie.”

W książce najbardziej podobała mi się okładka, która przyciąga wzrok kolorowymi barwami. Widać na niej twarz kobiety robiącej wrażenie wyluzowanej i pewnej siebie. W rzeczywistości Ania nie czuje się atrakcyjną kobietą. Często mówi o sobie „pasztet” i dziwi się, że jakiś facet chce, z taką jak ona, spędzać czas. A tych jej nie brakuje. Jej życie mija głównie w kieracie dużej korporacji zajmującej się ważnymi projektami i wysysającymi z ludzi energię. Nastawione na zyski i sukces molochy nie dają pola stworzenia stabilnego życia, założenia rodziny czy spełnienia marzeń.

„Vir” jest debiutancką powieścią pani Aleksandry Tabor i gdybym tego nie wiedziała, uznałabym ją za doświadczoną pisarkę. Jej styl jest lekki, z delikatnym sarkazmem i humorem. 

Wartością dodaną tej powieści są przemyślenia i spostrzeżenia autorki wypowiadane słowami bohaterów lub włożone w myśli Anki. W ten sposób bardzo trafnie zarysowała światopogląd dzisiejszego społeczeństwa, które musi godzić pracę z życiem prywatnym.  która coraz częściej dostrzega bezsens swego życia i pragnie zmian. 


Autorka stworzyła historię, która zajęła dosyć dużo stron, a do tego akcja jest stabilna, bez nagłych zwrotów akcji, więc czytanie przebiegało u mnie dosyć opornie.  Fabuła nie została podzielona na rozdziały, lecz właściwie ciągnie się jednostajnie, a jedynie poszczególne epizody oddzielone są odstępami. Akurat ta forma najmniej mi odpowiada, gdyż wolę bardziej przejrzystą konstrukcję powieści. Akcja nie przyspiesza i nie zaskakuje, przypominając zapiski z życia singielki, która pragnie ułożyć sobie życie, ale nie za bardzo sobie z tym radzi. Jest za to w niej dużo autentyczności, gdyż opisywane sytuacje sprawiają wrażenie wziętych z życia. Oddają współczesne realia egzystencji młodych ludzi mieszkających w dużych miastach, w których próbują funkcjonować dzieląc czas między pracą i życiem osobistym.


"Vir" to opowieść o życiu samotnej kobiety w wielkim mieście, które przebiega według stałego schematu. Pokazuje, że każdy potrzebuje bliskości drugiego człowieka, bycia kochanym i docenianym. Jednak nie zawsze trafiamy na właściwych partnerów. Czasami wydaje się, że spotkaliśmy tego jedynego ale gdy mija pierwsze zauroczenie, okazuje się, że ta znajomość była pomyłką, albo wpadamy w tradycyjną rutynę. Ania także próbuje znaleźć szczęście, ale  szukając miłości, nie zauważa, że jest ona bliżej, niż może się spodziewać. Czy jednak spełni ona jej oczekiwania? Trudno to określić po tym, jak zakończyła się ta historia. Być może powstanie kontynuacja, gdyż zakończenie pozostaje otwarte. 

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:


29 października 2021

933. - "Bez opamiętania" tom II


Bez opamiętania Tom II
Kobieta, która próbuje zapomnieć...
Mężczyzna, który nie chce jej na to pozwolić...
Paulina Wysocka-Morawiec

Wydanie: I
Data premiery: 29 września 2021
Oprawa: miękka
Format: 140x210
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Jaguar

„miłość rządzi się własnymi prawami, nie zawsze zgodnymi z zasadami logiki”

Miłość to skomplikowane uczucie, które ma szansę otoczyć dwoje serc szczęściem, pod warunkiem, że oboje tego chcą. Gdy kocha tylko jednak strona, zawsze ktoś będzie pokrzywdzony, o czym przekonuje się bohaterka książki „Bez opamiętania”, którą poznaliśmy w pierwszej części pt.: „Bez zobowiązań”.

źr. zdjęcia:
lubimyczytac.pl
Paulina Wysocka-Morawiec to urodzona w 1990 roku w Tarnowskich Górach. Przez pewien czas szukała swojego miejsca na świecie, aż znalazła je w barwnej wsi pod Częstochową i tam zapuściła korzenie. Prywatnie jest żoną, dumną mamą, książkoholiczką, blogerką oraz autorką opowiadań i powieści. Niestrudzenie Laureatka Turnieju Jednego Opowiadania organizowanego przez OPK Gaude Mater w Częstochowie oraz Koło literackie Anafora. Publikowała opowiadania w Częstochowskim Magazynie Literackim GALERIA, debiutowała powieścią „Bez zobowiązań”.


Minęły dwa lata odkąd Kuba podjął decyzję o wzięciu odpowiedzialności za swoje czyny i stworzył związek z Patrycją. Jednak jego małżeństwo okazuje się pomyłką, mimo, że Patrycja jest piękną kobietą, on nie potrafi jej pokochać. Majka, z kolei, próbuje ułożyć sobie życie z Adamem, licząc na to, że w końcu jej serce otworzy się na niego. Dostrzega, że nie jest to łatwe, gdyż oddała swoją duszę Kubie. Z tego względu dręczy ją poczucie win, gdyż wie, że jest z Adamem, bo nie chce go zranić. Ten stan pogłębia się, gdy Adam oświadcza się jej w romantyczny sposób, wręczając jej pierścionek zaręczynowy, a Kuba decyduje się na odejście od Patrycji. Majka staje przed wyborem między sercem a rozumem. Ten motyw przewija się przez większą część fabuły, obok której wyłania się jeszcze jeden problem. Najlepsza przyjaciółka Majki popada w alkoholizm, wykazując syndrom ofiary w nieudanym związku. Do tego, pewnego dnia, zaczyna otrzymywać anonimowe groźby i podejrzewa, że to sprawka jej byłego, despotycznego chłopaka.


Już w recenzji pierwszej części „Bez zobowiązań”, pisałam, że Kuba nie skradł mojego serca. Teraz także nie znalazłam żadnych cech, które przechyliłyby szalę wagi na jego stronę. No, może tylko jego podejście do synka i próba stworzenia dla niego normalnego domu. Poza tymi dwoma plusami, cała jego postać mnie raczej zniechęca. To, co zrobił, by odzyskać Majkę, dodatkowo mnie umocniło w moich odczuciach, co do jego osoby. Pokazał, że jest zdolny do wszystkiego, by otrzymać to, na czym mu zależy.

Bardziej podobał mi się Adam, który naprawdę kochał Majkę, robił wszystko, by ją do siebie przekonać, natomiast ona nie robiła nic, by ułożyć sobie z nim życie. Byłam wręcz zła na Majkę, że tak z nim postępuje i ma wątpliwości. Niby docenia jego romantyczny charakter, opiekuńczość, oddanie, ale cały czas to Kuba wypełnia jej myśli, tylko dlatego, że jest lepszy w łóżku.


Ta historia od początku nie była prosta i oczywista, co stanowi ogromny plus obydwu części. Autorka wielokrotnie zaskoczyła mnie rozwojem sytuacji, co wywoływało u mnie różne emocje. Przede wszystkim to opowieść o życiu, które naznaczone jest dokonywanymi wyborami. To one decydują o  tym, jak ono wygląda i czego doświadczamy.

Pani Paulina Wysocka-Morawiec stworzyła bardzo udaną, życiową opowieść o zawiłościach ludzkich losów pokazując skutki decyzji i wyborów, które bohaterowie podejmowali w swoim życiu. Nie są to postacie idealne, przerysowane, lecz mają swoje zalety i wady. I to nadaje im autentyczności. Poznając ich losy miałam mieszane odczucia związane z postępowaniem Majki i Kuby, lecz o ile w pierwszej części dotyczyły one ich wzajemnej relacji, natomiast w tej, ich decyzje raniły także inne osoby. W wyniku ich działań wrogowie okazują się serdecznymi osobami, a przyjaźnie zostają wystawione na próbę, natomiast miłość przeplata się z zazdrością, zdolna zarówno do poświęceń, jak i niezbyt uczciwych kroków.


Kuba ponosi konsekwencje swoich wcześniejszych działań, jednak nie potrafi zapomnieć o Majce. Majka natomiast nie jest w stanie rozpalić w sobie ogień uczucia i namiętności do Adama, mimo że on na to zasługuje. Trochę szkoda, że fabułę śledzimy tylko z punktu widzenia Majki. Ja chętnie poznałabym punkt widzenia Kuby i Adama, wtedy może lepiej zrozumiałabym ich motywy postępowania, zwłaszcza Kuby, który jedynie w prologu i epilogu dochodzi do głosu.

Ich historia pokazuje, że czasami robimy coś wbrew rozsądkowi, nie zważając na opinie innych, lecz jedynie kierujemy się głosem serca. To też powieść o szczerości i uczciwości w związku, które są niezbędne do budowania wzajemnych relacji. Majka nie rozmawia z Adamem o swoich potrzebach, a tylko oczekuje od niego większego zaangażowania. Pokazuje, że gdy miłość opanuje serca dwojga ludzi, trudno jest ułożyć sobie życie z kimś innym, nawet, jeżeli ta druga strona zasługuje na wszystko, co najlepsze. To tylko potwierdza regułę, że czasami bardziej pociągają ludzi osobowości, którzy nie są krystaliczne, ale mają w sobie magnetyzm, któremu trudno się oprzeć. Wysnuć można z tej powieści wniosek, że do miłości nie można nikogo zmusić i nie zmieni tego żaden urzędowy papierek.

Recenzja części pierwszej pt.:  "Bez zobowiązań"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:


28 października 2021

932. - "Karty zła"

Recenzja przedpremierowa
Premiera 31.10.2021 r.



Karty zła
seria z komisarz Zuzanną Nowacką 
Tom II
Mariusz Kanios

Wydanie: I
Premiera: 31 października 2021 r.
Liczba stron: 280
Okładka: miękka
Wymiary: 125 x 200 mm
Wydawnictwo: Piąte Marzenie

„Wystarczy jedna rysa, aby coś pękło i zło wypłynęło na wierzch, jak błotna lawa z obudzonego wulkanu.”

W każdym z nas jest dobro i zło, ale wiele zależy od nas które z nich zwycięży ale też od tego, co nas spotkało w życiu. Tak jak w przypowieści o dwóch wilkach, czarnym i białym. Zwycięstwo któregoś z nich zależy od tego, którego z nich karmimy. Pożywką mogą być różne nasze zachowania, zazdrość, nienawiść, okoliczności zewnętrzne czy doznane krzywdy. Wówczas budzi się w ludziach ich mroczna natura, czasami do tego stopnia, że skłonni są do najgorszych rzeczy, o czym możemy się przeczytać w powieści pt. „Karty zła." 

źr. zdjecia:
prywatne zasoby autora
Mariusz Kanios studiował archeologię i bankowość. Przez wiele lat był dyrektorem banku a od kilku lat zajmuje się handlem nieruchomościami. Jego pasją są podróże motocyklowe, te bliskie i dalekie. Był na motocyklu nawet w Maroku. Mieszka w Tarnobrzegu z żoną i dwójką dzieci. Zadebiutował w grudniu 2020 roku kryminałem „Uczynkiem i zaniedbaniem”, który miałam okazję poznać.

Napisałam wówczas, że to udany debiut pana Mariusza Kaniosa, który ma ogromny potencjał twórczy i nosi w sobie nie jedną historię, które będzie nam dane w niedalekiej przyszłości poznać. Po jej przeczytaniu byłam ciekawa kolejnych powieści autora, dlatego z chęcią sięgnęłam po jego najnowsze dzieło pt.: „Karty zła” z mocną, mroczą okładką. Napięcie towarzyszy już od pierwszych stron, gdyż zaczyna się mocnym akcentem, i wciąga w kolejne epizody z równie emocjonującymi wrażeniami.


W domku letniskowym położonym na odludziu w miejscowości Kamieniec, zostaje brutalnie zamordowana młoda kobieta. Okazuje się, że to dwudziestopięcioletnia Wanda Skalska, która była pracownikiem banku, z którego zniknęła ogromna suma pieniędzy. Tropy prowadzą policjantów do miejscowego pijaczka, przy którym znaleziono żółte rękawice, pustą butelkę po alkoholu i plik banknotów. Prokurator Karski pragnie szybko ogłosić zwycięstwo w ujęciu sprawcy zbrodni więc robi wszystko, by zamknąć śledztwo. Jednak komisarz Nowacka czuje, że nie jest to dobry ruch. Szybko okazuje się, że to, co wydawało się prostą sprawą, jest bardziej skomplikowane, tym bardziej, że pojawiają się nowe ofiary...

Postacią łączącą „Karty zła” z "Uczynkiem i zaniedbaniem” jest postać komisarz Zuzanny Nowackiej, która wraz z innymi poznanymi wcześniej policjantami, próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa kobiety, ale też prywatnie bada proceder pedofilski, który ujawnił się wraz z prowadzonym rok wcześniej śledztwem, dotyczącym zniknięcia chłopca z położonego niedaleko Tarnobrzega Domu Dziecka w Durdach. Zuzanna obiecała sobie, że nie zostawi tej sprawy w spokoju. Punktem wyjścia stała się znaleziona stara fotografia, na której została uwieczniona grupa myśliwych na tle domku w lesie. 

Fabuła książki "Karty zła" głównie toczy się wokół śledztwa ale też pojawiają się wątki, które urozmaicają działania policji. Odnajdziemy w niej typowe elementy kryminalne, ale też obyczajowe a nawet romansowe. Już w pierwszym tomie autor wykazał się umiejętnością łączenia ze sobą kilku spraw w jedną, spójną całość, i podobnie jest obecnie. Pochłonęłam powieść w zawrotnym tempie, gdyż wciąż byłam zaskakiwana rozwojem sytuacji, ujawnianiem kolejnych faktów i zwrotem akcji. 

Nie jest łatwo odkryć prawdę, gdyż autor skutecznie nas zwodzi, ukazując tylko niektóre fakty, dając pole dla naszej wyobraźni. Swoim sposobem prowadzenia fabuły sprawia, że pochłania się ją szybko i z zapartym tchem. Dzięki doskonale przemyślanej historii, możemy z podekscytowaniem i zainteresowaniem odkrywać wraz z komisarz Zawadzką kolejne tropy i podążać za jej tokiem rozumowania, tworząc także swoje teorie.

Powieść „Karty zła” trzyma w napięciu od samego początku, prowadząc naszą uwagę przez kolejne wydarzenia, wywołując dreszczyk emocji i ukazując tylko to, co powinniśmy zobaczyć. Stwarza sytuacje, w które wierzymy, by za chwilę zobaczyć, że weszliśmy w ślepą uliczkę i sprawa wygląda zupełnie inaczej. Prowadzi naszą uwagę do samego końca, zaskakując nawet w końcowych akapitach. To dobrze napisany kryminał, który z pewnością zadowoli miłośników tego gatunku, gdyż jest w nim wszystko to, co nie pozwala odłożyć chociażby na chwilę książki. 

Recenzja książki "Uczynkiem i zaniedbaniem" 


Książkę przeczytałam, dzięki autorowi i jego wydawnictwu:



27 października 2021

931. - "Gorzki smak marzeń" Tom II


Gorzki smak marzeń
Tom II
Aneta Krasińska

Wydanie: I
Data premiery: 6 października 2021r.
Wymiary: 200 x 135 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Jaguar

„Każdy jest kowalem swego losu i czasem łatwo zboczyć z obranego kursu”

Spotykając tę jedyną osobę, z którą chcielibyśmy dzielić swoje życie, mamy nadzieję, że szczęście nigdy nas nie opuści i zrealizują się wszystkie nasze marzenia. Jednak czasami okazuje się, że mogą one mieć smak goryczy, gdy nagle, w jednej chwili cały świat wali się, niczym domek z kart. 

Bo zabrakło kogoś, komu oddaliśmy całe swoje serce i całą duszę. 

 Gdy przygniecie nas ciężar cierpienia, wówczas ważne jest, byśmy umieli podnieść się i ułożyć życie na nowo. Bohaterka książki „Gorzki smak marzeń” najpierw poznała słodki smak życia, gdy w pierwszej części pt.: „Słodki smak marzeń”, poznała Igora, przystojnego ratownika górskiego.

Aneta Krasińska to autorka kilkunastu powieści obyczajowych, w których często porusza tematy tabu i problemy kobiet walczących z przeciwnościami losu. Z wykształcenia humanistka, z zamiłowania pisarka, ogrodniczka, podróżniczka i miłośniczka sztuk wszelakich. Zadebiutowała w 2014 roku powieścią „Finezja uczuć”, ukazującą trudne ludzkie wybory i ich konsekwencje. W 2015 roku wydała „Szukając szczęścia”, powieść skłaniającą do refleksji nad przemijaniem i wartością ludzkiego życia. W 2019 roku powstała „Gdy opadły emocje”, będąca początkiem jednej z bardziej znanej trylogii obyczajowej. 

Co ciekawe, w swojej najnowszej powieści trylogia "Gdy opadły emocje" znalazła swoje miejsce, jako propozycja czytelnicza dla bohaterki. Pani Aneta określiła w niej siebie, jako mało znaną pisarkę, co świadczy o jej skromności.


Tom pierwszy „Słodki smak marzeń”, pozostawił mnie z rozdartym sercem i niepewnością graniczącą z nadzieją, że wszystko dobrze się skończy. Podobnie, jak Laura, wierzyłam, że ta historia będzie miała szczęśliwy finał. Niestety, autorka miała zupełnie inny pomysł na ciąg dalszy losów bohaterów. W ten sposób zwróciła uwagę na kilka istotnych zagadnień, wśród których na plan pierwszy wysuwa się sprawa molestowania nieletnich, ale też alkoholizmu, deklaracji przekazania organów zmarłego i radzenia sobie z traumą.
„Nigdy nie jest za późno, by coś zmienić”
Druga część różni się znacząco od swojej poprzedniczki ciężarem emocjonalnym, które w „Gorzkim smaku marzeń” przybierają traumatyczne zabarwienie. Tom pierwszy skupiał się na rozwoju relacji Laury i Igora. Poruszał także ważne tematy, ale nie były one tak naładowane dramatyzmem.

Pierwsze strony są przepełnione bólem, które czujemy wraz z Laurą, gdyż pani Aneta Krasińska włożyła w swoje słowa mnóstwo sugestywnych określeń dających wejść w umysł kogoś, kto nie może pogodzić się z zaistniałą sytuacją. 

Laura nie daje wiary temu, co słyszy, widzi, zrzucając winę na wszystkich dookoła i nie dopuszczając do siebie tej najgorszej prawdy. Oto traci kogoś, kogo kocha najbardziej, kto nadawał sens jej życiu, z kim wiązała przyszłość, marzenia. Ten ból jest wyczuwalny każdą komórką, gdy czytamy o cierpieniu Laury. Słowa płynące z kart książki są doskonale dobrane i dające możliwość integracji z dziewczyną. Jest w tych słowach cierpienie, smutek, tęsknota i beznadzieja kolejno mijających dni, gdy obok nie ma ukochanej osoby. 


Czytając, łączymy się z jej bólem, łzami, złością i utratą nadziei. Marazm nie opuszcza jej nawet po upływie kilku miesięcy. Doprowadza do tego, że Laura zaczyna powoli staczać się, szukając zapomnienia w alkoholu. Na szczęście ma wokół siebie przyjaciół w osobie Mileny, Gabrysi, siostry Igora, Jacka i najwierniejszej towarzyszce, labradorce Dianie. Czasami mamy okazję poznać także jej punkt widzenia i spojrzeć na wydarzenia z innej perspektywy. Pojawia się też pewien sympatyczny policjant Marcin, który jest też psychoterapeutą od uzależnień oraz wymagająca pomocy nastolatka, Nicole, dzięki której Laura powraca do życia.

Książka jest też ukłonem oddanym górskim ratownikom, którzy poświęcają swój czas i zaangażowanie w ratowanie ludzi z opresji, często walczą o ich życia, ale też bywa, że o swoje. Góry są piękne, mają w sobie eteryczną magię, która kusi wielu miłośników pieszych wędrówek i wspinaczek Jednak są też majestatycznymi wytworami Matki Natury wymagającymi pokory i szacunku. Potrafią omamić swoim czarem, ale też pokazać swoją niebezpieczną stronę. I wówczas pojawiają się ratownicy, którzy próbują tę siłę okiełznać. Niestety, niektórym się to nie udaje…


„Gorzki smak marzeń” to opowieść o budowaniu swego życia na nowo, przyjaźni i potrzebie bliskości drugiego człowieka. Nawet po najbardziej ciemnej nocy wychodzi słońce, trzeba jedynie chcieć go zauważyć i skorzystać z jego ciepłych promieni. Nikt nie jest w stanie pomóc zdruzgotanej psychice osoby w kleszczach nałogu i marazmu, dopóki ona sama tego nie będzie chciała. Musi tylko zaistnieć powód, dla którego znowu wróci chęć do życia.

Historię stworzoną przez panią Anetę Krasińską przeczytałam błyskawicznie, mimo że dosyć dużo jest w niej partii opisowego tekstu. Jednak styl, jakim pisarka się posługuje sprawia, że nie miałam czasu na nudę i nawet nie spostrzegłam, gdy dotarłam do końca powieści. Jej finał został pomyślany tak, by każdy z czytelników dopowiedział sobie dalszy ciąg lub też dawał nadzieję na kontynuację. I z takim przekonaniem zamknęłam ostatnią kartkę książki.

Recenzja książki "Słodki smak marzeń"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:





930. - "Corrado" Tom III


Corrado
Seria: Gangsterzy Nowego Jorku 
Tom III
Bella Di Corte

Wydanie: I
Data premiery: 27 października 2021r.
Wymiary: 32 x 206 x 132
Liczba stron: 352
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Tytuł oryginalny: Marcenary
Tłumaczenie: Kaja Burakiewicz

„Życie bywa zaskakujące. Czasami nie jesteśmy w stanie dostrzec tego, co jest tuż obok przed naszymi oczami.”

Gdy zobaczyli się po raz pierwszy, od razu między nimi zaiskrzyło. Ona utonęła w jego bursztynowych oczach. On uległ czarowi roztaczanego przez nią zapachowi cytryny i czekolady, który w zgubionej przez nią rękawiczce był „trwalszy od tatuażu.” On jednak ma jeszcze jedną miłość. Jest nią mafijna rodzina, która wymaga lojalności i oddania. Czy uda się pogodzić jej wymagania z miłością do ukochanej kobiety? O tym, między innymi, opowiada powieść „Corrado”, która jest trzecią i, niestety, ostatnią częścią serii „Gangsterzy Nowego Jorku”, która opowiada o członkach włoskich rodzinach gangsterskich rządzących Nowym Jorkiem Jednak akcja nie dzieje się cały czas w Stanach Zjednoczonych, lecz przenosi się też na Sycylię, która stanowi często rolę kryjówki dla mafiosów, którzy muszą na jakiś czas zniknąć z oczu policji.

Bella Di Corte to pisarka amerykańska z Nowego Orleanu. Mistrzyni romansu mafijnego. Autorka dwóch serii książek o włoskich rodzinach mafijnych: „Gangsterów Nowego Jorku” oraz „Rodziny Faustich”. Prywatnie: mama jednej córki i właścicielka trzech psów. Gdy akurat nie spisuje kolejnej ekscytującej opowieści o twardzielach skrywających czułe serca i silnych kobietach, które pomagają im je odnaleźć, zajmuje się gotowaniem, fotografią oraz spędzaniem czasu z mężem i córką.


Corrado Alessandro Capitani zwany Skorpionem, ma szansę stanąć na czele rodziny Capitani. Jego dziewięćdziesięcioletni dziadek Dom Emilio, chce go wyznaczyć na swego następcę, ale wnuk musi spełnić jeden warunek. Musi się ożenić. W tradycji włoskiej rodziny popularne są małżeństwa aranżowane, więc Corrado, wprawdzie niechętnie, ale przystaje na propozycję dziadka. Jednak plany ulegają zmianie, gdy Corrado zabija niewłaściwego człowiek i w efekcie musi ukryć się na Sycylii, gdzie zostaje zatrudniony przy zbiorze pistacji. Tam poznaje Alcinę Parisi, piękną córkę właściciela restauracji Parisi w miasteczku Forza d’Agró na Sycylii.
„- Znalazłem kogoś, dla kogo jestem gotów umrzeć”
- Żyłam dla ciebie, zanim jeszcze wiedziałam,
że istniejesz”

Corrado i Alcina ujęli mnie swoim oddaniem i wzajemną fascynacją, której poddają się w pełni. Oboje zdają sobie sprawę z rodzinnych zobowiązań, ale wiedzą, że muszą stawić im czoła, jeżeli chcą być na zawsze razem. Bardzo podobało mi się, że nie stwarzali pozorów, nie udawali, lecz pokochali się wzajemnie, czując, że bez siebie nie wyobrażają sobie życia. Z reguły w takich momentach powieść się kończy, a nam pozostaje wierzyć, że bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. 

W „Corrado” jest jednak inaczej, gdyż w momencie połączenia dwóch serc zaczyna się nowy rozdział ich historii. Z tego względu jest to też opowieść o tworzeniu związku, umiejętności bycia razem i wzajemnej troski. Corrado jest zaborczy, mimo że kocha żonę, ale nie potrafi oddzielić mafijnych spraw, od osobistych. Nauczony jest zdobywać i jak zdobycz traktuje Alcinę. Kocha ją nad życie, zrobiłby dla niej wszystko, ale nie jednocześnie gasi jej naturalność.

Tam, gdzie jest światło, pojawia się również mrok.
Musimy nauczyć się je równoważyć. Należy kochać, nawet jeżeli romantyzm pryśnie.”
Przez cały czas, gdy śledziłam kolejne wątki fabuły, byłam pod wpływem uroku, jaki emanował z każdej strony powieści. Wprawdzie z początku nieco gubiłam się w rodzinnych powiązaniach, jakich autorka nie skąpi wyjaśniając niektóre wcześniejsze zdarzenia, ale im bardziej zanurzałam się w kolejne epizody, tym bardziej wsiąkałam w jej atmosferę. To opowieść o miłości tak silnej, że dla niej można zrobić wszystko. Od pierwszego wejrzenia, wspólna gra dwóch serc, które są gotowe zawalczyć o siebie.

W tej powieści czuć autentyczny mafijny, sycylijski klimat i twarde zasady, które w nim rządzą. Tu mafia nie jest tłem. Tu ją czujemy, poznajemy panujące zasady, powiązania, wzajemną niechęć, ale i lojalność. Nie są to kryształowi bohaterowie, lecz gotowi na wszystko mężczyźni, dla których najważniejsza jest mafijna rodzina, która spycha na dalszy plan nawet najbliższe osoby. 



Nie brakuje w niej oczywiście namiętnych, odważnych, intymnych scen, ale nie ma ich w nadmiarze. To tylko jeden z wątków, które stanowi naturalne uzupełnienie tego, co dzieje się na kartach tej powieści. Miłosne zbliżenia bohaterów i erotyczne uniesienia okraszone są pięknym słownictwem z użyciem włoskiego dialektu, przez co opisy nabierają subtelnego, niemal poetyckiego smaczku. Wszystkie włoskie zwroty są od razu tłumaczone, więc nie ma problemu z ich zrozumieniem.

Warto też zaznaczyć ogromną rolę kobiet w tym mocnym, męskim świecie. Kobiety, które stoją u boku gangsterów wiedząc, że trudno będzie im pogodzić się z każdą decyzją swego mężczyzny, dlatego muszą być silne i nie ulegać zbytnio emocjom. Ich zadania sprowadzają się często do roli matki i kochanki, wiernie czekającej na swego męża. Jednak, gdy spotka się dwoje serc, sobie przeznaczonych, wówczas mężczyzna jest gotów zabić, bronić swojej kobiety, ochraniać ją i być z nią do końca życia. Często też są narażone na niebezpieczeństwo, o czym Corrado przekonał się, gdy została zamordowana jego matka. Od tej chwili jego życiem zaczęła rządzić chęć zemsty, która jest tak silna, że nie zauważa, że krzywdzi swoim zachowaniem ukochane osoby.

Doskonale oddają to słowa Teresy, żony Don Emilio, dziadka Corrado:
„Wiążemy się z nimi, stajemy się częścią tego świata. Nie traktują tego, co robią, jak zwykłej pracy, to raczej styl życia. Gdy raz dokona się tego wyboru, nie ma już odwrotu. […] Z zewnątrz wszystko wygląda tak pięknie. Można ulec złudzeniu, że nasze życie to bajka.”


„Corrado” to wielowątkowa, romantyczna, tętniąca emocjami powieść, która całkowicie mną zawładnęła, tak, że nawet nie zauważyłam, jak minął mi czas przy jej lekturze. Przez 350 stron przemknęłam z podekscytowaniem, by na końcu otrzymać niesamowity, zaskakujący finał, który stanowi świetne zwieńczenie i ukoronowanie całej serii.

Cała seria jest niesamowita, pozostawia po sobie uczucie niedosytu, bo chciałoby się jeszcze tkwić w tym klimacie i usłyszeć jeszcze jakąś historię przesiąkniętą emocjami pięknie pokazanymi i opisanymi. Z całej trylogii przeczytałam tylko część I pt. „Lupo” i teraz część III, to nie miałam problemów ze śledzeniem losów bohaterów, gdyż każda z nich tworzy zamkniętą całość. Jeszcze długo, po zakończeniu każdej z nich pobrzmiewała w moim umyśle, pozostawiając mnie pod urokiem tego, o czym przeczytałam.


Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:





Popularne posty