29 kwietnia 2022

1074. - "Miłość w kroplach deszczu"

Recenzja w dniu premiery


Miłość w kroplach deszczu
Katarzyna Krakówka

Wydanie: pierwsze
Rodzaj literatury: Literatura kobieca
Premiera: 29.04.2022 r.
Format: 121x195 mm
Liczba stron: 294
ISBN: 978-83-8219-890-4
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 4/6

„Życie trzeba przeżyć tak, by mieć, co wspominać”

W życiu spotykamy wiele osób, które mają wpływ na nasze życie. Jedni odchodzą, inni zostają na dłużej, a jeszcze inni pojawiają się ponownie, by odegrać jakąś swoją ważną rolę w naszej wędrówce przez ten świat. Bywa, że czasami spotykamy jakąś osobę na ulicy, która wydaje się nam znajoma, ale zupełnie nie możemy jej umiejscowić w swojej przeszłości. Takie sytuacje zdarzyły się bohaterce książki „Miłość w kroplach deszczu”.


Julka Strzelecka w swoim dwudziestopięcioletnim życiu doświadczyła już wiele smutnych i dramatycznych chwil. Jej mama od dzieciństwa chorowała na serce, więc gdy zaszła w ciążę, lekarze nie dawali jej nadziei na to, że donosi ją do końca. Stało się inaczej i na świat przyszła zdrowa Julka. Niestety, wkrótce mama Julki ginie w wypadku samochodowym. Ojciec długo nie mógł się pogodzić ze śmiercią żony, aż w końcu poznał Kalinę i postanowił związać z nią swoje życie. Wraz z Kaliną, do życia Julki wkroczyła Maja, z którą od pierwszych chwil były problemy. Maja zachowywała się i nadal zachowuje się dziwnie. W dzieciństwie często dokuczała przyrodniej siostrze utrudniając jej życie. Na szczęście Julka zawsze miała wokół siebie życzliwe osoby, gotowe jej pomóc w każdej chwili. Jedną z nich jest Ada, która pracuje, jako weterynarz i aktywnie udziela się w schroniskach, ale też w domu seniora razem ze swoją szaloną babcią, która mimo swego wieku korzysta z życia pełnymi garściami.
"Ludzie często wywierają na nas wpływ poprzez swoje żale, gorycze, ale to od nas zależy, czy pozwolimy, żeby to na nas wpłynęło."


Pewnego dnia drogi Julki krzyżują się z drogami Patryka i to w niezbyt miłych okolicznościach. Akurat była deszczowa aura, gdy Julka podążała na rozmowę kwalifikacyjną w towarzystwie Ady. Pech chciał, że nagle obok nich wyłonił się zza zakrętu samochód ochlapując dziewczyny od stóp do głowy. Gdy szalony kierowca wysiada ze swojego pojazdu, Julka ma wrażenie, że skądś go zna. On rozpoznał ją od razu, jej zabrało to trochę więcej czasu. Okazuje się, że jest to jeden z braci Młyńskich, sąsiadów z dzieciństwa. Wkrótce dziewczyna otrzymuje propozycję pracy w agencji modelek w ich firmie, która jest konkurencją dla biznesu prowadzonego przez jej ojca i macochę.

"Małe szczęścia tworzą większe szczęścia."


„Miłość w kroplach deszczu jest książką, którą pani Katarzyna Krakówka debiutuje na polskim rynku i robi to z wdziękiem i ciekawym pomysłem na swoją opowieść. Nie uniknęła wprawdzie typowych błędów dla początkujących autorów, chociażby z osadzeniem czasowym fabuły. Zaznaczyła jedynie TERAŹNIEJSZOŚĆ, którą określają listy pisane przez Julkę do nieżyjącej mamy. Przekazuje w nich to, co przeżyła, swoje, uczucia, myśli i decyzje. W ten sposób najpierw poznajemy streszczenie wydarzeń, które w kolejnych rozdziałach są nam przekazywane już bardziej szczegółowo. Jednocześnie listy są umowną granicą pomiędzy poszczególnymi częściami fabuły, ale o tym przekonujemy się czytając kolejne rozdziały książki. Z początku wprowadziło mnie to w lekką dezorientacje, gdy najpierw poznałam treść listu, a potem opisane sytuacje w dalszej części tej historii. Z pewnością byłoby to bardziej klarowne, gdyby dodatkowo zostało określone, że poszczególne epizody dzieją się w przeszłości. Brakuje też wyraźnych odstępów między kolejnymi epizodami, które są początkiem nowego wydarzenia, czy sytuacji. Z tego względu nie od razu wniknęłam w tę historię, ale potem, gdy przyzwyczaiłam się do tej formy, dałam się porwać temu, co autorka napisała. Natomiast bardzo dobrym pomysłem było podział tej opowieści na rozdziały opatrzone tytułami oraz wskazanie, kto w danym momencie opowiada nam o sobie i swoich przeżyciach.


Fabuła złożona została z kilku wątków i obserwujemy ją z różnych perspektyw. Głównymi narratorami są Julka i Patryk, ale do głosu dochodzi też przyjaciółka Julki, Ada i Maja, przyrodnia siostra Julki. Pomiędzy nimi wije się seria niedomówień, które są przyczyną nieporozumień, a przez to nie wiemy wszystkiego od razu, tak jak główni bohaterowie tej powieści. Poznajemy historię kliku osób, ale główna oś wydarzeń dotyczy Julki i Patryka. Ciekawie toczy się też życie Ady, ale i Majka ma nam swoją historię do powiedzenia.

Problemem, który wysuwa się na pierwsze miejsce jest nieumiejętność rozmowy. Nikt nie chce tu nikogo słuchać. Przewija się też wątek religijny, gdyż mama Julki wpoiła jej wiarę w Boga i ufność w jego prowadzenie. Julka stara się o tym pamiętać tak, by podążać ścieżką swego serca, nie robiąc nikomu krzywdy. Jest ona atrakcyjną kobietą, ale nie lubi zbytnio zwracać na siebie uwagi, gdyż uważa, że piękno ukrywa się we wnętrzu człowieka i nie zależy od tego, jak wygląda. Doświadczenia życiowe sprawiły, że stała się osobą, która świetnie radzi sobie z pojawiającymi się wyzwaniami, ale jednocześnie uczyniły z niej osobę nieufną, ostrożną i zdystansowaną, zwłaszcza do mężczyzn. Często jej zachowanie było dla mnie denerwujące, zbyt pochopne i zupełnie niezrozumiałe. Natomiast bardzo polubiłam Adę i Patryka, którym zależy na dobru Julki, ale każde robi na swój własny sposób.


„Miłość w kroplach deszczu” to powieść obyczajowa, w której pojawia się zagadnienie przemocy domowej, choroby i radzenia sobie z nią, intrygi, relacji rodzinnych, ale też wątek romansu i tajemnic związanych z dziwnym zachowaniem Mai, która z jakichś swoich ukrytych powodów próbuje mieszać się w życie Julki i Patryka. Wszystko powoli wyjaśnia się z czasem, ale do tego momentu autorka trzyma nas cały czas w niepewności, co rodzi wiele emocji towarzyszących poszczególnym wydarzeniom. Historia stworzona przez panią Karolinę Krakówkę zwraca uwagę na dobro, wewnętrzne piękno, ale też uczciwość i działanie zgodne z własnym sercem. Ostatnie akapity wskazują, że w tej opowieści nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, gdyż nie ma ona swojego finałowego zakończenia.



Katarzyna Krakówka jest szczęśliwą mamą i żoną. Ukończyła  Liceum Ogólnokształcące im. ks. kard. Stefana Wyszyńskiego w Staszowie, a następnie studia na kierunku pedagogicznym ma UJK. Mieszka w Woli Osowa.

źr. zdjęcia: Facebook, profil autorki




Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:

Nowości z wydawnictwa Psychoskok

Pod patronatem Oazy Recenzji
Po supełku do kłębka
Micia Mieszkowski
DATA PREMIERY 20.04.2022

KATEGORIA: Rozwój osobisty, psychologia, autobiografia, pamiętnik
WYDAWCA: Psychoskok
TŁUMACZENIE: NIE
JĘZYK ORYGINAŁU: polski
ISBN 978-83-8119-923-0
EAN 978-83-8119-923-0
OPRAWA: miękka
FORMAT: 140x200 mm
ILOŚĆ STRON: 226
CENA DETALICZNA: 39,90


Odważna opowieść autorki o traumatycznych epizodach z jej życia skierowana głównie do kobiet po przejściach. Przysłowiowy kłębek i supełki to droga do siebie przez nieprzepracowane i nierozwiązane osobiste dramaty. 

Opowieści zaburzonego dzieciństwa z ojcem psychopatą, gwałcie, fizycznej i psychicznej śmierci autorki jak i nieuniknionym zabiegu aborcyjnym. Z niejednym pomysłem na swoją śmierć Mici udaje się przekonać do życia.

Autorka uczciwie przyznaje się do tego co dzieje się z ciałem po traumach i ubiera swoje cierpienie, jak i ciekawość siebie w rożne metafory. Stara się nieść pomoc innym osobom, które znalazły się w podobnej sytuacji

„Hotelowa klątwa. Potęga myśli”
Tadeusz Daniel Kurman
DATA PREMIERY: 22.04.2022 r.


KATEGORIA: Poradnik i powieść sensacyjno-romantyczno-satyryczna
WYDAWCA: Psychoskok
TŁUMACZENIE: NIE
JĘZYK ORYGINAŁU: polski
ISBN 978-83-8119-898-1
EAN 978-83-8119-898-1
OPRAWA: miękka
FORMAT: 140x200 mm
ILOŚĆ STRON: 203
CENA DETALICZNA: 36,90

Pozycja dla każdego, kto pragnie zmienić swoje życie, a także przeżyć wzloty i upadki razem z głównymi bohaterami części fabularnej.

Wątki kryminalne umiejętnie przeplatają się z wątkami romansowymi, dając w efekcie dynamiczną powieść, pełną zaskakujących zwrotów akcji i różnorodnych emocji. Autor dostarcza czytelnikowi zarówno wzruszeń, jak i uśmiechu, a całość przenikają wątki z dziedziny psychotroniki.
Pierwsza część książki „Potęga myśli” to poradnik przedstawiający szereg technik umożliwiających osiągnięcie upragnionych celów. Zdaniem autora każdy człowiek ma określoną aurę i energię, której istnienie powinien sobie uświadomić i odważnie wykorzystać jego siłę. To pozycja, która pozwala osiągnąć długofalowe efekty i wprowadzić realne zmiany, niezależnie od tego, jaki cel nam przyświeca.
„Hotelowa klątwa” to losy młodej dziewczyny, która po doznaniu na sobie gwałtu postanawia wstąpić do policji aby ścigać z ramienia prawa sprawcę tego zdarzenia. Gdy jej się to w końcu udaje i mogłaby dokonać sprawiedliwej zemsty według prawa, los płata jej niezłego figla, i stawia ją w sytuacji, której nigdy się nie spodziewała. Z pomocą przyjaciół zostaje wyciągnięta z kłopotów i sprawa nabiera innego kolorytu.

Ludzkie puzzle
Maksymilian Bron
DATA PREMIERY: 06.05.2022


KATEGORIA: Powieść obyczajowa
WYDAWCA: Psychoskok
JĘZYK ORYGINAŁU: polsk
ISBN 978-83-8119-877-6
EAN 978-83-8119-877-6
OPRAWA: miękka
FORMAT: 140x200 mm
ILOŚĆ STRON: 130
CENA DETALICZNA: 26,90

Życie ludzkie to ciąg różnych wydarzeń. To, jacy jesteśmy i jak toczą się nasze losy, jest wypadkową różnych sytuacji kształtujących naszą osobowość. Niezmiennie jednak większość z nas poszukuje swojego miejsca na ziemi. Każdy z nas stanowi element układanki zwanej życiem. Ludzkie puzzle próbują każdego dnia dopasować się do siebie i znaleźć odpowiednie miejsce, by stać się częścią wszechświata i wieść szczęśliwe życie. Jednak człowiek jako mały element dużej układanki, idealnie pasuje tylko w jednym miejscu. Zdarza się, że pozornie „odpowiednie miejsce” zaczyna przeszkadzać, a to za sprawą niewłaściwych osób, które nas otaczają. Dowodzi to błędnego ulokowania siebie w tym, a nie innym miejscu. 

„Ludzkie puzzle” to historia wielkiej miłości, którą nie wszyscy mogą przeżyć. Wielu z nas przez jej brak pogrąża się w depresji i szaleństwie. To również opowieść o zbrodni i złu, które wielokrotnie zwycięża istniejące w nas dobro. Wątki dramatyczne oraz komiczne nadają charakteru książce, w której najważniejszym przesłaniem pozostaje poszukiwanie celu ziemskiej wędrówki.

28 kwietnia 2022

1073.- "Agencja złamanych serc" Tom I

Recenzja premierowa


Agencja złamanych serc Tom I
Karolina Fuliś

Wydanie; I
Data wydania 28 kwietnia 2022 r.
Liczba stron: 324
Format: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8219-837-9
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„Miłości nie można kupić”

Mówi się, że „miłość jest ślepa” i kryje się w tym wiele prawdy, gdyż będąc zakochanym umykają nam drobne detale osobowości naszej ukochanej osoby. Dopiero, gdy pod wpływem jakichś wydarzeń, opada zasłona iluzji, można dostrzec to, czego do tej pory nie dostrzegaliśmy, ale bywa też tak, że dzieje się to zbyt późno. Na szczęście dla bohaterki książki „Agencja złamanych serc” wszystko ujawniło się w odpowiednim momencie.


Kwietniowy czas miał być dla Lidki miesiącem wyjątkowym, gdyż wówczas zaplanowany był jej ślub z ukochanym Maurycym. Gdy ją poznajemy, jest 1 czerwca, a dziewczyna nie wygląda na szczęśliwą pannę młodą, a wręcz przeciwnie, nie może wyjść z przygnębienia, żalu, złości i marazmu, jaki dopadł ją po tym, gdy narzeczony półtora miesiąca temu porzucił zamysł spędzenia z nią reszty swego życia. Wkrótce dowiaduje się od swej przyjaciółki, Pauli, że niedoszły mąż wcale nie zrezygnował z terminu ślubu, który był zaplanowany na 22 czerwca i zamówionego tortu na tę okoliczność. Zmienił, bowiem jedynie pannę młodą i zamiast z Lidką, żeni się z Izabelą Rączkowską. 

Paula widząc, w jakim stanie jest przyjaciółka, umawia ją na wizytę w pewnej agencji, która pomaga odzyskiwać utraconą miłość. Po początkowej niechęci, Lidka decyduje się skorzystać z tej propozycji i zobaczyć, co Agencja Złamanych Serc, w skrócie AZS, może jej zaoferować. Okazuje się, że zdesperowanych kobiet jest na świecie więcej, więc w agencji brakuje wolnych panów, którzy mogliby pomóc dziewczynie od razu, a ona ma na odzyskanie Maurycego tylko trzy tygodnie. Szef agencji, Krystian nigdy osobiście nie realizuje zleceń, ale tym razem postanawia pomóc zrozpaczonej i zdesperowanej Lidce. Motywem w tej fazie ich znajomości są oczywiście pieniądze, gdyż za odzyskanie ukochanego Lidka jest w stanie zapłacić podwójną stawkę. Jednak z czasem zaczyna dostrzegać wady swego byłego narzeczonego, a szala uczuć zaczyna powoli przechylać się w stronę przystojnego szefa agencji.


Sięgnęłam po tę książkę, gdyż bardzo zaintrygował mnie tytuł i byłam ciekawa, na czym polega działalność agencji zajmującej się złamanymi sercami. Wydaje się, że nie ma potrzeby odzyskiwania kogoś, kto nie chce być z daną osobą. Jednak z drugiej strony skorzystanie z usług tego rodzaju instytucji, stwarza okazję pokazania, co dana osoba straciła rezygnując z danego związku.

Bardzo podobali mi się bohaterowie, zarówno Lidka, jak i Krystian, chociaż Krystian odrobinę bardziej, gdyż okazał się facetem potrafiącym dostrzec w innych prawdziwy charakter. Autorka nadała obojgu cechy osobowości niewybiegające poza naturalność, realność i zestawiła ich postępowanie z postaciami, które pełnią tutaj rolę negatywnych bohaterów. W niezwykle romantyczny, ciepły sposób opowiedziała o rozwijaniu się nowego uczucia, które ujawnia się delikatnie i stopniowo, na zasadzie porównania tego, co się straciło, z tym, co mamy obecnie obok siebie. Natomiast zarówno Maurycy, jak i Izabela zbierają niezbyt chwalebne żniwo swoich decyzji, wyborów i działań. Oboje przekonali się, że wszystko, co robimy rodzi konsekwencje i nie da się zbudować szczęścia na czyjejś krzywdzie. Autorka doskonale dobrała też nazwiska bohaterów, które rodzą określone skojarzenia. Maurycy nazywa się Bąk, Krystian – Król, a Lidka - Jarząbek, więc od razu, poznając ich bliżej, można dostrzec zależność nazwiska od osobowości.


"Agencja złamanych serc" to połączenie literatury obyczajowej z romansem, której ciąg zdarzeń jest wprawdzie do przewidzenia, ale już sposób, w jaki zostaną wykorzystane znane schematy wzbudza ciekawość. Bardzo odpowiadało mi się zastosowanie narracji naprzemiennej nie tylko Lidki i Krystiana, ale też innych osób, które mają tu znaczenie. Ogromnie lubię ten sposób prowadzenia fabuły, dzięki możemy obserwować wydarzenia z kilku perspektyw. Każda z tych osób przedstawia nam swoje argumenty, sytuację, motywy działania i przemyślenia, a my możemy to wszystko ocenić ze swojej perspektywy. Na ich przykładzie autorka uświadamia, że w naszym życiu bywają sytuacje, które uznajemy za apogeum szczęścia, jednak, gdy coś tracimy, wówczas pokazuje, że nie warto płakać nad rozlanym mlekiem, lecz zacząć snuć nowe plany.

Wszechświat czasami wie, co jest dla na dobre. W życiu wszystko dzieje się w jakimś celu, który często dostrzegamy z perspektywy czasu. Dla Lidki porzucenie jej przez Maurycego nie było miłym wydarzeniem, ale wkrótce okazało się, że to, co było w początkowej fazie było szokiem i totalnym nieszczęściem, zaczęło przybierać zupełnie inny, lepszy obrót sprawy, a los stworzył jej szansę na ułożenie sobie życia na nowo.

Książka „Agencja złamanych serc” stanowi odrębną, zamkniętą całość, w której zawarta w niej historia zostaje doprowadzona do końca, ale to nie oznacza rozstania się z sympatycznymi panami z agencji. Epilog zdradza, że będzie kontynuacja tej serii bazującej na oryginalnym pomyśle, ale jej bohaterami będą już kolejni specjaliści od złamanych serc.

Karolina Filuś zadebiutowała w 2021 roku książką „Miłość, miłość”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelniczki. Ja spotykam się z jej twórczością po raz pierwszy i jestem pod urokiem stylu, w jaki poprowadziła swoją opowieść o ludzkich zagubionych sercach. Pokazuje, że nie zawsze to, czego pragniemy jest dla nas dobre i czasami los wie, co robi, gdy przytrafiają się nam sytuacje niezbyt dla nas pomyślne, ale w efekcie wychodzi to nam na dobre.

Karolina Filuś młoda pisarka, urodzona w 1991 roku, mieszkanka wsi Białka koło Makowa Podhalańskiego. Ukończyła Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Jordanowie. Obecnie prowadzi niewielką działalność gospodarczą. Ma wspaniałego syna i cudownego męża. W wolnym czasie czyta i oczywiści pisze kolejne, na pewno równie ciekawe historie dla swoich czytelników.
źr. zdjęcia: Facebook, profil autorki

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:


27 kwietnia 2022

1072. - "Wszystkie grzechy nieboszczyka"


Wszystkie grzechy nieboszczyka
Seria: Zbrodnia w Bibliotece
Iwona Mejza

Data premiery: 14 lutego 2022 r.
Liczba stron: 276
Okładka: miękka
Wymiary: 210 x 135 mm
Wydawnictwo: Oficynka
Moja ocena: 5/6

„Tutaj każdy ma jakieś mniejsze lub większe grzeszki na sumieniu.”

Agencja ubezpieczeniowa kojarzy się z rzetelnością obsługi, zaufaniem, zapewnieniem nam spokojnego życia, odszkodowania w razie jakichkolwiek szkód materialnych, a więc też z zabezpieczeniem finansowym i bezpieczeństwem. Okazuje się, że na jej zapleczu mogą się dziać rzeczy, które mrożą krew w żyłach. W jednej z takich instytucji dzieje się akcja książki "Wszystkie grzechy nieboszczyka." 

Pani Iwona Mejza przekonała mnie do siebie już przy książce „Wyszedł z domu i nie wrócił”, która wówczas ujęła mnie swoim szczególnie lekkim stylem, nieco komicznymi scenkami, opisami podszytymi humorem i ciekawym pomysłem na fabułę. Podobnie jest teraz, gdy podążałam za kolejnymi tropami wraz z sympatycznymi bohaterami, próbując razem z nimi rozwikłać zagadkę śmierci agenta ubezpieczeniowego i tego, co dzieje się w „Bezpiecznej przystani” Im dalej, tym coraz bardziej wyłaniają się kolejne tajemnice i okazuje się, że nie jest w niej tak bezpiecznie, jak wskazuje to nazwa firmy.


Bożenka Kryspin pracuje, jako kasjerka w firmie ubezpieczeniowej pod wdzięczną nazwą „Bezpieczna Przyszłość”. Jest kobietą atrakcyjną, ale jak dotąd nie znalazła nikogo odpowiedniego, z kim chciałaby spędzić swoje życia. Jest tak być może też, dlatego, że Bożenka jest pedantką lubiącą porządek aż do przesady, a do tego cechuje ją dokładność, obowiązkowość i punktualność. Ma swoje przyzwyczajenia, ulubione, codzienne czynności i rytm dnia. Zawsze ma wszystko wyprane, wyprasowane, poukładane, odpowiednio dobraną torebkę do stroju, w którym udaje się na drugi dzień do pracy.

Tego dnia, po rutynowych porannych czynnościach, udała się do pracy wcześniej niż inny, by przez kilka minut nacieszyć się biurową ciszą, zanim przyjdą pozostali pracownicy firmy. Jednak tym razem czeka ją niezbyt miła niespodzianka, a raczej makabryczna, gdyż pod swoim biurkiem znajduje martwego człowieka. Okazuje się, że jest to ciało jednego z pracowników, niedawno przyjętego do pracy agenta ubezpieczeniowego.

Bożenka od razu wzbudza miłe uczucie, gdyż okazuje się osobą o bystrym umyśle i sympatycznym sposobie bycia. Nic dziwnego, że komisarz Kazimierz Jodła, prowadząc sprawę zabójstwa agenta, ulega urokowi rezolutnej kasjerki. Fabuła obfituje w wiele wydarzeń, nie raz zaskakujących, czasami oczywistych, w których biorą udział charakterystyczne postacie. Niemal każda z nich ma coś do ukrycia, zachowuje się podejrzanie i wbrew oczekiwaniom, więc komisarz Jodła wraz ze swym młodym aspirantem Tomaszem Kulisiem, stwierdzają, że „Coś tu jest nienaturalnie spokojnie”. gdyż nawet w chwili śmierci współpracownika, nie ma szlochów, nikt się nie denerwuje, nie łyka uspokajających specyfików, lecz jak gdyby nic każdy wraca do swoich zajęć. W trakcie przesłuchań poszczególnych osób, wysuwa się tylko jeden wniosek: „oni wszyscy po trochu kłamią, jedni mniej, drudzy więcej, ale wszyscy.” No, może poza Bożenką, o czym komisarz Jodła jest przekonany. Im dłużej, bowiem przebywa w jej towarzystwie, tym bardziej przekonuje się, że właśnie spotkał kobietę swego życia.



„Wszystkie grzechy nieboszczyka” można zaliczyć to komedii kryminalnej, mimo że nie zawsze jest w niej powód do śmiechu. Rozbawia już samym tytułem, mimo że jest to kryminał, w którym nie brakuje trupów. Jednak okładka w wesołym kolorze, mimo widniejącej na niej czaszki, nie odstrasza, a raczej zachęca do poznania tej historii. 

W jej sposobie prowadzenia fabuły można wyczuć fascynację autorki książkami Joanny Chmielewskiej i Edmunda Niziurskiego, gdyż w podobnym stylu przedstawia stworzoną historię. To kryminał, który czyta się niezwykle przyjemnie, lekko, czasem z uśmiechem, czasem z napięciem, gdyż, co chwilę mamy nowe ślady, fakty sytuacje, które gmatwają sprawę coraz bardziej. Na tym tle rozwija się, też uroczo przedstawiony, wątek miłosny, oparty na wzajemnym poznawaniu się, kulturalnie i według schematów, które w natłoku wydawanych wciąż erotyków, wydają się staromodne i mało ekspresyjne. Jednak ten sposób przedstawienia relacji dwojga zainteresowanych sobą osób ma swój szczególny, romantyczny urok, który obserwuje się z przyjemnością. Jest to także zasługa stylu, w jakim pisze autorka, używając ładnie sformułowanych zdań, stosując w sposób nietuzinkowy opisy sytuacji czy osób, nadając w ten sposób charakter klasycznej powieści w stylu retro, mimo że historia dzieje się współcześnie w XXI wieku. Nie ma w niej wulgaryzmów, zbędnych słów, zbyt długich wywodów czy opisów. Wszystko znajduje swoje wyjaśnienie, a całość podtrzymuje ciekawość czytelnika do samego końca. I wprawdzie nie było szczególnego zaskoczenia, co do osób zamieszanych w tę sprawę, ale była to lektura, przy której się nie nudziłam.

Iwona Mejza to urodzona 25 marca 1965 autorka komedii kryminalnych „Wyszedł z domu i nie wrócił” oraz „Przepis na zbrodnię”, współautorka powieści „Oświęcim Praga” i antologii „Kryminalna 13”. Współtwórczyni projektów propagujących historię rodzinnego miasta. Autorka scenariusza literackiej gry miejskiej „Kryminalne zagadki Oświęcimia – Tajemnica Hotelu Herz”. Od lat czyta i kolekcjonuje powieści kryminalne z całego świata. Związana z Klubem Miłośników Powieści Milicyjnej Mord. Pisze powieści i opowiadania kryminalne, a w wolnym czasie fotografuje i zajmuje się ogrodem. Prowadzi blog: www.inkella.blogspot.com 
                                                                    źr. zdjęcia: lubimyczytac.pl

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:

26 kwietnia 2022

1071. - "Nie otwieraj drzwi"


Nie otwieraj drzwi
Izabela Szolc

Wydanie: I
Premiera: 23 marca 2022 r.
Liczba stron: 352
Format: 143x205 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawca: TIME S.A. (Wydawnictwo Harde)
Moja ocena:3/6

„Jedyne, co widzimy, to następstwo zdarzeń.”

Powieść można oceniać w zależności od tego, czego się oczekuje, gdy decydujemy się po nią sięgnąć. Ja liczyłam na wartki, klasyczny kryminał z odrobiną dreszczyku, chcąc odpocząć od książek obyczajowych i erotycznych romansów. Tytuł „Nie otwieraj drzwi” brzmi złowieszczo, ale opis książki nieco ostudził mój zapał, więc stwierdziłam, że najlepiej nie oczekiwać niczego, by potem nie odczuć ewentualnego zawodu, gdyż nie zawsze to, o czym informuje notka redakcyjna, pokrywa się z tym, co znajdujemy na kartach powieści.


Komisarz Anna Hwierut pracuje w warszawskim komisariacie policji, idąc w ślady swego ojca policjanta. Kiedyś chciała studiować archeologię, ale życie zweryfikowało jej wszelkie dotychczasowe marzenia, nie tylko w kwestii zawodowej, ale też prywatnej. Anna jest samotną matką wychowującą dwunastoletniego syna, Kubę, który wciąż dostarcza jej kłopotów. Nie ma też szczęścia do mężczyzn, więc nie stara się z nikim związać, po swojej pierwszej porażce miłosnej. Życie toczy się jej między komendą, przesłuchaniami, śledztwami, a domem i wychowywaniem syna.

Biorąc książkę „Nie otwieraj drzwi” do ręki, spodziewałam się bardziej thrillera, jakiejś opowieści z dreszczykiem, a tym czasem otrzymałam opowieść o życiu pewnej policjantki, więc nie do końca spełniła moje oczekiwania. Jej treść złożona została z dwóch odrębnych opowiadań: „Cichy zabójca” i „Martwy punkt”, które miały już swoją premierę, jako osobne publikacje Pierwsze z nich ukazało się w 2008 roku, drugie w 2010 roku. Doczekały się też wersji niemieckiej w 2012 i 2013 roku. Teraz ponownie ujrzały światło dzienne, ale już pod jednym, ogólnym tytułem i w jednym wydaniu. Ich wspólnym wątkiem jest postać komisarz Hwierut. 



Zarówno okładka, jak i tytuł obiecują ogrom mocnych wrażeń, a tymczasem więcej jest tu epizodów życia osobistego i zawodowego, głównej bohaterki, niż typowego wątku kryminalnego, w którym byśmy podążali tropem przestępcy. Pomiędzy kryminalnymi wydarzeniami obserwujemy życie osobiste Anny, jej rozterki, nękające ją problemy i próby poukładania sobie życia. Autorka stworzyła portret kobiety we współczesnym świecie, bez upiększania i wygładzania jej charakteru, pokazując ją ze wszystkimi jej wadami, zaletami, problemami, rysując postać, jaką można spotkać w realnym świecie.


„Nie otwieraj drzwi” to raczej historia obyczajowa z elementami kryminalnymi. Zaletą tej powieści jest ukazanie niebezpiecznego obrazu stolicy, charakteru półświatka i pracy na komisariacie policji. W fabułę trudno mi było wniknąć od razu, gdyż toczy się ona spokojnie, czasami monotonnie, sprawiając wrażenie obyczajowej i tylko od czasu do czasu pojawia się sprawa, która akurat się toczy w danym momencie. Bardziej wciągająco zaczęło się robić pod koniec „Cichego zabójcy” oraz w drugim opowiadaniu „Martwy punkt”. Pojawia się wprawdzie niepokój, gdyż w pewnym momencie bohaterce grozi niebezpieczeństwo a prowadzone śledztwa dodają kryminalnego charakteru, lecz nie jest to powieść, która mnie pochłonęła. Tytuł można by sparafrazować, żeby nie otwierać okładki tej książki, jeżeli jesteśmy nastawieni na opowieść z mnóstwem tajemnic, wydarzeń pełnych emocji i napięcia.

Izabela Szolc to autorka kilkunastu powieści i opowiadań. Do jej najbardziej znanych tekstów należą powieści: „Ciotka małych dziewczynek”, „Hebanowy świat”, „Naga” czy seria o komisarz Annie Hwierut („Cichy zabójca” i „Martwy punkt”). Jest ambasadorką wegetarianizmu w Polsce z ramienia Fundacji Pro-zwierzęcej Viva! i felietonistką „Vege”, uwielbia psy i koty. W przyszłości chce założyć azyl dla zwierząt, dziś aktywnie walczy o polepszenie ich losu. Tantiemy z książki w całości przeznaczyła na Vivę! Pierwszy polski psi kryminał jest hołdem złożonym przez nią psiej inteligencji.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl







1070. - "Fighter" Tom I

 

"Fighter"
seria: Fighter
Tom pierwszy
Paulina Świst

Wydanie: I
Data premiery: 13 kwietnia 2022 r.
Liczba stron: 320
Wymiary: 130 x 205 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Akurat (Muza)
Moja ocena: 6/6
„Mocne charaktery nie robią awantur o rzeczy nieistotne tylko po to, by coś sobie udowodnić. Słabe robią tak, bo wiedzą, że nie mają dość siły, by robić o te naprawdę ważne.”
Paulina Świst, to jedna z tych pisarek, które albo się nie lubi, albo uwielbia. Ja należę do tej drugiej grupy, dlatego niezmiernie ucieszyłam się, że powróciła ona na wydawniczą scenę z nową, ekscytującą, wypełnioną adrenaliną i specyficznym poczuciem humoru książką „Fighter”. Pierwszą powieścią tej autorki, jaką przeczytałam była „Mala M Tom I”, ale wówczas nie była to samodzielna jej praca. Natomiast, gdy poznałam „Chechło”, od razu wiedziałam, że jeszcze sięgnę po jakieś jej dzieło literackie. 


Pola Werner a właściwie Ksenia Anna Kinga Wernerowska to wzięta pisarka, która skrzętnie skrywa swoje oblicze przed szerszą publicznością. Tylko nieliczni wiedzą jak wygląda i znają jej prawdziwą tożsamość oraz osobowość. W swoich poszukiwaniach materiałów do kolejnej książki trafia na sprawę VeroMaxu, który w sposób niezwykle podejrzany wykupuje nieruchomości, a do tego jest związany z wydarzeniami Kseni z przeszłości. Wkrótce zaczyna ona dostawać anonimowe listy, w których ktoś przesyła jej zdjęcia, na których obrazowo zaznacza swoje groźby. Gdy po dwóch miesiącach nadal otrzymuje tego rodzaju korespondencję, zwraca się do swego szefa, Marka z prośbą o pomoc. Do tego okazuje się, że zniknął facet, z którym badała sprawę VeroMaxu, więc zaczyna się robić groźnie.

Wzrok podnieconego faceta jest jak raffaello 
– wyraża więcej niż tysiąc słów.

Patryk Cebulski jest popularnym zawodnikiem MMA znanym w tym środowisku, jako Cwibel, który prowadzi też firmę ochroniarską. Jego kariera został brutalnie przerwana dwa lata wcześniej, czyli w 2019 roku i teraz powoli wraca do swojej dawnej formy. Gdy jego menager i przyjaciel Juliusz Vincent zwany, Vini zwraca się do niego z propozycją ochrony wziętej pisarki, z początku odmawia, ale wkrótce zmienia zdanie pod wpływem informacji, że kłopoty kobiety wiążą się z VeroMaxem, z którym on także ma nierozwiązane sprawy z przeszłości.


Ona - „romantyczna zdzira” o rudych włosach, potrafiąca patrzeć na rzeczywistość w swój szczególny sposób, broniąca swych granic, seksowna, nieprzeciętnie inteligentna i znająca swoją wartość.

On – zabójczo przystojny, dobrze zbudowany facet, obok którego żadna kobieta nie potrafi przejść spokojnie. Do tej pory zaliczał „tępe lale” o blond włosach, dopóki nie spotkał zadziornego rudzielca o zielonych oczach. Ona nie jest w jego typie, ale mimo to jest nią zaintrygowany, ponieważ jej sposób bycia odbiega od wszystkich znanych mu dotychczas.

Już od pierwszego ich spotkania zaczyna się gra słów, gestów, aluzji, kuszenia i prowokowania, która tylko podsyca ich wzajemną fascynację. Bardzo podobało mi się, że nie ma tutaj niepotrzebnego obrażania się, udawania braku zainteresowania czy pokazywania swojej wyższości i walki płci, lecz od razu ich relacja aż kipi pożądaniem i oboje wiedzą, że prędzej lub później znajdą się w łóżku razem.

„Moja siła wynika z tego, co ja o sobie myślę, 
a nie z tego, co myślą o mnie inni”


Bohaterka, to tak jakby alter ego pani Świst, bo czasami miałam wrażenie, że autorka opisuje swoje odczucia, niektóre epizody ze swego życia i siebie, patrząc na to wszystko z boku. Umieściła w niej na przykład fakt spotkania Alka Rogozińskiego i Remigiusza Mroza na targach książki, ale też niektóre z opinie na swój temat, chociażby wersję, że pod pseudonimem Pauliny Świst skrywa się właśnie Remigiusz Mróz. Poza tym, podobnie jak pani Świst, tak samo bohaterka jest pisarką, która doskonale porusza się w środowisku, nie zawsze „grzecznym” i tworzy pod pseudonimem.

Na pewno nie jest to powieść dla grzecznych dziewczynek, gdyż wątek erotyczny jest tu mocno zaznaczony, ale w przypadku pani Pauliny Świst nie wyobrażam sobie innego charakteru fabuły. Poza nim znaczenie nabiera też motyw sensacyjny, w który wmieszany jest delikatny dreszczyk emocjonalny związany z grożącym niebezpieczeństwem wiszącym nad obojgiem bohaterów.

Urok tej powieści zawiera się w słowach, i to dosadnych, gdyż bez nich nie poczulibyśmy osobowości bohaterów.  Pola/Ksenia, nie jest grzeczną, dobrze ułożoną kobietką, ani słodką idiotką, wręcz przeciwnie. To rudzielec o zadziornym charakterze, niedającym się zbyt szybko zbić z tropu. Zawsze ma na wszystko odpowiedź, która pozostawia adwersarza w osłupieniu, tak, że niemal słychać spadającą szczękę uderzającą o podłogę.


Paulina Świst jest dla mnie mistrzynią słowa, zwłaszcza ciętego, mocnego, okraszonego humorem, sarkazmem. Nie unika wulgaryzmów, ale są one tak naturalne, że bez nich powieść byłaby mdła i bez charakteru. Potrafi nimi świetnie operować, wycisnąć nietuzinkowy sens, tworząc często swoje własne zwroty, chociażby „listopadziec”, czyli połączenie listopada z „kurwicą”, czy „zazdrosnozdzirowatość”, „postorgazmiczne endorfiny” czy też „pierdolnik zwany światem” i „żenadometr”. Takie miksy i skojarzenia to tylko można znaleźć w jej powieściach napisanych w „świstowatym” stylu. Już od pierwszego zdania, gdy odpowiada dzwoniącej do niej przyjaciółce „Zakład pogrzebowy ‘Wychuśtaj się’” wywołuje parsknięcie i wprowadza zabawny nastrój. I tak jest przez całą powieść, w której nie brakuje też niebezpiecznych sytuacji, poczucia zagrożenia, ale też zabawnych sytuacji, inteligentnych dialogów podszytych nie raz ironią i specyficznym, oryginalnym poczuciem humoru. 


Dzięki temu przez powieść po prostu się biegnie, gdyż poszczególne epizody następują po sobie dosyć dynamicznie, tym bardziej, że autorka oszczędza nam zbyt długich opisów. Potrafi wszystko przekazać tak, że nie potrzeba do zbyt dużo słów, by zadziałać na czytelniczą wyobraźnię. Są w niej zachowane pewne schematy, ale zostały opakowane tak, że nie ma to szczególnego znaczenia, gdyż z powieściami jest tak, jak z przygotowaniem jakiegoś dania według wybranego przepisu: można mieć te same składniki, ale wszystko zależy od umiejętności kucharza. Danie może okazać się niestrawne, albo boskim doznaniem smakowym. Podobnie jest z pisaniem powieści i w przypadku pani Pauliny Świst jest to najlepszy z możliwych rezultatów. 

Recenzja części drugiej "Anyway"
Recenzja części trzeciej "Fu#k up"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:





25 kwietnia 2022

1069. - "Do utraty tchu" tom II


Do utraty tchu
seria: Walcz o mnie Tom II
Patrycja Różańska

Wydanie: I
Data wydania: 19 kwietnia 2022 r.
Wymiary: 130x210 mm
Ilość stron: 366
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawca: Amare
Moja ocena: 6/6

„Bądźmy dla siebie, niech nikt się już nie liczy, 
bo to nas wykończy…”

Wojna to wyniszczająca siła, która na osobach biorących w niej udział, odciska swoje piętno w osobowości i psychice. Wciąż powracające koszmarne obrazy utrudniają powrót do normalnego życia. Tego rodzaju problem pojawia się w książce „Do utraty tchu”, której okładka nie sugeruje tego typu przeżyć. Jest to, bowiem romans, oparty na znanym, klasycznym schemacie, ale wyróżnia ją motyw przewodni, który dotyczy zaburzenia psychicznego zwanego w skrócie PTSD, czyli zespołu stresu pourazowego. Jest on częstym efektem przeżytych traum i ciężkich doświadczeń, które mogą być związane z trudnym dzieciństwem, przemocą, ale też koszmarem wojennym, torturami i niebezpiecznymi sytuacjami. 


Osobą z tego rodzaju doświadczeniami jest Max Brown, który powraca do rodzinnego Londynu, by tam ujarzmić swoje mentalne demony. Ma mu w tym pomóc praca w wydawnictwie prowadzonym przez jego ojca, Thomasa oraz zarządzanie miejscowym klubem. W ciągu dnia wydaje się uporządkowanym, spokojnym mężczyzną, jednak koszmary przychodzące do niego w czasie snu wyzwalają w nim dramatyczne wspomnienia. Jedynym ukojeniem okazuje się alkohol, co sprawia, że Max popada w niszczący nałóg. Przeszłość sprawia, że staje się zgorzkniały, zdystansowany do innych, zniechęcony do budowania związku i nieczuły. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdyż spotyka pewną siebie, niepokorną i ambitną Julię Song, która od dwóch lat pracuje w tym samym wydawnictwie, co on. Od początku zaczyna między iskrzyć, wyzwalają się skrajne emocje a ich relacja krąży między miłością i nienawiścią. Wkrótce przekonują się, że między tymi odczuciami jest bardzo cienka nić.


Niezwykle intrygującą i wzbudzającą sympatię osobą jest przyjaciel Maxa, Alex, który także nie ma za sobą miłych wspomnień. Jego historię autorka przedstawiła już w 2020 roku w książce „Walcz o mnie”, w której poznaliśmy losy Alexa i Emily. Te dwie postacie spotykamy też w książce „Do utraty tchu”, ale ich relacja jest tutaj w początkowej fazie. Historia Maxa i Julii stanowi odrębną całość, dlatego nie miałam problemu z wniknięciem w tę opowieść. 

Okładka książki wskazuje raczej na lekki romans, w którym wszystko toczy się według znanych schematów. Jednak, gdy zaczynamy poznawać tę historię od prologu, można poczuć, że nie będzie to łatwa, słodka opowieść. Autorka zaserwowała w niej szerokie spektrum emocjonalne, a przy tym stworzyła wciągającą, wielowątkową historię o dwóch samotnych sercach, które muszą odnaleźć wspólny rytm. Jakby tego było mało, to na koniec dołożyła jeszcze więcej wybuchowych epizodów, które stanowią apogeum tego, co dzieje się na kartach tej powieści.


Pani Patrycja Różańska nie daje czytelnikowi oddechu i możliwości zachowania spokoju, gdyż razem z bohaterami przeżywamy ich cierpienie, huśtawkę nastrojów, niepokój, złość, namiętność, ale też niepewność tego, co za chwilę się wydarzy. Intensywność tych odczuć potęguje pierwszoosobowa narracja prowadzona początkowo tylko przez Julkę, ale potem dołącza do niej Max, dzięki czemu mamy możliwość wniknięcia jeszcze bardziej w psychikę osoby żyjącej z traumą.

Pokazuje też jak trudno jest stworzyć normalne relacje z człowiekiem, który ma za sobą tak traumatyczną przeszłość. Julia stara się za wszelką cenę zrozumieć Maxa, ale jego zaborczość, zmiany nastroju, powracająca agresja, są dla niej trudną do przejścia drogą. Ich relacja to prawdziwy emocjonalny Armagedon, który potrafi niszczyć, ale też uświadamia, że trudno im bez siebie żyć. Julii nie jest łatwo, gdyż Max potrafi smagać słowem, niczym batem, ale z drugiej strony czuje, że ona jest dla niego jedynym ratunkiem. Ich droga do siebie usłana jest ciągłym, wewnętrznym huraganem, który raz się uspokaja, by za chwilę ponownie uderzyć z ogromną siłą, który wykańcza psychicznie i zmiata wszystko z powierzchni uczuć.


„Do utraty tchu” to opowieść pełna niekontrolowanych, gwałtownych emocji, nad którymi trudno zapanować. Autorka ma bardzo dobre pióro pisarskie, którym potrafi wyrazić słowami to, co dzieje się w umyśle osoby próbującej żyć z traumą. Świetnie dała odczuć stan psychiczny Maxa, jego frustracje, walkę z samym sobą, ale też próby uleczenia ran powstałych na duszy i sercu. To niezwykle burzliwa historia o miłości naznaczonej cierpieniem, koszmarem przeszłości, bólem i nadzieją, że uda się ułożyć sobie razem szczęśliwe życie. Pokazuje, że zawsze warto zawalczyć o uczucie, jeżeli jesteśmy go  pewni. 


Patrycja Różańska
ukończyła studia pedagogiczne, a obecnie pracuje w urzędzie skarbowym. Swoją przygodę z pisaniem zaczęła na portalu Wattpad, gdzie podbiła serca wielu czytelników. Zadebiutowała powieścią "Walcz" w 2020 roku. Wolnym czasie lubi czytać, oglądać seriale i podróżować.

źr. zdjęcia: lubimyczytac.pl



Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:





Popularne posty