30 marca 2024

[51.] 1566. - Lisica" Tom I


"Lisica"
Seria z Hanką Lubochowską
Tom pierwszy
Witold Horwath

Data premiery: 16 sierpnia 2022
Wymiary: 145x205 mm
Oprawa: miękka
Ilość stron: 496
ISBN: 978-83-67295-25-3
Wydawnictwo: Replika
Moja ocena: 5/6

„Kobieca intuicja to coś, z czym nie wygrasz.”

Okładka książki „Lisica” przywołuje obrazki związane z jakąś romantyczną i historyczną opowieścią, ale to nieco mija się z oczekiwaniami, gdyż  przede wszystkim jest to kryminał retro.


Akcja zaczyna się w niespokojnym roku 1917, gdy jest już po lutowej rewolucji rosyjskiej. To jednak nie koniec buntu ludu, gdyż działają organizacje bolszewickie i nacjonalistyczne. Na tym tle toczy się historia Hanki Lubochowskiej, która miała wówczas 17 lat. Mieszka wraz z rodzicami w Jekaterinosławiu, dokąd dwa lata temu przeprowadzili się z Mińska Mazowieckiego. Jej ojciec pracował wówczas jako inżynier w fabryce „Rudzki i S-ka”, gdzie produkowano elementy mostów przeznaczonych na zamontowanie ich na rzece Wołdze. W 1915 roku inżynier Lubochowski otrzymał propozycję przeniesienia się do Rosji i bez chwili wahania skorzystał z tej możliwości, nie pytając rodzinę o zgodę. Jego pozycja w firmie jest na tyle dobra, że pozwala  jego żonie i córce żyć na wysokim poziomie życie, dlatego stać ich na służącą Matyldę, piękne lokum, a nawet na telefon marki ericsson. Właśnie ten telefon terkocze, gdy Hanna wraca do domu pewnego dnia. Informacje przekazane za jego pośrednictwem ścinają nóg, gdyż okazuje się, że ojciec leży w szpitalu ciężko pobity przez robotników. Prowodyrem był jeden z nich o nazwisku Sienko, który wrogo jest nastawiony do każdego, kto należy do arystokratycznej klasy społecznej. To jest jeden z wątków od którego zaczyna się ta historia i można mieć wrażenie, że będziemy mieć do czynienia z fabułą o charakterze historycznym ukazującym perypetie głównej bohaterki. One oczywiście miały potem miejsce, ale wydarzenia ukierunkowane są na zupełnie inne rodzaj gatunkowy, gdyż pojawia się wątek kryminalny.


Otóż pewnej nocy roku 1918 Hanka słyszy hałas rozlegający się z mieszkania sąsiada, kapitana armii austriackiej Gutmanna. Wbrew wszelkim konwenansom postanawia się temu przyjrzeć z ukrycia. Na drugi dzień okazuje się, że sąsiad nie żyje, a do śledztwa zostaje wezwany detektyw Jiri Vlk, który od pierwszej chwili robi na niej wrażenie.

Z reguły osobą próbującą rozwiązać jakąś tego typu zagadkę jest mężczyzna, ale tym razem autor powierzył tę rolę kobiecie, chociaż na razie jest ona asystentką detektywa, ale wykazuje się ogromną intuicją, zdolnością kojarzenia faktów i dostrzegania szczegółów, których inni nie widzą. Jest to niezwykłe z tego względu, że 100 lat temu płeć piękna była uważana za gorszą od rodzaju męskiego i do tego ograniczały ją sztywne ramy społeczne. Dziewczyna zbyt wyzwolona, potrafiąca myśleć, dedukować, zajmować się zawodami przypisanymi mężczyznom, była postrzegana jako ktoś, kto nie zachowuje się przyzwoicie i naraża się na złą reputację. Na szczęście powoli normy się zmieniają, co dane jest nam to porównać, gdyż narracja Hanki ułożona jest tak, jakby snuła ona jakąś opowieść kierując swoje słowa do konkretnego słuchacza i zdradza czasami finał jakiegoś epizodu lub jak potoczyły się dalej losy jakiegoś człowieka. W trakcie czytania wychodzi na jaw, że opowiada ona o tym, co przeżyła, swoim wnuczkom, więc ma do przeszłych wydarzeń jasność co do ich przebiegu.


Powieść jest bardzo rozległa, złożona z kilkunastu wątków, wielu wydarzeń, a w związku z tym pojawia się dosyć pokaźna ilość osób. Przyznam, że trochę było tego za dużo, bo Hanka rozwiązuje nie tylko sprawę śmierci Gutmanna, ale też kilka innych zagadek, jakie pojawiają się na jej drodze. W pewnym momencie, los sprawia, że musi ona opuścić Rosję. Z listu, jaki znalazła po śmierci ojca, dowiaduje się bowiem, że Edward Lubochowski  kupił z myślą o niej dom w Konstancinie i prosi ją, by tam się udała, gdy tutaj zrobi się niebezpiecznie. Zanim jednak dziewczyna tam trafi, przebywa długą podróż, w czasie której spotykają ją różne przygody.


„Lisica” to pierwszy tom serii, która nie ma wprawdzie nazwy, ale jej bohaterką jest Hanka Lubochowska, której dalsze losy możemy śledzić w powieści „Dziewczyna z Konstancina. Szkoda, że wydawnictwo nie zadbało o to, by taka informacja znalazła się na froncie okładki, czy chociażby w opisie. Blurb zawiera rekomendację Katarzyny Bondy, która stwierdza, że jest to powieść epicka, misterna i totalnie angażująca. Osobiście zgadzam się z jej zdaniem, gdyż jest wciągająca, ale nie od razu, bo autor stosuje dosyć szczegółowe opisy i dba o detale, gdy przedstawia nam jakąś sytuację, więc nieco zabrakło mi dynamiki i napięcia w toczących się zdarzeniach. Jednak mimo to, była to niezwykła podróż w czasie, ukazująca ówczesny świat i klimat tamtych czasów.



Książkę przeczytałam, dzięki uprzejmości autora


28 marca 2024

[50.] 1565. - "Bumerang"


"Bumerang"
Janka Urbanka

Wydanie: I
Data premiery: 08.01.2024
Wymiary: 121x195 mm
Ilość stron: 282
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-8313-785-8
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 5/6

„pierwszą zasadą jest mieć zasady”

Na nasze dorosłe życie wpływa wiele czynników, ale najbardziej znaczący i ważnym okresem jest niewątpliwie dzieciństwo, co wyraźnie można dostrzec w książce pt. „Bumerang”.

Hanka była dzieckiem niechcianym przez matkę, która uważała, że córka jest tylko niepotrzebnym balastem, gdyż odciąga ją od codziennych prac, które ona uważa za najważniejsze. Wszelkie pokłady uczuć i nadziei pokładała zawsze w synu, z którego była dumna, gdyż był grzecznym i ładnym chłopcem zwracającym uwagę i wzbudzającym podziw sąsiadów. Hanka czuła się niekochana, samotna, gorsza, głupsza i brzydsza, mimo że tak w rzeczywistości nie było. Jednak zdanie matki wyrobiło w niej takie przekonanie i nawet ojciec nic nie potrafił zrobić, by ująć się za córką. Nigdy nie przeciwstawił się żonie, ulegając jej humorom i rozkazom. Mała Hania nie miała więc żadnych pozytywnych wzorców, będąc zawsze przekonaną, że mama wszystko wie najlepiej. To wyrobiło w niej poczucie winy, które stało się piętnem w dorosłym życiu.


Nie spodziewałam się, że w tak niewielkiej objętościowo książce znajdę tyle wydarzeń i emocji. Wprawdzie akcja toczy się wolno, gdyż autorka stosuje dużo opisów, dając nasycić się nastrojem, klimatem wiejskiego środowiska i zdarzeniami, oraz tym, co przeżywa bohaterka. Bardzo wyraziście i barwnie rysuje charakter mieszkańców, ale też doświadczenia z przeszłości Hanki, mimo że są one w formie skrótowej. Można mieć wrażenie, że wydarzeniom z dzieciństwa zabrakło nieco wgłębienia się bardziej w to zagadnienie, ale widać, że autorce raczej zależało na pokazaniu siły kobiety, która pragnie odmienić swoje życie na lepsze, ale wychodzi jej to niezbyt sprawnie. Uświadamia też, że wszelkie nasze doświadczenia, spotkani ludzie i to wszystko, co podsuwa nam los pojawia się w jakimś celu.


„Bumerang” jest debiutem pani Janki Urbanki, która skupia się na wyzwaniach jakie niesie życie. To opowieść o kobiecie, która nie miała łatwego startu w życie. Przyszło jej wychowywać się bez miłości i czułości, ale też bez perspektyw. Ma swoje marzenia, ale ich realizacja wydaje się trudna, lecz ona postanawia do nich dążyć. Przeszkodą są niektóre wyniesione z domu wzorce wychowania, nakazy i zakazy despotycznej matki, które wracają do dziewczyny, niczym tytułowy bumerang. Raz wprowadzony w ruch sprawia wrażenie, że się oddala i znika z horyzontu, ale za chwilę widać jego kształt kierujący się w naszą stronę i uderzający z podwójną siłą. Tym samym autorka zaznacza, jak ważne jest dzieciństwo i warunki w jakich dorasta dziecko. To, co zostało mu wpojone w tym czasie, trudno jest potem zmienić i potrzeba niesamowitej pracy nad sobą, by odkryć, co jest ważne dla nas samych i co zrobić, by ruszyć nową drogą.

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem 


26 marca 2024

[49.] 1564. - "Generał zemsty"


"Generał zemsty"
Witold Horwath

Wydanie: I
Data premiery: 07.02.2024r.
Ilość stron: 396
Wymiary: 195 x 125 mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-969277-7-4
Moja ocena: 5/6

„Generał na strychu
zabija po cichu.
Sznurek, młotek, knebel, nóż,
zemsta bliska już.|

Jeżeli ktoś czytał książkę „Lisica” i „Dziewczyna z Konstancina” to z pewnością postać Hanki Lubochowskiej nie będzie mu obce, bo jej historię można przeczytać właśnie w tych dwóch tomach. W powieści pt. „Generał zemsty” wprawdzie to nie ona jest bohaterką, ale jej nazwisko pojawia się w trakcie poznawania wydarzeń.  Mimo to nie jest to kontynuacja jej przygód ale osobną opowieścią osadzoną w czasach współczesnych. Okładka jest chyba najsłabszym elementem tej powieści, ale na szczęście wnętrze  skrywające się za nią, stanowi jej przeciwieństwo. 


Komisarzowi Andrzejowi Kuleszy dzień 30 maja 2004 roku utkwił w pamięci, gdyż był to początek śledztwa, ale też osobistych wydarzeń w jego życiu. Tego dnia w piwnicy jednego z warszawskich bloków, znaleziono ciało niejakiej Reginy Wojciechowskiej, która była osiedlową kloszardką. To był dopiero początek ciągu nieprzyjemnych zdarzeń, gdyż wkrótce komisarz zostaje wezwany do Lasku Chojnowskiego, gdzie zostały brutalnie zamordowane dwie Amerykanki. Na miejscu zbrodni policjanci znajdują mnóstwo krwi i napis nakreślony krwią, wskazujący na to, że w mieście grasuje seryjny morderca. Wymienione powyżej ofiary nie są jedynymi, bo w dalszej części ich przybywa. Podejrzenia padają na Jacka Wertera, syna Grażyny Werter, która prowadzi klinikę terapeutyczną. Jacek odsiedział osiem lat w więzieniu, gdyż był posądzony o śmierć Kasi Pelaiz i teraz wszystko wskazuje, że to on dokonał kolejnych morderstw podając się za Generała. Ale czy na pewno?

Do Polski przybywają agenci FBI razem z agentką Hanah Torres, w której płynie też polska krew, gdyż jej babka, Hanna Lubochowska była znaną pierwszą polską policjantką. Jej dziadek to równie znany generał Kazimierz Oksza-Studniarski. Okazuje się też, że razem z Hanką Lubochowską służył w policji dziadek Andrzeja Kuleszy, Jerzy. Niestety, babka nie miała o nim najlepszego zdania.


Hanah, nazywana przez babcię Noirą, zaczyna śledztwo razem z komisarzem Kuleszą i jego kolegą z branży Krzysztofem Bykiem. Jej sposób bycia mnie trochę irytował, bo wszystko jej się udawało, zawsze musiała pokazać swoją wyższość nad mężczyznami i była zbyt szorstka w niektórych sytuacjach. Bardzo szybko zawiązuje się między amerykańską policjantką i polskim komisarzem nić porozumienia, ale też uczucie. Dzieli ich spora różnica wieku, ale to nie przeszkadza im wdać się w romans. Wsparciem dla dziewczyny jest jej ukochana babcia Hania, z którą zawsze miała dobry kontakt. Co dziwne, ten kontakt jest cały czas, mimo że babcia nie żyje od kilku lat, ale mimo to Hanah vel Noira, słyszy jej głos i wskazówki. Jest to dziwny motyw, gdyż w zamyśle i początkowych akapitach widać, że jest to kryminał, ale wątek z babcią trudno mi było tu zrozumieć, mimo że nie mam nic przeciwko takim motywom. Jest to w pewnym momencie wyjaśnione, ale bardziej uwierzyłabym w channeling niż to, co zostało przedstawione przez autora, chociaż tego nie neguję.


Wydarzenia z przeszłości Hanah poznajemy stopniowo, gdyż opowiada ona o sobie w dalszej części fabuły naprzemiennie z tym, co relacjonuje nam komisarz Kulesza, ale też ujawniają się smutne epizody z jego przeszłości. Dosyć dużo dowiadujemy się z rozmów między bohaterami i innych osób, które opowiadają o sobie. Autor zastosował narrację pierwszoosobową naprzemienną, ale niestety, nie oznaczył wyraźnie, kto nam relacjonuje wydarzenia. Jedynie po formie osobowej jest to widoczne, ale niepotrzebnie wprowadza dezorientację. 

„Generał zemsty” to powieść łącząca w sobie wątek kryminalny z obyczajowym, romansem, a nawet elementem paranormalnym. Fabuła złożona została z wielu wątków, a co za tym idzie, także z wieloma postaciami, więc trudno tu o wszystkim napisać, bo sporo się w tej powieści dzieje, ale powyższe motywy są wiodące. Nie jest to zbyt gruba powieść, więc czytanie biegnie dosyć szybko, a do tego autor zastosował ciekawy układ poszczególnych rozdziałów. Za każdym razem wprowadza nas w zawarte w nich wydarzenia krótki wierszyk o złowieszczym brzmieniu, a  poszczególne akapity zawsze zaczynają się dużymi literami, Poza tym kolejne części są krótkie i przejrzyście zaplanowane, więc nie ma wrażenia przytłoczenia tekstem. Fabuła nie skupia się cały czas na poszukiwaniach mordercy, ale też odbiega czasami od tego wątku, nawet dosyć mocno, by wpleść inne wydarzenia spoza tego tematu. To zatem propozycja dla osób lubiących kryminał, w którym nie tylko podążamy za kolejnymi  krokami  w śledztwie, ale też wnikamy w życie prywatne bohaterów poznając ich problemy. 



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości autora
i wydawnictwa



25 marca 2024

[48.] 1563. - "Off-Campus" Tom I - "Układ"


"The Deal. Układ"
Seria: Off-Campus
Tom pierwszy
Elle Kennedy

Data premiery: 08.12.2023r.
Data premiery angielskiej: 24.02.2015 r.
Ilość stron: 464
Wymiary: 140x205
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Tytuł oryginału: The deal
Tłumacz: Anna Mackiewicz
ISBN: 978-83-8335-029-5
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Moja ocena: 6/6

„Czasem ludzie wkradają się w twoje życie, i nagle nie masz pojęcia, jak mogłaś żyć bez nich.”

Patrząc na okładkę książki „The Deal. Układ” można mieć wrażenie, że będzie to kolejna historia podobna do wielu innych z tego gatunku i faktycznie: zaczyna się jak jeden z wielu romansów i ten wątek jest oczywiście dominujący, ale niech was nie zwiedzie opis redakcyjny i słodka okładka, bo pod tą warstwą kryją się poważne problemy młodych dorosłych. Mają oni swoje pasje, marzenia, do których dążą sukcesywnie, ale nic w życiu nie przychodzi łatwo. Mają też swoje demony, tajemnice, trudne doświadczenia , z którymi radzą sobie w rożny sposób.


Hannah Wells jest pewną siebie dziewczyną, ambitną, świetnie radzącą sobie z nauką na studiach, ale gorzej dzieje się u niej w relacjach damsko-męskich. Nie potrafi zaangażować się uczuciowo, gdyż ma za sobą dramatyczne doświadczenie, które odcisnęło ślad w jej psychice. Mimo, że minęło od tamtej pory pięć lat, a ona przepracowała już tą traumę i teraz funkcjonuje bez obaw, lecz nie potrafi w pełni otworzyć się na głębsze uczucia. Do tej pory nie znalazła żadnego chłopaka który by ją całkowicie zainteresował, aż do chwili, gdy po raz pierwszy ujrzała Justina Kohla, który wywarł na niej pozytywne wrażenie. Podczas gdy większość dziewczyn na studiach uczelni w Biar wzdycha do przystojnego hokeisty Garretta Grahama, ona nie zwraca na niego uwagi, gdyż tego rodzaju faceci ją zupełnie nie fascynują. Natomiast Justin wydaje się być idealnym odzwierciedleniem mężczyzny z jej marzeń.


Garrett natomiast nigdy nie przywiązywał się na dłużej do żadnej z chętnych dziewczyn. Traktował je zawsze jako jednorazową przygodę, nie dając im szans na rozwinięcie się w bardziej zaangażowaną relację. Jego marzeniem zawsze była gra w zawodowej drużynie hokejowej. Tego samego żąda od niego ojciec, który jest znaną gwiazdą hokeja. Zakończył już karierę sportową, ale wymaga od syna osiągnięcia jak najlepszej pozycji w tej dyscyplinie. Ten warunek powoduje, że Phil Graham opłaca studia syna i wszelkie inne rzeczy związane ze sportem. Wymaga też, by nic nie rozpraszało Garretta i nie odciągało od gry w hokeja. To też pokazuje, jak ciężko żyć w cieniu sławnego rodzica, który ma nadzieję, że jego dziecko będzie kontynuować jego dzieło i osiągnie co najmniej tyle, co on. Spełnienie tego możliwe ale Garrett musi mieć dobre oceny w nauce, a z tym nie jest najlepiej, bo z etyki filozofii grozi mu niezaliczenie testu. Hannah nie ma z tym problemu, więc on prosi ją o korepetycje, na co ona się nie zgadza. 

Hannah stara się jak tylko może unikać natrętnego Garretta, co bardzo mi się u niej podobało. W końcu znalazła się dziewczyna, która nie biega za zadufanym w sobie hokeistą. Przez dłuższy czas udawało się jej opierać urokowi Garretta, który jest przekonany, że może mieć każdą dziewczynę. Hannah nie spodziewa się, że on jest zdesperowany i tak łatwo się nie poddaje. To jego być albo nie być w drużynie, gdyż bez dobrych ocen nie ma szans na grę w hokeja i to zawodowego. A to może dla niego oznaczać nie tylko porażkę w realizowaniu marzeń, ale też wywołać gniew despotycznego ojca. Jak można się domyślić, dopina swego, proponując układ: ona ma mu pomóc przygotować się do  testu z filozofii, a w zamian on pomoże wywołać zazdrość w obiekcie jej westchnień. Ta decyzja dla obojga stanie się niezłą lekcją życia pokazując, co dla każdego z nich jest ważne, ale też pomoże odkryć siebie nawzajem. To jeden z głównych wątków tej historii, w której jest znacznie bogatsza w wydarzenia, niż można by się spodziewać.


Hannah dostrzega, że pod maską hardego, pewnego siebie mężczyzny kryje się wrażliwy, empatyczny i potrzebujący miłości człowiek. Wobec niego początkowo można mieć zastrzeżenia jeżeli chodzi o styl życia jaki prowadzi razem ze swoimi kumplami, z którymi wynajmuje dom. Z czasem następuje przemiana, ale autorka poprowadziła ją tak, że nie mamy wrażenia zbyt nagłej transformacji, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Śledzimy raczej proces przemiany na podstawie tego, co Garrett przeżył wcześniej, co teraz myśli, jakie ma spostrzeżenia i refleksje. W pewnym momencie dociera do niego, że można z dziewczyną spędzać wspaniale czas, niekoniecznie w łóżku, a związek na dłużej ma wiele zalet, o ile trafi się na właściwą osobę. Do tej pory po prostu zaliczał narzucające się mu dziewczyny nie interesując się ich osobowością i o których zapominał po jednej nocy. Przebywanie z Hannah uświadamia mu, że coraz trudniej mu jest funkcjonować bez jej obecności i.

Ich wzajemne utarczki, przekomarzania, humor i rozwijająca się znajomość bardzo mi się podobała i sądziłam, że poradzą sobie z każdym nieporozumieniem i kryzysem. Wiadomo, że jeżeli wszystko układa się dobrze, to z pewnością za chwilę co gruchnie i tutaj też tak się stało. Byłam ciekawa, jak sobie z tym poradzą i nieco się zawiodłam reakcją, gdyż zamiast po prostu wyznać prawdę, ona niepotrzebnie robi uniki i komplikuje sprawę. Ja w niektórych sytuacjach postąpiłabym zupełnie inaczej, niż bohaterowie, którzy wprawdzie dogadują się w wielu sprawach, świetnie spędzają ze sobą czas, potrafią ze sobą rozmawiać na różne tematy, ale mimo to nie zawsze podejmują słuszne decyzje. Oboje zyskali moją sympatię po ich bliższym poznaniu, gdyż taką możliwość daje naprzemienna narracja z punku widzenia Hannah i Garretta.

Do tego tłem dla tej historii jest środowisko studentów i hokeistów, a więc to romans ze sportowym wątkiem, a wśród nich są charakterystyczne osobowości, na przykład współlokatorzy Garretta i przyjaciele Hannah. Z niektórymi z nich spotkamy się jeszcze nie raz, gdyż „The Deal. Układ” rozpoczyna serię „Off-Campus”, która miała swoją polską premierę  w lutym 2016 roku. Ponownie ukazała się w 2022 roku i wówczas otrzymała nominację do plebiscytu "Książka roku 2022" organizowanego przez portal lubimyczytac.pl. Doczekała się ona wznowienia w grudniu 2023 roku, więc jeżeli ktoś nie miał okazji przeczytać tej historii wcześniej, może to zrobić teraz.

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem 


23 marca 2024

[47.] 1562. - "Deprawacja" Tom I


"Deprawacja"
Tom pierwszy
Sandra Cicha

Wydanie: I
Data premiery: 16.02.2024 r.
Ilość stron: 366
Wymiary: 130 x 210 mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-8313-928-9
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 5/6

„Czasem w ludziach drzemią demony, z których istnienia nawet oni sami nie zdają sobie sprawy.”

Dzisiejszy świat Internetu zawładnął życiem większej części ludzi na całym świecie, a młode osoby nie wyobrażają sobie funkcjonowania bez zaglądania na różne portale i media społecznościowe. Można to zauważyć na przykład na ulicach, kawiarniach, w sklepach, w szkole i w wielu innych sytuacjach, gdy większość osób ma niemal „przyklejoną” komórkę do ręki. Nawet w czasie spaceru, czy konwersacji ich wzrok wlepiony jest w świetlisty ekran. Internet jest niewątpliwie bardzo przydatnym i pomocnym narzędziem w naszym życiu, ale może być też niebezpieczny, co uświadamia książka pt.: „Deprawacja”.


Fabuła książki toczy się wokół dwóch bohaterów. Pierwszym jest aspirant Robert Grubicki, który pełni służbę w szeregach policji w wydziale prewencji w Chojnicach. Razem ze swoim zawodowym partnerem sierżantem Maciejem Wroną nie raz jest wzywany do różnych sytuacji wymagających ich interwencji.  Podobną pracę wykonywał niedawno w Bytomiu, gdzie mieszkał z żoną, ale po rozwodzie przeniósł się do chojnickiego komisariatu. Jego marzeniem jest przeniesienie do dochodzeniówki, ale na razie nie ma na to szans, bo brakuje etatów. Z pewnością przydałyby się nowe miejsca pracy w policji, gdyż widać, że ta placówka nie radzi sobie z zadaniami, jakie codziennie się pojawiają i dlatego sprawy biegną w ślimaczym tempie. Tak jest, gdy znika nastolatka Oliwia Kowalik, a wkrótce też ślad ginie po Emilii Płotce. Robert i Maciej doczekali się spełnienia marzenia, bo zostają przydzieleni do tej sprawy i dostają etat w dziale kryminalnym.


Małgorzata Drebińska niedawno ukończyła aplikację na kuratora sądowego. Wcześniej też była kuratorem, ale społecznym, a potem pracowała w czerskim liceum. Teraz jest zatrudniona w biurze kuratorskim w Chojnicach, ale pod jej nadzorem znajduje się jej rodzinny Czersk. Zaginione dziewczyny mieszkały w tym mieście, a opieka nad nimi nie należała do najłatwiejszych. Ta sprawa powoduje, że ścieżki Roberta i Małgorzaty krzyżują się na polu zawodowym, ale wszystko wskazuje na to, że ich relacje mogą zmienić się na bardziej przyjacielskie. 


Razem z tymi wątkami przeplata się postać o nicku Patron, który rozmawia przez internetowy czat z nastoletnimi dziewczynami. One chętnie z nim piszą, wysyłają mu swoje  zdjęcia i dają się wciągnąć w erotyczne gierki. Ten motyw od początku wprowadza napięcie i daje poczucie zagrożenia, dlatego czekałam na jakieś ekspresyjne rozwiązanie tego wątku. Szczerze mówiąc, rozwiązanie tej zagadki mnie zaskoczyło, tak jak sprawa zniknięcia dziewczyn. Ten wątek pokazał lekkomyślność nastolatek szukających mocniejszych wrażeń, szukających przygód i zbyt łatwo ulegających iluzjom. Autorka zwraca uwagę, by do tego rodzaju znajomości zawsze podchodzić z rezerwą i uważać, z kim się rozmawia, co się komuś wysyła i co publikuje. Ważna jest też czujność rodziców, których reakcja może zapobiec nieszczęściu.


Twórczość pani Sandry Cichej miałam przyjemność śledzić od początku jej zaistnienia na rynku wydawniczym, gdy 20 października 2021 roku zadebiutowała serią „Za zakrętem”. Autorka nie ujawnia o sobie zbyt wiele, nawet trudno znaleźć jej wizerunek w mediach społecznościowych, można tylko przeczytać, że ma umiejętność tworzenia charakterystycznych i autentycznych bohaterów oraz wielowątkowych intryg naznaczonych ekspresyjnymi zwrotami akcji. Najlepiej czuje się, gdy pisze kryminały, thrillery, ale też romanse i powieści obyczajowe. Ja mogę dodać, że potrafi umiejętnie łączyć je w jednej książce, gdyż zarówno jej debiutancka powieść "Zakręt i „Za zakrętem”, jak i najnowsza „Deprawacja” ma tego rodzaju mix gatunkowy. Do tego wyraźnie widać, że autorka świetnie orientuje się w pracy kuratora, gdyż jej trzecia w karierze książka także pokazuje pracę w tym zawodzie.


„Deprawacja” to kryminał, ale poprowadzony w sposób odbiegający od przyjętych standardów w tym gatunku. Nie jest tak mroczna i emocjonalna, na co wskazywałaby okładka, więc można być pod tym względem zawiedzionym. Jednak styl autorki i poruszane przez nią kwestie, skutecznie przykuwają uwagę. Poza sprawą śledztwa, które prowadzą policjanci, wysuwają się na plan pierwszy różne przypadki związane z pracą kuratora. To jest niewątpliwie wartość dodana w tej historii, gdyż możemy dostrzec ryzyko, jakie ze sobą niesie to zajęcie. Jest to zatem powieść obyczajowa połączona z kryminalnym wątkiem, do których dołącza też element romansu. To razem daje dosyć szeroko ujętą fabułę, w której poruszane są nie tylko zagadnienia związane z działaniem policji i kuratora, ale też środowisko osób, nieradzących sobie z codziennymi problemami. Autorka każdą z tych spraw doprowadziła do końca, włącznie z zagadką zaginięcia nastolatek i śmierci jednej z nich. To nie kończy tej historii, gdyż otwarty pozostał wątek relacji Roberta i Gosi, i to w taki sposób, że z niecierpliwością będę oczekiwać kontynuacji.

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem:


21 marca 2024

[46.] 1561. - "Sześć powodów by umrzeć”

„Sześć powodów by umrzeć”
Marta Zaborowska

Wydanie: I
Data premiery: 14.02.2024 r.
Ilość stron: 440
Wymiary: 210 x 130 mm
Okładka: miękka
ISBN 978-83-8252-780-3
Wydawnictwo: Czarna Owca
Moja ocena: 6/6

„Prawda jest tylko jedna, a wszystko zależy od jej interpretacji.”

Gdy patrzymy na jakieś małżeństwo z boku, widzimy tylko to, co mamy zobaczyć, a więc szczęśliwy, pełen zrozumienia i troski związek. I z pewnością w wielu przypadkach tak jest, ale bywa też tak, że jest to tylko fasada, za którą kryją się mroczne tajemnice. Konrad i Miriam Makarow, którzy są jednymi z bohaterów książki „Sześć powodów, by umrzeć”, od czterech lat tworzą szczęśliwy związek małżeński. 

Takie przynajmniej robią wrażenie.


7 marca 2020 roku przypadała ich kolejna rocznica ślubu, ale akurat Konrad był trzysta kilometrów od domu, gdyż brał udział w ważnym panelu medycznym. Jest on znanym chirurgiem plastycznym, cieszącym się popularnością i bardzo dobrą opinią, więc pacjentek mu nie brakuje. Prowadzi Klinikę Macharow & Koch, razem ze swoim przyjacielem Stanem, a właściwie Stanisławem Kochem. Czasami musi wyjechać na branżowe spotkania i teraz, w dniu tak ważnym dla jego związku, musi na takim być.

Mają z Miriam ustalony pewien zwyczaj. W takich chwilach, gdy dzieli ich wiele kilometrów, zawsze dzwonią do siebie o godzinie 21:00, by powiedzieć kilka miłych słów na dobranoc. Tego dnia Konrad postanawia wrócić do domu wcześniej i z tą wiadomością dzwoni do ukochanej żony, ale ona wydaje się tym zaskoczona i dziwnie się zachowuje. Gdy Konrad wraca, okazuje się, że Miriam wyszła z domu i nie wiadomo, co się z nią stało. Pół roku później, na terenie starej fabryki Ursusa w Warszawie zostają znalezione spalone zwłoki kobiety. Na rozpoznaniu ciała Konrad stwierdza, że to Miriam. Innego zdania jest siostra zaginionej, Adela, które jest przekonana, że Miriam żyje, a ciało należy do zupełnie kogoś innego.


Jaka jest prawda dowiadujemy się dopiero na końcu, do którego doprowadzają nas zwierzenia kilku osób. Autorka bowiem oddała głos tym bohaterom, którzy mają znaczenie w tej historii, a ich punkt widzenia i ujawniane przez nich fakty powoli rozjaśniają sprawę ukazując prawdziwe oblicze niektórych z nich. Początkowo można mieć wrażenie, że uczestniczymy w historii obyczajowej z lekkim kryminalnym zabarwieniem, gdyby nie tajemniczy prolog, w którym poznajemy dwoje śledczych: Rudolfa Naumana i aspirantkę Shi Lu. Są oni w trakcie przesłuchania dwójki zatrzymanych osób, ale przez większość fabuły nie wiemy, kim oni są. To zdarzenie ma miejsce 17 września 2020 roku i dotyczy znalezionych dzień wcześniej ludzkich zwłok, ale nie wiadomo kto padł ofiarą morderstwa. Na pewno nie jest to ciało zaginionej pół roku temu żony Konrada Makarowa, bo spaloną kobietę siedzącą w aucie odkryto kilkanaście dni wcześniej, o czym dowiadujemy się z prowadzonych wątków.


Ciekawostką jest tutaj oryginalnie poprowadzona fabuła, gdyż narracja jest pierwszoplanowa, ale słowa kierowane są nie do czytelnika, lecz do Miriam. Każda z postaci ma wobec niej wyrobione zdanie, niejednokrotnie wyraża swoje żale, wątpliwości, pretensje, odczucia i przemyślenia, którymi dzieli się z zaginioną panią Makarow. Pozornie z ich zwierzeń nie wynika, by ktokolwiek z nich był winny, czy miał coś na sumieniu. Jednak pośród zwierzeń padają od czasu do czasu słowa, które wzbudzają wątpliwość do ich uczciwości. Jedynie kwestia Naumana i Shi Lu nie powoduje takich wrażeń, gdyż ich intencją jest odkrycie prawdy. Ich działania są ukazane z perspektywy trzecioosobowej, co jest dopełnieniem tego, o czym mówią nam pozostałe osoby. Zagadkowe zniknięcie Miriam i poszukiwanie prawdy o tym, co doprowadziło do tego zdarzenia, jest okazją do opowiedzenia o relacjach międzyludzkich, nie tylko w obrębie rodziny, ale też wśród znajomych i przyjaciół. Stopniowo wzrasta napięcie wraz z kolejnymi zwierzeniami, a wraz z nimi poznajemy sekrety, o których nikt nie wie. Nawet najbliżsi.


Pani Marta Zaborowska ma na swoim pisarskim koncie kilka książek o charakterze kryminalnym, które powstały po jej debiucie w 2013 roku zatytułowanym „Uśpienie”. Ja dopiero teraz miałam okazję poznać jedną z jej powieści, którą jestem usatysfakcjonowana. Po mistrzowsku buduje w niej napięcie, dokładając kolejne elementy, uchyla rąbka tajemnicy, pokazując, że za gładkimi słowami kryje się fałsz, a wówczas nasza ufność do danej osoby słabnie. Jest to ten rodzaj fabuły, która biegnie niespiesznie, jest dużo tekstów bez dialogów, ale nie ma w niej niczego zbędnego, gdyż wszystko okazuje się mieć swoje znaczenie, co dostrzegamy w finałowych, pełnych natężenia emocji i ekspresyjnych wydarzeniach. Końcówka była dla mnie jednak zbyt poplątana i jakby mi czegoś brakowało. Miałam wrażenie, że nie wszystko jest jeszcze wyjawione nam w tej powieści, więc nie byłabym zaskoczona, gdyby autorka napisała ciąg dalszy tej historii.



Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Czarna Owca 
oraz PRart Media Bogna Piechocka


Popularne posty