"Lisica"
Seria: z Hanką Lubochowską
Tom pierwszy
Witold Horwath
Wymiary: 145x205 mm
Oprawa: miękka
Ilość stron: 496
ISBN: 978-83-67295-25-3
Wydawnictwo: Replika
Moja ocena: 5/6
„Kobieca intuicja to coś, z czym nie wygrasz.”
Okładka książki „Lisica” przywołuje obrazki związane z jakąś romantyczną i historyczną opowieścią, ale to nieco mija się z oczekiwaniami, gdyż przede wszystkim jest to kryminał retro.
Akcja zaczyna się w niespokojnym roku 1917, gdy jest już po lutowej rewolucji rosyjskiej. To jednak nie koniec buntu ludu, gdyż działają organizacje bolszewickie i nacjonalistyczne. Na tym tle toczy się historia Hanki Lubochowskiej, która miała wówczas 17 lat. Mieszka wraz z rodzicami w Jekaterinosławiu, dokąd dwa lata temu przeprowadzili się z Mińska Mazowieckiego. Jej ojciec pracował wówczas jako inżynier w fabryce „Rudzki i S-ka”, gdzie produkowano elementy mostów przeznaczonych na zamontowanie ich na rzece Wołdze. W 1915 roku inżynier Lubochowski otrzymał propozycję przeniesienia się do Rosji i bez chwili wahania skorzystał z tej możliwości, nie pytając rodzinę o zgodę. Jego pozycja w firmie jest na tyle dobra, że pozwala jego żonie i córce żyć na wysokim poziomie życie, dlatego stać ich na służącą Matyldę, piękne lokum, a nawet na telefon marki ericsson. Właśnie ten telefon terkocze, gdy Hanna wraca do domu pewnego dnia. Informacje przekazane za jego pośrednictwem ścinają nóg, gdyż okazuje się, że ojciec leży w szpitalu ciężko pobity przez robotników. Prowodyrem był jeden z nich o nazwisku Sienko, który wrogo jest nastawiony do każdego, kto należy do arystokratycznej klasy społecznej. To jest jeden z wątków od którego zaczyna się ta historia i można mieć wrażenie, że będziemy mieć do czynienia z fabułą o charakterze historycznym ukazującym perypetie głównej bohaterki. One oczywiście miały potem miejsce, ale wydarzenia ukierunkowane są na zupełnie inne rodzaj gatunkowy, gdyż pojawia się wątek kryminalny.
Otóż pewnej nocy roku 1918 Hanka słyszy hałas rozlegający się z mieszkania sąsiada, kapitana armii austriackiej Gutmanna. Wbrew wszelkim konwenansom postanawia się temu przyjrzeć z ukrycia. Na drugi dzień okazuje się, że sąsiad nie żyje, a do śledztwa zostaje wezwany detektyw Jiri Vlk, który od pierwszej chwili robi na niej wrażenie.
Z reguły osobą próbującą rozwiązać jakąś tego typu zagadkę jest mężczyzna, ale tym razem autor powierzył tę rolę kobiecie, chociaż na razie jest ona asystentką detektywa, ale wykazuje się ogromną intuicją, zdolnością kojarzenia faktów i dostrzegania szczegółów, których inni nie widzą. Jest to niezwykłe z tego względu, że 100 lat temu płeć piękna była uważana za gorszą od rodzaju męskiego i do tego ograniczały ją sztywne ramy społeczne. Dziewczyna zbyt wyzwolona, potrafiąca myśleć, dedukować, zajmować się zawodami przypisanymi mężczyznom, była postrzegana jako ktoś, kto nie zachowuje się przyzwoicie i naraża się na złą reputację. Na szczęście powoli normy się zmieniają, co dane jest nam to porównać, gdyż narracja Hanki ułożona jest tak, jakby snuła ona jakąś opowieść kierując swoje słowa do konkretnego słuchacza i zdradza czasami finał jakiegoś epizodu lub jak potoczyły się dalej losy jakiegoś człowieka. W trakcie czytania wychodzi na jaw, że opowiada ona o tym, co przeżyła, swoim wnuczkom, więc ma do przeszłych wydarzeń jasność co do ich przebiegu.
Powieść jest bardzo rozległa, złożona z kilkunastu wątków, wielu wydarzeń, a w związku z tym pojawia się dosyć pokaźna ilość osób. Przyznam, że trochę było tego za dużo, bo Hanka rozwiązuje nie tylko sprawę śmierci Gutmanna, ale też kilka innych zagadek, jakie pojawiają się na jej drodze. W pewnym momencie, los sprawia, że musi ona opuścić Rosję. Z listu, jaki znalazła po śmierci ojca, dowiaduje się bowiem, że Edward Lubochowski kupił z myślą o niej dom w Konstancinie i prosi ją, by tam się udała, gdy tutaj zrobi się niebezpiecznie. Zanim jednak dziewczyna tam trafi, przebywa długą podróż, w czasie której spotykają ją różne przygody.
„Lisica” to pierwszy tom serii, która nie ma wprawdzie nazwy, ale jej bohaterką jest Hanka Lubochowska, której dalsze losy możemy śledzić w powieści „Dziewczyna z Konstancina". Szkoda, że wydawnictwo nie zadbało o to, by taka informacja znalazła się na froncie okładki, czy chociażby w opisie. Blurb zawiera rekomendację Katarzyny Bondy, która stwierdza, że jest to powieść epicka, misterna i totalnie angażująca. Osobiście zgadzam się z jej zdaniem, gdyż jest wciągająca, ale nie od razu, bo autor stosuje dosyć szczegółowe opisy i dba o detale, gdy przedstawia nam jakąś sytuację, więc nieco zabrakło mi dynamiki i napięcia w toczących się zdarzeniach. Jednak mimo to, była to niezwykła podróż w czasie, ukazująca ówczesny świat i klimat tamtych czasów.
Recenzja tomu II: "Dziewczyna z Konstancina"
Recenzja tomu III "Policjantka i romantyk"
Książkę przeczytałam, dzięki uprzejmości autora
Raczej nie odnalazła bym się w tej książce.
OdpowiedzUsuńLubię kryminały retro, więc zainteresowała mnie ta lektura.
OdpowiedzUsuńTu Jardian Mirko, kryminałów nie czytam, ale retro - z chęcią bym przeczytał, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuń