31 lipca 2022

1146. - "Spacer w deszczu"


"Spacer w deszczu"
Katarzyna Bester

Wydanie: I
Data premiery: 8 czerwca 2022 r.
Liczba stron 298
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo AMARE
Moja ocena: 6/6

„to, co dla jednego oznacza szczęście, 
może nie dać spełnienia komuś innemu”

Miłość chodzi własnymi drogami i nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się w życiu. Czasami przychodzi nagle, bez zapowiedzi, czasami przychodzi w spektakularny sposób, a czasami pojawia się w deszczowy dzień, tak jak w książce „Spacer w deszczu.”

Od 5 lat Scarlett żyje pod dyktando despotycznego męża, z którym wiązała kiedyś swoje szczęście. Teraz, w dniu ich kolejnej rocznicy ślubu, czuje się stłamszona, pozbawiona energii, wypełniona smutkiem i goryczą, niepotrafiąca cieszyć się życiem. Nie może liczyć na Martina, który wciąż poddaje krytyce wszystko, co ona robi stawiając na pierwszym miejscu  swoje ambicje i plany. Od jakiegoś czasu Martin opanowany jest chęcią posiadania dziecka tak bardzo, że nie bierze pod uwagę woli Scarlett wciąż zmusza ją do robienia badań na bezpłodność, kontroluje jej zachowanie i sposób odżywiania.  Scarlett jest tym zmęczona, ale wciąż ulega namowom męża, stosuje różne zalecane terapie, przyjmuje przepisywane leki, ale wszystko bezskutecznie. Martin nie przyjmuje do wiadomości, że wina może być po jego stronie i skutecznie unika zrobienia sobie odpowiednich badań. Ta sytuacja jest dla Scarlett męcząca, sprawia, że czuje się jak inkubator, a nie jak kochana żona i nawet już nie jest pewna, czy chce zostać matką. Nic dziwnego, że gdy pewnego dnia do księgarni, w której pracuje, wchodzi przystojny James o magnetyzującym spojrzeniu, budzą się w niej dawno uśpione pragnienia.


Pani Katarzyna Bester ujęła mnie już w zeszłym roku dwoma powieściami, a mianowicie „Mam coś Twojego” i „Romans pod choinkę”, które mogłam przeczytać i byłam nimi zachwycona, Jej fantastyczny styl sprawił, że przeczytałam obie z ogromnym zainteresowaniem i poczuciem satysfakcji. Tym razem także bez problemów zanurzyłam się w kolejną powołaną na karty książki opowieścią, którą pochłonęłam w jeden wieczór.

Autorka ponownie napisała rewelacyjną historię, w której poznajemy niezwykle charakterystyczne postacie z dobrze wykreowanymi osobowościami. Dotyczy to zarówno Scarlett i Jamesa, ale też osób drugoplanowych. Nie są sztuczni czy idealni, lecz ludzie realistycznie nakreśleni, którzy mają swoje wady, zalety i problemy. Szczególną sympatią obdarzyłam przyjaciółkę Scarlett, Paulę, która ujęła mnie celnymi ripostami, poczuciem humoru i umiejętnością rzetelnej, trafnej oceny sytuacji. Ogromnie polubiłam rodziców głównej bohaterki, którzy ją wspierają, bez krytykowania i moralizowania. Po prostu zawsze ich córka może do nich przyjechać, wyżalić się, wypłakać, a przy tym znaleźć pocieszenie. Są przy niej bez względu na decyzje, jaki podejmuje ich dziecko.


„Spacer w deszczu” to ujmująca, romantyczna i bardzo wciągająca opowieść, w której nie brakuje życiowych problemów, emocji, romansu, delikatnej erotyki, a to wszystko otoczone zostało zapachem książek, atmosferą Londynu, ale też Barcelony i Rzymu, dokąd zabiera nas w pewnym momencie fabuła. Porusza przede wszystkim problem toksycznych relacji, bezpłodności pokazując standardowe podejście do tematu, gdy najpierw jest podejrzewana o to kobieta, a dopiero potem mężczyzna. Najczęściej w powieściach poruszany jest temat kobiet, które pragną zostać matkami i przeżywają dramat niepłodności. W tej powieści nacisk pod tym względem pochodzi od mężczyzny, ale pokazane jest to tak, jak to nie powinno wyglądać. Ciąża cieszy, gdy jest wynikiem miłości, a nie zimnej kalkulacji, jak to robi Martin. Innym zagadnieniem jest fascynacja drugą osobą, która uświadamia, że można żyć inaczej i pokazuje jak naprawdę zachowuje się osoba zakochana. Motywem przewijającym się przez fabułę i będącym łącznikiem między Scarlett i Jamesem są książki, które on kupuje dla swojej siostrzenicy oraz praca wśród księgarskich półek.


Scarlett reprezentuje rzesze kobiet, które tkwią w związkach z przyzwyczajenia, nie potrafią zdecydować się na zmianę, mimo że nie są w nich szczęśliwe. Tłumaczą się  wspólnie przeżytymi latami i mają nadzieję, że ich małżeństwo będzie jeszcze szczęśliwe. Scarlett też na to liczy, ale zauważa, że nie wszystko jest tak, jak sobie to kiedyś wyobrażała. Wciąż przekonuje się, że Martin traktuje ją przedmiotowo, ale mimo to ciągle ma nadzieję, że to się zmieni. Tym samym zwraca uwagę na to, że o relacje w związku powinny dbać obie strony, gdyż małżeństwo nie powinno ograniczać drugiej osoby w realizowaniu jej pasji, tłamszeniu i ograniczaniu, lecz uwzględniać potrzeby i pragnienia każdej ze stron. Jeżeli stara się tylko jedna osoba, wówczas prędzej lub później wszystko rozpadnie się, niczym dom bez fundamentów.

zdjęcie z okładki
Katarzyna Bester jest autorką historii romantycznych, pikantnych i komediowych. Zadebiutowała w 2020 roku. Fanka kawy i letnich upałów. Na co dzień szczęśliwa właścicielka dwóch kocurów: Elvisa i Lokiego. Wolontariuszka fundacji pomagającej bezdomnym kotom. Czyta romanse oraz thrillery. W swoich książkach często wraca do Londynu, którym jest zachwycona. "Spacer w deszczu" to jej dziewiąta książka.

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:


30 lipca 2022

1145. - "Królowa Nocy" Tom II


Królowa Nocy
Tom drugi
Izabela Zawis

Wydanie: I
Data premiery: 8 czerwca 2022 r.
Liczba stron: 356
Wymiary: 121x195 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„Życie potrafi porządnie skopać człowiekowi dupę, niszcząc nawet najtrwalsze szczęście”

Zawsze sięgając po kontynuację istnieje obawa, że nie sprosta ona jakością pierwszemu tomowi. Na szczęście nie ma to miejsca w przypadku drugiej części dylogii „Królowa nocy.” Tom pierwszy był wypełniony emocjami i wieloma splotami wydarzeń, które sprawiły, że niemal od razu sięgnęłam po drugą część opowieści o Oliwii i Leonie. 

Mijają dwa lata od wydarzeń w klubie Q, w ciągu, których Oliwia dochodzi do zdrowia i sprawności. Rany na ciele goją się bez problemów, gorzej jest z ranami w duszy. Włożyła wiele wysiłku w rehabilitację, doprowadzenia swojego ciała do sprawności pokazując wszystkim, że radzi sobie z traumą, ale tak naprawdę wciąż rozpamiętuje to, co przeżyła nie pozwalając sobie na ukojenie serca. Tam wciąż pozostają rany, które znaczą swój ślad po bólu, cierpieniu i rozczarowaniu zachowaniem Leona, który nie sprostał natłokowi wydarzeń i ich konsekwencji. Blizny na ciele przykryła tatuażem, natomiast blizn na sercu nie jest w stanie niczym zamaskować. Postanawia ponownie odwiedzić Solinę, tym razem na zaproszenie państwa Tomczyków, wyruszają w trzytygodniową podróż po kraju i proponują jej pobyt w ich domu podczas ich nieobecności. Zapewniają ją, że w tym czasie nikt nie będzie jej zakłócał spokoju, a na pewno nie będzie tam Leona, gdyż on nie ma w planach wracać w rodzinne strony. 


Tymczasem Leon pojawia się także w Solinie, wbrew temu, co sobie obiecywał. Od matki wiedział tylko tyle, że dom rodziców ma być pod nadzorem sąsiadki mieszkającej 500 metrów dalej i postanawia sam zadbać o posiadłość. Spodziewał się zastać na miejscu ciszę i pusty dom, a tym czasem widzi w nim tańczącą dziewczynę. Oboje są zaskoczeni swoją obecnością. Oliwia jest do niego wrogo nastawiona, gdyż zawiódł ją podwójnie. Najpierw dwa lata temu, a potem przed rokiem, gdy przebywała tutaj również na zaproszenie rodziców Leona. Od tamtej pory ich drogi skutecznie się mijały, aż do teraz, Ich ponowne spotkanie nie ma szans na rozwój, przynajmniej ze strony Oliwii. Natomiast Leon postanawia odzyskać uczucia dziewczyny. Sprawa wydaje się przegrana, gdyż tym razem role się odwróciły, gdyż ona stała się nieprzystępna, zimna, pozbawiona uczuć, więc trudno będzie przebić się przez pancerz obojętności. I znowu pomaga im los, bo muszą jechać do Zabrza, gdzie w czasie wypoczynku ojciec Leona miał zawał.

Ponownie dałam się porwać tej historii, gdyż od początku fabuła jest intensywna, nawet wówczas, gdy autorka nakreśla wcześniejsze wydarzenia w skrócie. Robi to jakby przy okazji, pokazując, co wpłynęło na obecną postawę Oliwii wobec Leona.


Kontynuacja opowieści o ich miłości dorównuje swojej poprzedniczce, a nawet jest odrobinę lepsza. To zasługa bardzo płynnego, lekkiego stylu, odpowiedniego tempa i ukazaniu wewnętrznych dylematów. Fabuła prowadzona jest z różnych punktów widzenia, ale w narracji trzecioosobowej skupiając się na głównych postaciach. Poza bieżącymi wydarzeniami, pojawiają się w niej wątki dotyczących kluczowych epizodów, które miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat. Zostały one w tekście wyróżnione kursywą, więc nie ma problemu z odnalezieniem się w ciągłości wydarzeń. W ten sposób autorka sprytnie wplotła w ich historię sprawy z minionego czasu, bez tworzenia osobnego tomu, chociaż uważam, że nie byłby to zły pomysł, byśmy mogli poznać bardziej szczegółowo ten fragment ich życia. 

Druga część „Królowa nocy” także naładowana jest erotyzmem, emocjami i napięciem między bohaterami. Jednak tym razem to Oliwia jest stroną, która stara się chronić siebie przed kolejnym zranieniem i a Leon musi zdobyć na nowo jej serce. Autorka osadziła swoją opowieść wokół  dramatycznych doświadczeń z przeszłości, podnoszeniu się po przeżytych traumach, naprawianiu popełnionych błędów, odzyskiwaniu zaufania i próbach poukładania życia na nowo. Wzbogaciła ją o nowe wątki związane chociażby z rodzicami Leona, którzy już w pierwszej części wzbudzili moją sympatię, ale też o postać Kamila Tomczyka, którego mamy okazję poznać bliżej. Mniej jest w niej scen związanych z tańcem i działalnością klubu, ale też mają swoje odpowiednie miejsce w fabule. Pani Izabela Zawis napisała powieść, w której odnajdziemy znane schematy, ale też nie raz zaskoczyła mnie rozwojem sytuacji. Tą historią pokazuje, że nie zawsze podejmujemy słuszne decyzje, a życie potrafi dostarczyć mnóstwo niespodzianek, lecz prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszelkie koszmary tkwiące w umyśle i wedrzeć się ponownie w serca osób sobie przeznaczonych.
Izabela Zawis  mieszka koło Częstochowy, a pochodzi z miejscowości Sady. Zadebiutowała w 2018 roku książką pt.: "Światło anioła", która była skierowana do młodzieży, a po niej w 2019 roku została wydana powieść science fiction "Nowy kierunek". Rok później światło dzienne ujrzała "Królowa nocy", a w tym roku pojawiła się jej kontynuacja. Uwielbia czytać książki i wędrować po górach.


Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:



29 lipca 2022

1144. - "Sekta"

"Sekta"
Monika Magoska-Suchar

Wydanie: I
Data premiery: 5 lipca 2022 r.
Liczba stron: 232
Wymiary: 208 x 140 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Editio
Moja ocena: 6/6

„Lęk jest najlepszym z więzów i motywatorów.”

Sięgając po książkę pani Moniki Magoskiej-Suchar „Sekta”, wiedziałam, że mogę liczyć na niezwykłą i nietypową historię. Miałam już możliwość poznać jej twórczość dzięki lekturze książki „Szantaż”, więc spodziewałam się, że teraz także czeka mnie mnóstwo ekscytujących przeżyć otaczających oryginalną fabułę. Rzeczywistość przerosła jednak moje oczekiwania.

Edward Collins uważa się za Boga, syna Ojca, za niezniszczalnego i wszechmogącego, za kogoś, komu należą się pokłony, uznanie i posłuszeństwo. Uwielbia poczucie władzy, wyższości nad innymi, gardzi słabszymi, ale nie gardzi ich majątkami. Stoi na czele Kościoła Odrodzonego Chrystusa i fundacji „Zdążyć ze Zbawieniem”. Jego sposób mówienia, ekscytacja, przekonanie o swojej nieomylności, doskonałości i siłę przekazu odczuwamy już na początku, gdy jesteśmy uczestnikami wiecu zorganizowanego w Nowym Jorku i patrzymy na zgromadzony tłum jego oczami, a przy tym poznajemy to, co dzieje się w jego umyśle.

"Sekta to bagno, które jak cię pochłonie, nigdy nie pozwoli ci ponownie wypłynąć na powierzchnię. To droga bez powrotu, jednokierunkowa."


Rebeka Winston – White
 ma 31 lat i jest najlepszą w Nowym Jorku terapeutką w sprawach seksu i związku. Brzmi to paradoksalnie, gdyż ona sama jest od seksu uzależniona, a jej małżeństwo z senatorem Bradem Whitem istnieje tylko na papierze. O jej drugiej osobowości nikt nie wie, nawet siostra, gdyż ukrywa się skutecznie pod pseudonimem Queen of the Night prowadząc bloga "Lust Lady", w którym opisuje swoje ekscesy erotyczne, ale też frustracje. Poza blogiem administruje portal randkowy „Pod osłoną nocy”, w którym szuka partnerów do łóżkowych igraszek. Pewnego dnia ktoś o nicku Demaskator Obłudy daje jej znać, że wie kim jest Lust Lady i stwierdza: „to dopiero byłby skandal, gdyby prawda o Tobie ujrzała światło dzienne…”. Rebeka uważa to za fejk i lekceważy wpis. Wkrótce jednak przekonuje się, że to zagrożenie jest realne.

Rozalie Winston jest starszą o cztery lata siostrą Rebeki i pracuje, jako policjantka. Kiedyś obie siostry były nierozłączne. Dziś ich drogi się rozeszły wskutek tego, co wydarzyło się w przeszłości. Trauma z dzieciństwa nie pozwala Rozalie otworzyć się na związek i jakąkolwiek bliskość z mężczyzną. Ma obok siebie przyjaciela, Jasona Lamberta, który wzbudza w niej głębsze uczucie, zresztą z wzajemnością, ale nie potrafi wyjść ze swojej strefy komfortu.


„Strzeż się oszołomów religijnych. 
Trzymaj się z dala od wiary.”

„Sekta” zaliczona została do thrillera erotycznego i w pełni na to miano zasługuje. Wbrew pozorom powieść nie ocieka scenami erotycznymi, natomiast jest wypełniona seksem, ale jako element działania sekty i osobowości Rebeki, która jest nimfomanką i bez niektórych określeń czy opisów jej pragnień i fantazji nie byłoby to opowieść pełna. Książka jest napisana świetnie, bez niepotrzebnych słów i opisów. Wszystko w niej składa się na jedną spójną całość, dlatego czytałam ją z zapartym tchem do końca, a to, co zdarzyło się na finałowych scenach, ukoronowało moje emocje. Charakteru dodają przede wszystkim postacie i krążące zagrożenie ze strony Edwarda, który wyraźnie daje sygnał, jakie ma plany, co do Rebeki, ale nie ujawnia do końca swoich sekretów. Siostry także mają swoje tajemnice dotyczące wydarzeń z dzieciństwa, które naruszyły więź łączącą obie kobiety w przeszłości. Na tych trzech postaciach została zbudowana fabuła złożona z trzech głównych wątków, czyli tego, co dzieje się u Edwarda, Rebeki i Rozalie. Ich losy śledzimy w osobnych rozdziałach w naprzemiennej, pierwszoosobowej narracji. Autorka nakreśliła ich osobowości niezwykle sugestywnie, zaglądając do ich umysłu i duszy. Użyte do tego określenia mocne słowa nadają im odpowiednich cech tak, że czujemy ich emocje namacalnie i sugestywnie. Zdecydowanie na plan pierwszy wysuwają się w tej galerii Edward i Rebeka, gdyż to oni są siłą napędową splotu wydarzeń, które powodują szybsze bicie serca, gdyż domyślamy się, że Collins nie ma dobrych zamiarów wobec Rebeki i nie jest ona dla niego tylko obiektem pożądania.


Moje zastrzeżenie dotyczy jedynie oprawy graficznej, która jest zbyt mało sugestywna, jak na to, co znajdujemy na kartach książki. Edward nakreślony i przedstawiony w powieści jest niezwykle mrocznym osobnikiem, o nieprzejednanym charakterze, nieziemsko przystojnym wyglądzie i charyzmatycznym sposobie bycia. Niestety okładka nie robi wrażenia, gdyż mężczyzna patrzący z niej w naszym kierunku, nie wywołuje niepokojących dreszczy i lęku. No cóż, z gustami się nie dyskutuje, jednak uważam, że okładka mogłaby być lepiej dobrana.

„Dobrze spreparowane oszustwo zawsze się sprzeda.”

„Sekta” jest powieścią erotyczną z elementami thrillera, ale zdecydowanie wyróżniająca się na tle innych tego typu, chociaż temat w niej poruszany nie należy do częstych motywów w literaturze beletrystycznej. To fascynująca, niebanalna, mocna, odważna, działająca na wyobraźnię powieść z przemyślaną fabułą, wypełnioną namiętnością ukazującą ułomność ludzkich charakterów i śmiało poruszająca kontrowersyjne tematy. Autorka dotyka działalności organizacji religijnych i pseudoreligijnych, które wzbudzają często dyskusje, kontrowersyjne emocje i są nie raz poruszanym tematem w mediach. Stworzyła przyciągającego tłumy wyznawców postać guru, nakreślając mechanizmy działania organizacji na czele, której stoi przywódca pokroju Collinsa. Jego przekonanie o swojej boskości zarówno na scenie, ale też poza nią, jest niezwykle wiarygodne i ociera się o szaleństwo. Pokazuje, jak łatwo jest manipulować umysłami ludzi, którzy szukają pomocy w pokonaniu swoich problemów i nie dostrzegają, że są pod wpływem oszusta. Oprócz ukazania mechanizmu działania sekt, poruszane są też zagadnienia związane z molestowaniem, obsesją na punkcie seksu, wykorzystywaniem innych do własnych celów, tematem religii i wiary, co nadaje całości dają wyrazisty i intrygujący charakter, a to wszystko dopełnia wartka akcja, nietuzinkowi bohaterowie, zaskakujące zwroty sytuacyjne i emocjonalne zakończenie dając w wybuchową mieszankę emocjonalną.

źr. zdjęcia:
lubimyczytac.pl
Monika Magoska-Suchar to pisarka urodzona w 1983 roku w Krakowie. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego, na którym studiowała prawo na Wydziale Prawa i Administracji. Debiutowała na rynku literatury kobiecej w 2020 roku powieścią ,,Zemsta ma twoje imię". Prywatnie jest mamą zwariowanej trójki, zakupoholiczką i wciąż dekorującą swoje mieszkanie. Swoje powieści często pisze w nocy, gdyż wciąż brakuje jej czasu. Lubi mroczne klimaty i otwarte zakończenia.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

28 lipca 2022

1143. -"Królowa nocy" Tom I


"Królowa nocy"
Tom pierwszy
Izabela Zawis

Wydanie: I
Data premiery: 14 maja 2020 r.
Liczba stron: 292
Wymiary: 121x195 mm
Okładka: miękka
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 5/6


„Jeżeli chce się osiągnąć odpowiedni skutek, czasami trzeba odpuścić.”

Czasami życie stawia przed nami trudne wyzwania i sytuacje, które zmuszają nas do podjęcia kroków, których w normalnych warunkach byśmy nie zrobili. W takim momencie swego życia znalazła się bohaterka książki „Królowa nocy”. Ten tytuł oraz okładka wskazują, że będzie to opowieść o perypetiach bohaterów w świecie przesyconym erotyką, ale okazało się, że nie było jej w nadmiarze, chociaż zmysłowy klimat jest w niej wyraźnie wyczuwalny.

Oliwia Korcz jest studentką na trzecim roku farmacji we Wrocławiu, w którym mieszka wynajmując w studenckim mieszkaniu pokój. Jej współlokatorami jest sympatyczna para gejów, nazwanych przez Oliwię Marko i Polo, czyli Marek Kłosowski i Paweł Adamczyk. Obaj ćwiczą boks i podnoszenie ciężarów, więc swoim wyglądem budzą respekt. Dzięki nim Oliwia wciągnęła się w ćwiczenia pilates, a od dziecka zakochana jest w tańcu, dzięki czemu dziewczyna może poszczycić się zgrabną sylwetką. 


Dzień, w którym ją poznajemy jest dla niej przełomowy, gdyż właśnie wróciła z banku, w którym dowiedziała się, że na koncie ma zbyt mało pieniędzy, by mogła napisać i obronić pracę magisterską, a tym samym skończyć studia. Chłopaki są gotowi zrezygnować z wymarzonego wyjazdu do Niemiec, by wspomóc przyjaciółkę, ale ona postanawia poszukać lepszej posady. Okazuje się, że nie jest to proste, gdyż to, co oferuje rynek pracy nie pozwoliłby jej na spełnienie planów. Przeglądając ogłoszenia trafia na propozycję zatrudnienia w roli kelnerki lub barmanki w ekskluzywnym klubie w Gliwicach. Jedzie tam na rozmowę i w ten sposób poznaje przystojnego Leona Tomczyka, właściciela klubu.

Leon nie ufa kobietom, ale lubi przebywać w ich towarzystwie, docenia ich piękno i urok. Do tej pory żadna kobieta nie skradła jego serca na tyle, by chciał być z nią dłużej, niż jedną noc. Ma ku temu swoje powody, które poznajemy w odpowiednim momencie. Jest zafascynowany świeżością, wdziękiem i urodą Oliwii, więc składa jej nietypową propozycję, która kłóci się z wszystkimi zasadami, jakie zostały jej wpojone i wbrew temu, o czym marzyła. Wydaje się, że jest gotowa zrobić wszystko, by ukończyć studia, ale okazuje się, że potrafi stawiać twardo granice, postawić na swoim, ale też zjednywać sobie ludzi i, niestety, stwarzać sobie wrogów.
"Była nieprzewidywalna, nieokiełznana, inna i taka prawdziwa. Dlatego go tak absorbowała. Był pewny, że kiedy ją posiądzie, jego zainteresowanie minie albo przynajmniej osłabnie. Nie przypuszczał, że po seksie będzie chciał więcej." 
Między tą dwójką iskrzy od pierwszego spotkania, które przeradza się w pełną namiętności relację. Oliwia nie ma za sobą zbyt ekscytujących związków i zawsze potrzebowała więcej czasu, by nawiązać bliższą znajomość. Jednak z Leonem nie może zapanować nad sobą stwierdzając, że jest „oszołomiona reakcją swojego ciała”. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale według mnie między nimi wszystko dzieje się za szybko. Oboje są osobami z mocną osobowością, mającymi swoje tajemnice, pasje, upodobania i plany. Tak jak można się spodziewać ich postacie ewoluują pod wpływem wzajemnych doznań, budzących się uczuć i odkrywaniu prawdy o sobie.

Obserwujemy ich relacje z perspektywy trzeciej osoby, więc od razu wiemy, co dzieje się w ich umysłach, poznajemy ich obserwacje, przemyślenia, wrażenia i doznania. Poza tymi dwoma postaciami ważne role odgrywają też postacie drugoplanowe, które także zostały wyraźnie wykreowane i dodają tej historii dodatkowego waloru, gdyż również ich reakcje i myśli mamy możliwość poznać.


„Królowa nocy” to powieść z lekką, nieskomplikowaną fabułą, ale skupiającą uwagę i zachęcającą do poznawania dalszych wydarzeń, które biegną dosyć dynamicznie, zwłaszcza w drugiej połowie. Fabuła jest naszpikowana zmysłowością, erotyzmem, który nie jest wulgarny, a wręcz przeciwnie opisany delikatnie i ze smakiem. Autorka z estetycznym wyczuciem oddaje to, co dzieje się między dwojgiem pożądającymi siebie ludźmi, działając na wyobraźnię i zmysły. Bez trudu możemy wyobrazić sobie daną scenę, poczuć towarzyszące im emocje, reakcje ciała i przeżycia. Niezwykle zjawiskowo zostały opisane sceny tańca na rurze, czyli Pole Dance, pokazując, że jest on niezwykle wyczerpujący, wymagający włożenia dużego wysiłku w przygotowanie układu, pracy nad sobą, ćwiczeń i umiejętności panowania nad ciałem.

Motywem przewodnim powieści jest realizacja swoich marzeń, którym towarzyszy pasja, ale też przyjaźń, miłość i taniec nasycony ekspresją, zaangażowaniem i fascynacją tym, co się robi. Autorka świetnie ujęła różnicę między wykonywaniem swoich zajęć z zaangażowaniem i sercem, a podejściem do niej bez entuzjazmu. Tłem dla wydarzeń jest klubowa atmosfera, muzyka do układów choreograficznych, ale też bieszczadzkie klimaty, do których w pewnym momencie przenosi nas fabuła. Powieść przeczytałam dosyć szybko, ponieważ nie jest ona zbyt obszernym tomem, ale też dlatego, że wszystko toczy się w niej dynamicznie, po początkowych, wprowadzających w główny wątek epizodach. Z pewnością usatysfakcjonuje ona miłośników książek erotycznych, chociaż ten element nie jest tutaj najważniejszy. Nie jest to bowiem tylko i wyłącznie opowieść erotyczna, gdyż poza tym wątkiem toczy się kilka innych spraw, które nadają jej nieco głębszego sensu. Nie brakuje w niej zaskakujących wydarzeń, dobrego, dynamicznego tempa, intryg, tajemnic i niebezpieczeństw. To także historia, która pokazuje, że nie jest trudno być z kimś, gdy wszystko układa się bezproblemowo, ale ważne, by mieć kogoś obok siebie w trudnych chwilach życia.
O pani Izabeli Zawis niewiele jest wiadomo, poza tym, że mieszka koło Częstochowy i pochodzi z miejscowości Sady. Na swoim koncie ma w tej chwili cztery książki, wliczając w to także dylogię "Królowa Nocy". W 2018 roku ukazała się jej pierwsza powieść pt.: "Światło anioła", która była skierowana do młodzieży, a po niej w 2019 roku została wydana powieść science fiction "Nowy kierunek". Rok później światło dzienne ujrzała "Królowa nocy", a w tym roku pojawiła się jej kontynuacja. Uwielbia czytać książki i wędrować po górach.


Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:


26 lipca 2022

1142. - "Sonder"


"Sonder"
Tina Berk

Wydanie: I
Data premiery: 13 lipca 2022 r.
Liczba stron: 318
Format: 121x195 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 5/6

"Szczęście nie rośnie wraz ze zdobytą wiedzą, bo na świecie jest za dużo pytań i zdecydowanie zbyt mało odpowiedzi, by zajmować sobie nimi głowę i czasu, który możemy poświęcić na czerpanie radości z tego jak jest, niż zamartwiać się jak mogłoby być."

Słowo sonder ma kilka znaczeń, a jednym z nich jest stan, w którym uświadamiamy sobie, że inne osoby, które mijamy każdego dnia na swojej drodze, mają także wiele własnych problemów, zatopieni w swoich myślach, nie zauważają innych pozostając sami ze sobą ze swoim bólem czy cierpieniem. To szczególne uczucie, gdy dociera do nas fakt, że podczas gdy my tkwimy w jakimś smutku, rozżaleniu czy cierpieniu, świat wokół nas toczy się dalej i wówczas uświadamiamy sobie, że każdy człowiek ma swoją historię, którą mógłby opowiedzieć. Innym znaczeniem słowa sonder  z tłumaczenia z języka afrykańskiego oznacza „bez” i o tym jest historia bohaterki książki „Sonder”.

Siedemnastoletnia Sophie Jones razem z przyjaciółkami idzie na imprezę organizowaną przez Declana Campella, z którym od kilku miesięcy tworzy parę. Niestety okazuje się wkrótce, że to spotkanie na przyjęciu będzie ich ostatnim, gdyż na drugi dzień dziewczyna dowiaduje się, że po Declanie ślad zaginął.


„Sonder” to powieść ze spokojnym przebiegiem akcji, mimo że jej główny motyw dotyczy zaginięcia Declana. Jednak mimo tej zagadkowej sprawy nie jest to kryminał, którego moglibyśmy się spodziewać czytając opis na końcu książki. Bardziej przypomina analizę tego, co przeżywają bohaterowie i to zarówno pierwszoplanowi, jak i będący współuczestnikami tej historii. W większości rozważania bohaterki dotyczą jej prób odpowiedzenia na pytanie, co stało się z jej chłopakiem, a przy okazji poznajemy bliżej relacje międzyludzkie przede wszystkim w środowisku młodych ludzi i z tego względu książka została zaliczona do New Adult. Uczestniczymy w życiu szkoły, jej atmosferze, przyglądamy się uczniowskim problemom, warunkom nauki, pasjom, sympatiom i antypatiom.

„Ludzki historie są jak rzeki, które płyną tylko sobie znanym nurtem.”

Autorka ujęła fabułę w dwóch częściach, które toczą się wokół głównej bohaterki, ale też ukazuje nam stan umysłu i spojrzenie innych osób, gdyż większość tej historii nakreślona została w narracji trzecioosobowej. To pozwala poznawać jakiś epizod z kilku stron, pokazując, że często zbyt szybko oceniamy drugą osobę, interpretujemy po swojemu jej zachowanie, wydajemy o kimś jakąś opinię lub też przypinamy jakąś „łatkę” nie znając tego, z czym dana osoba się mierzy, czego doświadcza i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Zostało to doskonale pokazane na przykładzie Williego Lancastera, którego każdy postrzega, jako dziwaka, a przebywanie w jego towarzystwie spotyka się z pogardą otoczenia. Innym przykładem jest Elodie z zespołu tanecznego, która nie może znieść widoku Sophie i  nie rozumie, co Decklan w niej widział. Ona też ma swój świat, dylematy i ambicje. Podobnie jest z innymi osobami, które tworzą tło dla głównego wątku, jakim jest zaginiecie chłopaka Sophie. 


To tylko niektóre z poruszanych zagadnień w tej powieści, która nie jest zbyt obszerna, ale za to wypełniają ją różne wątki, tworzące siatkę charakterów i wydarzeń. Całość czyta się dosyć szybko ze względu na przystępny styl autorki, ale też, dlatego, że zagadka zaginięcia Declana intryguje. O ile podążanie tropem myślenia Sophie zachęcały do podążania ku końcowi tej powieści, to samo wyjaśnienie zagadki nie było dla mnie ekscytujące. Spodziewałam się nieco innych wyjaśnień i rozwiązania tego wątku. Nie mniej jest to książka, która skłania do zastanowienia się nad naszą obecnością wśród innych i dostrzeżenie, że stanowimy jedno z ogniw łańcucha zdarzeń w dziejach społeczności, w którym żyjemy. 


Nie bez znaczenia są też w tej powieści ptaki, które ozdabiają okładkę utrzymanej w bardzo minimalistycznej grafice i kolorystyce. Pojawiają się one w szczególnych momentach w życiu Sophie, ale też w jej snach. Przy okazji poznajemy ich symbolikę, czego znawczynią jest Delilah, która pracuje w kawiarni państwa Jones. Ciekawym dodatkiem ilustrującym wydarzenia są piosenki dopasowane do tego, co dzieje się w danym momencie. W tekście zostały umieszczone tytuły utworu i jego wykonawca, natomiast na pierwszej stronie książki widnieje kod, który można zeskanować, by uzyskać dostęp do playlisty.

Jest też w konstrukcji fabuły pewien dziwny motyw, w którym jesteśmy świadkami rozmów między dwoma osobami, których tożsamość pozostaje ukryta niemal do końca. Ten epizod przedstawiony jest z punktu widzenia osoby, która pełni tu rolę narratora i formułuje swoje słowa  w drugiej osobie kierując je do kobiety. Innym elementem przewijającym się przez całą powieść są wtrącenia na temat kawy, gdyż Sophie w stresujących sytuacjach myśli o kawie, przypominając sobie informacje na jej temat. Pierwszy raz spotkałam się z takim sposobem uspokajania myśli, który wprawdzie nie ma znaczenia dla fabuły, ale dostarcza nam wiedzy o aromatycznych ziarnach.

Każdy z nas żyje w jakimś określonym świecie, swojej życiowej bańce, w której doświadcza wielu sytuacji, z którymi musi mierzyć się sam. Autorka uświadamia, że to, co dla nas jest dramatem, dla innych nie ma to znaczenia, gdyż jesteśmy dla obcych osób tylko chwilą. Gdy nam wali się wszystko, jak domek z kart, wokół wszystko toczy się bez zmian. Mijają nas ludzie zajęci swoimi sprawami, a my stanowimy jedynie drobny element w społeczeństwie. Nie raz zwierzamy się komuś ze swoich kłopotów, zmartwień, ale nikt tak naprawdę nie jest w stanie ukoić bólu naszego serca. Chcąc lub nie, pozostajemy sami ze swoimi myślami, podczas gdy dookoła nas toczy się zwykłe życie.

Tina Berk to pisarka młodego pokolenia urodzona w 2001 roku w Rypinie, ale wychowała się we Włocławku, moim rodzinnym mieście. Obecnie studiuje na Uniwersytecie Wrocławskim, na kierunku kultura i praktyka tekstu: twórcze pisanie i edytorstwo. Zadebiutowała w 2019 roku powieścią „Ta jedna gwiazda”. W wolnych chwilach gra na pianinie. Interesuje się gotowaniem i muzyką, zwłaszcza rockiem klasycznym.

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:


24 lipca 2022

1141. - "Moja droga I…" Tom II



Moja droga I…
Tom drugi
Anna Bałuta vel Poli Ann

Wydanie: I
Data premiery: 26 maja 2022 r.
Wymiary: 205 x 140 mm
Ilość stron: 334
Okładka: miękka
Wydawnictwo: Self Publishing
Moja ocena: 6/6

„Życie jest po to, by czerpać z niego garściami.”

Istnieją choroby, z którymi ludzie zmagają się przez większość swojego życia i mimo rozwoju medycyny nadal nie ma skutecznego leczenia, a nawet, jeżeli uda się doprowadzić zdrowie do równowagi, nadal odczuwane są jej skutki. Taką dolegliwością jest HCV czyli zapalenie wątroby typu C. Okazuje się, że w Polsce mamy prawie 700 tys. osób, które są nosicielami tego groźnego wirusa. Wielu z nas nie ma świadomości, że można go mieć we krwi, gdyż nie daje on wyraźnych sygnałów. Często jest tak, jak u bohaterki książki „Moja droga I…”, że wirus zostaje wykryty przypadkowo, najczęściej podczas badania krwi.

„To choroba widmo, niedająca jednoznacznych symptomów, mydląca oczy, a przez to podstępna i działająca po cichu. Bo gdy wątroba daje o sobie znać to z reguły jest już za późno.”

Bohaterka powieści, Ilona Malczyńska walczy z „dziadem” od czterech lat. Poznaliśmy początki tego boju w pierwszej części pt.: „Listy do Emki”, w której kluczowym elementem były słowa spisane w formie listów kierowanych do córki. Teraz, gdy ponownie spotykamy się z Iloną, nadal zmaga się ze swoją chorobą, ale też ma nadzieję, że będzie mogła skorzystać z nowych terapii i „pogonić dziada”. Nie jest to łatwe, gdyż zderza się z biurokracją, która określa, kto może skorzystać z leczenia, a kto może jeszcze poczekać.


Ilona walczy też sama ze sobą, ze swoimi uczuciami boi się stworzyć związek, mając świadomość zagrożenia, jakie sprawia jej choroba. Od ponurych myśli odciąga ją praca na uczelni i tłumaczenie poczytnej sagi chorwackiej pisarki. Przez trudny czas pomagają jej przejść najbliżsi, czyli córka Emilka, babcia Irena, mama, przyjaciółka Ada oraz Mateusz. Jest też niesamowita i pełna energii Jagoda, szefowa wydawnictwa, dla którego Ilona wykonuje zlecenia tłumaczeń.

Pani Poli Ann pokazała jak bardzo ważne jest wsparcie ze strony najbliższych, dobre słowo, gest, wysłuchanie i zrozumienie. Ilona ma wokół siebie cudownych ludzi, których losy śledzimy również podążając za wydarzeniami głównego wątku. Jej relacje z córką są ujmujące, bazujące na zaufaniu, szczerości i miłości. Emilia wyrosła na bardzo rezolutną, pewną siebie, mądrą kobietę, która zna swoją wartość, wie czego chce i teraz spełnia swoje marzenia. Widać, że wskazówki, porady i mądre refleksje przyniosły świetnie owoce, gdyż Emilka mocno wzięła sobie do serca to, o czym pisała jej mama w listach.

Bardzo się cieszę, że wróciła postać Mateusza, którego polubiłam już w pierwszej części, ale wówczas pojawiał się w okrojonej wersji. Teraz pokazał w pełni swój charakter, za który trudno go nie lubić. Nasza bohaterka nie chce być dla niego przeszkodą w dążeniu do szczęścia. Nie bierze pod uwagę bycia w związku z Mateuszem, gdyż czuje się jak trędowata i gorsza mając „bombę tykającą w środku”. On widzi to inaczej i na szczęście ponownie pojawia się w jej życiu i tak łatwo się nie poddaje.

Autorka pokazuje przy okazji jak ważna jest wiedza o HCV, o której wciąż nie wszyscy mają pojęcie, a już całkowicie nie rozumieją, na czym ona polega i jak można się nią zarazić. Często słysząc o osobie chorej na jakąś zakaźną chorobę unikamy z nią kontaktu i przyjmujemy postawę podobną do byłego męża Ilony, Pawła czy też Roberta, z którym przez moment wiązała nadzieję na udaną relację. Na szczęście istnieją też osoby pokroju Mateusza, które mają w sobie ogromne pokłady empatii i zrozumienia.


„Moja droga I…” to podobnie jak „Listy do Emki” niezwykle ważna, mądra, wzruszająca i życiowa powieść ukazująca codzienne problemy ludzi zmagających się z chorobą. To przede wszystkim opowieść o życiu z chorobą, walką o leczenie, pokonanie grasującego „dziada”, jak nazywa Ilona swą chorobę, albo bardziej dosadnie „Hieronima Cezarego Valniętego.” Robi wszystko, co może, by wspomóc „tancerki w czerwonych spódnicach tańczące pasadoble” walcząc z „żółtą armią wrogiego wirusa”. Wymyślając tego rodzaju porównania Ilona stara się podchodzić do HCV z dystansem, mając świadomość, że polska tzw. „opieka zdrowotna” nie może jej za bardzo pomóc. Obowiązują limity, ograniczenia wiekowe, które dyskwalifikują osoby potrzebujące pomocy do skorzystania z terapii. Jest to dla mnie porażające, gdy czytam lub słyszę tego rodzaju uzasadnienia braku odpowiedniego leczenia, tylko dlatego, że ktoś nie ma odpowiednich środków na terapię lub nie spełnia wymyślonych przez kogoś norm. Autorka zwraca uwagę, że następują zmiany w tej kwestii, ale jeszcze dużo brakuje, by osoby chore mogły poczuć się komfortowo. Wiele jeszcze musi się zmienić w podejściu do pacjentów, gdyż droga do zdrowia wiedzie często poprzez samopoczucie chorego, który potrzebuje wsparcia i dodania otuchy utwierdzającej go, że wszystko skończy się dobrze.


Pani Anna Bałuta napisała tę dylogię, pokazując losy ludzi na przestrzeni kilku lat ujmując ją w narracji trzecioosobowej, więc możemy poznać odczucia i myśli szerszego grona występujących w niej osób. Jej opowieść jest bardzo życiowa i autentyczna, gdyż autorka także ma za sobą walkę z agresywnym „dziadem”. Dziś jest osobą zdiagnozowaną HCV – negatywnie, ale pragnie, by o tej chorobie dowiedziało się jak najwięcej osób i zwróciło uwagę na swoje zdrowie. Dziś HCV jest uleczalne, więc są duże szanse na powrót do zdrowia. Uświadamia, że warto poddawać się badaniom, do czego pragnie nakłonić swoją powieścią mówiąc w końcowym słowie:

„Jeśli choć jedna osoba, która przeczyta historię Ilony zastanowi się nad swoim zdrowiem i przebada, będzie to oznaczało, że mój cel został osiągnięty.”

To było moje trzecie spotkanie z książką napisaną przez panią Annę Bałutę i po raz kolejny czuję się usatysfakcjonowana lekturą. Najpierw, zapadły mi w pamięć opowiadania zawarte w książce "Portrety", poświęconej różnym ludzkim charakterom, a potem "Listy do Emki" i teraz "Moja droga I...", w których autorka podkreśla, że najważniejsze w podążaniu ku zdrowiu jest nadzieja i wiara w to, że uda się pokonać grasującego w nas „dziada”, którym może być nazwana każda choroba niepozwalająca nam normalnie funkcjonować.


Recenzja pierwszej części „Listy do Emki”

Za możliwość przeczytania książki i tej pięknej historii dziękuję autorce



23 lipca 2022

1140. - "Zdrowie, energia, lekkość"


Zdrowie, energia, lekkość
Błonnikowy program dla jelit
Will Bulsiewicz

Wydanie: I
Data premiery w Polsce: 9 marca 2022 r.
Format: 143 x 204 mm
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Tytuł oryginalny: Fiber fueled
Tłumaczenie: Zuzanna Jakubowska-Vorbrich 
Wydawnictwo: Feeria
Moja ocena: 5/6

„dobrostan układu trawiennego zależy od tego, co spożywasz”

Każdy doskonale wie, że jednym z ważniejszych czynników wpływających na nasze zdrowie jest odpowiednie odżywianie się. Jednak trudno jest czasami rozeznać się, co to oznacza, gdyż co chwilę jesteśmy bombardowani nowymi dietami, zaleceniami żywieniowymi i odkryciami, co jest zdrowe, a co nie.  Publikacji na temat zdrowego odżywiania się pojawiło się do tej pory mnóstwo i każdy z autorów ma swój sposób na to, by utrzymać optymalne zdrowie naszego organizmu. Mimo przeczytanych wielu książek na ten temat, sięgnęłam po tytuł „Zdrowie, energia, lekkość”, gdyż zaintrygował mnie opis i liczyłam na jakieś nowe wskazówki i odkrycia w tym temacie. 

Książka liczy sobie ponad 400 stron, ale czyta się ją dosyć szybko, jak na tego rodzaju opracowanie noszące znamiona naukowej rozprawki. Autor sugeruje w niej, by zapomnieć o wszystkim, czego nauczono nas w przeszłości o odżywianiu, co słyszeliśmy od lekarzy, ekspertów od zdrowego stylu bycia, gdyż wprowadzają one nas w błąd tworząc mentalny chaos. W natłoku wielu informacji, często sprzecznych, można poczuć mętlik i pogubić się w tym, co powinniśmy spożywać, a czego unikać. 

Pan Will Bulsiewicz przedstawia swoje rewolucyjne podejście do odżywiania, które sprawdziło się w jego przypadku. Jeszcze kilkanaście lat temu ważył o 25 kg więcej, a przy tym czuł się coraz gorzej, mimo że z zewnątrz nic nie wskazywało na jakiś poważniejszy problem. Jego sposób na zdrowe życie zawiera się w diecie roślinnej, z której korzystają też jego najbliżsi.

Wiedza została ujęta w trzech częściach, z których każda ma innych charakter. Pierwsza z nich to materiał teoretyczny, w którym dr Will przedstawia swoją historię, pokazując skuteczność swojego programu, omawia problem zdrowia i błędy żywieniowe, odnosi się do danych statystycznych i opracowań naukowych, na podstawie których stworzył swój plan odżywiania, który propaguje w swojej praktyce. Opisuje to wszystko na bazie danych o społeczeństwie amerykańskim, ale zagadnienia dotyczą ludzi na całym świecie. Zwraca uwagę, że pomimo rozwoju medycyny, opieki zdrowotnej, nadal ludzie chorują na wiele schorzeń, z którymi lekarze nie radzą sobie całkowicie.  Przyczyna tkwi w niewłaściwym podejściu do leczenia, które opiera się na zapisywaniu leków, a nie na zalecaniu odpowiedniego odżywiania. 

Autor jest zwolennikiem diety bogatej w błonnik, o którym krąży wiele sprzecznych opinii.  Uważa, że „błonnik to klucz do zdrowia jelit”, a zdrowy układ pokarmowy jest źródłem zdrowia dla całego organizmu, więc najważniejsze jest zadbanie o nasze jelita, gdyż to od ich kondycji zależy prawidłowe funkcjonowanie naszego całego organizmu. Swoją filozofię uzasadnia w części drugiej poświęconej „błonnikowej strategii”, w której propaguje m.in. dietę opartą na kolorach tęczy oraz wskazuje, co powinniśmy spożywać, a czego unikać i dlaczego. 

Głównym punktem tej książki jest część trzecia, w której doktor Bulsiewicz plan żywieniowy zatytułowany „Cztery tygodnie z błonnikiem” wraz z 65 przepisami i mnóstwem porad. W opracowaniu tego programu pomagała mu jego przyjaciółka Alexandra Caspero, która jest certyfikowaną dietetyczką. Dzięki tej współpracy powstał plan prowadzący nas przez 28 dni krok po kroku, najpierw proponując tygodniowy detoks przyzwyczajający nasz organizm do zmian, by w kolejnych trzech tygodniach uczyć nowych nawyków żywieniowych. Dla ułatwienia przygotowania się do tego autor podaje listę wyposażenia w sprzęt, który będzie potrzebny w kuchni podczas przyrządzania potraw oraz na początku każdego tygodnia zamieszczona została lista zakupów na najbliższe siedem dni. Wśród wielu propozycji są napoje, desery, przekąsy, dania na szybko, ale przede wszystkim przepisy na śniadania, obiady i kolacje, które są podstawą diety błonnikowej. Przy każdym przepisie znajduje się krótki opis zalet danej potrawy, wraz z wartościami odżywczymi i poradami. Zabrakło mi przy nich zdjęć, które zachęcałyby do skorzystania z receptur, gdyż nie od dziś wiadomo, że je się najpierw oczami.

Książka „Zdrowie, energia, lekkość” została napisana z myślą o tych osobach pragnące poznać skuteczną metodę, która pozwoliłaby im poradzić sobie z różnymi problemami trawiennymi i chorobami autoimmunologicznymi, ale też mających za sobą trudne przejścia takie jak udar, choroby serca czy nowotwory. To nie tylko poradnik na temat zdrowia wskazujący na właściwe odżywianie, ani propozycja kolejnej diety, lecz sugestia wprowadzenia zmian w dotychczasowym stylu życia na stałe i uczynienia z niej swojej drogi do zdrowia.

Egzemplarz książki otrzymałam od portalu


22 lipca 2022

1139. - "Wszystkie moje sekrety"


Wszystkie moje sekrety
Weronika Czaplarska

Wydanie: pierwsze
Data premiery: 31 maja 2022 r.
Format: 130x210 mm
Liczba stron: 430
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 5/6

„Pragnienie zemsty może sprawić, 
że ominie cię coś naprawdę pięknego”

Powyższe zdanie znajdujące się na okładce książki „Wszystkie moje sekrety” oddaje sens tego, co dzieje się na jej kartach. Bohaterka tej historii przekonała się o tym, że nie zawsze zemsta daje słodkie owoce.

Mary Gray po raz pierwszy od wielu lat zrezygnowała z wyjazdu na Fuerteventurę, gdzie, co roku spędzała czas ze swoimi przyjaciółmi. Tym razem wybrała na wakacyjny odpoczynek niewielkie miasteczko o nazwie Greenmory położone na szkockiej wyspie Mull. Wybrała to miejsce nieprzypadkowo, gdyż ma swoje powody, by przyjechać do tego odległego miejsca. Wśród mieszkańców wzbudza sensację, gdyż rzadko ktoś odwiedza te strony poza sezonem. 

Wynajmuje skromny pokój u Fii McLean, która cieszy się w społeczności Greenmory szacunkiem. Wprowadza ona Mary w miejscowe środowisko, dzięki czemu przybywa osób, które zaczynają przychylniej patrzeć na nową mieszkankę. Wśród nich jest Fraser Inness, który także ma swoje tajemnice, ale stopniowo otwiera swe serce przed Mary. Jednak ona nie potrafi być z nim do końca szczera, mimo że także zaczyna coś czuć do przystojnego Szkota.

Pierwsze dni nie nastrajają Mary pozytywnie do tego miejsca, ale mimo to nie zamierza rezygnować, gdyż motorem napędowym jest chęć zadośćuczynienia sobie i mamie krzywd spowodowanych piętnaście lat temu przez ojca. Przyjechała tu z konkretnym planem, ale nie uwzględniła w nich tego, że nie zawsze wszystko przebiega według naszych życzeń.

Greenmory to główne miejsce akcji, ale poza nim ważne jest też to, co dzieje się w rodzinnej Anglii bohaterki, gdyż wówczas poznajemy sytuację panującą w jej rodzinie, a przy okazji wyłaniają się niektóre elementy charakteru Mary i częściowo poznajemy jej sekrety. To wszystko otulone zostało magią szkockiej tradycji, kultury, muzyki, kulinarnych smaków, zapachów, cudnych krajobrazów i życzliwością mieszkańców oraz kapryśnej pogody. Dzięki umiejętnie dobranym słowom, określeniom, metafor i porównań dostrzegamy wszelkie niuanse, które autorka pragnęła nam przekazać.

„Czasami jesteśmy gotowi na konsekwencje naszych decyzji do momentu, gdy się one pojawią.”

Nie od razu wciągnęłam się w fabułę, gdyż początkowo nieco się ona ciągnie, ale im dalej, tym bardziej zaczęła mnie intrygować. Ze zwykłego obrazka kobiety pragnącej znaleźć ciszę i relaks z daleka od londyńskiego gwaru, zaczęła wyłaniać się bardziej skomplikowana historia. Większą uwagę zaczęłam przywiązywać do opowieści, gdy po spotkaniu Frasera Mary stwierdza, że „Cel namierzony. Czas najwyższy zatopić statek.” Tego rodzaju wtrącenia zaznaczone kursywą wprowadzają niepokój, tym bardziej, że są to stwierdzenia pokazujące, co dzieje się w umyśle bohaterki, której działania i pozorna życzliwość okazuje się pozą. Prawdziwe intencje skrywa głęboko w sercu i nie ujawnia ich nikomu, nawet czytelnikom.

„Życie jest tym, czym chcesz, żeby było”

„Wszystkie moje sekrety” okazała się powieścią z finezyjnie ułożoną fabułą, która stopniowo odkrywa przed nami sekrety zarówno głównej bohaterki, ale też innych osób pojawiających się w trakcie tej historii. Jest w niej delikatna mroczność, która sprawia, że podążamy przez kolejne strony powieści mającej ponad 400 stron dosyć szybko. Wszystko toczy się spokojnie, od czasu do czasu wybuchając jakimś zdaniem, myślą czy zdarzeniem, ale nie jest to opowieść z nagłym przebiegiem akcji. Jednak dzięki zawieszeniu jakiejś sceny, urwanym wątkom czy niedopowiedzeniom autorka pobudza naszą ciekawość zachęcając do podążania za działaniami bohaterki. Narracja jest pierwszoosobowa, a mimo to nie jesteśmy dopuszczeni do głębszych warstw umysłu Mary i jej tajemnic.

Autorka nakreśliła portret kobiety sfrustrowanej, zdeterminowanej, która pielęgnowała od wielu lat w swoim sercu nienawiść, zatracając w tym wszystkim obiektywne spojrzenie na to, co się wydarzyło. Jej umysł i duszę opanowała obsesyjna chęć zemsty, która oślepia sprawiając, że Mary zatraciła realizm sytuacji i nic się nie liczy, aż do osiągnięcia celu. Wszystko jednak jest do czasu, a los potrafi być przewrotny.

Gdy poznawałam jej losy, targały mną skrajne emocje. W początkowej fazie współczułam bohaterce, gdyż, jako dziecko była świadkiem dramatycznej sceny, którą mamy naświetloną w prologu. Z czasem, gdy Mary coraz więcej odsłaniała swego charakteru, przemyśleń, próbowałam ją zrozumieć, być po jej stronie, by na koniec czuć do niej złość za jej hipokryzję i nieumiejętność wybaczania. Tak zapiekła się w swoim żalu, że nie zauważa, że postępuje wbrew temu, co radzi innym, chociażby w kwestii szczerości i ukrywania prawdy.

Debiutancka powieść pani Weroniki Czaplarskiej zasługuje na uwagę ze względu na umiejętność budowania nastroju i ukazania ludzkich ułomności, słabości, skutków zdrady w jej różnych odcieniach. Stawia też pytanie o to, czy warto szukać zemsty, zamiast doprowadzić do wyjaśnienia sprawy. Pokazuje, że zemsta może przynieść zupełnie inne efekty, niż oczekiwaliśmy, wówczas możemy minąć się ze szczęściem i miłością.

Weronika Czaplarska urodziła się w 2000 roku w małej miejscowości w Wielkopolsce. Pisanie zawsze było obecne w jej życiu, jednak dopiero pod koniec 2019 roku postanowiła podzielić się swoją twórczością z większym gronem na platformie Wattpad. Prywatnie jest nieuleczalną romantyczką, która potrafi spędzić długie godziny z nosem w książce i kubkiem parującej herbaty waniliowej. Inspirację na fabułę historii często czerpie ze snów.

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:




Popularne posty