24 lipca 2022

1141. - "Moja droga I…" Tom II



Moja droga I…
Tom drugi
Anna Bałuta vel Poli Ann

Wydanie: I
Data premiery: 26 maja 2022 r.
Wymiary: 205 x 140 mm
Ilość stron: 334
Okładka: miękka
Wydawnictwo: Self Publishing
Moja ocena: 6/6

„Życie jest po to, by czerpać z niego garściami.”

Istnieją choroby, z którymi ludzie zmagają się przez większość swojego życia i mimo rozwoju medycyny nadal nie ma skutecznego leczenia, a nawet, jeżeli uda się doprowadzić zdrowie do równowagi, nadal odczuwane są jej skutki. Taką dolegliwością jest HCV czyli zapalenie wątroby typu C. Okazuje się, że w Polsce mamy prawie 700 tys. osób, które są nosicielami tego groźnego wirusa. Wielu z nas nie ma świadomości, że można go mieć we krwi, gdyż nie daje on wyraźnych sygnałów. Często jest tak, jak u bohaterki książki „Moja droga I…”, że wirus zostaje wykryty przypadkowo, najczęściej podczas badania krwi.

„To choroba widmo, niedająca jednoznacznych symptomów, mydląca oczy, a przez to podstępna i działająca po cichu. Bo gdy wątroba daje o sobie znać to z reguły jest już za późno.”

Bohaterka powieści, Ilona Malczyńska walczy z „dziadem” od czterech lat. Poznaliśmy początki tego boju w pierwszej części pt.: „Listy do Emki”, w której kluczowym elementem były słowa spisane w formie listów kierowanych do córki. Teraz, gdy ponownie spotykamy się z Iloną, nadal zmaga się ze swoją chorobą, ale też ma nadzieję, że będzie mogła skorzystać z nowych terapii i „pogonić dziada”. Nie jest to łatwe, gdyż zderza się z biurokracją, która określa, kto może skorzystać z leczenia, a kto może jeszcze poczekać.


Ilona walczy też sama ze sobą, ze swoimi uczuciami boi się stworzyć związek, mając świadomość zagrożenia, jakie sprawia jej choroba. Od ponurych myśli odciąga ją praca na uczelni i tłumaczenie poczytnej sagi chorwackiej pisarki. Przez trudny czas pomagają jej przejść najbliżsi, czyli córka Emilka, babcia Irena, mama, przyjaciółka Ada oraz Mateusz. Jest też niesamowita i pełna energii Jagoda, szefowa wydawnictwa, dla którego Ilona wykonuje zlecenia tłumaczeń.

Pani Poli Ann pokazała jak bardzo ważne jest wsparcie ze strony najbliższych, dobre słowo, gest, wysłuchanie i zrozumienie. Ilona ma wokół siebie cudownych ludzi, których losy śledzimy również podążając za wydarzeniami głównego wątku. Jej relacje z córką są ujmujące, bazujące na zaufaniu, szczerości i miłości. Emilia wyrosła na bardzo rezolutną, pewną siebie, mądrą kobietę, która zna swoją wartość, wie czego chce i teraz spełnia swoje marzenia. Widać, że wskazówki, porady i mądre refleksje przyniosły świetnie owoce, gdyż Emilka mocno wzięła sobie do serca to, o czym pisała jej mama w listach.

Bardzo się cieszę, że wróciła postać Mateusza, którego polubiłam już w pierwszej części, ale wówczas pojawiał się w okrojonej wersji. Teraz pokazał w pełni swój charakter, za który trudno go nie lubić. Nasza bohaterka nie chce być dla niego przeszkodą w dążeniu do szczęścia. Nie bierze pod uwagę bycia w związku z Mateuszem, gdyż czuje się jak trędowata i gorsza mając „bombę tykającą w środku”. On widzi to inaczej i na szczęście ponownie pojawia się w jej życiu i tak łatwo się nie poddaje.

Autorka pokazuje przy okazji jak ważna jest wiedza o HCV, o której wciąż nie wszyscy mają pojęcie, a już całkowicie nie rozumieją, na czym ona polega i jak można się nią zarazić. Często słysząc o osobie chorej na jakąś zakaźną chorobę unikamy z nią kontaktu i przyjmujemy postawę podobną do byłego męża Ilony, Pawła czy też Roberta, z którym przez moment wiązała nadzieję na udaną relację. Na szczęście istnieją też osoby pokroju Mateusza, które mają w sobie ogromne pokłady empatii i zrozumienia.


„Moja droga I…” to podobnie jak „Listy do Emki” niezwykle ważna, mądra, wzruszająca i życiowa powieść ukazująca codzienne problemy ludzi zmagających się z chorobą. To przede wszystkim opowieść o życiu z chorobą, walką o leczenie, pokonanie grasującego „dziada”, jak nazywa Ilona swą chorobę, albo bardziej dosadnie „Hieronima Cezarego Valniętego.” Robi wszystko, co może, by wspomóc „tancerki w czerwonych spódnicach tańczące pasadoble” walcząc z „żółtą armią wrogiego wirusa”. Wymyślając tego rodzaju porównania Ilona stara się podchodzić do HCV z dystansem, mając świadomość, że polska tzw. „opieka zdrowotna” nie może jej za bardzo pomóc. Obowiązują limity, ograniczenia wiekowe, które dyskwalifikują osoby potrzebujące pomocy do skorzystania z terapii. Jest to dla mnie porażające, gdy czytam lub słyszę tego rodzaju uzasadnienia braku odpowiedniego leczenia, tylko dlatego, że ktoś nie ma odpowiednich środków na terapię lub nie spełnia wymyślonych przez kogoś norm. Autorka zwraca uwagę, że następują zmiany w tej kwestii, ale jeszcze dużo brakuje, by osoby chore mogły poczuć się komfortowo. Wiele jeszcze musi się zmienić w podejściu do pacjentów, gdyż droga do zdrowia wiedzie często poprzez samopoczucie chorego, który potrzebuje wsparcia i dodania otuchy utwierdzającej go, że wszystko skończy się dobrze.


Pani Anna Bałuta napisała tę dylogię, pokazując losy ludzi na przestrzeni kilku lat ujmując ją w narracji trzecioosobowej, więc możemy poznać odczucia i myśli szerszego grona występujących w niej osób. Jej opowieść jest bardzo życiowa i autentyczna, gdyż autorka także ma za sobą walkę z agresywnym „dziadem”. Dziś jest osobą zdiagnozowaną HCV – negatywnie, ale pragnie, by o tej chorobie dowiedziało się jak najwięcej osób i zwróciło uwagę na swoje zdrowie. Dziś HCV jest uleczalne, więc są duże szanse na powrót do zdrowia. Uświadamia, że warto poddawać się badaniom, do czego pragnie nakłonić swoją powieścią mówiąc w końcowym słowie:

„Jeśli choć jedna osoba, która przeczyta historię Ilony zastanowi się nad swoim zdrowiem i przebada, będzie to oznaczało, że mój cel został osiągnięty.”

To było moje trzecie spotkanie z książką napisaną przez panią Annę Bałutę i po raz kolejny czuję się usatysfakcjonowana lekturą. Najpierw, zapadły mi w pamięć opowiadania zawarte w książce "Portrety", poświęconej różnym ludzkim charakterom, a potem "Listy do Emki" i teraz "Moja droga I...", w których autorka podkreśla, że najważniejsze w podążaniu ku zdrowiu jest nadzieja i wiara w to, że uda się pokonać grasującego w nas „dziada”, którym może być nazwana każda choroba niepozwalająca nam normalnie funkcjonować.


Recenzja pierwszej części „Listy do Emki”

Za możliwość przeczytania książki i tej pięknej historii dziękuję autorce



5 komentarzy:

  1. Wiem, komu polecić tę dylogię. Wydaje się bardzo dobra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z przyjemnością sięgnę. Tematyka mi znana, sam w 2013 roku szczepiłem się przeciwko "wszczepiennej". Pozdrawiam serdecznie Mirko, Jarek. I gratuluję dedykacji :-) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje zdanie na temat obu książek już znasz kochana. Świetne i polecam je całą sobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie również bardzo podobała się ta książka. :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.

Popularne posty