31 października 2022

1222. - "Czas bogini" Tom I


"Czas bogini"
Cykl: Słowiański szlak 
Tom pierwszy
Ewa Kassala

Wydanie: I
Premiera: 24 sierpnia 2022 r.
Liczba stron: 328
Wymiary: 150 × 230 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Sonia Draga
Moja ocena: 5/6

„Na odnalezienie siebie potrzebny jest przede wszystkim czas. Trzeba pozwolić posklejać się popękanemu sercu. Niczego nie należy przyspieszać.”

W przypadku naszej przedchrześcijańskiej rzeczywistości i pierwszych wieków powstawania naszego państwa, trudno mówić o wiarygodności, gdyż nie ma dostatecznych dowodów na temat wielu wydarzeń. Początki naszego państwa nikną w mrokach dziejów, dlatego tak trudno jest ukazać to, co działo się wówczas w nowopowstającym państwie. Stwarza to okazję tworzenia swobodnych opowieści, dla których tłem są czasy naszych przodków. Jedną z autorek, która zmierza się z przeszłymi zdarzeniami jest Ewa Kassala, która wydobywa na światło dzienne dawne zwyczaje przypominając o naszych słowiańskich, przedchrześcijańskich korzeniach w swojej książce „Czas bogini”.


Patrząc na cudowną okładkę i tytuł od razu można się spodziewać, że będzie to opowieść o sile kobiet. I tak faktycznie jest, ale została ona przedstawiona w niezwykle magiczny, czasami mistyczny sposób, gdyż zwraca uwagę na świat bogiń i kapłanek. Prolog wprowadza nas w taki nastrój, gdy w noc przesilenia, „gdy na kilka nocy otwierały się bramy światów, a bogowie chętniej odkrywali przed śmiertelnikami swoje tajemnice” pewna kapłanka stojąc w Świętym Kręgu widzi przerażającą wizję. Czuje, że zbliża się coś nieuniknionego, coś co na zawsze zmieni znany świat, zmiecie z powierzchni ziemi posągi bogów, a wraz z nimi starą wiarę ojców. 

Pani Ewa Kassala w swoim końcowym słowie zdradziła kulisy swojej pracy nad książką, która wymagała przejrzenia mnóstwa dokumentów, filmów, rozmów z ludźmi badającymi nasze dzieje. Podkreśliła, że „W powieściach, które tworzę, wiarygodność historyczna jest dla mnie ważna”. Tymczasem autorka nieuprawnienie nadinterpretuje źródła, które podaje u dołu stron przy niektórych zdarzeniach. W żaden sposób poważny historyk nie byłby w stanie w ten sposób interpretować tych źródeł, co powoduje, że jest to wyłącznie autorska wymyślona hipoteza o tamtych czasach mająca niewiele wspólnego z rzeczywistością. 


I tu muszę się odnieść odrobinę do kwestii wydarzeń, które w dziejach Polski są do końca niewyjaśnione i poznane, gdyż nie ma na ich temat źródeł pisanych. Jednym z takich wzbudzających, a tym samym kontrowersyjnych tematów jest tzw. Chrzest Polski”, a raczej chrzest Mieszka nazwanego później Pierwszym i jego ludzi. 

Na dzień dzisiejszy nadal nie wiemy, kto go ochrzcił, gdzie odbyła się ta uroczystość i jak ona wyglądała. Tymczasem w powieści jest wyraźna sugestia związana z Poznaniem. Podobne kontrowersje budzi stołeczność tego miasta, a tymczasem wiadomo, że to właśnie w Gnieźnie powstał potężny gród jeszcze za czasów Mieszka, a po nim Bolesław Chrobry rozbudował założenie grodowe, które stanowiło w tamtym czasie ważne miejsce na ówczesnej mapie państwa gnieźnieńskiego wraz z funkcjonującym palatium na Ostrowie Lednickim, gdzie odnaleziono misy chrzcielne z połowy X wieku, w latach 80. XX wieku przez ekipę pani prof. Klementyny Żurowskiej. To wskazywałoby, że także tutaj mógł się odbyć chrzest Mieszka I, ale o żadnym miejscu nie można mówić w ramach pewności, co często robią poznańscy badacze. 

Siedziba Mieszka I i Bolesława Chrobrego mieszcząca się na Ostrowie Lednickim jest bardzo dobrze udokumentowana w wielu przekazach historycznych w przeciwieństwie do budowli poznańskiej, o której żadne historyczne źródła nie wspominają. Z tego powodu zdecydowana większość historyków popiera hipotezę chrztu Mieszka I na Ostrowie Lednickim, mimo że nie zachowały się żadne przekazy wskazujące na umiejscowienie tej uroczystości w jakimkolwiek miejscu, a nawet już wielu historyków podważa datę tego wydarzenia. W związku z tym jest to jedna z tajemnic nadal nierozwiązana i w żadnym wypadku nie można jednoznacznie wskazywać żadnego miejsca, a już na pewno nie Poznania. 


"Czas bogini" to powieść, która bardziej jest świadectwem działania kobiecej energii wyrażanej poprzez postacie bogiń strzegących Świętego Ognia w Chramie na Świętej Górze. Poprze niezwykle plastyczne, rozległe i barwne opisy łatwo możemy wyobrazić sobie ówczesny świat naszych przodków. Jednocześnie pokazuje, że pomimo upływu wielu wieków, niektóre problemy są cały czas obecne, bez względu na okres, w którym żyjemy. Zdrada, miłość, seks, pożądanie, wykorzystywanie władzy do swoich celów, relacje międzyludzkie, wiara i nadzieja pokładane w boski plan. 

To powieść z wciągającą fabułą z magicznym klimatem, pokazująca świat dawnych wierzeń, przywołująca starych, zapomnianych bogów i boginie, ale też nasze słowiańskie wierzenia. Fabuła podzielona została na trzy części: "Czas Siemomysła", "Czas strażniczki" i "Czas Mieszka". Nie można jej jednak traktować jako świadectwo tamtych czasów, a bardziej opowieść inspirowaną klimatem minionych wieków. 

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z księgarnią
oraz portalem, na którym znajduje się moja recenzja 


30 października 2022

1221. - "Zapomniałem się pożegnać, a ty nie poczekałaś"


"Zapomniałem się pożegnać, 
a ty nie poczekałaś"
Joanna Kuźniewska

Gatunek: powieść obyczajowa z elementami romansu
Data premiery: 5 października 2022 r.
Liczba stron: 254
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka
Wydanie: Pierwsze
ISBN: 978-83-8219-993-2
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 5/6

„Czasami się wygrywa, a czasami traci – najważniejsze, żeby w ogólnym rozrachunku wychodzić na plus.”

Życie to pasmo wielu wyborów, decyzji, od których zależy, w jaki sposób ono pobiegnie, w którą stronę się skieruje i dokąd nas zaprowadzi. Czasami potrzeba szczęścia, bycia z kimś i miłości jest tak silna, że nie dostrzegamy błędnych ścieżek prowadzących nas na manowce. Bohaterka książki „Zapomniałem się pożegnać, a ty nie poczekałaś” doświadczyła tego bardzo mocno. Jej życie  to pasmo nieszczęść, trudnych wyborów, błędów, zmagania się z codziennością, próbami wiązania końca z końcem, przetrwania i walki samej z sobą.


Gdy Gosia miała 18 lat poznała Rafała, w którym zakochała się z wzajemnością. Jednak niedane im było spędzić wspólnie życia, gdyż pewnego dnia dowiedziała się, że jej ukochany chłopak wyjechał do Stanów Zjednoczonych uciekając przed służbą wojskową. Był wówczas 1992 rok. Mija 30 lat i nagle dawna miłość odzywa się za pomocą komunikatora na Facebooku. Oboje dochodzą do wniosku, że ktoś bardzo nie chciał, by byli razem i doprowadził do rozstania zakochanych, nie dając im szansy na zweryfikowanie swoich uczuć. Odżywają wspomnienia, które zabierają nas w przeszłość i pokazują wydarzenia i trudną drogę życia, jaką przeszła bohaterka do obecnego czasu, czyli 2021 roku. Przekonuje się, że to, co fascynowała ją kiedyś, obecnie nabiera zupełnie innego charakteru. Zadaje sobie też wiele pytań, między innymi o to, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie namieszało w nich kłamstwo i oszustwo.

„Kiedyś to było kiedyś. 
Teraz jesteśmy innymi ludźmi.”

Tytuł zawiera w sobie gorzką nutę zapowiadając smutną historię. Natomiast okładka, jak i opis sugerują lekki romans. Jednak zawartość ma zupełnie inny ciężar emocjonalny. Internetowe rozmowy z Rafałem stanowią jedynie tło tego, o czym opowiada nam w narracji pierwszoosobowej główna bohaterka. Właściwie niewiele wnoszą one do fabuły, a są tylko odniesieniem do wydarzeń z przeszłości i ścieżką prowadzącą do zrozumienia postępowania Gosi i podejmowanych przez nią decyzji. 


O pani Joannie Kuźniewskiej nie ma żadnych informacji, ani innych książek jej autorstwa, więc wnioskuję, że jest to debiut, który uważam za udany. Oryginalny pomysł na fabułę  poprowadzonej w niestandardowy sposób porusza wiele życiowych zagadnień, które pojawiają się w życiu wielu osób. Spośród nich na plan pierwszy wysuwa się życie z mężem alkoholikiem, ale też relacje rodziców i dzieci, a na dalszych stronach wyłania się między innymi molestowanie w pracy, depresja, romans z żonatym mężczyzną, zawiść i usilne szukanie kogoś, kto da poczucie bezpieczeństwa. Uwagę zwraca bliskość Gosi z córką Julią, z którą ma bardzo dobrą więź. Przeciwstawiona temu została relacja bohaterki z własną matką, z którą wzajemne powiązania wyglądają gorzej. Małgorzata otrzymuje od niej pomoc, ale nie wsparcie, ale jest to raczej próba zdominowania córki przez rodzicielkę.


„Zapomniałem się pożegnać, a ty nie poczekałaś” to bardzo życiowa opowieść z bohaterką nieidealną, z wadami, słabościami, ale też wewnętrzną siłą i pragnieniem bycia szczęśliwą. Wyłania się z niej obraz kobiety udręczonej, walczącej o związek, o siebie, swoje marzenia i lepszą przyszłość. Gosia wciąż żyje nadzieją, że wszystko się poukłada, że jej trud zostanie doceniony, a mąż w końcu zmieni swoje postępowanie. Tymczasem jest coraz gorzej, a jej nadzieja jest coraz słabsza. Gdy postanawia w końcu zrobić z tym porządek, okazuje się, że za każdym razem wpada z deszczu pod rynnę. 

Autorka napisała niezwykle absorbującą uwagę książkę, która na swoich 250 stronach zawiera mnóstwo emocji, bólu, cierpienia, lęku o przyszłość, smutku i rozterek kobiety, która pogubiła się w swoim życiu. Podejmuje decyzje zdając sobie sprawę, że robi źle, a mimo to nie potrafi postąpić inaczej i w efekcie wszystko obraca się przeciwko niej. Współczułam jej, ale też ganiłam za podejmowane decyzje, próby ratowania tego, czego się nie da uratować, wchodzenia w układy, o których z góry wiadomo było, że mogą skończyć się źle, ale realia życia, obawy o utratę pracy, czy też lęk przed samotnością są w przypadku Gosi silniejsze. W tej historii nie jedna kobieta mogłaby przejrzeć się jak w lustrze, gdyż tego rodzaju dramatów za zamkniętymi domowymi drzwiami jest z pewnością wiele. To powieść, w której fabuła ma otwarte zakończenie, więc daje możliwość kontynuacji i być może taka nastąpi.

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:




29 października 2022

1220. - "Nad ziemią"


"Nad ziemią"
Seria: Uczucia nie do ugaszenia
Tom drugi
Magdalena Szponar

Gatunek Literatura kobieca
Wydanie pierwsze
Data wydania 15 września 2022
Liczba stron 312
Format 130x210 mm
Okładka miękka skrzydełkami
ISBN 978-83-8313-021-7
Wydawnictwo: AMARE
Moja ocena: 6/6

„czasami warto odpuścić 
i posłuchać serca”

Tom pierwszy dylogii „Uczucia nie do ugaszenia” pozostawił nas w niepewności co do dalszych losów Olka i Igi. Ich uczucie zostało wystawione na próbę i jak dotąd nie ze wszystkim potrafili sobie poradzić, dlatego byłam ciekawa, jak dalej potoczą się ich losy, tym bardziej, że nie ze wszystkimi decyzjami podejmowanymi przez bohaterów się zgadzałam. Na szczęście wydawnictwo AMARE od razu wprowadziło do księgarń całą dylogię, więc niezwłocznie sięgnęłam po drugi tom pt.: „Nad ziemią”, w którym nadal jest niespokojnie, a tym samym emocjonalnie.

Ta część zaczyna się ekscytującym prologiem, który wprowadza nas w nastrój tego, czego możemy spodziewać się na dalszych kartach książki. Od razu można tu zauważyć pewną ciekawostkę, gdyż tom pierwszy także zaczynał się prologiem, ale opisywał on sytuację sprzed pół roku, która z kolei miała wpływ na późniejsze zdarzenia w życiu bohaterów. Teraz mamy sytuację odwrotną, gdyż najpierw dowiadujemy się, co wydarzyło się kilka miesięcy po tym, gdy Iga postanawia wyjechać z Warszawy pozostawiając Olka w nieświadomości tego, co się u niej dzieje, a następnie poznajemy ich dalsze losy od momentu, w którym skończyła się powieść „Pod wodą”, by w końcu dojść do opisywanej na początku sceny.


W pierwszej części dowiedzieliśmy się prawdy o tym, co wydarzyło się w życiu Igi, ale niestety, nie dowiedział się tego w dalszym ciągu Olek, do którego dociera w pewnym momencie wieść, że Iga nieoczekiwanie wyjechała do swoich rodziców na urlop bez żadnego słowa wyjaśnienia, pozostawiając go w niepewności i z wieloma pytaniami. W jego życie wkradł się niezły bałagan po ostatniej akcji ratowniczej, po której nie potrafi sobie poradzić z wyrzutami sumienia i poczuciem odpowiedzialności. Pod wpływem mądrych rad Rafała, podejmuje próbę uporządkowania swego życia i wyprostowania spraw, które ostatnio go przytłoczyły. Chodzi nie tylko o Igę, ale też relacje rodzinne, w których także czuje się winny ich poluźnienia. Zaczyna na wiele wydarzeń patrzeć z innej perspektywy.

Nie ułatwia mu tego Iga, która cały czas nie radzi sobie ze swoimi traumami. Zwraca się do swego znajomego psychiatry, by pomógł jej uporać się z demonami przeszłości i poprowadził terapię.


Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej części wiele problemów wynika z nieszczerości wobec siebie, braku zaufania i błędnej interpretacji wydarzeń. Niejednokrotnie byłam zła zarówno na Olka, jak i na Igę, gdyż nie potrafili być ze sobą szczerzy. Z tej dwójki bardziej solidaryzowałam się z Olkiem, gdyż wiele jego decyzji było efektem zachowania Igi wobec niego. Oboje ciągle tkwią w sieci nieporozumień, błędnych osądów, zbyt pochopnie wyciąganych wniosków, co prowadzi wciąż do sytuacji powodujących zamieszanie, chaos emocjonalny i niepotrzebny stres.

Autorka ponownie wrzuciła ich w pełną zwrotów akcji i trudnych wyborów fabułę, w której porusza kilka istotnych spraw. Na plan pierwszy wysuwa się obawa przed miłością, jaką odczuwa Iga ze względu na swoje przeszłe doświadczenia, ale i Olek też ma za sobą trudne przeżycia i nie było mu łatwo otworzyć serca dla drugiej osoby. W trakcie poznawania kolejnych wydarzeń pojawiają się postacie, które zasługują na osobną powieść, chociażby brat Olka, Maksymilian, czy ich siostra Nastka.

Nie brakuje w fabule scen erotycznych, bez których całość byłaby niepełna, ale jest ich niewiele i podane zostały w ładny sposób. Są doskonałym uzupełnieniem tego, co dzieje się pomiędzy dwojgiem ludzi, a do tego przedstawione ładnym stylem bez wulgaryzmów czy zbyt szczegółowych opisów.

Tłem dla wydarzeń jest trudny zawód strażaka, który wymaga dobrej organizacji i zaufania w gronie współpracujących ze sobą osób, ale też ten wątek uświadamia, że strażakiem jest się nie tylko w ramach pracy. Pokazuje, że nie jest to jedynie zawód, lecz przede wszystkim przynależność do grupy zawodowej stanowiącej w pewnym sensie rodzinę.


Dylogia „Uczucia nie do ugaszenia” to historia o dwojgu ludziach, którzy pogubili się w swoich decyzjach i teraz dostrzegają błędy, jakie popełnili. Dzięki zastosowanej w obu częściach naprzemiennej narracji pierwszoosobowej mamy szerszy obraz wydarzeń, a tym samym możemy wyrobić sobie własne zdanie o bohaterach. Ich relacje wciąż przypominały zasadę: dwa kroki do przodu, jeden w tył. Według mnie sami sobie robili krzywdę, a zachowanie Igi wręcz mnie denerwowało. Kompletnie nie rozumiałam jej wyborów i lęków, dzięki którym nie może cieszyć się szczęściem u boku ukochanego mężczyzny. Podejmuje decyzje, które coraz bardziej oddalają ją od miłości, której nie chce wpuścić do swego życia. Zabrakło między nimi szczerej rozmowy, a zamiast tego wciąż tworzyli sobie swój własny obraz na podstawie tego, co zobaczyli lub też usłyszeli.

Jest to, więc także opowieść o zaufaniu, wychodzeniu z traum przeszłości, więzach rodzinnych, o które warto dbać i nieocenianiu wszystkich jednakowo. Zarówno historia zawarta w powieści "Pod wodą", jak i "Nad ziemią", pokazuje, że w momencie, gdy zaufamy swojemu sercu i pozwolimy sobie na miłość, wówczas ona znajdzie drogę do naszego serca.

Recenzja części pierwszej "Pod wodą"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:





27 października 2022

1219. - "Światło i cień" Tom II


"Światło i cień"
Saga: Kuchennymi drzwiami
Tom drugi
Katarzyna Majgier

Data premiery: 13 kwietnia 2022 r.
Ilość stron: 416
Wymiary: 145 x 205 mm
ISBN: 978-83-8251-136-9
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Słowne
Moja ocena: 6/6

„W każdej rodzinie są czarne owce i gdyby z tego powodu wykluczać wszystkich ich krewnych, ludzkość by wyginęła.”

Życie składa się z jasnych i ciemnych stron, radości i smutków, dramatów i chwil szczęścia, z blasków o różnych odcieniach, które nadają mu sens. Podobnie dzieje się w powieści „Światło i mrok”, która jest kontynuacją sagi „Kuchennymi drzwiami”.

W pierwszej części „Gra pozorów” wydarzenia toczyły się pod koniec XIX wieku. Druga część przenosi nas w czasie do pierwszych lat XX wieku i prowadzi przez kolejne wydarzenia aż do 1925 roku. Bohaterowie doświadczają zarówno sukcesów, ale też porażek osobistych i zawodowych, dramatów, wzlotów i upadków. Ponownie wędrujemy ulicami Krakowa, ale też zaglądamy do Korczyc, Pragi, a nawet Londynu. Chłoniemy wydarzenia związane z pierwszym rejsem Titanica, ale też wchodzimy w czas pierwszej wojny światowej.



Wkraczamy w drugi tom w momencie, w którym skończyła się pierwsza część. Zofię dręczą wyrzuty sumienia, więc złożyła ją choroba. Sprawy jednak potoczyły się tak, że nikt nie domyśla się prawdy dotyczącej wydarzeń w dworze Rozchodowskich. Natomiast dla niej najważniejsze są dzieci, więc wie, że musi żyć z bagażem grzechu. 

Klima mieszka w Krakowie, gdzie próbuje spełnić swoje marzenia o nauce fotografii pracując w zakładzie fotograficznym Józefa Kwietnia. Przekonuje się jednak, że kobiecie nie jest łatwo zrealizować swoje plany, gdyż cały czas pokutuje zdanie, że nadają się one tylko do sprawowania obowiązków domowych, utrzymania porządku i pilnowania dzieci, więc tego rodzaju zadania są jej przydzielane przez właściciela zakładu. Jak na razie nie miała do czynienia z aparatem fotograficznym, a tym samym nie zdobyła, jak dotąd, umiejętności fotograficznych. Okazja nadarzyła się wraz z wyjazdem do Czech i dopiero tam mogła w końcu poznać lepiej tę profesję i poczuć różnicę w podejściu do uczenia się fachu fotografa przez kobiety.



W tle zarysowana została atmosfera lat 20. XX wieku, w którym poglądy i sposób myślenia starszego pokolenia zderzają się z nowocześniejszym podejściem młodych ludzi, zmianami cywilizacyjnymi i technologicznymi wynalazkami. Na szczęście stopniowo w Polsce też następują zmiany w poglądach na rolę kobiety, które zaczynają być coraz bardziej niezależnie, mają coraz więcej praw, ale nie wszędzie jest to dobrze postrzegane. Starsze pokolenie nie potrafi przestawić myślenia na inne tory i zaakceptować tego rodzaju zmian, uważając że wychowanie córek powinno być ukierunkowane na wyrobienie w nich posłuszeństwa i gospodarności

Wśród nich jest Zofia Mucha, dawniej Nowakowska, która nie może pogodzić się z wyborami życiowymi swoich dzieci, ubolewając nad tym, że nie ma kto doglądać gospodarki. Nie rozumie, że o ile metody wychowawcze, według których ułożyło się jej życie sprawdzały się w jej przypadku, to dla młodego pokolenia mogą przynieść więcej szkody niż pożytku, o czym przekonuje się córka Zofii, Klima. Sztywne zasady i normy zachowania spowodowały, że nie umiała być bardziej otwarta na związek z ukochanym Piotrem, a sieć kłamstw i niedopowiedzeń z jej strony obróciły się przeciwko niej. Zachowuje się wobec niego niewłaściwie, ukrywając swoją pozycję społeczną niektóre fakty i zdarzenie w obawie, żeby go nie stracić. Jednak zbyt późno dociera do niej oczywista prawda, że kłamstwo ma „krótkie nogi” i prędzej lub później wszystko wyjdzie na jaw.


Druga córka Zofii, Janka jest typem lekkoducha, dziewczyny opierającej swoje działania na intrygach. Odkąd spostrzegła, że zwraca swoim wyglądem uwagę chłopaków, interesuje ją tylko to, by znaleźć bogatego męża. Jest leniwa, wyrafinowana, przebiegła, a do tego ma skłonności do kleptomanii i kłamstwa. Natomiast synowie Zofii  Bronek  i Staszek chętnie wspierają matkę pracy w domu i na polu, ale oni także mają swoje plany na życie, które nie są związane z gospodarką na wsi.

W fabule pojawia się mnóstwo osób, wątków i wydarzeń, ale większa jej część ukazuje losy Klimy i Janki oraz ich braci. Wraz z ich historią poznajemy życie osób, które pojawiają się w trakcie kolejnych epizodów, a przy tym ich wzajemne zależności, powiązania i wynikające z tego problemy oraz drogi przeznaczenia. Spośród nich uwagę zwraca przybrany syn doktora Dąbrowskiego, Aleksander, który wyrósł na przystojnego mężczyznę, więc cieszy się powodzeniem u płci przeciwnej, ale on wzdycha tylko do Klimy, z którą łączą go przyjacielskie więzi.


Kontynuacja sagi „Kuchennymi drzwiami” wciągnęła mnie równie mocno, jak część pierwsza „Gra pozorów”. Czytając chłonęłąm atmosferę lat dwudziestych, z zapartym tchem śledziłam losy poszczególnych osób, ale też z ogromnymi emocjami, jakie pojawiały się, gdy poznawałam knowania Janki, podejście Zofii czy też intrygi osób oficjalnie uważających się za lepszych od innych tylko dlatego, że pochodziły z wyższych sfer.

„Światło i cień” to udana kontynuacja sagi pełnej wydarzeń i z klimatem panującym na początku nowej epoki, charakterystycznymi postaciami, wieloma splątanymi ludzkimi losami, które razem tworzą ogromnie barwną opowieść o czasach sprzed 100 lat.

Recenzja części pierwszej "Gra pozorów"

Recenzja trzeciej części  "Innym razem"





26 października 2022

Listopadowe plany czytelnicze

Na mojej półce pojawiło się w październiku sporo nowości. Część z nich już zrecenzowałam, ale jeszcze sporo przede mną historii, które czekają na swój czas, ale już teraz chciałabym Wam pokazać ich tytuły, bo może któryś z nich zainspiruje kogoś do sięgnięcia po którąś z propozycji. Oto książki, które będą mi wypełniały listopadowy czas: 






24 października 2022

1218. - "Pod wodą" Tom I


„Pod wodą”
Seria: Uczucia nie do ugaszenia 
Tom pierwszy
Magdalena Szponar

Gatunek: romans
Wydanie: pierwsze
Data premiery: 15 września 2022
Wymiary: 130x210 mm
Liczba stron 334
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN 978-83-8313-019-4
Wydawnictwo: Amare
Moja ocena: 6/6

"W życiu każdego człowieka nadchodzą takie chwile, gdy musimy zastanowić się, co jest dla nas najważniejsze."

Jest takie powiedzenie, że pozory często mylą i co możemy nie raz dostrzec na co dzień, gdyż w ludzkiej naturze leży wyciąganie wniosków na podstawie tego, co się widzi lub słyszy. Jak tego rodzaju postępowanie może pogmatwać życie opowiada książka „Pod wodą”, która jest pierwszym tomem dylogii „Uczucia nie do ugaszenia.”

Iga Walewska pracuje, jako redaktorka pisma dla kobiet o nazwie „Belle”. Cztery lata temu rozstała się z Michałem, z którym tworzyła bardzo toksyczny związek, którego skutki odczuwa do dzisiaj. Z tego względu nie traktuje żadnego mężczyzny, jako kandydata do dłuższej relacji, lecz jedynie, jako jednorazową przygodę. Nie planuje też stworzenia trwałej relacji, więc każdy kolejny facet nie ma u niej szans na coś więcej, niż seks. Podobnie miała zamiar postąpić z Olkiem, którego los postawił na jej drodze, ale też z pewnym mężczyzną, z którym spędziła noc pół roku temu, o czym dowiadujemy się już w prologu. Dzień wcześniej brała udział w firmowym bankiecie, po którym budzi się, bowiem w ekskluzywnej sypialni nie pamiętając, co się wydarzyło. Natomiast wychodząc z apartamentu zderza się z najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego do tej pory spotkała. Jego nazwisko poznajemy wkrótce w kolejnych rozdziałach, ale wbrew pozorom nie jest to zwyczajny romans, mimo że tak się zaczyna.


Aleksander Gajda jest strażakiem, który ukrywa przed wszystkimi swoją prawdziwą tożsamość i pochodzenie. Nie chce bowiem, by postrzegano go przez pryzmat, kim jest, jakie mam powiązania rodzinne, lecz bardziej zależy mu na spełnianiu swoich marzeń. Iga od razu zrobiła na nim piorunujące wrażenie i od 10 lat po raz pierwszy ponownie zaczął coś czuć, po tym jak kiedyś obiecał sobie, że już nigdy nie zaufa żadnej kobiecie. Jednak Iga nie pozwala mu na wejście do swego życia, obawiając się powtórki z przeszłości. Wraz z poznawaniem postaci Olka rosła moja sympatia do niego, gdyż okazał się on człowiekiem godnym zaufania, gotowym do poświęcenia i wykonujący swój zawód z pasją. Wraz z nim wnikamy w charakter pracy strażaka pełnej niebezpieczeństw, ale nie raz i zabawnych sytuacji. Tym samym autorka pokazuje, że strażakiem jest się przez 24 godziny na dobę, nawet wtedy, gdy jest on już po pracy.

Olek i Iga są jak dwa żywioły, jak ogień i woda. On potrafi być gniewny, zazdrosny, ale jednocześnie opiekuńczy i empatyczny, a do tego ma do czynienia z ogniem w swojej profesji. Ona zachowuje się jak zimna królowa lodu, ale pod tą maską skrywa zagubioną, wycofaną i przerażoną kobietę.


Gdy zaczęłam czytać tę książkę, miałam wrażenie, że zostałam wrzucona w sam środek tej historii, gdyż pojawiły się wątki ukazujące, że coś mnie ominęło. I faktycznie tak było, gdyż w dylogii „Uczucia nie do ugaszenia” spotykamy bohaterów z dylogii „Cztery żywioły”, w której poznaliśmy losy relacji Rafała i Marty. Teraz oni także biorą czynny udział w kolejnej opowieści o gorącej miłości, ale ich związek zszedł na drugi plan, ale cały czas możemy przeczytać o tym, co się u nich dzieje.

Iga i Olek też pojawili się w „Czterech żywiołach”, więc ich relacja w powieści „Pod wodą” jest już w toku. Od razu jesteśmy w sytuacji, gdy między głównymi bohaterami już iskrzy, więc nie ma tutaj początku ich poznania się, pierwszego spotkania, lecz teraz śledzimy ich historię odkrywania siebie pod względem uczuciowym. To dosyć nietypowy zabieg literacki dzielący na dwie dylogie historię, która w sumie mogłaby być ujęta w jednej serii obejmującej kilka tomów. Te drobne niuanse nie przeszkadzały mi poznawać losów Igi i Olka, gdyż niewątpliwie jest to historia wciągająca, o ogromnej sile emocjonalnej podkreślająca wiele ważnych aspektów ludzkiego życia i postępowania wobec drugiego człowieka.

„Przeszłość potrafi zniszczyć 
naszą teraźniejszość”.

Autorka pokazała, jak bardzo słowa rzucone przez drugą osobę mogą zaważyć na psychice i powodować blokadę mentalną. W takiej sytuacji znalazła się Iga, której motywy takiego, a nie innego postępowania poznajemy w końcowych rozdziałach, a wtedy bardziej zaczynamy ją rozumieć. Do tego momentu nie raz mnie zaskakiwała podejmowanymi decyzjami, wyciąganymi zbyt pochopnie wnioskami i podejściem do związku.

Tytuł „Pod wodą” ma tu wymiar symboliczny, gdyż określa stan, w jakim znajduje się bohaterka tej książki. W tej powieści jest dużo gniewu, niepewności, gry pozorów i lęku przed przyszłością. Zarówno Iga, jak i Aleksander mają za sobą trudne doświadczenia, ale o całkiem odmiennym ciężarze emocjonalnym. Olek uświadamia sobie, że poprzez skupianie się na swojej krzywdzie, pretensjach i uporze można czasami zbyt wiele stracić. Iga natomiast nie potrafi dostrzec tego, co najważniejsze, a jej psychiczne ograniczenia zamykają jej drogę do szczęścia.  Zakończenie wprowadza niepewność w to, co będzie się dalej działo między tymi dwoma osobami, które nie potrafią bez siebie żyć, ale wciąż podejmują decyzje, które ich od siebie oddalają. Ich historia pokazuje, że opierając się na pozorach często można wyciągnąć błędne wnioski i zaprzepaścić szansę na szczęście. 

Recenzja części drugiej "Nad ziemią"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:




"Twarz, którą pokochałam" - na mojej półce

20 września 2022 roku pod moim patronatem premierę miała druga część dylogii "Mężczyzna bez twarzy". Tom drugi nosi tytuł "Twarz, którą pokochałam". Tutaj możecie przeczytać moją recenzję tej książki, ale wówczas nie miałam jej fizycznie w dłoniach. 

W mojej patronackiej recenzji napisałam:

„Twarz, którą pokochałam” to powieść, która pokazuje jak bardzo można pozwolić dać porwać się swoim wyobrażeniom, które weryfikuje życie. To niemiłosiernie prawdziwa, życiowa  opowieść o uśpionych pragnieniach, rozbudzonych namiętnościach i tęsknocie za prawdziwą miłością, nie zawsze jest idealna. 

oraz, że:

Autorka z wrodzoną sobie wrażliwością opisuje mentalny stan kobiety, którą życie stawia przed wyborami między sercem a rozumem, bezpieczeństwem a chwilą zapomnienia, stabilnością i spokojem a wykradaniem chwil szczęścia. Zadaje pytania, skłaniając nad zastanowieniem się nad sensem miłości i jej znaczeniem dla każdego z nas.  Wraz ze śledzeniem toku myślenia Agaty zastanawiamy się, „Czym jest to uczucie” i jaką musi mieć ogromną siłę, skoro wpływa tak znacząco na nasze życie.

Cała recenzja TUTAJ

A tak wygląda książka w realu:



źr. zdjęcia: psychoskok.pl
Anna Wysocka-Kalkowska jest autorką, która od wielu lat opisuje odczuwane emocje, uczucia, zapachy, smaki i kształty. O sobie mówi, że: 

Każdego dnia rano spoglądając na świat budzi się we mnie taki niewymowny lęk przed tym, ze nie zdążę opisać tego, co widzę przez okno, że pogubię zdania, które właśnie układam w głowie. Od wielu lat z niewymowną przyjemnością opisuję więc wszystko co mnie otacza; zapachy, smaki, kształty, uczucia, emocje.



"Podróż przedślubna" - zapowiedź patronatu

POD PATRONATEM OAZY
W LISTOPADZIE
ukaże się najnowsza powieść pani Ewy Lenarczyk
"Podróż przedślubna"!


Do ślubu nie doszło, ponieważ dzień wcześniej narzeczona oznajmiła Adamowi, że zmieniła zdanie. W podróż poślubną postanowił pojechać sam, bo drugi bilet sprzedał na internetowej aukcji. Jakież było jego zdziwienie, kiedy na miejscu zastał w wynajętym domku kobietę i jakby tego było mało, noszącą to samo nazwisko co on!

Okazało się, że to samo nazwisko było zupełnym przypadkiem, a pani kupiła sprzedane przez niego miejsce, tylko w biurze nikt nie wziął pod uwagę, że w jednym domu kwateruje dwoje całkiem obcych sobie ludzi.

Interwencja u przedstawicielki biura podróży nic nie dała, więc od pierwszego dnia zaczęło się niełatwe życie pod jednym dachem. Utrudnione nie tylko przez traumę porzuconego narzeczonego ale i ciężkie przejścia zdrowotne jego żony-nie-żony, która krótko przed wyjazdem z Polski przeszła operację usunięcia oponiaka, chowa więc przed światem ogoloną na łyso głowę.

"Podróż przedślubna" już wkrótce w księgarniach!

a niedługo moja recenzja



Popularne posty