1198. - Śmierć głośna, śmierć cicha


"Śmierć głośna, śmierć cicha"
Andrzej Bart

Wydanie: I
Data premiery: 26 maja 2022 r.
Liczba stron: 512
Wymiary: 205x135 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawca: Księży Młyn Dom Wydawniczy
Moja ocena: 4/6

„Życie to nie jest towar, który można obstalować u krawca czy szewca. 
Często bywa niewygodne.”

Do powieści „Śmierć głośna, śmierć cicha" usiadłam z zapałem, licząc na dobrą, dynamiczną lekturę osadzoną w klimatach kryminału retro. Duży napis na okładce wieszczy, że jest to thriller, na co wskazuję umieszczone na zdjęciu frontowej części książki, przerażone czyjeś oczy. Tymczasem wraz z kolejnymi rozdziałami moje ekscytacja malała, gdyż zaczęłam się gubić w ogromnej ilości wątków i postaci związanych zarówno z mieszkańcami Łodzi, jak i funkcjonariuszami, śledczymi, osobami z półświatka i głównymi bohaterami.

Wkraczamy w wydarzenia, gdy właśnie kończy się 1938 rok i uroczyście wszyscy witają rok 1939. Wśród tłumu ludzi jest Wiktor Stern pisarz żydowskiego pochodzenia, który podbija serca mieszkańców Łodzi swoimi powieściami drukowanymi w odcinkach w gazecie „Kurier”. Pisane przez niego opowieści o miłości zyskują coraz liczniejsze rzesze fanek, tym bardziej, że jest on przystojnym mężczyzną, na widok którego nie jeden kobiecie serce bije szybciej. Nie stroni on, więc od kobiecych wdzięków, zwłaszcza chętnej do igraszek Leny Orlov, która wykorzystuje nieobecność swego męża, by spotykać się z Wiktorem.


W tym samym czasie Sonia Millar bawi się na przyjęciu noworocznym wyprawianym w jej rodzinnym domu. Swoją urodą ściąga spojrzenia wielu mężczyzn, na co jej matka reaguje nadzieją, że w końcu Sonia znajdzie odpowiedniego kandydata na męża. Ona jednak o tym nie chce słyszeć i odrzuca wszelkie zaloty, co niezwykle martw rodzicielkę, gdyż dziewczyna dobiega już trzydziestki, co jeszcze niedawno było nieszczęściem dla panny. Teraz widać zmiany obyczajowe pod tym względem, więc Sonia nie zamierza wychodzić za mąż trzymając wszelkich potencjalnych kandydatów na dystans.

Gdy Sonia i Wiktor świetnie się bawią, ich przyjaciel Michał Burski pełni służbę na ulicach Łodzi razem z aspirantem Jankowskim. Gdy wracają z nocnego obchodu uliczek miasta, na schodach posterunku dostrzegają paczkę przewiązaną wstążką. Ich oczom ukazuje się makabryczny widok w postaci odciętej, damskiej nogi ubranej w czerwony, zamszowy bucik.

Sonia, Wiktor i Michał przyjaźnią się od wielu lat i sami nie potrafią określić skąd wzięła się ich ta szczególna więź. Każdy z nich pochodzi z innego środowiska i reprezentuje inną narodowość. Im bliżej wojny, tym dla wielu ludzi taka relacja między Żydem, Polakiem i córką niemieckiego fabrykanta była nie do pomyślenia. Oni jednak, na przekór wszystkim i wszystkiemu spotykają się regularnie w każdy wtorek w „Café de la Paix” opowiadając sobie o tym, co przez ostatni tydzień wydarzyło się u nich, jak i w Łodzi.

To zaledwie wstęp do znacznie rozbudowanej fabuły, w której wyżej wymienione osoby grają główne role, ale nie są jedynymi, wokół których zbudowane są kolejne zdarzenia. Autor nie skupia się tylko na rozwiązaniu morderstwa dokonanego wraz z początkiem nowego roku, ale też opowiada o wielu innych osobach i zdarzeniach, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, przynajmniej przez większą część powieści. Mnie najbardziej interesowała sprawa kryminalna oraz losy trójki przyjaciół, a ona ginęła w natłoku innych epizodów.


Sięgnęłam po tę książkę licząc na dobry thriller, na co wskazuje okładka oraz opis. Pierwsze akapity w ogóle nie sprawiają wrażenia tego rodzaju literackiego, a raczej miałam wrażenie, że właśnie zaczynam czytać romans. Jednak to jedynie okazało się delikatnym wprowadzeniem w dalsze wydarzenia, gdyż najpierw po kolei poznajemy główne postacie tej historii, wokół których zawiązują się poszczególne wątki. A jest ich ogromna ilość, zarówno splotów zdarzeń, jak i bohaterów. Autor wprawdzie po mistrzowsku przeprowadza nas przez fabułą mieszczącą się na ponad 500 stronach, ale czasami można było się pogubić w gąszczu wydarzeń i postaci. Przy okazji poznajemy zakamarki przedwojennej Łodzi i panujące w niej nastroje przed wkroczeniem do niej armii niemieckiej. Do tego momentu wszyscy stawiają pytanie, czy będzie wojna, dyskutują na ten temat wyrażając swoją opinię, dezaprobatę, albo zachwyt związany tym faktem.

„Śmierć głośna, śmierć cicha” to powieść, która poza warstwą kryminalną, wprowadza nas w nastrój przedwojennej Łodzi, pozwalając nam na zanurzenie się w ówczesny jej klimat, panujące nastroje i śledzenie losów kilkunastu, a może nawet więcej osób. Niestety, autor dosyć szybko zdradza, kim jest seryjny morderca i od tego momentu jego postać przewija się, co jakiś czas, ujawniając jego plany i sposób myślenia. Jednocześnie podążamy za działaniami policji, która próbuje odnaleźć sprawcę brutalnych morderstw. Jest to niezwykle ciekawym elementem tej powieści, gdyż obserwujemy prowadzone śledztwo, które musi opierać się przede wszystkim na znalezionych śladach, przeprowadzonych rozmowach ze świadkami i dedukcji. Jest już znana metoda wyciągania niektórych wniosków na podstawie badań krwi, pozostawionych śladów, czy też wyników sekcji zwłok, ale mimo wszystko są to w obecnych czasach techniki archaiczne.


Trudno mi jest określić, o czym dokładnie jest ta książka, ponieważ jej fabuła dotyczy wielu wydarzeń mających charakter zarówno romansu, jaki i elementów obyczajowych, historycznych, kryminalnych i thrillera. Pan Bart połączył w niej tak dużo elementów, jakby w jednej powieści chciał umieścić wszystkie swoje pomysły ukazując życie w przedwojennej Łodzi. Pod tym względem udało mu się to znakomicie. Jednak w natłoku tylu wydarzeń, a wraz z nimi ogromnej rzeszy ludzi, charakterów, postępowania, postrzegania rzeczywistości i podejmowanych działań, niknie to, co najważniejsze, czyli sprawa odcinanych nóg, szukania sprawcy i w efekcie jego ukarania. Trochę było tego za dużo, a niektóre scenki, czy dialogi mogłyby w ogóle nie zaistnieć, gdyż nie wnosiły nic szczególnego do fabuły. Gdyby je pominąć, a zamiast tego skupić się na trójce przyjaciół i próbach złapania przestępcy, wówczas całość z pewnością zyskałaby na dynamice skupiającej się na tym, co istotne w powieści opatrzonej podpisem THRILLER.

Andrzej Bart to urodzony 3 września 1951 roku we Wrocławiu polski powieściopisarz, scenarzysta i reżyser filmów dokumentalnych. Jest twórcą unikającym rozgłosu. Mawia się o nim czasem, że to polski Thomas Pynchon, bo chce aby mówiono o jego książkach i filmach, a jego samego pozostawiono w spokoju. Jego powieści były tłumaczone na francuski, węgierski, rosyjski, niemiecki, słoweński i na hebrajski.

Książkę przeczytałam, dzięki Klubowi Recenzenta serwisu nakanapie.pl


Komentarze

  1. Widzę, że ładne połączenie gatunków ;-) . Pozdrawiam Mirko, Jarek :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię czytać thrillery, ale obawiam się, że ta książka nie spełniłabym moich oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że bardzo mocno kusi mnie przedwojenna Łódź. Zachęciłaś mnie do lektury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię ten gatunek. Przyznam, że zachęciłaś mnie do tej lektury.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.