31 grudnia 2022

Dziękuję, że Jesteście!

Koniec roku to czas podsumowań, refleksji, wspomnień z minionych 365 dni i snucia planów na przyszłość. Dla mnie był to bardzo udany czas, dzięki wspaniałym lekturom z niesamowitymi historiami.

Bardzo dziękuję wydawnictwom, które zaufały mi powierzając materiały do recenzji, dzięki temu mój blog obficie jest wypełniony wieloma wspaniałymi tytułami. 

Szczególne podziękowania należą się wszystkim, którzy odwiedzają Oazę Recenzji, wyrażają swoje opinie, komentują, zostawiają swoje słowo, gdyż dzięki temu wiem, że moje pisanie ma sens. 

Bez Was ten blog byłby smutny :) 

Bardzo dziękuję za każde odwiedziny i słowo! 

Życzę wspaniałego Nowego Roku bogatego pod kątem czytelniczym, jak i osobistym. Niech spełniają się marzenia! Oby wszelkie troski nie miały możliwości zaistnienia w Waszym życiu, a książka niech będzie Waszym wiernym towarzyszem!

1272. - "Szept węża"


Szept węża
Robert M. Rynkowski

Wydanie: I
Data premiery: 14.10.2022r
Liczba stron: 412
Wymiary: 125 x 195 mm
Okładka: miękka
ISBN 978-83-8201-156-2
Wydawnictwo:  eSPe
Moja ocena: 4/6

„Ucieczka nie jest rozwiązaniem, twój los i tak cię w końcu dopadnie.”

W Watykanie zostaje zamordowany Giuseppe Esposito, ale ten czyn został upozorowany na bandycki napad. Jakiś czas temu duchowny był spowiednikiem ważnej kościelnej persony, od której dowiedział się pewnych tajemnic, których nie może ujawnić. Jednak pod wpływem szantażu przez zainteresowanych nimi ludzi (cały czas nie wiemy, kim oni są) musiał złamać zasadę tajemnicy spowiedzi. Ten wątek zaistniał tylko na pierwszych stronach powieści, gdyż po tym emocjonującym prologu przenosimy się do Polski, gdzie poznajemy ministra spraw wewnętrznych i szefa wywiadu, do których docierają dokumenty opatrzone klauzulą Ściśle Tajne”. Zawierają one informacje zdobyte od zamordowanego spowiednika i jakimś nieznanym nam sposobem dostają się w ręce polskich agentów.

Dokładnie nie wiemy, dlaczego akurat Jacek Posadowski został wybrany na to, by wkręcić go w tę sprawę i przenieść go do Suwałk. On, niczego nieświadomy, przeprowadza się z warszawskiej Pragi do suwalskiej wsi noszącej nazwę Kaletnik, w której istnieje miejsce także nazywane Pragą. Towarzyszy mu dwunastoletnia córka Zosia, której pasją są powieści kryminalne. Gdy dociera do nich informacja o śmierci miejscowego proboszcza, dziewczynka zaczyna interesować się tą sprawą, wciągając to swego ojca.

Trudno mi było wniknąć się w tę historię, mimo dosyć mocnego prologu. Początek był dosyć dynamiczny, ale potem tempo akcji spada, gdy pojawiają się polityczne dywagacje i plany, a my nie wiemy, o co dokładnie chodzi. Początkowe ustalenia są mało klarowne i trudno było dociec, dlaczego akurat Jacek miał być tą „kluczową osobą" w sprawie, o której rozmawiają politycy i co takiego było w tajemniczych teczkach z napisem „Ściśle tajne”, gdyż nie znamy ich treści.

Nie wszystko było jasne i do końca nie otrzymałam odpowiedzi na istotnie pytania, jakie wyłaniają się z tej opowieści. Chociażby sens manuskryptu i jego ukrycia, gdyż ta kwestia interesowała mnie najbardziej. To ze względu na ten wątek sięgnęłam po tę książkę. Miałam nadzieję, że otrzymam pasjonującą lekturę pełną zwrotów akcji, ale pod tym względem się zawiodłam. Tajemnica wokół "Dziejów Filipa", jakie pojawiają się w dosyć obszernym, rozpisanym na kilkadziesiąt stron temacie, i ta część nie jest jakaś szczególnie rzucająca się w oczy. Trudno wysnuć wniosek, co takiego poruszyło wysokich polityków i urzędników kościelnych. Tekst z rzekomego manuskryptu jest wtrącony nagle w ciąg zdarzeń tak, że nagle, bez zaznaczenia, cofamy się daleko w czasie. W pewnym momencie ten przeskok jest zaskakujący, gdyż cały czas śledzimy wydarzenia dziejące się głównie wokół Jacka i jego córki współcześnie, a w kolejnych rozdziałach wchodzimy do świata Filipa Diakona i czasów tuż po zmartwychwstaniu Chrystusa. Co ciekawe, autor przedstawił ten tekst w języku współczesnym, a mowa jest o starożytnym manuskrypcie, więc ten sposób wysławiania się i opisywania zdarzeń z zamierzchłych czasów nie współgrał z ówczesnym charakterem mowy. Wprawdzie autor w swoim końcowym słowie wyjaśnia, że ówcześni ludzie posługiwali się językiem podobnym do naszego, ale znając styl dawnych pism, chociażby Biblii, czy kronik sprzed kilkunastu wieków, nie brzmi to dla mnie przekonująco.


Fabuła w większości toczy się spokojnie, ukazując życie na suwalskiej wsi, relacje między ojcem i córką, którzy często spędzali czas nad pobliskim jeziorem, nad którym od jakiegoś czasu towarzyszyła im „koścista” sąsiadka, ale mimo takiego spostrzeżenia, godna uwagi. Dziwne mi się też wydało, że ojciec pozwala swojej dwunastoletniej córce prowadzić na własną rękę śledztwo w sprawie księdza, podczas gdy on spokojnie pracuje w niedalekich Suwałkach, gdzie ma firmę naprawiającą komputery. Wprawdzie martwi się o nią i zapewnia jej opiekę, ale i tak miałam wrażenie, że jej działania i sposób myślenia dotyczy osoby dorosłej, a nie dziecka.

Opis zamieszony na ostatniej stronie zapowiada między innymi, że jest to mieszanka gatunkowa złożona z kryminału, powieści historycznej i thrillera politycznego, a nawet zawiązuje się wątek romansu, ale bardzo słaby i krótki, a do tego niedokończony. Jednak nie przebiegały one zbyt szybko i jak dla mnie były za bardzo rozciągnięte w czasie.

Niestety, osoby lubiące poczuć dreszczyk emocji wywołany tego rodzaju gatunkami, zwłaszcza thrillerem, mogą poczuć się zawiedzeni, gdyż z tych trzech rodzajów literackich, obecne są tylko dwa pierwsze. Szkoda, że autor nie utrzymał tempa zaznaczonego w prologu oraz w ostatnich rozdziałach i nie było takiego napięcia przez całą powieść. Wówczas uznałabym ją za pasjonującą i brawurową. Dopiero pod koniec powieści zaczęło się robić naprawdę niebezpiecznie i to przyspieszyło tempo akcji. Gdyby takie tempo było utrzymane przez większą część fabuły, uznałabym ją za pełną emocji, ale takich nie odczułam, mimo wielu zdarzeń, jakie miały w niej miejsce. Docierając do końca miałam wrażenie, że nie wszystko zostało odkryte, a zakończenie i wyjaśnienia przestępcy zbyt pogmatwane, a całość nadmiernie rozciągnięta.

Po sukcesie kilkanaście lat temu serii Dana Browna ze stworzonym przez niego postacią Roberta Langdona, zwłaszcza części „Kod Leonarda da Vinci”, wielu pisarzy próbowało pobić ten rekord zainteresowania i jak dotąd bezskutecznie. Pamiętam, że czytałam ją z zapartym tchem, tak jak z napięciem oglądałam filmy nakręcone na podstawie jego powieści. Nie były to „chude” książki, gdyż każda z części liczyła sobie ponad 500 stron, a nawet 600, a ja nie miałam odczucia znużenia. W przypadku „Szeptu węża”, takie odczucie się u mnie pojawiło, mimo że powieść ma tylko nieco ponad 400 stron.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl



30 grudnia 2022

1271. - "PROCES DIABŁA" Tom II


"Proces Diabła"
Seria: Kuba Sobański
Tom drugi
Adrian Bednarek

Wydanie: II w tym wydawnictwie
Data premiery:  24.10. 2022 r.
Format: 130 x 210 mm
Liczba stron: 384
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8219-966-6
Wydawca: Zaczytani
Moja ocena: 6/6

„Jedną z wielkich zalet życia w czasie stagnacji jest to, że każdego dnia może się przytrafić życiowa szansa.”

Książki pana Adriana Bednarka są jak narkotyk, uzależniają stopniowo wraz z kolejnymi jego powieściami. Po serię z Kubą Sobańskim sięgnęłam z ciekawości, po tym jak przeczytałam książki dylogię „Zapomniany1” i "Zapomniany. 2 W matni strachu" i dramat erotyczny „Ona”. Przygotowały mnie one niejako na to, co zastałam w pierwszym tomie serii „Pamiętnik Diabła” i teraz w „Procesie Diabła”.


Minęły trzy lata od skazania Rzeźnika Niewiniątek, więc społeczeństwo Krakowa odetchnęło z ulgą mając świadomość, że winny okropnych zabójstw został aresztowany i osądzony. Nie wiedzą, jak bardzo się mylą, gdyż seryjny morderca jest bliżej niż myślą. Kuba Sobański z satysfakcją obserwuje to, co dzieje się w mieście i wokół niewinnie skazanego Tomasza Rogowskiego. Mimo upływu lat, pozostaje on w pamięci mieszkańców, jako sprawiedliwie skazany przestępca. 

Tymczasem Kuba wydaje się być spokojniejszy. Swój stan określa, jako stagnację, która pozwala mu odpocząć po doznaniach w ostatnim czasie. Od 3 lat żyje w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa i spokoju. Ma teraz 27 lat, mieszka w ekskluzywnym apartamentowcu, jeździ wypasionym autem, spotyka się z piękną blondynką, Izabelą, a do tego zaczyna swoją karierę adwokacką, o czym marzył od zawsze. Teraz ma szansę spełnić swoje pragnienia w jednej z najlepszych krakowskich kancelarii prawniczej, którą prowadzi adwokat Szymon Werwiński.  


Od jakiegoś czasu w bestialski sposób są zabijane prostytutki. Ich morderca okrzyknięty zostaje Rozpruwaczem z Krakowa, gdyż posługuje się ostrymi nożami amputacyjnymi. Na gorącym uczynku zostaje przyłapany sławny i jeden z transplantolog doktor Wojciech Remiszewski, który na swego obrońcę wybiera młodego, niedoświadczonego Kubę Sobańskiego.
„Wiem, jak łagodnie mogą wyglądać prawdziwi mordercy. Najgorszego z nich widuję codziennie przed lustrem.

„Proces Diabła”, jest wznowieniem powieści, która miała swoją pierwszą premierę w 2015 roku w wydawnictwie Zysk i S-ka, a kolejną w 2018 roku w wydawnictwie Novae Res. Ich graficzna oprawa też miała w sobie intrygujące elementy, ale obecne są bardziej mroczne, mimo że nie mają żadnych elementów wywołujących grozę. Muszę przyznać, że nowe okładki są rewelacyjnie zaprojektowane.

Pozorny spokój na panujący na frontowym obrazku książki daje poczucie, że za chwilę się coś wydarzy i z takim uczuciem zaczęłam czytać o kolejnej fazie życia głównego bohatera.

Pierwszy diabelski tom był szokujący, pełen brutalności i pokazujący nam umysł psychopatycznego mordercy. Drugi tom jest jeszcze bardziej psychologiczny, gdyż autor daje nam poczuć stan człowieka, który ma świadomość zła tkwiącego z nim i próbującego zdusić w sobie buzujące w nim demony. Jest tu drastycznych opisów czynów na rzecz tego, co dzieje się w umyśle Kuby. Kuba jest teraz bardziej dojrzały, opanowany i wydaje się spokojniejszy. W dużej części fabuły obserwujemy jego zmagania z samym sobą, ale też ze wspomnieniami koszmarami sennymi, w których często pojawia się Klara.

Z „Pamiętnika Diabła” wiemy już, jakie kobiety fascynują Kubę i dlaczego. Gdy on uważa, że skutecznie panuje nad swoimi instynktami, nagle pojawia się Ada, córka oskarżonego doktora, spełniająca wszelkie warunki, by stać się jego ofiarą. Na jej widok doznaje on szoku, a uśpione demony ponownie zaczynają ostrzyć swoje kły. W tym momencie wie, że trudno mu będzie powstrzymać ich apetyt.

Mimo dużych partii opisowych książka nie jest nużąca, gdyż styl pana Bednarka nie pozwala na spokojne obserwowanie toku myślenia bohatera i jego działania. Napięcie jest obecna cały czas, gdyż autor umiejętnie potrafi podsycać poczucie niebezpieczeństwa i powoduje, że czujemy nawarstwiające zło, niczym powietrze w balonie, który w końcu musi pęknąć, gdy dojdzie do przekroczenia granicy wytrzymałości.


„Proces Diabła” to kolejny, mocny, mroczny thriller psychologiczny, który całkowicie zasługuje na to miano. Trudno jest czytać tę powieść spokojnie i obojętnie. Wszystko w niej jest realnie namacalne, dające poczucie zagrożenia, niepokoju, napięcia i nieprzewidywalności. Zaskakuje w najmniej spodziewanym momencie, gdy podążamy za tokiem myślenia Kuby, obserwujemy jego walkę z samym sobą, wewnętrznymi demonami i żądzami. Spodziewamy się, w jakim kierunku to wszystko może podążać, aż tu nagle dzieje się coś, całkowicie zmienia postać rzeczy i znowu nie mamy pewności, jak to wszystko się zakończy. Gdy dotarłam do finałowych scen, moje emocje sięgnęły zenitu, a zaskakujący epilog zaostrzył mój apetyt na ciąg dalszy.

Recenzja tomu pierwszego "Pamiętnik Diabła"
Recenzja tomu trzeciego "Spowiedź Diabła"
Recenzja tomu czwartego "Wyrok Diabła"
Recenzja tomu piątego "Piętno Diabła"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:




29 grudnia 2022

1270. - "WIOSNA MOJEGO ŻYCIA"


"Wiosna mojego życia"
Roza Violet Barlow

Wydanie: I
Data premiery: 17.11.2022 r.
Liczba stron: 274
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 9788383132457
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„Trudno o lepszego nauczyciela, 
niż własne doświadczenia.”

Bardzo lubię wiosnę, gdyż wszystko budzi się z zimowego snu, a świat coraz częściej zalewają słoneczne, ciepłe promienie. Właśnie w czasie tej pięknej pory roku powstała książka „Wiosna mojego życia”, której historia także rozgrywa się podczas tych pięknych dni. 


Summer Rasmusen od dwudziestu lat nosi w sobie tajemnicę, która wiąże się z rodzinnym Flitin. Gdy miała 6 lat, zdarzyło się coś, o czym nie potrafi zapomnieć. Po śmierci ojca nie miała dobrych relacji z matką, więc często spędzała czas u swojej ukochanej babci w Truebourgh, dlatego zdążyła dobrze poznać mieszkańców wsi, w tym tego najważniejszego, którego nosi w sercu do dziś.  

Obecnie mieszka w Cherton, gdzie pracuje w banku, w którym tkwi od czterech lat wciąż robiąc to samo, bez widoków na zmianę. Do tej pory trudno jej było na dłużej osiąść w jednym miejscu. Nie potrafi też związać się z jakimkolwiek facetem, bo żaden z nich nie jest Ryanem. Od pierwszej chwili, gdy poznali się mając po 12 lat, połączyła ich silna, przyjacielska więź. Ich drogi się rozeszły, gdy Summer wyjechała na studia, więc pozostały im tylko sms-owe kontakty. Obiecali sobie, bowiem, że będą codziennie pisać o tym, co dzieje się w ich życiu. Jeżeli któreś z nich nie otrzyma chociażby krótkiej informacji, będzie to oznaczało, że coś złego dzieje się w ich życiu. 

Taki dzień nadchodzi sześć lat po ich rozłące, gdy losowe zdarzenie sprawia, że spotkają się na żywo. To uświadamia dziewczynie, że jej miłość nie wygasła, mimo upływu lat. Ryan proponuje, by porzuciła dotychczasowe życie, które nie spełnia jej oczekiwań i przeniosła się do Truebourgh. Problemem jest jednak przeszłość, którą Summer skrzętnie skrywa przed otoczeniem, ale też związek Ryana z Dahlią.


Moją uwagę przykuła piękna okładka, której twórczynią jest Wioleta Melerska. Jej pastelowe, kojarzące się z wiosną kolory przechodzą też na skrzydełka, więc otwierając je możemy zobaczyć w pełni malarski rysunek. Treść została wydrukowana na ekologicznym papierze, wyraźną czcionką, dzięki czemu nie ma problemów z czytaniem. Objętość książki jest też odpowiednia, jak dla mnie, gdyż nie za bardzo lubię opasłe tomiszcza, mimo że czasami po nie sięgam.
"to tak już jest, że po rozstaniu pamiętamy o wszystkim, co miłe, a trudne chwile ulatują we mgle wspomnień"
Byłam mile zaskoczona stylem autorki, gdyż jest ona bardzo młodą osobą, ale jej sposób pisania charakteryzuje się dojrzałością. Porusza w swojej powieści życiowe problemy, wśród których wyłania się kwestia swojego miejsca na ziemi, poczucia winy, ale też przyjaźni i miłości między dwojgiem ludzi, którym zabrakło kiedyś odwagi, by wyznać swoje uczucia. Summer jest osobą, która przeprowadza nas przez kolejne zdarzenia i pokazuje wszystko ze swojego punktu widzenia.


„Wiosna mojego życia” to ujmująca, świetnie napisana opowieść z romantyczną, a nawet nieco nostalgiczną i filozoficzną nutką. Już prolog wprowadza nas w odpowiedni nastrój, w którym bohaterka odnosi się do sensu poczucia wolności i zwolnienia tempa w życiu. Summer często prowadzi wewnętrzne rozmyślania nad życiowymi zagadnieniami, a tym samym skłania nas do przyjrzenia się danej sprawie bliżej i wyrobienia własnego zdania na dany temat.

Pani Roza Violet Barlow wraz z tą historią, zabrała mnie do wiejskich krajobrazów, opisując bardzo zgrabnie i przystępnie uroki natury, budzącej się wiosny, a wraz z nią uczucia, które dawno temu zostało uśpione. Na szczęście Summer otrzymała po raz drugi szansę na ułożenie swojego życia z Ryanem.  Ich historia pokazuje, że czasami warto zdobyć się na odwagę i zawalczyć o miłość. Życie czasami tak kieruje naszym losem, że daje ponownie szansę na zweryfikowanie własnych pragnień i uczuć, a wtedy warto skorzystać z takiej możliwości, gdyż zaprzepaszczone okazje mogą nigdy ponownie się nie pojawić.

źródło zdjęcia:
lubimyczytac.pl
Roza Violet Barlow to autorka, studentka, nauczycielka, mężatka i pasjonatka języków obcych. Zadebiutowała w 2021 roku opowiadaniem "Nowy kierunek" zamieszczonym w antologii  „Płonąca rzeka. Czytelnicy mogą też kojarzyć tę pisarkę z twórczości na Wattpadzie. Od wczesnego dzieciństwa pisała „do szuflady”, a od Światowego Dnia Książki 2019 zaczęła udostępniać swoje powieści szerszemu gronu odbiorców. Przez lata była związana z harcerstwem. W okresie gimnazjum-liceum działała w grupach teatralnych. Jest laureatką nagrody dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej, a także grupowych nagród za najlepsze spektakle.

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:



28 grudnia 2022

1269. - "Gdzie moje love story"



"Gdzie moje love story"
Agnieszka Lingas-Łoniewska

Data premiery: 12.10.2022 r.
Liczba stron: 288
Wymiary:140 x 205 mm
Okładka miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8251-295-3
Wydawnictwo: Słowne 
Moja ocena: 6/6

Nie ma co utrudniać sobie życia. 
Trzeba brać to, co ofiaruje i iść do przodu.

Życie bywa kolorowe, szare, nieprzewidywalne i nigdy nie wiadomo, jakie niespodzianki  dla nas skrywa. Często spełnia nasze oczekiwania, ale często w zupełnie inny sposób, niż się spodziewamy, o czym przekonała się o tym bohaterka książki "Gdzie moje love story".


Bohaterką jest Nina Brzeska, która pracuje, jako charakteryzatorka na planie filmowym Jest profesjonalistką w swoim fachu, wiec nic dziwnego, że zyskała uznanie i sukces w tym zakresie. Poznajemy ją, gdy właśnie jest jedną z członków ekipy realizującej serial „Przy Lipowej”, w którym główną rolę gra jej obecny narzeczony, Rafał. Pewnego dnia, przez przypadek, jak to zwykle bywa, nakrywa go w niedwuznacznej sytuacji z koleżanką z planu. Nina, bez żalu rozstaje się z tą produkcją i postanawia poszukać innego zajęcia. W tym samym czasie trwa kompletowanie zespołu do nowego przedsięwzięcia, w którym bierze udział sławny Miron Moro. Uchodzi on za gburowatego osobnika, trzymającego kobiety na dystans, nielubiący spoufalania się i bliższych kontaktów. Niewiele nim wiadomo, ale wszyscy cenią go za świetne przygotowanie do każdej roli. Nowe przedsięwzięcie pod nazwą „Dedukcja zła” wymaga profesjonalnej obsługi, a najczęściej Miron ma do czynienia z mizdrzącymi się fankami i kobietami. Gdy zostaje zatrudniona Nina, też ma takie obawy, ale okazuje się, że jest ona też podchodzi do swego zawodu profesjonalnie. Do tego okazuje się zupełnie zwyczajną, naturalną dziewczyną, która ma swoje słabości, ale też wiele zalet. Z lubością pałaszuje ulubione pączki i to najlepiej własnej roboty. Nina jest wrażliwą osobą, więc dosyć szybko zaczyna dostrzegać inne oblicze Mirona.


Bardzo cenię sobie pióro pani, gdyż potrafi ona o prostych, zwyczajnych sprawach pisać w piękny sposób, ujmując za serce, wciągając w stworzoną historię, wzruszając u intrygując. Miałam już okazję przeczytać książki tej autorki, takie jak: „Ogniste serca” i „Skazani na ból”, oraz opowiadanie „Masz wiadomość” w świątecznej antologii „Niezapowiedziany gość”. Z ogromną ciekawością sięgnęłam po jej  nową powieść, wiedząc, że czeka na mnie nietuzinkowa historia. I nie zawiodłam się po raz kolejny, gdyż ma ona swój urokliwy klimat romansu w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tak też było z powieścią "Gdzie moje love story", w którą wsiąknęłam całkowicie. Uwielbiam takie sytuacje, gdy dwoje ludzi odkrywa siebie, dostrzega w sobie to, czego nie widzą inni. 
„Róbmy w życiu to, co sprawia, że widzimy sens w pokonywaniu trudności i przeżywaniu każdego dnia.”
Fabuła biegnie dwoma ścieżkami narracyjnymi, gdyż poznajemy punkt widzenia zarówno Niny, jak i Mirona, ale autorka nie zdecydowała się na oznaczenie, kto w danym momencie opowiada nam o swoich odczuciach. To jest widoczne dopiero po formie użycia rodzaju osobowego. To jedyne moje zastrzeżenie do prowadzonej opowieści. Każdy rozdział został opatrzony cytatem z jakiegoś filmu lub piosenki, który doskonale wpisanej się w wydarzenia w danym epizodzie. Całość uzupełniają sceny erotyczne, ale nie są one wyzywające czy wulgarne, lecz raczej podkreślające to, co dzieje się między dwojgiem ludzi. 


„Gdzie moje love story” to niezwykle ujmująca i romantyczna historia, która jest wprawdzie w pewien sposób przewidywalna, ale daje ogromną satysfakcję z obserwacji rodzącego się uczucia.  To wciągająca i emocjonalna opowieść o poszukiwaniu szczęścia,  miłości i przyjaźni, opowiedziana z lekkością i humorem. Bardzo polubiłam Ninę za jej podejście do siebie i innych, obowiązkowość i empatię. Miron także zyskuje stopniowo sympatię, próbując zmienić swoje nastawienie do spraw, które do tej pory skutecznie unikał, tworząc barierę trudną do pokonania. 

Pani Agnieszka Lingas-Łoniewska stworzyła życiową powieść, w której pokazuje, że każdy zasługuje na szczęście i miłość, dzięki której świat staje się piękniejszy. Miłość przychodzi często niespodziewanie wywracając wszystko do góry nogami, ale też przewartościowując nasze dotychczasowe priorytety. Jest to uczucie angażujące obie strony i wymagające często zrozumienia i szczerości, by historia zakończyła się happy endem, który zależy w ogromnym stopniu od nas samych.

Dłuższą recenzję możecie przeczytać w serwisie Dobre Chwile

Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z księgarnią Bonito


oraz portalem recenzenckim Dobre Chwile




 


1268. - "MIŁOŚĆ ZNALEZIONA NA ŚMIETNIKU"


„Miłość znaleziona na śmietniku”
Anna Głowacz

Wydanie: I
Data premiery: 1grudnia 2022 r.
Liczba stron: 248
Wymiary: 150 x 210 mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-963201-2-4
Wydawnictwo Yriah
Moja ocena: 6+/6

„Nigdy nie wiadomo, kiedy szczęście zapuka do naszych drzwi.”

Życie ma mnóstwo sposobów, by połączyć ze sobą ścieżki ludzi, którzy mają się spotkać. Jednych łączą wspólne doświadczenia, innych praca, szkoła, czy też spotkanie towarzyskie lub przypadek, ale gdy mają się odnaleźć dwa przeznaczone sobie serca, odnajdą się prędzej lub później. Bohaterów książki „Miłość znaleziona na śmietniku” miłość odnalazła w niecodziennych okolicznościach, bo tak jak wskazuje tytuł, na śmietniku.


Wiktoria jeszcze nie tak dawno była najszczęśliwszą osobą na świecie, mając obok siebie ukochanego Dawida. Oboje cieszą się sobą i chwilą, gdy na świat przyjdzie ich synek, Jakub. Niestety, niedane im było zostać rodzicami, a do tego okazało się, że już nigdy ona nie będzie mogła ponownie poczuć pod swym sercem rodzące się życie. Teraz, po dwóch latach od tamtego zdarzenia, Wiktoria jest sama, gdyż związek z Dawidem nie przetrwał próby czasu. Ból straty i pustka w duszy towarzyszy jej nieustannie. Czas poświęca pracy w firmie korporacyjnej K&Y na stanowisku księgowej, spotkaniom z rodziną i pomocy bezdomnym, którzy przebywają w pobliskim parku. Szczególną troską otacza dwójkę rodzeństwa, którzy wprawdzie mają dom, ale nie stać ich nawet na bułkę.

Wiktoria nie wie, że ma wśród bezdomnych swego opiekuna, jakim jest Robert, który jeszcze kilka miesięcy temu prowadził własną kancelarię prawniczą. Po śmierci swojej siostry bliźniaczki nie potrafił pogodzić się z jej stratą. Teraz swoim wyglądem nie przypomina dawnego siebie i z własnego wyboru wiedzie życie dzieląc los osób z parku.

Pewnego dnia Wiktoria, wracając z pracy, słyszy przeraźliwy krzyk, a na drugi dzień dociera do niej cichy płacz dziecka dobiegający z pobliskiego śmietnika. Ten głos dobiega też do Roberta, który pomaga wyjąć niemowlaka z kontenera. Od początku noworodek ujął ich serca, a Wiktoria dostrzega nadzieję, by wypełnić pustkę w swoim samotnym życiu.


Miałam już możliwość poznać twórczość pani Anny Głowacz, dzięki jej trylogii „Gwiezdne dzieci”, która poza formą beletrystyczną dostarczyła wiele duchowej wiedzy. Powieść „Miłość znaleziona na śmietniku” także zawiera w sobie wiele mądrych i ponadczasowych przekazów, ale są one ukazane poprzez sytuacje, splot zdarzeń, podejmowane decyzje, przemyślenia i czyny bohaterów. Obserwując ich działania, ale też postaci drugoplanowych chciałoby się, by jak najwięcej ludzi miało takie podejście, jak oni. Ujęła mnie nie tylko postawa Wiktorii i Roberta, ich rodziców, ale też personelu szpitala i osób, które są jedynie dodatkiem do tej opowieści. Dzięki temu opowiedziana historia ujmuje za serce otaczając ciepłem i poczuciem szczęścia, dlatego na długo pozostanie w mej pamięci i sercu.


Tej historii nie mogłam czytać całkowicie spokojnie, gdyż naładowana została mnóstwem emocji, które zalewają serce wieloma doznaniami, ciepłem, współczuciem i nadzieją. Razem z bohaterami przeżywałam ich rozterki, a łatwość wniknięcia w ich duszę ułatwiały mi słowa, jakimi posługuje się pani Anna Głowacz, która w niesłychanie wrażliwy, sugestywny i poruszający sposób potrafiła oddać wszystko to, czego doświadczała Wiktoria i Robert. Opisy ich uczuć, samopoczucia, wzajemnej fascynacji, namiętności są pełne ciepła, napawają nadzieją, dając wiarę w dobro tkwiące w ludziach. Autorka sprawiła, że identyfikowałam się z każdym stanem, jaki był ich udziałem i z czułością śledziłam cudownie rozwijającą się relację naznaczoną wzajemnym zrozumieniem i opiekuńczością.

To była niesamowita opowieść z typowo świątecznym klimatem, która dostarczyła mi niezapomnianych przeżyć, emocjonalnej palety barw, od smutku poprzez melancholię, wzruszenie, radość i tkliwość. Fala uczuć, jaka towarzyszyła mi w trakcie lektury jest bardzo bogata i trudno tu mi opisać to, co czułam poznając losy bohaterów. Poruszane zagadnienia wzbudzają współczucie dla cierpienia zarówno Wiktorii, jak i Roberta. Oboje zostali poranieni przez los, ale razem byli w stanie dokonać niezwykłych rzeczy i pokonać przeciwności pojawiające się na ich ścieżce.


Książka jest przepełniona miłością, dobrocią, cudnym klimatem, który rozlewa się na kolejne strony, mimo że nie brakuje w niej poważnych problemów, które dodają całości nieco dramatyzmu, ale ich otoczka sprawia, że czujemy magię świąt. Autorka porusza w niej zagadnienia psychologiczne, społeczne i duchowe, pokazując tkwiące w ludziach dobro. Podkreśla, że nie powinniśmy nikogo oceniać zbyt pochopnie, a często wystarczy jeden drobny gest motywowany odruchem serca, by w życie drugiego człowieka wniknęła nadzieja i obudziła go z marazmu, w którym tkwi od lat. Robert był taką właśnie osobą, obwiniającą się niesłusznie o śmierć swojej siostry i nie widział dla siebie przyszłości. Moc wybaczenia, współczucia, empatii dodała mu otuchy i spowodowała, że zapragnął znowu żyć.


To jedna z tych historii, w której może wydarzyć się wszystko. Jej siłą są niewątpliwie ludzie, których los połączył ze sobą. Pokazuje łańcuch dobrych ludzi, dzięki któremu dobro i miłość triumfuje. Polecam tę historię nie tylko w czasie świąt, ale też poza nimi, gdyż jej przesłanie jest ponadczasowe, mówiące o tym, że to co wysyłamy, do nas wraca. Prawa Wszechświata są niezmienne i zawsze dostajemy więcej niż otrzymujemy, a każda strata zostaje wypełniona nowymi zdarzeniami. Bo świat jest jak matematyka. Bilans zawsze musi wyjść na zero. Przepiękna opowieść doskonale wpisująca się w świąteczno-noworoczny czas, ale też w każdą inną chwilę, gdy potrzebujemy przeżyć coś niezwykłego.

źr. zdjęcia: nakanapie.pl
Anna Głowacz urodziła się w 1986 roku w Jaworznie. Już w szkole średniej złapała bakcyla na pisanie i uczęszczała do liceum o profilu humanistyczno- dziennikarskim. Po maturze wyjechała do Anglii, gdzie pracowała i studiowała na kierunku biznesowym w Cambridge. Po sześciu latach wróciła do Polski i założyła swoją własną firmę o profilu Agencji Reklamowej, którą prowadzi do dziś. Jest żoną i mamą  . Uwielbia zwierzęta - posiada dwa duże owczarki, które traktuje jak swoje dzieci. Lubi podróżować, czytać książki i oglądać filmy. Jej największą pasją jest jednak pisanie, na które zawsze stara się znaleźć czas.

Książkę przeczytałam, dzięki autorce, za co bardzo dziękuję.




27 grudnia 2022

1267.- "Świąteczne ciacho"


"Świąteczne ciacho"
Wiktoria Klepacka

Wydanie: I
Data premiery: 19.10.2022r.
Liczba stron: 360
Wymiary: 120 x 200 mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-67502-01-6
Wydawnictwo: Lekkie
Moja ocena: 6/6


"Święta nie mają być logiczne, 
tylko magiczne"

Święta Bożego Narodzenia to czas, który nastraja nas pozytywnie do ludzi i daje nadzieję na lepsze dni. Wydaje się, że każdy z niecierpliwością oczekuje na ten piękny, uroczysty i rodzinny czas. Jednak są takie osoby, jak bohaterka książki "Świąteczne ciacho", która na myśl o tych dniach czuje tylko irytację. 


Emmę Walter denerwuje wszystko, co wiąże się z tym okresem od momentu, gdy w sklepach pojawiają się kolorowe dekoracje, poprzez wciąż zabieganych ludzi aż po wigilijne zwyczaje. Święta nie robią na niej wrażenia i nie potrafi wczuć się w ich nastrój. Negatywne nastawienie dotyczy też związków z powodu swego byłego chłopaka, Alana. Ma zwyczaj prowadzić dyskusję sama ze sobą, komentując i krytykując spotkanych ludzi, miejsca i sytuacje. Poznajemy ją, gdy są jeszcze jesienne dni, ale wokół już można poczuć nadchodzące święta. Właśnie wraca do domu z apteki, którą prowadzi ze swoją przyjaciółką Susan, gdy zauważa witrynę nowej cukierni, która kusi wystrojem i ciepłem. Zaciekawiona wchodzi do środka, ale po początkowym zachwycie jej entuzjazm się obniża, gdy widzi na ścianie pewien romantyczny obrazek. Scena na nim przedstawiona wzbudza w niej irytację, więc ona i jej wewnętrzny krytyk usadowiła się w "loży szyderców", poddając osądowi wszystko, co widzi. W pewnym momencie dostrzega mężczyznę, który wyróżniającego się wśród kawiarnianych gości. Jego zachowanie i sposób bycia od razu ją irytuje bez jakiegokolwiek powodu do tego stopnia, że postanawia opuścić to miejsce. Dopełnieniem do jej podrażnionego nastroju jest ogłoszenie wiszące przy drzwiach zapraszające na kurs pieczenia pierniczków. Okazuje się wkrótce, że prowadzi go przystojny właściciel cukierni, Chris Newman, którego ona tak surowo wcześniej oceniła.


"Świąteczne ciacho" jest świetnym debiutem pani Wiktorii Klepackiej, która w uroczy i zabawny sposób opowiedziała o miłości, która rozwija się pośród korzennych zapachów, piernikowych smaków, i czekoladowych aromatów. Ma ona w sobie wiele świątecznego klimatu, ale też emocjonalnego, zróżnicowanego napięcia. Dałam się wciągnąć od początku w jej fabułę ze względu na bardzo przystępną formę przedstawiania kolejnych zdarzeń, które obserwujemy z poziomu Emmy. Jej sposób zachowania wciąż mnie denerwowała, gdyż do wszystkiego podchodziła negatywnie, nie znając dokładnie sytuacji czy osoby. Na szczęście z czasem to się zmienia i zaczyna być bardziej sympatyczna, gdyż dostrzega, że Chris, mimo że wydaje się nie być w jej typie, zaczyna ją interesować. Chris niewiele mówi o sobie. Wiadomo, że ma 29 lat, przeprowadził się do Hometown ze swojego rodzinnego miasteczka i z jakichś powodów nie chce utrzymywać kontaktu ze swoją matką. Na wszelkie pytania o przeszłość niechętnie opowiada, prosząc Emmę o zaufanie.


To powieść, która była dla mnie zaskakująca, gdyż autorka splotła w niej elementy obyczajowe, ale też erotyczne, więc można by ją zaliczyć do świątecznego romansu z pikantną nutką.  Pod tą warstwą ukryła trudniejsze tematy związane z sekretami Chrisa i jego przeszłością. Narracja ze strony Emmy także w nas wzbudza ciekawość, daje możliwość wyrobienia sobie zdania na temat tego co dzieje się między bohaterami, ale też pozwala wczuć się w przeżycia dziewczyny, która chciałaby wiedzieć o swoim ukochanym więcej. 

Są takie książki, które można czytać o każdej porze roku, mimo są one wydawane z myślą o świętach Bożego Narodzenia i do takich można zaliczyć powieść „Świąteczne ciacho.”

Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z Bonito.pl 
i serwisem Dobre Chwile, na którym jest moja dłuższa recenzja




Popularne posty