1420. - "Kroniki Saltamontes" Tom I


"Kroniki Saltamontes"
Tom pierwszy
Ucieczka z mroku
Monika Marin

Wydanie: I
Data premiery: 30.10.2013r.
Ilość stron: 330
Oprawa: twarda
Format: 145 x 215 mm
Wydawnictwo: Pinus Media
ISBN: 978-83-937821-0-9
Moja ocena: 6/6

„wszystkie bogactwa świata razem wzięte nie są tyle warte,
co jeden prawdziwy przyjaciel”

Kilka lat temu poznałam Adama i Aleksa jako sędziwych panów w powieści „Nowe życie”, która stanowiła zwieńczenie trylogii „Kroniki Saltamontes”. Teraz nadarzyła się okazja, by poznać ich historię od początku, czyli od tomu pierwszego pt.: „Ucieczka z Mroku”.


Poznajemy tę opowieść od chwili, gdy skończyła się II wojna światowa, a więc cofamy się do roku 1945, gdy ośmioletni Adam i dziesięcioletni Aleks przebywają w sierocińcu, w Stettinie (obecnie Szczecin), gdzie spędzili też wojenną zawieruchę. Żaden z nich nie pamięta, jak i kiedy dokładnie znaleźli się w tym miejscu, ale pomimo niezbyt wesołej scenerii i warunków udało im się przetrwać, dzięki pasji konstruktorskiej. To ich połączyło, gdyż razem często buszowali po śmietniskach, by wyciągać z nich elementy do budowania różnych pojazdów marząc tym, by kiedyś zwiedzić świat. 


Pewnego dnia Aleks wpada na pomysł, by zbudować Maszynę do Produkowania Szczęścia, która spełniłaby ich pragnienia, a do tego pomogła im przeżyć wspaniałe przygody, dzięki którym mogliby odkryć jakąś tajemnicę, a w momencie, gdyby los ich rozdzielił, żeby zawsze się odnaleźli. Najważniejszym jednak pragnieniem obu chłopców było, spotkanie ludzi, którzy ich pokochają i znalezienie dla siebie domu, w którym będą szczęśliwi. Postanowili zatem wybrać swoje miejsce na ziemi posługując się znalezioną mapą i z zamkniętymi oczami losując palcem jakiś punkt. Najpierw Aleks, potem Adam. Zaskoczenie było ogromne, gdyż obaj wybrali ten sam kraj: Italię, i o ile wiedzieli, co to za państwo, to zupełnie niejasna była dla nich nazwa miejscowości: Iano.

Wypowiadając swoje życzenia i budując maszynę szczęścia nie byli świadomi tego, że w tym czasie „świat rządził się swoimi prawami”, które niezależnie od nich „układały ich los” zapisując gdzieś tam, we Wszechświecie ich plany, które tylko pozornie wydawały się im nierealne.


„Kroniki Saltamontes” skierowane są głównie do młodych czytelników, ale także do dorosłych z pewnością będzie to dla każdego wciągająca lektura. Szkoda, że tak mało jest ona nagłośniona, gdyż jej przekaz jest ponadczasowy. Uważam, że jest to wspaniały materiał do scenariusza filmowego, który z pewnością ująłby serca wielu młodych ludzi.  Opowiada, bowiem o trudnych czasach, w których brakowało wielu rzeczy, miasta były zniszczone, a mimo to ludzie powoli podnosili się z pożogi wojennej. Dzisiejszemu młodemu pokoleniu trudno jest wyobrazić sobie świat bez współczesnych udogodnień, technologii, szczególnie bez mediów społecznościowych, które zabijają żywy kontakt międzyludzki. W czasach, kiedy chłopcom przyszło żyć, kraj był zrujnowany  przez wojnę, a los wielu takich dzieci jak Adam i Aleks związany był z utratą najbliższych, musieli stawić czoła nowej rzeczywistości.


"Ucieczka z mroku" pokazuje, co jest w życiu najważniejsze, podkreślając wartości, które powinniśmy pielęgnować od najmłodszych lat. Dobro, serdeczność wobec drugiego człowieka, przyjaźń, empatia, realizowanie swoich marzeń, podnoszenie się po niepowodzeniach i uczenie się na błędach to tylko niektóre z nich.  Autorka pokazuje też, że wszystko to, co zdobywamy poprzez naukę, doświadczenia procentuje w przyszłości. Podkreśla siłę edukacji, tego, czego uczymy się w ciągu naszego życia, jakie zdobywamy umiejętności i wiedzę, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy mogą one nam się przydać.
"Niektóre rzeczy, które wydają się na początku przerażające, mogą być w rzeczywistości zbawienne dla nas."

Całkowicie zgadzam się ze zdaniem zamieszczonym na okładce książki mówiącym, że:

„Po tę powieść dla dzieci i młodzieży z przyjemnością sięgnie niejeden dorosły”.

Ja, mimo że wiek młodzieżowy mam już dawno za sobą, przeczytałam ją z zapartym tchem. To z pewnością zasługa stylu pisarskiego, jakim posługuje się pani Monika Marin. Jej sposób opowiadania sprawia, że angażujemy się w przeżywane przez bohaterów sytuacje, które biegną w nieprzewidywalny sposób. Jedyne, czego można było się spodziewać to tego, że młodzi przyjaciele się spotkają.

Ich droga do siebie obfituje w mnóstwo przygód, spotkań z ciekawymi, pomocnymi ludźmi i wiele doświadczeń utwierdzających w przekonaniu, że jeżeli nie tracimy wiary w swoje marzenia i nadziei na dobry los, wówczas wszystko sprzyja temu, byśmy otrzymali to, czego pragniemy. Marzenia spełniają się czasami w pokrętny sposób i nie zawsze tak, jakbyśmy tego oczekiwali, ale ważne, byśmy zrobili ku nim pierwszy krok, konsekwentnie za nimi podążali i nigdy nie poddawali się trudnościom.

Recenzja tomu III "Nowe życie"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:




Komentarze

  1. Niektóre książki młodzieżowe naprawdę ogromnie kuszą. Wydanie również pięknie się prezentuje. Chętnie sięgnę po cały cykl jeśli będę miała okazję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie piękne wydania. Robią wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wizualnie piszczą oko, wezmę też treść pod uwagę skoro tak wysoko oceniasz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie bym przeczytała lubię takie powieści. Mam w domu i wielokrotnie przeczytałam serię o Tomku Wilmowskim autorstwa Alreda Szklarskiegi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.