[117./24] 1632. - "Ślady gwiazd" Tom III


"Ślady gwiazd"
Tom Trzeci
Ascaucalis
Tomasz Petrus

„życie ma, a przynajmniej raz na jakiś czas miewa, jakąś niezbadaną i nieopowiedzianą pełnię, że bywa soczyste jak dojrzały owoc. To w takich właśnie chwilach do ludzi nagle dociera, jak to jest na coś zasłużyć, jak to jest wygrać szczęście i sięgnąć gwiazd.”

Część druga trylogii "Ślady gwiazd" skończyła się w ekscytującym momencie, więc byłam ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów. Na szczęście wszystkie  tomy zostały wydane w jednym czasie, więc można od razu mieć całą historię od początku do końca. We wszystkich częściach mieliśmy kilka wątków, z których każdy biegł osobno i teraz powoli znajdują swoje punkty styczne. W dwóch pierwszych odsłonach śledziliśmy losy Jadzi i Weroniki, a teraz, w części trzeciej pt.: "Ascaucalis"  poznajemy córkę Weroniki, Alinę, która wychowuje się w Domu Dziecka.

Ascaucalis to osada w Europie Środkowej na terenie państwa gockiego (gocko-gepidzkiego), wzmiankowana przez greckiego matematyka i astronoma Klaudiusza Ptolemeusza około roku 150 n.e. na Germania Magna, czwartej mapie Europy, jednej z 26 map wchodzących w skład słynnej Geografii 

Jaki to ma związek z Bydgoszczą? Otóż: położenie Ascaucalis było utożsamiane z dzisiejszym Nakłem, Bydgoszczą lub Kruszą Zamkową (na podstawie Wikipedia.org)


Najpierw poznajemy pewnego mężczyznę, który od wielu lat pływa na barkach po wodach i kanałach zachodniej Europy. Teraz wraca po długiej nieobecności do macierzystego portu na Brdzie. Płynąc, mężczyzna obserwuje przesuwający się przed jego oczami teren. W pewnym momencie dostrzega swój dom położony niedaleko Kanału Bydgoskiego, a nad brzegiem widzi bawiące się dzieci, które są pilnowane przez opiekunki. Jedno z dzieci, dziewczynka, wzbudza jego zainteresowanie, więc niewiele myśląc, pozoruje wypadnięcie poza burtę barki i dopływa do brzegu. Wzbudza tym lęk u dzieci i opiekunek. Zdążył tylko dowiedzieć się, że dziewczynka ma na imię Alinka, a dzieci są z domu dziecka. Tym mężczyzną jest Oskar, ale autor nie ujawnia jego imienia przez dłudzy czas fabuły. Oskar postanawia odnaleźć dziewczynkę, zaopiekować się, więc po rozmowie z dyrektorką domu dziecka, zatrudnia się tam do pomocy technicznej. Zawsze, gdy idzie do swojego domu, lub z niego wychodzi, często widzi nad Kanałem pewnego chłopaka.

To Julek, którego widuje w tym miejscu od trzech lat, czyli od 1968 roku, więc można się domyślić, że powyższe zdarzenia dzieją się w 1971 roku, zatem jeszcze przed tym, co wydarzyło się w tomie trzecim na jego ostatnich stronach. Julek nie jest związany z żadną osobą, którą poznaliśmy wcześniej, ale w tej historii odgrywa ważną rolę, bo w efekcie, niejako za jego sprawą, wszyscy w końcu się odnajdują, ale do tego jest jeszcze długa droga.


Kolejny wątek to dalsze losy Jadzi, matki Weroniki i babci Aliny. Jadwiga, poszukując Oskara, znalazła się we Francji, niestety nie natrafiła tam na jego ślad. Natomiast na jakiś czas ten kraj stał się jej miejscem zamieszkania. Po dramatach, jakich doświadczyła wcześniej, teraz, od wiosny 1964 roku pracowała jako oficjalna przedstawicielka przedsiębiorstwa MODUS w Berlinie, w ówczesnym NRD, potem jeszcze jakiś czas była w RFN, aż znalazła się w Paryżu, do którego została delegowana, by propagować polską modę i tam spędziła kilka lat. W 1975 roku znamiona dały jej znać, że pora wracać do rodzinnych stron.

Autor ma specyficzny sposób opowiadania. Dotyczy to wszystkich części. Otóż opisuje jakąś scenę, pokazuje coś np. w pierwszym rozdziale, a potem dalej cofa się w czasie, by pokazać losy innej osoby, we wcześniejszych latach. W międzyczasie jeszcze wplata inne wątki, które łączą się ze sobą, ale to okazuje się dopiero po poznaniu całej powieści. Pozornie wydaje się, że fabuła jest chaotyczna i może wprowadzać w dezorientację, ale potem wszystko wskakuje na swoje miejsce. Jest to nieco przewrotna forma, trochę denerwująca, bo nie wiadomo na początku, o co chodzi, ale w efekcie tworzy jedną wspólną całość. Momentami czytałam ją z dużymi emocjami, doceniając pracę, jaką autor włożył w swoją tak rozległą opowieść. Wszystko logicznie powiązał, ale czasami można poczuć mały mętlik.


Niewątpliwie pan Tomasz Petrus ma oryginalny sposób opowiadania, a tym samym sprawia, że jego trylogia jest inna, niecodzienna, jednocześnie wciągająca, ale też dostarczająca ciekawostek o opowiadanym miejscu. Osobiście skłoniła mnie ona do sprawdzenia niektórych wątków, chociażby manuskryptu czy historii Kanału i pomnika Łuczniczki. Te fakty autor sprytnie wykorzystał, by przedstawić ciekawą historię o kilku pokoleniach kobiet.

Książka wyróżnia się swoją historią, poruszanymi faktami z dziejów Bydgoszczy i jej najważniejszymi symbolami i miejscami. Sięga do starożytności łącząc spisane w manuskrypcie wydarzenia ze współczesnością. Pokazuje w ten sposób siłę kobiet, które łączy silna więź, nierozerwalna upływem czasu. To ciekawa trylogia o ludziach, których rozdzielił los i starają się znaleźć swój ślad. Wojna i czasy powojenne skutecznie skomplikowały im życie i żadne z kobiet nie wie, jak blisko siebie się znajdują. 

A w tle: Bydgoszcz z różnych okresów czasowych, Łuczniczka, płynący spokojnie Kanał Bydgoski i historia sięgająca wiele wieków wstecz...

Recenzja tomu pierwszego: "Sagittarius"
Recenzja tomu drugiego "Artemis"



Wydanie: I
Data premiery:12.06.2024
Ilość stron: 350
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8373-058-5
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 5/6





Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem 



Komentarze

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.