[101./24] 1616. - "Destiny moon" - UNIVERSE Tom III


Destiny moon
Trylogia Universe
Tom trzeci
Jedersafe

„Nic nie boli bardziej, niż strata kogoś bliskiego

Z ciekawością czekałam na trzeci tom „Trylogii Universe”, który został zatytułowany „Destiny moon” po tym, jak potoczyły się losy bohaterów w tomie pierwszym „Beginning Moon" i drugim pt. „Flame Moon". Warto zaznaczyć, że każdy tom ma cudną okładkę, za co wydawnictwu Amare należy się ogromy plus. Zwracają swoją grafiką uwagę, a do tego przyciągają bogatą w wydarzenia fabułą.


Dominic Brown i Francessa Anfrew mają za sobą ciężkie i traumatyczne przejścia, które nie pozwoliły im na spokojne życie i cieszenie się sobą. Teraz, po sześciu latach, odkąd w drugim tomie "Flame moon" rozegrały się dramatyczne zdarzenia, wydaje się, że w końcu zapanował spokój. Dominic ma teraz 31 lat i jest znanym prokuratorem. Francy to już nie zalękniona, niepewna siebie dziewiętnastolatka, lecz piękna, znająca swoją wartość kobieta, która spełnia się jako nauczycielka gry na pianinie dla dzieci i w pracy na uczelni.

Tak jak w poprzednich tomach, wszystko toczy się wokół relacji między głównymi bohaterami i próbą wytropienia kolejnego wroga, który wkracza  w ich poukładane  życie. Z opisu na okładce dowiadujemy się, że jest nim ojciec Bruce’a i Amelii Norwood – Hans, który wychodzi z więzienia i poprzysięga zemstę za śmierć swoich dzieci. Do tego Dominic zostaje wezwany na miejsce zbrodni, gdzie znajduje się ciało brutalnie zamordowanej dziewczyny, w której on rozpoznaje dawną znajomą.

Tym razem od razu jesteśmy wrzuceni wir wydarzeń, począwszy od krótkiego prologu i potem w kolejnych rozdziałach, które opatrzone tytułami, tak jak to było we wszystkich częściach tej trylogii, wiodą nas przez dalsze wydarzenia. Fabuła ma różne tempo, raz jest spokojnie, by za chwilę wydarzyło się coś, co powoduje napięcie i wzrost emocji. Można było się domyślić, że czas szczęścia i ustatkowanego życia Dominica i Francy nie potrwa za długo. Opowiadają nam oni o sobie ze swojego punktu widzenia. Ich narracja nie jest ułożona naprzemiennie rozdział po rozdziale, lecz podobnie jak w tomie drugim, przez jakiś czas opowieść jest z punktu widzenia Dominika, a potem Francy.


W tym wszystkim, co się wokół nich dzieje nie są sami, gdyż zawsze mogą liczyć na rewelacyjne trio w postaci Walkera, Taylora i Adisona. To wspaniała trójka przyjaciół, zgrana, zawsze gotowa do obrony i działania. Dominic i Francy mają w nich ogromne wsparcie, które jest z pewnością potrzebne, gdyż robi się coraz bardziej niebezpiecznie, a tempo i szybkość zmieniania się sytuacji jest coraz bardziej dynamiczna. Czasami wszystko spowalnia, bo opisy tego co myślą bohaterowie, co czują i przeżywają są szczegółowe i to się nie zmieniło, jednak mimo to powieść czytałam bez znużenia. Jedyne, co jak zwykle przeszkadza mi u początkujących pisarzy posługiwanie się kolorem włosów i oczu (jako tęczówki), w określaniu osoby, która akurat coś robi, czy mówi. Są też sceny erotyczne, które można pominąć, jeżeli ktoś nie przepada za takimi epizodami. Nie mam nic przeciwko takim opisom, ale te stworzone przez panią Jedersafe zajmują zbyt dużo miejsca i gdyby je pominąć, to z pewnością książka byłaby chudsza. 


Jednak ignorując te dwa elementy, całość jest świetnym zwieńczeniem trylogii, w której wciąż coś się dzieje, a więc nie brakuje emocji i to o skrajnych zabarwieniach. Cała trylogia obfituje w wiele wydarzeń, bohaterowie wciąż wrzucani są w trudne i niebezpieczne sytuacje, które w efekcie są dla nich sprawdzianem tego, co do siebie czują. Przeszli naprawdę długą drogę usianą bólem, cierpieniem, tęsknotą, traumatycznymi doświadczeniami, a to wszystko ich zbliżyło i wzmocniło więzi, co doskonale widać w tym końcowym tomie serii. TRYLOGIA UNIVERSE, mimo kilku mankamentów o których wspominałam w swoich recenzjach, to z pewnością jedna z lepszych serii, jakie czytałam. Autorka skutecznie podsycała moją ciekawość ukazując nie tylko losy głównych bohaterów, ale też postaci drugoplanowych, które są równie fascynujące i zasługują na uwagę i osobną opowieść.


Recenzja tomu pierwszego "Beginning moon"
Recenzja tomu drugiego "Flame Moon

Wydanie: I
Data premiery: 15.05.2024 r.
Ilość stron: 468
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8373-116-2
Wydawca: Amare
Moja ocena: 5/6



Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem



Komentarze

  1. Nie czytałam poprzednich tomów, ale wszystko przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze, że zwieńczenie trylogii okazuje się udane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam poprzednich części ale tytuł będę miała na uwadze 🙂

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej serii i nie wiem czy po nią sięgnę, bo jak na razie skupiam się na książkach zalegających mi w domu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, okładka przyciąga wzrok :)
    Fabuła też wydaje się ciekawa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.