31 stycznia 2024

[22.] 1537. - "Flame moon" - UNIVERSE Tom II

Recenzja w dniu premiery


"Flame moon"
Trylogia Universe
Tom drugi
Jedersafe

Wydanie: Pierwsze
Data premiery: 31.01.2024r
Liczba stron: 666
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-838-1
Wydawca: Amare
Moja ocena: 6/6

"Wystarczy być cierpliwym, konsekwentnym i wierzyć w swoje możliwości, a wtedy wszystko ci się uda."

Z niecierpliwością i podekscytowaniem czekałam na kontynuację historii rozpoczętej w „Beginning moon”, gdyż finałowe sceny przyprawiły mnie o dreszcze i docisnęły emocjonalnie. I oto jest, drugi tom pt. „Flame moon” z równie piękną okładkę, ale z nieco mrocznymi akcentami.



Wydarzenia z pierwszego tomu były bardzo ekscytujące, dramatyczne, emocjonalne, które zostały skumulowane w finałowych scenach. Druga część tej historii zaczyna się kilka dni po ich zaistnieniu, ale nie za wiele mogę o tym napisać, by nie zdradzić zbyt wiele tym, którzy jeszcze nie sięgnęli po pierwszy tom trylogii UNIVERSE. Przypomnę więc, że bohaterami są Dominic Brown i Francessa Anfrew, którzy teraz już wiedzą, że nie mogą bez siebie żyć. Ona musi w sobie znaleźć siłę, by pokonać swoje lęki, otworzyć się na pomoc, zmierzyć się z traumatycznymi wspomnieniami. Natomiast on nie może sobie darować, że nie upilnował ukochanej przed niebezpieczeństwem i swoimi wrogami, więc wciąż zmaga się z poczuciem winy, ale też ze swoją bardziej agresywną naturą. Jego celem staje się Bruce Nordwood, który jest gotów odebrać mu wszystko to, co najcenniejsze, ale też czeka go bardzo ważny wyścig, którego stawką jest życie.


Głównym tematem jest ochrona i to nie tylko Dominic chroni Francy, ale ona też robi wszystko, by go chronić, ale przed samym sobą. Razem wspaniale się uzupełniają, mimo że mają tak różne charaktery. Autorka w ten nieco mocny sposób pokazuje, na czym polega miłość, co to znaczy być w czymś razem i zestawia to z poprzednim związkiem Dominika, który był kiedyś zakochany w Amelii, siostrze Bruce'a Nordwooda, dziś śmiertelnego wroga. Ten wątek jest nam przybliżony w pewnym momencie tej fabuły, więc możemy mieć doskonałe porównanie między tymi dwoma kobietami Browna.

Przy pierwszym tomie napisałam, że jest to jedna z tych powieści, które nie są idealnie napisane, wyczuwalny jest debiutancki styl autorki, ale mimo to ma się ochotę podążać za kolejnymi zdarzeniami. Teraz po debiutanckim stylu nie ma śladu, a wszystko wydaje się dobrze zaplanowane i poprowadzone, chociaż nie nadal brakuje mi zaznaczenia, kto jest narratorem. Styl autorki charakteryzuje się też tym, że często używa określenia koloru włosów do pokazania, kto w danym momencie się wypowiada lub kogo dotyczy dziejące się zdarzenie. Przez kilkanaście rozdziałów znamy głównie wersję Dominika tego, co dzieje się w jego życiu, ale też wokół niego. Natomiast po przeczytaniu mniej więcej 1/3 powieści, wkracza ze swoją relacją Francy i od tego momentu śledzimy wszystko z dwóch perspektyw, naprzemiennie, ale nieregularnie. Kto w danym rozdziale prowadzi nas przez aktualny epizod można się jedynie domyślić, po użytej formie osobowej. To jedyne moje zastrzeżenie zarówno do tej części, jak i poprzedniej. 

Druga część trylogii UNIVERSE porwała mnie równie mocno, jak historia w tomie pierwszym. Główną oś stanowią oczywiście Dominic i Francy, ale też ważne są osoby drugoplanowe, których także poznajemy lepiej. Na plan pierwszy wysuwa się zgrana paczka przyjaciół, którzy spędzają ze sobą czas, wspierają się, są dla siebie ważni, szczerzy, czasem aż do bólu, mają wspólne przedsięwzięcia, ale też są zawsze gotowi stanąć z sobą silnym murem. Pani Jedersafe wspaniale wykreowała wszystkie postacie, także tzw. czarne charaktery, którzy są tak nakreśleni, że lepiej jest im się nie narażać i najlepiej ich omijać. Oczywiście do tych ostrzeżeń nie stosuje się Dominic i jego kumple, którzy są twardymi przeciwnikami, niepoddającymi się tak łatwo, walczącymi o swoje i za wszelką cenę. 

Aż trudno mi sobie wyobrazić, co będzie się działo w części trzeciej i mam nadzieję, że wkrótce o tym się przekonam. W wywiadzie na stronie nakanapie.pl autorka zdradziła, że będzie ona nosiła tytuł "Destiny Moon". Pozostaje, więc tylko czekać.

Na koniec - tak jak przy pierwszym tomie, tak i przy niniejszej powieści:
Ogromne brawa dla wydawnictwa za okładkę!

Recenzja tomu I "Beginning moon"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:



7 komentarzy:

  1. No właśnie - i wygląda na to, że i okładka i treść piękne, pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno przyjrzę się bliżej tej trylogii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że ten odczuwalny przy pierwszym tomie debiutancki styl zniknął.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obie części chciałabym przeczytać. Jestem ciekawa tej historii. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam poprzedniej części, ale całość zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że autorka pracuje nad stylem :). Kusząca seria i piękne okładki, mam ogromną ochotę sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.

Popularne posty