[112/24]1627. - "Puck me up"


"Puck me up"
Ludka Skrzydlewska

„To, co wydaje się najsensowniejsze na pierwszy rzut oka, często wcale takie nie jest.”

Na księgarskich półkach możemy nie raz zobaczyć jakąś książkę z nazwiskiem znanej osoby, ale nie mamy pewności, czy to właśnie ona napisała daną publikację. Bywa bowiem tak, że prawdziwym autorem takiego dzieła stoi ghostwriter dosłownie oznaczający pisarza widmo. To osoby, które nie ujawniają swojej tożsamości pozostając w cieniu wielkich gwiazd, na których spływa splendor tego, co stworzyła inna osoba. Ten motyw doskonale wykorzystała autorka powieści "Puck me up", w której lepiej poznajemy specyfikę tego zawodu, a przy okazji kolejną świetną historię napisaną przez panią Skrzydlewską.

Zaczyna się wszystko standardowo, czyli on – Mikael Mikko Heikkinen jest mrukliwy, zamknięty w sobie, nawet gburowaty i niezbyt miły. Przynajmniej takie sprawia wrażenie na Hazel Woods , gdy po raz pierwszy się spotykają. Najpierw stoją obok siebie w windzie, nie wiedząc, że podążają do tego samego miejsca, czyli do biura jednego z większych w Kanadzie wydawnictwa -  EDMONTON. Ona z kolei, nie ma pojęcia, że właśnie jest w windzie z jednym z najsłynniejszych zawodników i najlepszym skrzydłowym kanadyjskiej drużyny NHL  - EDMONTON OILERS i mistrzem olimpijskim. I to on ma być jej najbliższym zleceniodawcą. Z kolei on nie wie, że obok niego znajduje się kobieta, z którą przyjdzie mu pracować w najbliższym czasie. Spodziewa się, że zamówionym ghostwriterem będzie mężczyzna, gdyż Hanzel publicznie nigdy nie ujawnia swoich prawdziwych danych i swojego wizerunku.


Miałam już okazję przeczytać jakiś czas temu książkę pani Ludki Skrzydlewskiej pt. "Niepokorne serca" i od razu skradła moje czytelnicze serce tą historią. Zawarła w niej to, co w powieściach lubię najbardziej, czyli dynamiczną akcję i ciekawych bohaterów. Dlatego widząc jej najnowsze dzieło „Puck me up”, wiedziałam, że się nie zawiodę. I tak się stało. Ponownie znalazłam się w wirze wydarzeń, które całkowicie mnie pochłonęły ogarniając wieloma emocjami i przeżyciami bohaterów.

Snując opowieść o ich relacji poruszanych jest kilka ważnych tematów, w tym akceptacja samej siebie. Hazel uważa, że jest nieatrakcyjna, gdyż ma trochę więcej nadprogramowych kilogramów, więc jest przekonana, że na pewno nie ma szans, by ktoś się nią zainteresował. Co innego jej siostra Gabi, która swoim wyglądem i nienaganną sylwetką zwraca uwagę męskiej części społeczeństwa. Gabi jest cudowną siostrą, starającą się podbudować jej wiarę w siebie, ale bezskutecznie. Hazel zawsze uważa się za gorszą. Taka postawa to pokłosie traktowania jej w dzieciństwie, umniejszania jej wartości przez matkę i wpajania przekonania, że tylko szczupłe osoby, takie jak Gabi, mogą coś w życiu osiągnąć.

„Puck me up” to świetnie napisany romans ze sportem w tle i pracą nad tekstem powieści, ale na pierwszy plan wysuwają się dylematy głównych postaci. Nie ma w niej zbyt dużo dłużących się opisów, a te które są, nie przytłaczają swoją ilością. Od początku autorka dostarcza nam zarówno wesołych sytuacji, zabawnych dialogów, spostrzeżeń, ale też takich, które wprowadzają niepokój i powodują szybsze bicie serca, ukazując rozwój uczucia i zmiany zachodzące w bohaterce. Jest to jeszcze bardziej dobitnie odczuwalne, gdyż nie wiemy wszystkiego, bo przez niemal całą fabułę widzimy wszystko oczami Hazel. Ma to swoje plusy, gdyż wnikamy w jej sposób postrzegania siebie i otoczenia, w jej myśli i podejście do wielu spraw. Oczywiście nie raz nie zgadzałam się z nią, gdyż przedstawiła swoją osobę tak, jakby była grubą, nieatrakcyjną dziewczynę, nie zauważając swoich atutów. Bywało, że mnie denerwowała, gdy wyciągała błędne wnioski, albo niepotrzebnie się denerwowała. Dopiero w epilogu, gdy niektóre epizody ukazane są oczami Mikko, wyłania się urocza kobieta, która jest wartościowa, czarująca i piękna. To pokazuje, że siebie samych często postrzegamy negatywnie, widzimy swoje mankamenty, ale potem okazuje się, że nie zawsze zgodne jest to z tym, jak widzą nas inni.


Motywem przewodnim jest nieakceptowanie siebie, swojego wyglądu, wyolbrzymianie swoich mankamentów, które tylko w oczach Hazel nabierają wielkiego problemu. Jest to zatem powieść z głębszym przesłaniem, gdyż podobnych osób jest w realnym życiu wiele. Widać to doskonale w dzisiejszych czasach, zwłaszcza u dziewczyn i kobiet, które mają kompleksy i poddają się różnym zabiegom, robiąc sobie krzywdę, poprawiając to i owo w swoim wyglądzie. Według swoich wyobrażeń, czynią siebie atrakcyjniejszymi, ale niestety, najczęściej osiągają efekt odwrotny. Widziałam już wiele tego typu przeobrażeń i rzadko która transformacja wypadła korzystnie dla danej osoby. Na szczęście Hazel nie posuwała się do tak desperackich kroków i to jest jej atutem, jak i atutem tej powieści jest to, że bohaterka ma swój naturalny urok, ale nie jest idealna w swoim wyglądzie, jak to bywa w innych tego typu romansach. Przynajmniej ona siebie tak to postrzega. Autorka pokazała, że czasami nie trzeba robić zbyt wiele, ani podejmować drastyczne kroki, wystarczy pojawienie się miłości, by poczuć się atrakcyjnie i pięknie.

Wydanie: I
Data premiery: 16.07.2024r.
Ilość stron: 432
Wymiary: 140x208 mm
Okładka: miękka
ISBN Książki drukowanej: 978-83-289-1426-1
ISBN Ebooka: 978-83-289-1689-0
Data wydania ebooka: 17.07.2024r
Rozmiar pliku PDF: 2.0MB
Rozmiar pliku ePub: 3.3MB
Rozmiar pliku Mobi: 7.6MB
Wydawnictwo: Editio Red
Moja ocena: 6/6



Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Editio Red

i Grupą wydawniczą Helion




Komentarze

  1. Jeszcze nie znam książek autorki, ale bardzo mnie ciekawią. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od czasu do czasu sięgam po takie książki, więc będę miała ten tytuł na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się okładka tej książki. A fabuła także wydaje się ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale po recenzji Twojej widzę że zdecydowanie warto! Tytuł zapisuję 🙂

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale masz fajny czytnik, muszę mój wygrzebać z dna szuflady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostosowałam mój tablet, który leżał nieużywany od jakiegoś czasu. Zainstalowałam program do ebooków i teraz traktuję tablet jak czytnik :)

      Usuń
  6. Polska autorka a tytuł po angielsku. Kompletnie nie rozumiem tego trendu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego nie rozumiem, ale pomijam już ten fakt, jeżeli historia jest ciekawa i wciągająca, a tak jest w tym przypadku.

      Usuń
  7. Podoba mi się. Temat umniejszania sobie samemu w pewnym stopniu dotyka chyba każdego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.