31 grudnia 2020

696. - "Anielski puch"


Anielski puch
Marika Krajniewska

Wydanie: I
Data premiery: 10 listopada 2020 roku
Liczba stron: 224
Wymiary: 205 x 135 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Wielka Litera

„Gdy pojmiesz, że to przypadki rządziły twoim światem, tworząc mapę szczęścia, zbliżysz się do etapu zwanego szczęśliwym zakończeniem.”

Czasami szczęście puka do naszych drzwi, tylko musimy dać mu szansę wejść. Niestety, czasami przykre wspomnienia nie pozwalają ich otworzyć. Gdy zbliżają się święta, wówczas budzi się nadzieja, że w końcu spełni się to, o czym marzymy. Bohaterki książki pt.: „Anielski puch” nie spodziewają się, że los przygotował dla nich spełnienie ich życzeń w niespodziewany sposób. 

źr. zdjęcia:
lubimyczytac.pl
Marika Krajniewska pochodząca z Sankt Petersburga dziennikarka, pisarka, scenarzystka, tłumacz i wydawca a także trenerka mentalna pisarzy i ludzi biznesu. Organizuje też konkursy literackie. Pod jej skrzydłami zostało wydanych ponad 200 tytułów polskich autorów. Zadebiutowała w 2009 roku książką „Papierowy Motyl”, której tytuł stał się też nazwą założonego przez nią Wydawnictwa i Fundacji Kultury.

„Anielski puch jest piątą książką w jej dorobku pisarskim. Do tej pory nie miałam okazji poznać wcześniejszych powieści autorki, dlatego nie mam możliwości porównania rozwoju stylu literackiego. W omawianej lekturze moją uwagę zwrócił dość surowy sposób przedstawiania fabuły oraz przemycanie w niej duchowych wartości, które odkrywamy w swoim życiu.

Okładka książki przywołuje na myśl świąteczną atmosferę swoją niebieską kolorystyką i widocznym na niej padającymi płatkami śniegu. Jednak treść kryjąca się za tą oprawą nie jest napisana w takim nastroju. Pokazuje codzienne dylematy bohaterów, których los doświadczył w różnym stopniu ale każdy z nich podchodzi do tego na swój odmienny sposób. 

Akcja rozgrywa się wprawdzie w ciągu kilkunastu dni przed Wigilią, ale nie ma w niej szczególnej, uroczystej czy romantycznej aury. Autorka skupiła się bardziej na losach kobiet, ich problemach niż na zbudowaniu odpowiedniej atmosfery. Z tego względu powieści nie zaliczyłabym do typowej świątecznej lektury, lecz raczej do literatury obyczajowej, którą można przeczytać o każdej porze roku. 

W prologu poznajemy główne postacie, które odgrywają znaczące role w tej historii. Są wśród nich trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Na pierwszy plan wysuwają się jednak trzy panie reprezentujące różne pokolenia. 

Anna, kobieta prawie czterdziestoletnia, samotnie wychowująca córkę Natalię. Obie nauczyły się żyć bez Pawła, który opuścił ich życie kilka lat temu. Anna, mimo upływu czasu, cały czas nosi w sobie żal i rozgoryczenie z tego powodu.  To nie pozwala jej uwierzyć, że jeszcze może być szczęśliwa i dlatego starannie pielęgnuje niechęć do angażowania się w związki z mężczyznami, do tego stopnia, że nie dostrzega miłości, która pojawia się na jej drodze.

Zofia, najstarsza z nich, sześćdziesięciopięcioletnia kobieta, ma w sobie dużo energii ale też nosi w sercu wspomnienia, które mają związek z jej marzeniami, matką i wydarzeniami z przeszłości. Symbolem minionych dni jest niewielka figurka baletnicy, która zawsze jest stawiana na świątecznym stole.

Najbardziej irytowała mnie postać Anny, która nawet nie próbuje zmienić swojego nastawienia do życia. Jej mama, Zofia, wciąż stara się ją zmotywować do działania, do otworzenia się na nowe możliwości, wpuszczenia do swego serca miłości, ale ona uparcie szuka wymówek. Więcej dojrzałości wykazuje jej siedemnastoletnia córka, z którą Anna ma bardzo dobry kontakt. Natalia jest tu najmniej wyeksponowaną postacią, która pojawia się tu bardziej jako dodatek do całej historii. 

Wszystkie panie łączy mocna więź, która ujawnia się w trudnych chwilach. Na co dzień nie raz toczą między sobą utarczki słowne, ale gdy któraś z nich potrzebuje pomocy, bez zastanowienia udzielają sobie wsparcia. 

Żadna z kobiet w ich rodzinie nie miała nigdy szczęścia do mężczyzn i w efekcie pozostawały same ze swoimi problemami. Każdego roku piszą listy do św. Mikołaja, w którym zapisują tylko jedno słowo: Miłość. Czy w końcu odnajdą ją wśród codziennych spraw? A przede wszystkim, czy wpuszczą ją do swego serca?

Warto też wspomnieć o dwóch panach, którzy w ich życie wprowadzą zupełnie świeże nastroje ale też sprawią, że będą to dla nich niezapomniane święta.

Witold wychował się w domu dziecka, który opuścił, gdy miał osiemnaście lat. Teraz pracuje w filharmonii grając na fortepianie. Poznajemy go, gdy postanawia odzyskać coś, na czym mu bardzo zależy. 

Drugi pan, to przystojny chirurg, Wiktor, który ma za sobą traumatyczne przeżycia, ale zdołał już uporać się z przeszłością. Ma w sobie duże pokłady życzliwości i optymizmu. Brakuje mu tylko kogoś, z kim mógłby dzielić życie.

Jest jeszcze jedna osoba, której tożsamość wyłania się w trakcie kolejnych epizodów. Poznajemy jej dzieje z listów, których fragmenty rozpoczynają każdy rozdział. Ich tekst jest łatwy do odróżnienia, gdyż został zaznaczony kursywą. Ta część fabuły była dla mnie przez dłuższy czas niejasna, gdyż autorka nie ujawnia wszystkiego od razu, lecz stopniuje przekazywanie tego, co wydarzyło się w życiu osoby piszącej listy ale też innych występujących osób tej historii. 

„Anielski puch” to opowieść o wzajemnych relacjach rodzinnych, tajemnicach ukrytych w pewnej skrytce, o przeszłości, która wpływa na obecne życie ale też o marzeniach, które zawsze warto realizować. Fabuła poprowadzona została w narracji trzecioosobowej, co pozwala na poznanie myśli i działań innych osób. Jej tempo jest równomierne, toczy się dość leniwie i momentami jest nieco nużąca. Dopiero pod koniec dramaturgia nieco wzrosła i przykuła moją uwagę. 

Nie odnalazłam wprawdzie w niej świątecznej atmosfery, ale mimo to czytało mi się ją przyjemnie, ale bez emocji. Zabrakło mi odważniejszego i szerszego rozwinięcia niektórych wątków, chociażby relacji Natalii z ojcem czy bardziej romantycznego rozwoju znajomości Anny i uroczego Wiktora. Autorka stworzyła historię, która unaocznia niektóre problemy zwracając uwagę na to, co w życiu jest ważne. Pokazuje w niej, że od nas zależy jak będzie wyglądać nasze życie, ale też uświadamia, że  czasami to los rozdaje karty, a my jedynie musimy dobrać właściwą talię, by z nim wygrać.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl


1 komentarz:

  1. Jeśli nie ma w książce emocji, to ja nie chcę jej czytać, bo dla mnie to strata czasu.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.

Popularne posty