"Przyjaźń to za mało"
Seria: Przyjacielski układ
Tom drugi
Monika Rępalska
„Życie jest za krótkie,
by trwać w strachu przed miłością.”
Miłość — temat tak często poruszany w literaturze, a jednak wciąż potrafi zaskakiwać nowymi odcieniami. W powieści „Przyjaźń to za mało” Monika Rępalska ponownie zabiera nas w podróż przez emocjonalne labirynty, w których nie ma prostych rozwiązań ani jednoznacznych odpowiedzi, a miłość kształtuje się powoli, ale wyraźnie.
Zoe od najmłodszych lat była świadkiem toksycznej relacji swoich rodziców, w której wciąż obecne były kłótnie, psychiczna przemoc, ciche dni i nieustanne napięcie. Ich związek przypominał niekończącą się burzę, w której miłość mieszała się z bólem, a nadzieja gasła pod ciężarem rozczarowań. Nie miała więc pozytywnych wzorców. W tym chaosie nauczyła się, że uczucia mogą być niebezpieczne, a bliskość — pułapką. Obiecała sobie, że nigdy nie zakocha się w kimś, kto mógłby ją zranić. Długo pozostawała w swoim postanowieniu, budując wokół siebie mur pozornie nie do przebicia. Trwała w nim długo, dopóki nie spotkała Setha. On nie próbuje jej zdobyć siłą, nie obiecuje cudów. Zamiast tego przynosi coś, czego Zoe się nie spodziewała: spokój w zamęcie, ciepło w chłodzie, cierpliwość wśród niepewności.
Ta dwójka bohaterów pojawiła się już w pierwszym tomie „Przyjacielski układ”, w którym poznaliśmy historię przyjaciółki Zoe – Victorii i wspólnika oraz przyjaciela Setha – Erika. Już wówczas mogliśmy być świadkami niektórych wydarzeń u tej pary, ale stanowiły one tło do głównego wątku tej powieści. Można już było dostrzec, że ich wspólna droga usłana jest wieloma przeszkodami i nie przypomina bajki. Poznajemy teraz ich losy od początku, więc niektóre sceny z pierwszego tomu serii się powtarzają, ale teraz widzimy je oczami Zoe i Setha.
To opowieść o dwóch poranionych duszach, które uczą się siebie nawzajem — krok po kroku, dzień po dniu. Są momenty, gdy wszystko wydaje się rozpadać, gdy przeszłość wraca z siłą huraganu, a przyszłość wydaje się zbyt odległa. Ale są też chwile cichego zrozumienia, spojrzenia pełne znaczenia, gesty, które mówią więcej niż słowa. Myślą przewodnią jest zaufanie i szczera rozmowa, której bohaterowie muszą się nauczyć, zwłaszcza Zoe, która nie raz podejmowała dziwne decyzje, czym wprawiała mnie w zdumienie i sprawiała, że moja sympatia do niej nieco się chwiała. Jej zachowanie nie przypominało dorosłych, mądrych wyborów, lecz raczej nastolatki, która nie potrafi podjąć rozsądnych decyzji.
Na szczęście autorka zastosowała naprzemienną narrację, więc poznajemy też perspektywę Setha. Jego spojrzenie na sytuację jest bardziej dojrzałe i dodaje mu uroku. Jednak Zoe zachowuje się wobec niego irracjonalnie, czym przysparza sobie niepotrzebnych zmartwień. Wystarczyłaby jedna szczera rozmowa, wyjaśnienie sobie wszystkich wątpliwości i znalezienie rozwiązania. Postawa Zoe pokazuje, jak mocny wpływ mają rodzice i środowisko, w którym wychowuje się dziecko. Z czasem, gdy lepiej się poznają, odkrywają, że mimo różnic potrafią tworzyć harmonijną całość.
Poznawanie tej historii ułatwia styl pani Moniki Rępalskiej, które prowadzi nas przez kolejne epizody sprawnie, lekko, bez zbędnego przeciągania tematu, co świadczy o tym, że ma w niej wiele do powiedzenia. Bardzo sugestywnie potrafi ukazać emocje, wewnętrzne dylematy, rozterki i wniknąć w umysł postaci.
„Przyjaźń to za mało” to nie tylko romans lecz przede wszystkim opowieść o dojrzewaniu emocjonalnym, o próbie przełamania schematów wyniesionych z dzieciństwa, o tym, że czasem największym aktem odwagi jest pozwolenie sobie na miłość. To historia, która wydaje się bardziej dramatyczna niż „Przyjacielski układ”, co było już widoczne, gdy śledziliśmy losy Erika Tori, mimo że u nich również nie zawsze było kolorowo i bajecznie.
Historia Zoe i Setha uświadamia, że w każdym związku pojawiają się jakieś problemy, ale istotnym jest, by potrafić ze sobą rozmawiać, być ze sobą szczerym otwartym, jeżeli się kogoś kocha. Autorka pokazuje, jak trudne może być budowanie relacji, gdy przeszłość wciąż rzuca cień na teraźniejszość. Zwłaszcza Zoe dostrzega, że miłość nie musi być walką, lecz może być schronieniem a przyjaźń jest doskonałym jej uzupełnieniem. Sprawia, że relacja jest głębsza, pełniejsza, dająca poczucie bezpieczeństwa, bo mamy obok siebie kogoś, komu można zaufać i zwierzyć się z każdego problemu.
Zarówno pierwszy tom „Przyjacielski układ”, jak i drugi „Przyjaźń to za mało” są osobnymi, zamkniętymi opowieściami. Jednak ich poznawanie warto zacząć od początku, gdyż wzajemnie się uzupełniają. To, czego nie widzieliśmy wcześniej, teraz zostaje wyłonione na plan pierwszy.
Obie części serii zostały wydane w tym samym czasie, co uważam za dobry pomysł, gdyż nie musimy czekać na kontynuację i od razu możemy poznawać losy bohaterów mając w pamięci wcześniejsze wydarzenia. Finał wskazuje raczej na to, że jest to dylogia, w której zostały zakończone i wyjaśnione wszystkie wątki. Historia w niej zawarta pokazuje, że nie każda miłość zaczyna się od fajerwerków. Czasem rodzi się po cichu, w cieniu przyjaźni, w codzienności, która przez lata była bezpieczna i przewidywalna.
Tom I "Przyjacielski układ"
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem
Data premiery: 23.05.2025r.
Ilość stron: 276
Wymiary: 205 x 145 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8290-745-2
Wydawnictwo: WasPos
Moja ocena: 6/6
Od czasu do czasu i lubię sięgać po takie historie.
OdpowiedzUsuńTakie wydanie dwóch tomów jednocześnie jest dobrym wyjściem.
OdpowiedzUsuńJeszcze przede mną I tom, ale już się cieszę, że II trzyma poziom!
OdpowiedzUsuń