11 marca 2022

1025. - "Terapeuta strachu"


Terapeuta strachu
Sabina Sowińska

Wydanie: I
Data premiery: 2022-02-16
Liczba stron: 430
Format: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8219-603-0
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 5/6

„Nie wolno rezygnować, bo inaczej nigdy w życiu nie osiągniesz tego, o czym marzysz”.

Do sięgnięcia po książkę „Terapeuta strachu” skłoniła mnie piękna okładka, na której widzimy rudowłosą kobietę stojącą w otoczeniu bluszczu i patrzącą na ogród. W dłoni trzyma kartkę ze złowieszczym napisem „Zginiesz”. U dołu strony widnieje kolczasty drut. Te dwa elementy, wzbudzają grozę, ale w efekcie nie jest tak strasznie jak mogłoby się wydawać.

Po tajemniczym, wywołującym lekki dreszczyk niepokoju, prologu następuje szereg rozdziałów, w której fabuła toczy się już spokojniej, przybierając charakter obyczajowy, z lekką nutką psychologiczną, a nawet pojawia się wątek kryminalny. Ta część bardziej przypomina romans niż thriller, ale w moim przypadku w ogóle mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, gdyż patrząc na okładkę, miałam nadzieję na tego rodzaju wrażenia.


Skye Woodrow to niezwykle ambitna, odnosząca sukcesy projektantka ogrodów, prowadząca uporządkowane życie, które biegnie według ustalonych schematów. Jest kobietą, która nie lubi frazesów, gierek, hipokryzji, marnowania czasu, stąpająca twardo po ziemi. Uwielbia swoją pracę, której oddaje się całkowicie, uważając, że dobra praca obroni się sama. Poza kreowaniem przestrzeni uczy języka francuskiego w High School Communication. Jedną z uczestniczek jest Mira Coran, która proponuje jej przearanżowanie ogrodu w rezydencji swojej matki, znanej miliarderki, Claire Coran. Ta propozycja to dla Skye spełnienie marzeń, więc po zapoznaniu się z warunkami umowy, przyjmuje to zlecenie bez wahania. Od tego momentu jej życie wchodzi na wyższe obroty, a to za sprawią brata Miry, Nohlana, którego poznaje podczas wizyty u Coranów. Do tego realizację swego planu rozpoczyna psychopatyczny obserwator, który obrał sobie Skye za kolejny obiekt wymagający szczególnej terapii.

Drugim ważnym motywem jest śmierć znanego pisarza thrillerów Stephena Corana, który spisał swoją autobiografię i teraz jest ona przedmiotem rywalizacji między wydawnictwem „Best Edition House” prowadzonym przez Chance’a Godwella i wydawnictwem „Illuminated Publishing House”, której właścicielką jest Rose Illuminati. Prawo do publikacji autobiografii zdobywa Rose robiąc to w niezbyt uczciwy sposób. Jest to, bowiem kobieta, która nie ma skrupułów i dąży do celu nie oglądając się za siebie.


Obserwujemy wszystko w narracji trzecioosobowej, dzięki czemu mamy wgląd w działania występujących w niej postaci i możliwość wyrobienia własnego zdania na ich temat. To daje też okazję do wysnuwania wniosków, co do osoby, która zagraża głównej bohaterce. Stworzenie szerszej perspektywy nie ułatwia nam sprawy w rozszyfrowaniu, kim jest psychopatyczny prześladowca. Większość sytuacji obserwujemy poprzez to, co dzieje się u Skye, poznając jej przeszłość, ambicje, charakter, otoczenie i dylematy związane z propozycją projektu ogrodu w rezydencji Cortonów. W odpowiednich momentach poznajemy też spojrzenie innych osób, które są powiązane tym, co dzieje się w kolejnych epizodach.

„Terapeuta strachu” to powieść, która bardziej usatysfakcjonuje wielbicieli romansu, niż thrillera. Pasjonaci tego drugiego gatunku mogą być nieco zawiedzeni, jeżeli oczekują bardziej mrocznych klimatów. Czy będzie to satysfakcjonująca lektura, to zależy, czego spodziewamy sięgając po dany tytuł. Moje oczekiwania zostały spełnione, więc w sumie przeczytałam tę historię z przyjemnością. Jedynymi elementami, które, spowalniały trochę akcję były, jak to bywa w debiutach często, zbyt długie opisy, w których bohaterka wszystko dokładnie analizuje. 


Nie jest to typowy thriller, w którym krew się leje, lub też cały czas jesteśmy trzymani w napięciu, lecz raczej w większości przypomina ona powieść obyczajową z wątkiem romansu, w którą ukradkiem, stopniowo, wkrada się dreszczyk emocji. Podobało mi się, że autorka nie epatowała makabrycznymi czy krwawymi scenami, a wplotła w nią też perypetie miłosne, intrygę, tajemnice i ukazała różne relacje międzyludzkie, zarówno w obrębie rodziny, jak i przyjaciół.   Z tego względu książka przypadła mi do gustu, gdyż nie jestem zwolenniczką poczucia ciągłego strachu. Przeczytałam ją z zainteresowaniem, coraz bardziej czując podekscytowanie dziejącymi się zdarzeniami. Poprowadzona wielowątkowo fabuła daje szerszy obraz całości, ale i tak nie wiemy wszystkiego, gdyż najważniejsze kwestie pozostają w ukryciu do samego końca. Połączenie kilku gatunków w jednym uważam za dobry zabieg, gdyż to sprawia, że fabuła nie jest jednolita i biegnie w kilku warstwach sytuacyjnych. Stworzyła przy tym dosyć bogatą galerię postaci, z konkretnymi charakterami, ambicjami, pokazując ich tak, że nie każdy wzbudza sympatię, a co do niektórych można mieć ograniczone zaufanie i w efekcie każdy mógłby być tym, który prześladuje główną bohaterkę. 

Autorka zwraca przy okazji w niej uwagę na różne życiowe kwestie, chociażby obawy przed zmianami, czy też na to, że często wysnuwamy za szybko wnioski z tego, co się wokół nas dzieje. Nie raz jeden fakt może zburzyć dotychczasowy spokój i wywrócić wszystko do góry nogami. Dotarcie do końca powieści nie oznacza, że wszystko już wiemy, chociaż główne wątki znalazły swoje rozwiązanie, ale zakończenie pobudza wyobraźnię. Kończąc w tak intrygujący sposób, swoją debiutancką książkę, autorka zasiewa w naszych sercach niepokój, pozostawiając nas w punkcie, z którego można pójść w kolejną historię opisującą dalsze losy poznanych bohaterów.  

Sabina Sowińska jest z wykształcenia romanistką. Przez długi czas była lektorem języka francuskiego w dużych krakowskich firmach. Obecnie pracuje w międzynarodowej korporacji. Pasjonuje się musicalami, językiem francuskim oraz dalekimi podróżami na czterech kółkach. Uwielbia puchate omlety, życiowe żale popija gorącą herbatą z dużą ilością ostrego imbiru, a sukcesy wzmacnia kieliszkiem włoskiego Limoncello. Jest fanką twórczości amerykańskiej pisarki Eriki Spindler. Pisze od dawna, a swoje utwory publikuje w Internecie, pod pseudonimem Lena van Orthon. Wierzy, że szklanka pasji z łyżką determinacji i szczyptą szczęścia jest przepisem na realizację wszystkich marzeń. Jej motto życiowe to: „warto przytyć szczęściem chwili”.


Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię thrillery, ale romanse także, więc myślę, że ta książka mogłaby mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może się za nią kiedyś rozejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To połączenie gatunkowe bardzo mnie ciekawi, więc mam zamiar przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam zamiar przeczytać. Lubię Novae Res ;-) . Pozdrawiam serdecznie :-) .

    OdpowiedzUsuń

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.

Popularne posty