10 marca 2022

1023.- "Russell"


Russell
Annie Jackson

Wydanie: I
Data premiery: 28 stycznia 2022 r.
Liczba stron: 300
Oprawa: miękka
Wymiary: 135x210 mm
ISBN: 978-83-66899-77-3
Wydawnictwo: Oficynka

„Głupota to podążać ślepo za wszystkimi, ale wielka odwaga to potrafić się wszystkim przeciwstawić”.

Jeżeli miałybyście przed sobą przystojnego, wesołego, dobrze zbudowanego i niewiele starszego od siebie mężczyznę, a obok kogoś, kto lata młodości ma już za sobą, czas naznaczył na nim swoje ślady, a przy tym swoją postawą nie zachęca do bliższego poznania i nie wpisuje się w kanony męskiej urody przyciągającej wzrok, to kogo byście wybrały? Większość z pewnością tego pierwszego, patrząc tylko na zewnętrzne atuty. Bohaterka książki „Russell” także ma możliwość wyboru między młodymi panami, których wokół nie brakuje, a mężczyzną, który wzbudza u innych tylko niechęć, a u niektórych nawet wstręt.

Tytułowy Russell jest hollywoodzkim, sławnym aktorem docenianym za swój ogromny talent, ale nie jest lubiany poza sceną. Razem z ekipą filmową przylatuje do niewielkiej polskiej wsi Żychlin, gdzie przy współpracy z tamtejszą parafią Kościoła Ewangelicko-Reformowanego powstaje film o Janie Kalwinie w reżyserii Ridleya.

To powieść, która od początku wprawia w dobry nastrój, gdy czytamy na pierwszej stronie Instrukcję Czytania Książki złożoną z 9 punktów  oraz poznajemy playlistę, z której teksty piosenek  towarzyszą nam przez całą lekturę, a jeszcze bardziej można wczuć się w nią, słuchając konkretnego utworu w odpowiednim momencie fabuły. 

Zgodnie, więc z zaleceniami autorki, wygospodarowałam dla siebie wieczorny czas i zasiadłam w wygodnym miejscu, z kubkiem aromatycznego napoju, wtulona w miękką poduszkę i rozkoszowałam się spisaną na kartach książki historią.

Gdy zaczynamy ją poznawać, od razu jesteśmy wrzuceni w wir wydarzeń, gdyż wszystko zaczyna się od sądu koleżeńskiego nad Russellem. Ktoś, bowiem napisał anonim oskarżając aktora o przemoc i gwałt, którego dopuścił się podobno na swojej asystentce, Annie.

Annie pracuje na planie filmowym od trzech lat. Zaczynała, jako stażystka, a teraz pełni funkcję asystentki aktorów, dbając o ich wygląd i dobre samopoczucie. Do tej pory przy realizacjach filmowych ekipa miała swoją bazę noclegową w miejscowych hotelach. Tym razem reżyser postanowił przeprowadzić eksperyment polegający na umieszczeniu w jednym baraku aktorów z ich asystentkami, a aktorki ze swoimi asystentami. I tak trzydziestopięcioletnia Annie została przydzielona do pięćdziesięciosześcioletniego Russela. Jednak wkrótce przekonuje się, że życie z nim pod jednym dachem to niezwykle trudne zadanie. Praktycznie on traktuje ją tak, jakby nie istniała, a gdy już się odzywa, nie płyną w stronę kobiety miłe słowa. Mimo to Annie nie rezygnuje z jego towarzystwa, nawet wtedy, gdy po zapadnięciu wyroku sądu koleżeńskiego otrzymuje taką możliwość.


„naszą siłę czerpiemy nie tylko z własnych doświadczeń, lecz także od innych”

Nie znam realiów zaplecza kina amerykańskiego i nie wiem, czy sytuacja taka mogłaby faktycznie zaistnieć, ale wydaje mi się mało prawdopodobny fakt, by jakikolwiek reżyser zdecydował się na tego rodzaju eksperyment. Nie bardzo wiadomo, co on miałby udowodnić, zwłaszcza, że baraki mają  niewielką przestrzeń, którą autorka zaznaczyła, że wynosi metra na metr, co równie wydało mi się nierealne w rzeczywistości. Na tej niewielkiej powierzchni mieszka mężczyzna i kobieta, więc efekt ich relacji nietrudno przewidzieć. Albo się pokochają, albo znienawidzą. Jednak pomysł na połączenie ze sobą głównych bohaterów jest oryginalny. W efekcie nie zostało w wyjaśnione, czemu ten eksperyment miał służyć, gdyż na plan pierwszy wysunął się rozwój sytuacji między Russem i Annie. Druga uwaga dotyczy zapisu tytułu kościelnego: pastor, który w tekście cały czas jest zaznaczany z dużej litery. Z tego, co wiem, wszelkie godności, tytuły i urzędy kościelne piszemy z małej litery. 

To są jednak niewielkie uchybienia, które zwróciły moją uwagę i nie mają one specjalnego wpływu na fabułę, która toczy się dosyć płynnie, w kilku wątkach, przeplatających się ze sobą i uzupełniających się wzajemnie. To, co dzieje się na planie filmowym, teologiczne rozmowy z pastorem, opowieści o dziejach kościoła, parafii i  Janie Kalwinie zostało zgrabnie ze sobą połączone i stanowi barwne  tło dla głównego wątku. 

Książkę czytało mi się przyjemnie, bez znużenia, a gdy dotarłam do zakończenia, poczułam się zauroczona tą historią. Żal było mi rozstawać się z bohaterami, gdyż polubiłam zarówno Annie, jak i Russella, ale też inne postacie, które złożyły się na tę powieść. Chętnie ponownie spotkałabym się z nimi, by dowiedzieć się o ich dalszych losach. 


Powieść „Russell” można przypisać do literatury obyczajowej z elementami romansu, opartych na klasycznej strukturze, opierającej się na początkowej, wzajemnej niechęci, niedomówieniach, posądzeniach, gdzie pozornie nie ma szans na rozkwitnięcie głębszych uczuć. Warto zaznaczyć, że powieść jest debiutem literackim pani Annie Jackson, która wchodzi na czytelniczy rynek z dobrze napisaną historią. To przede wszystkim opowieść o miłości, która istnieje na przekór wszystkim, łamie wszelkie nory, nie poddaje się schematom narzucanym przez społeczeństwo i brakowi akceptacji.  Autorka opowiedziała ją prostym językiem, z lekkością i delikatną erotyczną nutką, zwracając uwagę, na to, że często ludzie postrzegają innych zbyt powierzchownie, bazując jedynie na wyglądzie, sposobie bycia czy krążących plotkach. Uświadamia, że czasami nie warto słuchać innych, a jedyne, czego powinniśmy słuchać, to głosu własnego serca, zgodnie z powiedzeniem „miej serce i patrz w serce”.
Autorka o sobie:
Mam na imię Annie… a właściwie tworzę pod pseudonimem Annie Jackson. Jestem byłym pracownikiem korporacji, który rzucił wszystko i zamieszkał na końcu świata, a tak naprawdę jestem jednym z tych szarych i niewidzialnych ludzi, których mijacie na ulicy każdego dnia. Z pozoru jestem zwykłą kobietą, która kocha książki, lubi zwierzęta, fotografowanie przyrody, podróże po Polsce, dobry film i muzykę. Ale gdy zapada zmrok, siadam przed laptopem z kieliszkiem czerwonego wina i piszę…

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:

Jeden z utworów z playlisty



5 komentarzy:

  1. Bardziej chyba dla kobiet, ale i dla mnie też - w swoim czasie zajmowałem się ewangelicyzmem reformowanym - i mam za sobą kilka biografii Jana Kalwina. Serdecznie pozdrawiam Mirko, Jarek :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama fabuła mnie zainteresowała, więc nie mówię nie tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie bym ją przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulegnę pokusie przeczytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zainteresowała mnie ta fabuła.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.

Popularne posty