"Papieżyca"
seria: Karty Tarota
Tom pierwszy
Magdalena Kornak
"Nigdy niczego nie można być pewnym"
Magdalena Kornak dała się poznać czytelnikom poprzez serię z prokurator Amelią, z której ja przeczytałam dwie części „Apofenia” i „Hipersomnia”. Było to jej debiutanckie dzieło, które zyskało uznanie czytelników, w tym moje. Sięgając po „Papieżycę”, która rozpoczyna nową serię kryminalną pod tytułem „Karty Tarota”, liczyłam na równie emocjonującą historię, która pochłonie mnie bez reszty. Wprawdzie nie wszystko potoczyło się zgodnie z moimi przewidywaniami, to lektura nie raz mnie zaskoczyła nieoczywistymi rozwiązaniami i psychologicznym podłożem, jaki jest wyczuwalny w charakterystyce postaci.
Fabuła od razu uderza w nas mocnym ciosem w postaci dramatycznego prologu, w którym opisane są ostatnie minuty życia pewnej kobiety. Nie jest w nim wymienione nazwisko ofiary, ale można się domyślić, kim ona jest, gdyż zdradza to nam blurb. Wyłania się to już w pierwszych akapitach, powieści, której akcja ma miejsce w 2023 roku i rozpoczyna się we wrześniu, gdy na Wałach nad Odrą zostało znalezione ciało znanej prokurator Karoliny Ferenc. Prowadziła ona ostatnio sprawę praskiego gangu, którego lider nie znał kompromisów, więc wszystko wskazuje na mafijne porachunki, ale kolejne tropy zaczynają podważać tę wersję wydarzeń.
Do sprawy zostają przydzieleni dwaj wrocławscy policjanci: podkomisarz Róża Tumska pewna siebie, znana ze swej skuteczności i analitycznego umysłu, oraz komisarz Kajetan Wydrzycki — rzeczowy, ostry, z trudną przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć. Ich relacja, choć nie jest w centrum wydarzeń, stanowi ciekawy kontrapunkt dla głównej osi fabularnej. Jednak ich działania śledzimy dopiero w dalszej części fabuły, gdy razem podążają za kolejnymi tropami, próbując odnaleźć mordercę prokurator Ferenc.
Zanim jednak zaczynamy uczestniczyć w śledztwie, autorka postanowiła najpierw pzredstwić nam wydarzenia, które doprowadziły do śmieci prokurator Ferenc. Poznajemy jej życie relacje z mężem, podejmowane decyzje, poczynione błędy i skrywane tajemnice. To właśnie oni stają się głównymi bohaterami tej opowieści, a działania policjantów — choć istotne — pozostają w tle.
Ten zabieg może zaskoczyć czytelników oczekujących klasycznego kryminału z wyraźną strukturą śledztwa, tropów i przesłuchań. W „Papieżycy” śledztwo pojawia się dopiero w końcowych rozdziałach, gdy większość faktów jest już znana, a pytanie „kto zabił?” staje się ostatnim elementem układanki. Choć można się tego domyślić z przebiegu wydarzeń, pani Kornak umiejętnie prowadzi narrację tak, by nie zdradzić wszystkiego od razu.
Tytułowego tarota jest tu niewiele, zaledwie jeden epizod, który ma niewiele wspólnego z wydarzeniami. Zabrakło mi lepszego wykorzystania symboliki tarota i karty Papieżyca znanej bardziej jako Arcykapłanka, symbolu intuicji, tajemnicy, kobiecej siły i duchowej głębi. Jeden krótki fragment, który mógłby stanowić klucz interpretacyjny dla całej historii, zostaje potraktowany marginalnie. To dla mnie jest duży niedosyt, zwłaszcza, że symbolika tarota mogłaby wzbogacić narrację i nadać jej dodatkowy wymiar. Arcykapłanka jako metafora Karoliny Ferenc — kobiety silnej, skomplikowanej, skrywającej wiele warstw — to motyw, który aż prosi się o rozwinięcie. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach serii autorka zdecyduje się na głębsze wykorzystanie tej koncepcji.
Największą siłą „Papieżycy” są bohaterowie — niejednoznaczni, pełni sprzeczności, uwikłani w relacje, które trudno jednoznacznie ocenić. Karolina Ferenc to postać złożona — silna, ambitna, ale też pełna lęków i wątpliwości. Jej mąż Cyprian, choć początkowo wydaje się drugoplanowy, z czasem odsłania coraz więcej warstw. Ich relacja to studium napięcia, rozczarowań i prób ratowania tego, co już dawno się rozpadło.
W sumie była to dobra lektura z wartką akcją, ciekawym pomysłem, mimo że nie jest to typowy kryminał, gdyż poza nim jest w tej powieści spora część wątku obyczajowego z elementami thrillera, a nawet psychologicznym podłożem.
„Papieżyca” to książka, która wymyka się prostym kategoriom. To nie tylko kryminał, ale też powieść obyczajowa, psychologiczna i symboliczna. Magdalena Kornak udowadnia, że potrafi pisać z wyczuciem, budować napięcie i tworzyć postacie, które zostają w pamięci.
Szkoda też, że przy okazji autorka uśmierciła niektóre osoby, które zginęły bezsensowną śmiercią i utrata ich życia niepotrzebna. Kornak decyduje się na uśmiercenie postaci, których odejście wydaje się pozbawione sensu — nie wnosi nic do fabuły, nie buduje napięcia, nie prowadzi do rozwiązania zagadki. To zabieg, który może budzić emocje, ale też pozostawia uczucie niedosytu.
Seria „Karty Tarota” ma potencjał, by połączyć kryminał z duchową głębią, psychologią i refleksją nad ludzką naturą. Jeśli kolejne tomy pójdą w tym kierunku, może nas czekać coś naprawdę wyjątkowego. Choć nie wszystko zagrało idealnie, zwłaszcza w kontekście konstrukcji śledztwa, niektórych zachowań bohaterów i słabego wykorzystania tarota — lektura okazała się wartościowa i angażująca.
Egzemplarz książki otrzymałam od portalu
Jestem bardzo ciekawa czego połączenia gatunkowego, o którym wspominasz.
OdpowiedzUsuńNie znałam tej książki, ale po twojej recenzji jestem zaciekawiona
OdpowiedzUsuńNiestety nie dla mnie, ale komuś mogę polecić 😉
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że jest potencjał. I to cieszy.
OdpowiedzUsuń