To nie mój mąż
Olga Rudnicka
Data premiery: 1 wrześna 2020 r.
Format: 125 mm x 195 mm
Liczba stron: 408
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
„Moralny kompas zwykł prowadzać człowieka na manowce. Nakazy, zakazy, normy społeczne to rzecz umowna”.
Kilka tygodni temu poznałam nieszablonową kobietę w powieści „Oddaj albo giń”. Napisałam wówczas w swojej recenzji, że z początku irytowała mnie swoim gadulstwem, impulsywnością, upartością ale z czasem zyskała moją sympatię dlatego z ciekawością sięgnęłam po kontynuację jej przygód w książce pt.: „To nie mój mąż”.
![]() |
źr. zdjęcia: prószyński.pl |
Praca bibliotekarki dla Matyldy Dominiczak to za mało. Zawsze chciała zostać prywatnym detektywem. Ale jej wyobrażenie o tej profesji mijają się z rzeczywistością, o czym mogła się przekonać, gdy otrzymała swoją pierwszą sprawę.
Matylda Dominiczak pojawiła się po raz pierwszy w powieści „Byle do przodu”, w której była postacią drugoplanową. Ja poznałam ją dopiero w książce „Oddaj albo giń” więc to moje drugie spotkanie z tą bohaterką. W „To nie mój mąż” Matylda nadal nie traci rezonu zagadując wszystkich wokół ale jednocześnie wykazuje się umiejętnością łączenia faktów intuicją i niespożytą energią.
Tym razem spotykamy Matyldę rok po wydarzeniach, jakie miały miejsce w bibliotece a które poznaliśmy w części pierwszej. Jej pierwsze zadanie, które otrzymuje od swojej szefowej Salomei Gwint, polega na udowodnieniu niewierności męża klientki a ona ma być przynętą. Jednak, jak można się domyślić, sprawa się komplikuje, gdyż w efekcie znika zarówno mąż klientki jak i…. kochanek.
Tym razem towarzyszymy Matyldzie a także komisarzowi Mareckiemu i Tomczakowi w ciągu kilku dni. Początkowo wątki ze śledztwem prowadzonym przez policjantów i świeżo upieczoną panią detektyw biegną obok siebie, by spotkać się nieoczekiwanie tworząc ciąg zdarzeń, które niczym lawina toczą się w coraz szybszym tempie.
„To nie mój mąż” jest bardzo udaną kontynuacją przygód Matyldy Dominiczak, która pokazuje się tutaj z nieco odmiennej strony. Nadal nie potrafi powstrzymać słowotoku i nie raz wprowadza tym zamieszanie oraz zdumienie u osób, którzy ją słuchają, ale tym razem wykazuje się też intuicją i wyciąganiem właściwych wniosków. Niestety swoją pasję musi pogodzić z pracą w bibliotece, flegmatycznym mężem i narzekającą matką. Atutem tej powieści są niewątpliwe zabawne dialogi, lekki styl i wartka akcja, dzięki którym czyta się ją szybko i z zainteresowaniem.
Komedia kryminalna, to gatunek, który nie jest łatwym wyzwaniem, gdyż można szybko wpaść w pułapkę przesytu i groteski. Pani Olga Rudnicka ponownie wywołała u mnie uśmiech ale też sprawiła, że obawiałam się o życie bohaterów. Udało się jej stworzyć zabawną powieść, w której nie brakuje kryminalno-sensacyjnych wątków, dzięki czemu fabuła jest jeszcze bardziej intrygująca i tajemnicza. Przy okazji porusza też kwestię pracy kobiet w korporacjach, pokazując jak trudno jest im piąć się po szczeblach kariery.
To nie koniec spotkania z uroczą Matyldą, gdyż przy okazji prowadzonej sprawy wyłania się jeszcze jeden niewyjaśniony wątek, który z pewnością będzie rozszerzony w kolejnej części serii. Zakończenie jest jednocześnie początkiem nowej zagadki, której rozwiązanie będziemy mogli śledzić w powieśći pt. „Mój sssskarb”
Książkę przeczytałam dzięki wydawnictwu:
Do nabycia na stronie wydawnictwa oraz księgarni
Dobrze, że to taka udana kontynuacja. Takie aż chce się czytać.
OdpowiedzUsuńKomedii kryminalnej jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tym gatunkiem książek, więc przynajmniej na razie, nie będę czytała tej książki.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym teraz taki gatunek :)
OdpowiedzUsuń