"Ostatni gość weselny"
Jason Rekulak
"Kiedy ktoś ma pieniądze,
w tych czasach wszystko może mu ujść na sucho"
Ślub dziecka to dla wielu rodziców wydarzenie niezwykle emocjonalne — pełne dumy, wzruszeń, ale też refleksji nad czasem, który niepostrzeżenie minął. To moment symboliczny, w którym dziecko wkracza w nowy etap życia, a rodzic musi pogodzić się z tym, że nie odgrywa w nim już głównej roli. Zwłaszcza jeśli relacja nie była idealna, taka uroczystość może stać się nie tylko świętem, ale też szansą na pojednanie. Na taką szansę liczył bohater książki „Ostatni gość weselny”, który miał nadzieję, że uda się naprawić relację z córką, którą kiedyś zawiódł.
Frank Szatowski ma 52 lata i mieszka od zawsze w pensylwańskim Stroudsburgu, w którym od 25 lat pracuje jako kierowca firmy kurierskiej. Trzy lata temu pogorszeniu uległy jego kontakty z córką, Maggie i dlatego ogromnie zaskoczył go telefon od niej z zaproszeniem na ślub. Ich relacja urwała się z powodów, które długo pozostają dla czytelnika tajemnicą. Wraz z zaproszeniem na ślub budzi się nadzieja na odbudowanie więzi z Maggie, co staje się dla niego ważniejsze niż poczucie niedopasowania do świata, do którego właśnie został zaproszony. To bowiem świat wypełniony luksusem, chłodną etykietą i perfekcyjnie wyprasowanymi uśmiechami. Okazało się, że narzeczonym Maggie jest syn słynnego miliardera, Aidan Gardner, którego zachowanie od początku wydaje się Frankowi dziwne. Z każdym kolejnym dniem takich zagadkowych sytuacji i spostrzeżeń pojawia się więcej. Wyraźnie widać, że rodzina Gardnerów skrywa jakieś tajemnice.
Są książki, które już od pierwszych stron sprawiają, że coś w nas zaczyna rezonować, pojawia się niepokój, ciekawość i intuicja, że to nie będzie zwykła historia. Takie odniosłam wrażenie, gdy przeczytałam opis książki „Ostatni gość weselny” oraz zobaczyłam okładkę. Widać na niej tort weselny, ale gdy przyjrzymy się dokładniej, dostrzeżemy, że ozdabia go nie lukier, lecz krew.
„Ostatni gość weselny” to precyzyjnie skonstruowany dramat rodzinny z wyraźnymi elementami thrillera i kryminału, z elementami nurtu domestic noir. Starannie skonstruowane zwroty akcji są umieszczone z wyczuciem i sprawiają, że lektura ani przez chwilę nie nuży. Nie jest to może thriller, którym jest straszno i duszno, ale nie brakuje mocnych wrażeń, tajemnic, wkraczającego niepokoju i obaw o życie bohaterów.
Od pierwszych stron czułam, że coś tu nie gra podejrzewając, że Maggie coś ukrywa. Zachowuje się dziwnie: jest uprzejma, ale chłodna, jakby grała rolę kogoś, kim nie do końca jest. W jej gestach i słowach czai się napięcie, a dystans między ojcem i córką wydaje się większy, niż wynikałoby z upływu lat. Podobnie jest z panem młodym i jego rodziną. Ich zachowanie, choć z pozoru uprzejme, budzi niepokój, jak i cała oprawa związana z przygotowaniami do uroczystości, jak i miejscem dla gości.
Autor świetnie prowadzi narrację, którą śledzimy z punktu widzenia Franka i w ten sposób poznajemy kolejne wydarzenia, wiec wiemy tyle co on, a to z kolei daje nam możliwość własnych obserwacji i wyciągania wniosków. Pan Jason podrzuca nam subtelne wskazówki i umiejętnie, ale dyskretnie buduje atmosferę niepewności. Czytelność stylu i dynamiczna akcja sprawiają, że książkę pochłania się niemal jednym tchem.
To historia, w której emocje są obecne dosyć często, może nie na każdej stronie, bo nie wybuchają gwałtownie, ale wyczuwalne są w spojrzeniach, niedopowiedzeniach i napięciach pomiędzy bohaterami. Autor postawił na subtelność zamiast dramatyzm, co zdecydowanie działa na korzyść tej opowieści. Sama konstrukcja fabuły opiera się na starannie rozmieszczonych zwrotach akcji, które nie przytłaczają, ale delikatnie przesuwają wydarzenia do przodu. Brak spektakularnych, ale powierzchownych efektów sprawia, że mamy wrażenie, jakby wszystko toczyło się równym rytmem, jednak to tylko pozory. To, co na początku może wydawać się nieistotne, z czasem okazuje się kluczowe.
Pan Rekulak bardzo umiejętnie buduje napięcie, posługując się gestami, niedopowiedzeniami, subtelnym zawieszeniem nastroju. To nie jest thriller, który szokuje przemocą, to powieść, która niepokoi emocjonalnym napięciem. Z każdą stroną atmosfera robi się gęstsza, co sprawia, że z coraz większą ciekawością śledzimy rozwój wydarzeń, próbując złożyć układankę z niekompletnych sygnałów.
Powieść ma wiele atutów, począwszy od klarownego stylu, dobrze zaplanowanego przebieg zdarzeń, poprzez realistyczne postaci i ciążące nad wszystkim tajemnice. Skłania bardziej do refleksji nad tym, jak niewiele czasem wiemy o własnych dzieciach. Gdy są małe, mamy wrażenie, że znamy je najlepiej na świecie. Ale kiedy wkraczają w dorosłość i opuszczają rodzinny dom, ich życie zaczyna toczyć się obok nas. Tracimy kontrolę i dopiero wówczas okazuje się, jak naprawdę wyglądają nasze więzi rodzinne.
Elementem, który mnie rozczarował, było zakończenie – niezbyt jasne i mało spektakularne, które nie rozwala na łopatki. Pomimo tego, uważam, że „Ostatni gość weselny” jest godny polecenia, gdyż to historia tocząca się ze stonowanym tempem, ale z gęstą atmosferą utkaną z subtelnych niepokojów, skrywanych żalów i rodzinnych tajemnic.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem
Data premiery w Polsce: 13.05.2025r.
Data premiery ang.: 08.10.2024r.
Ilość stron:400
Wymiary:140x205 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN 978-83-8335-523-8
Tytuł oryginału: The Last One at the Wedding
Tłumaczenie: Anna Reszka
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Moja ocena: 5/6
Te rodzinne tajemnice chyba najbardziej mnie zachęcają do lektury tej książki.
OdpowiedzUsuńMmmm intrygująca nie powiem bardzo :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale teraz jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuń