18 marca 2021

733. - "Zanim zgaśnie światło"


Zanim zgaśnie światło
Miłosław Czarnecki

Wydanie: I
Data premiery: 26 lutego 2021 r.
Liczba stron: 414
Wymiary: 123 x 201 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawca: Novae Res

„To taka gra, w której się wzajemnie oszukuje, ale nie zabija, bo to się zwyczajnie nie opłaca”

Życie przypomina grę, której zasady poznajemy w trakcie rozgrywki. Wydaje się, że znamy je dobrze, wiemy o co chodzi, jak postępować i jakie podjąć decyzję. Jednak czasem okazuje się, że życie lubi rozdawać karty według swojego uznania, zaskakując swoimi niespodziankami, o czym mógł przekonać się bohater książki pt.: „Zanim zgaśnie światło”

Miłosław Czarnecki to autor książki pt.: „Wydział”, którą zadebiutował w 2016 roku. I to wszystko, co znalazłam o nim, gdyż skrzętnie ukrywa swoje dane. Ta tendencja braku chociażby podstawowej wizytówki autora staje się dziwnym zwyczajem wśród polskich twórców. Czyżby wstydzili się swoich dzieł? Pan Miłosław Czarnecki nie ma powodów do tego typu odczuć, gdyż napisał ciekawą, wciągającą powieść, która została napisana ze smakiem i z finezją.

Marc Martin ma 40 lat, świetną pracę w dobrze prosperującej firmie rodzinnej a u boku - piękną, zakochaną w nim kobietę, Nathalie. Mieszkają na Riwierze w jednopiętrowym domu z ogrodem, gdzie na przytulnym patio lubią spędzać poranki przy aromatycznej kawie.  Życie płynie im leniwie, spokojnie, niemal sielankowo i wydaje się, że nic im do szczęścia nie brakuje. Okazuje się, że to tylko pozory, gdyż jego przeszłość jest związana z siatką wywiadowczą i dlatego wie, że nie może czuć się całkowicie bezpiecznie.

Marc jest typem mężczyzny, którego cechuje inteligencja, spryt, spostrzegawczość i opanowanie. Jego ojciec był Francuzem a matka Polką, dlatego dzieciństwo spędził początkowo we Francji a potem w Polsce. Gdy rodziców zabrakło, Marc przejął francuską firmę po ojcu, zajmującą się oprogramowaniem komputerowym i systemami zabezpieczeń mienia. Pieniądze nie grają u niego roli nadrzędnej. Mają jedynie znaczenie jako środek do realizacji celu. Jego namiętnością, która narodziła się w dzieciństwie, jest poker, który był także pasją ojca. To od niego nauczył się dystansu do emocji,  patrzenia na siebie i innych chłodnym okiem. Liczyła się dla niego zawsze tylko gra, nawet, jeżeli przegrywał. Ważna była możliwość obserwowania przeciwników, ich nastrojów i taktyka. Te umiejętności przydały mu się w dorosłym życiu, które stara się rozgrywać według własnych zasad. Gdy zrozumiał, że dzięki temu może wpływać na decyzje i zachowania innych ludzi, wiedział, że otwierają się przed nim nowe możliwości. Swój sposób bycia i umiejętność panowania nad sobą wykorzystuje w organizowanych prywatnie rozgrywkach w pokera, w których potrafi ryzykować, gdy gra idzie o wysoką stawkę.


Powieść „Zanim zgaśnie światło” jest jak dobre wino, które degustujemy powoli, delektując się jego aromatem, odkrywając niuanse kompozycji bukietu smaku. I tak jest ze stworzoną fabułą, która snuje się spokojnie, bez nagłych zwrotów akcji a mimo to z rosnącym zainteresowaniem podążamy za bohaterem towarzysząc mu w jego codziennych zajęciach, spotkaniach i podczas wieczornego relaksu w domu. Z czasem okazuje się, że ta historia ma swoje drugie dno, które dostrzegamy stopniowo, gdyż autor ujawnia nam tylko niektóre elementy układanki. Pod  powierzchnią pozornego spokoju buzują emocje, gdyż główny bohater lubi wszystko analizować i stara się kontrolować to, co w jego życiu się dzieje.

Na początku Marc kreśli nam swoje obecne życie, ale w ogromnym skrócie pokazując tylko niektóre jego epizody, by w kolejnych rozdziałach opowiedzieć nam swoją historię cofając się do czasu, gdy był sam i dopiero wkraczał do świata biznesu i wywiadu. To, co się wokół niego dzieje widzimy tylko z jego punktu widzenia, dzięki narracji pierwszoosobowej. Wiemy tylko tyle, co on sam nam opowiada. Razem z nim planujemy, analizujemy sytuację, wyciągamy wnioski i podejmujemy decyzje, by potem poznać efekt dokonanych wyborów.


Pierwsze rozdziały toczą się wokół obecnego życia bohatera, co sprawia, że tempo jest bardzo powolne, niemal senne i nic szczególnego się nie dzieje. Jednak mimo to czujemy, że to tylko wierzchołek „góry lodowej”. Tu wszyscy prowadzą jakąś grę, ktoś pociąga za sznurki, ktoś jest tylko pionkiem a nawet ofiarą. Im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym sytuacja robi się coraz ciekawsza, bardziej gęsta i skomplikowana. Dopiero po poznaniu całej historii dostrzegamy jej misternie utkaną sieć i wszystko łączy się w całość a my odkrywamy niuanse prowadzonej gry, by stwierdzić, że karty zostały odsłonięte. Los powiedział: "Sprawdzam. Koniec gry." Ale czy na pewno? Zakończenie wprawdzie wyjaśnia wiele zagadek, ale pozostawia czytelnika w zawieszeniu, by mógł sam dopisać sobie ciąg dalszy.

Książkę przeczytałam dzięki portalowi:


2 komentarze:

  1. Intrygujący tytuł i po Twojej recenzji widzę, że mogłaby mi się spodobać :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka mogłaby mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.

Popularne posty