"Kość niezgody"
Monika Lech
„Jak się człowiek dobrze wokół obejrzy,
to nowe w życiu zawsze znajdzie.”
Patrząc na uroczą okładkę książki „Kość niezgody”, można odnieść wrażenie, że czeka nas romantyczna, sentymentalna i emocjonalną historię. Natomiast opis sugerował kryminalną opowieść z domieszką humoru. Jednak podczas lektury moje oczekiwania szybko się zmieniły, więc mój entuzjazm nieco zmalał.
Moje pierwsze zaskoczenie przy tej książce, gdy otworzyłam pierwszą jej stronę i ujrzałam datę 24 stycznia 2059 roku. Trudno mi było to zrozumieć, bo nic futurystycznego nie zauważyłam, gdyż realia są takie, jakie znamy obecnie, więc różnica w czasie nie była dla mnie czymś niezwykłym. Drugie zaskoczenie nastąpiło, gdy poznałam wiek bohaterek. Spodziewałam się, że Ola i Basia to co najmniej kobiety gdzieś około trzydziestki, ale okazało się, że mają gdzieś pomiędzy 50 a 60 lat. Postanowiły zrobić sobie urlop i poleciały do Rzymu. Mimo to z początku nic mnie nie zdziwiło, bo wszystko zaczyna się zwyczajnie i monotonnie, gdy Ola i Baśka lądują na włoskim lotnisku. Czekając na bagaże obserwują ludzi i próbują zgadywać, kim są, czyli zaczyna się zwyczajnie i w ogóle nie jest odczuwalne, że historia ma swój początek prawie ćwierć wieku później od naszej współczesności.
Jednak im dalej, tym robiło się coraz dziwniej, bo najpierw kobiety rozmawiają o sprawach i tylko one rozumieją, o co im chodzi. Wspominają osoby i sytuacje, które pozostają niejasne, co to wprowadza trochę zamieszania. Potem robi się jeszcze dziwniej, bo pojawiają się jacyś osobnicy o nadludzkich zdolnościach, którzy wyraźnie obserwują bohaterki i trudno określić kim są. W trakcie czytania dostrzec można, że historia łączy w sobie elementy fantasy, science fiction, obyczajowe, komediowe, kryminalne i przygodowe, co czyni ją trudną do jednoznacznego zaszufladkowania.
Fabuła rozkręca się wolno, chociaż nie brakuje wielu wydarzeń i zwrotów akcji. Poszczególne wątki rozgrywają się w realnych warunkach na tle włoskich klimatów, zabytków, zaułkach, nie tylko Rzymu, ale też jego okolic. Choć akcja rozgrywa się w 2059 roku, realia niewiele różnią się od znanych nam współczesnych.
Pani Monika Lech jest pisarką, która lubi tworzyć powieści w takich różnorodnych klimatach i to doskonale jest widoczne w książce „Kość niezgody”. Skierowana jest ona do czytelników lubiących połączenie naszych współczesnych realiów z domieszką fantasy i miksem gatunkowym. Mnie jednak nie porwała, być może dlatego, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego od tej historii.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta
Nie czuję, aby ta książka była adresowana akurat do mnie, jako potencjalnego odbiorcy.
OdpowiedzUsuńJa lubię domieszkę fantasy, więc może inaczej odbiorę tę książkę
OdpowiedzUsuńNie mówię nie tej książce, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale raczej po nią nie sięgnę. To nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńHmm chyba się nie skuszę, bo jakoś fabuła mnie nie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńRaczej nie polubiłabym się z tą książką. Nie lubię jak fabuła wolno się rozkręca. Do tego ten misz-masz, jeśli chodzi o gatunki...
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawa książka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!