"Puck off"
cykl: Nafciarze z Edmonton
Tom trzeci
Ludka Skrzydlewska
„Bo osobno jesteśmy silni,
ale razem jesteśmy jeszcze silniejsi.”
Często można spotkać się z regułą, że życie zawodowe powinno pozostać oddzielone od prywatnych relacji i nie są mile widziane bliższe zażyłości między pracownikami. Łatwo to powiedzieć, trudniej zrobić, bo jak wiadomo, życie lubi pisać własne scenariusze. W takiej sytuacji znalazła się bohaterka książki „Puck off” trzeciej odsłony serii o drużynie Nafciarzy z Edmonton.
Rosie Gallagher dobrze wie, że w zawodowym świecie sportu liczy się profesjonalizm, dystans i chłodna głowa. Jest córką legendy hokeja Aidena Gallaghera, a do tego trener drużyny Nafciarzy – Lewis Tanner jest jej wujkiem, więc nie jest jej łatwo udowodnić, że pracę w dziale PR zdobyła własnym staraniem, a nie po znajomości. Musi na każdym kroku starać się wykonywać swoje zadania jak najlepiej, a i tak są takie osoby, które oceniają ją powierzchownie. I do tej pory jej się to udawało, aż do dnia, gdy pewnego dnia, w czasie lotu do Edmonton, poznała Matta Carlssona nowego napastnika kanadyjskiej drużyny NHL - EDMONTON OILERS. Mattowi nie jest łatwo zintegrować się z drużyną, bo jego nazwisko kojarzy się zawodnikom z jego bratem Linnusem, który w poprzednim sezonie zrobił sobie wrogów swoimi wyczynami. Nikt nie bierze pod uwagę, że Matt jest zupełnie inny, więc trudno mu zyskać sympatię, zwłaszcza kibiców. Jemu osobiście na tym nie zależy, ale trener i szefowa działu PR uważa, że należy ocieplić wizerunek nowych zawodników. I to zadanie otrzymuje Rosie, którego Matt od niemal pierwszego spotkania nazywa ją Różyczką. (I tu mała uwaga: w powieści to słowo jest napisane małą literą, a powinno być wyróżnione dużą, gdyż jest to nazwa własna. Pisane małą literą odnosi się na przykład do choroby.)
W poprzednich odsłonach serii o drużynie Nafciarzy narracja prowadzona była wyłącznie z perspektywy kobiecej bohaterki, a głos drugiej strony pojawiał się jedynie w epilogu. Tym razem autorka postanowiła przełamać ten schemat, oddając część narracji Matthiasowi — co okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu zabiegowi zyskujemy pełniejszy obraz relacji, a sam Matthias przestaje być jedynie obiektem wewnętrznych rozterek Rose. Jego perspektywa doskonale uzupełnia historię, pokazując tym samym różnice między tym, co kobieta o nim myśli, jakie wyciąga wnioski, a tym, co faktycznie myśli Matt.
Czytając opis tej części serii można przypuszczać, że znajdziemy w powieści „Puck off” typowe wątki oparte na jednej nocy ze znajomym, który jest częstym elementem w romansach. Jednak w wykonaniu pani Ludki Skrzydlewskiej nabiera on zupełnie innej otoczki. Okazuje się, że nie jest to motyw wyczerpany do końca i na tej bazie można stworzyć świetną historię.
„Puck Off”, tak jak dwie wcześniejsze tomy „Puck me up" i „Puck luck” to cykl, którego tłem jest świat sportu. Na okładce ani w opisie nie ma nazwy wspólnej dla wszystkich części, więc nadałam im tytuł „Nafciarze z Edmonton”. W trzeciej odsłonie tej serii autorka zwraca naszą uwagę nie tylko drużynę sportową, ale też na zaplecze, które jest ważnym elementem składowym sukcesów zespołu. z finezją pokazuje kulisy funkcjonowania drużyny, podkreślając znaczenie pracy ludzi stojących za sukcesem zawodników. To właśnie dzięki tej warstwie fabularnej historia nabiera głębi i autentyczności.
Nasza uwaga skupia się przede wszystkim na rozgrywkach między głównymi bohaterami, ale w tle toczą się też inne sprawy, które przysparzają problemów, wystawiając ich tworzące się uczucie na próbę. Nie znajdziemy tu rozwlekłych opisów, które niepotrzebnie zapełniają strony i spowalniają akcję, wręcz przeciwnie -– wciąż coś się dzieje, nawet jeżeli nie są to zapisy konkretnych rozmów, a każda scena ma swoje znaczenie. Dialogi są żywe, często zabawne, wywołujące uśmiech, ale też bywają bolesne, smutne, ale zawsze mające sens.
Bohaterowie od pierwszych stron wzbudzają sympatię, a ich rozwój emocjonalny jest przedstawiony z dużą wrażliwością, humorem i żarem. Matt nie raz wzrusza swoją postawą, rozczula i rozbawia, natomiast Rosie, mimo że sympatyczna, to jednak bywało, że podejmowała decyzje wzbudzające zdziwienie. Zwłaszcza w początkowej fazie ich znajomości, gdy zachowywała się jak nastolatka bojąca zmierzyć się z rzeczywistością. Ogromnym plusem jest obecność innych osób, które poznaliśmy wcześniej, a teraz tworzą barwne tło dla rozwoju relacji Rosie i Matta, więc możemy dowiedzieć się, co u nich się dzieje.
Pani Skrzydlewska pisze z lekkością, ekspresją i humorem. Jej styl jest przystępny, a jednocześnie pełen emocji i trafnych obserwacji. Tempo przebiegu fabuły nie pozwala na nudę, bo wciąż coś się dzieje niemal, a zwroty akcji, choć czasem przewidywalne, potrafią zaskoczyć. Porusza ważne kwestie życiowe, których nie będę tutaj wymieniać, bo zbyt dużo musiałabym zdradzić z ekspresyjnie biegnących wydarzeń.
Przede wszystkim świetnie pokazuje, jak trudno jest oddzielić sprawy zawodowe od tych bardziej osobistych, gdy uczucia zaczynają mieszać szyki, a serce bije zdecydowanie za szybko. I właśnie ten konflikt między rozsądkiem a emocjami napędza całą historię. Autorka z dużą wrażliwością pokazuje, jak trudno jest utrzymać zawodowy dystans, gdy serce zaczyna bić szybciej, a uczucia nie chcą podporządkować się regułom.
Recenzja tomu I "Puck me up"
Recenzja tomu II "Puck Luck"
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Editio Red
Data premiery wersji drukowanej i ebooka: 14.10.2025r.
Ilość stron: 456
Wymiary: 140x208 mm
Okładka: miękka
ISBN książki drukowanej: 978-83-289-2405-5
ISBN Ebooka: 978-83-289-3356-9
Data wydania ebooka:
Rozmiar pliku Pdf: 2.4MB
Rozmiar pliku ePub: 3.3MB
Rozmiar pliku Mobi: 7.6MB
Rozmiar pliku mp3: 692.5MB
Wydawnictwo: Editio Red
Moja ocena: 6/6






Nie było mi dane jeszcze poznać tego cyklu, więc musiałabym zacząć od początku.
OdpowiedzUsuńNie mówię nie tym książkom, ale obecnie mam zapełniony kalendarz czytelniczy niemal do końca roku.
OdpowiedzUsuń