„Każdy kres jest jednocześnie początkiem.”
Przyjaźń to jedna z relacji, jaka powstaje między ludźmi i opiera się na zaufaniu, wspólnych sekretach i emocjonalnej bliskości. Jednak bywa też tak, że nie zawsze każda taka więź wytrzymuje próbę czasu i jest wiarygodna. W powieści „Zabójcze istoty” poznajemy nieco inny obraz koleżeńskich powiązań, które zamiast poczucia bezpieczeństwa są źródłem dramatu.
Patrząc na okładkę książki, można się spodziewać mrocznej opowieści i dokładnie to dostajemy. Rok temu cztery przyjaciółki: Lucy, Jane, Edie i Nan wypływają łódką na jezioro w stronę kanionu. Z tej wyprawy wraca tylko Nan, która nie potrafiła wytłumaczyć, co się stało.
Fabuła zaczyna się w momencie, gdy w rocznicę tej tragedii mieszkańcy Saltcedar zbierają się nad plaży, by uczcić pamięć zaginionych dziewczyn. Czuwanie przy świecach przerywa nagłe zamieszanie, gdyż na powierzchni widoczny jest jakiś kształt. Gdy policja go wydobywa, okazuje się, że jest to ciało Lucy. Żywej. Nan jest w szoku, gdyż wie, że to niemożliwe, bo przecież to ona osobiście pozbawiła koleżankę życia. A jednak Lucy jest żywa i po rekonwalescencji, wraca do pełnego lecz wydaje się, że niczego nie pamięta. W umyśle Nan rodzi się wiele pytań, ale i obaw, gdyż istnieje możliwość, że wszystko może się wydać.
Od niemal pierwszych stron historia wzbudza emocje. Fabuła ma charakter odwróconego thrillera: znamy sprawczynię, ale nie znamy całej prawdy. Autorka doskonale zaplanowała ciąg wydarzeń, utrzymując napięcie przez całą powieść. Nan od samego początku przyznaje się do winy, o czym my, jako czytelnicy, wiemy. Tego nie wiedzą osoby z jej otoczenia, co wywraca klasyczną strukturę kryminału. Zamiast śledzić śledztwo, obserwujemy psychikę sprawczyni przestępstwa, jej lęki, obawy, kalkulacje, analizy sytuacji i wnioski.
Pani Rory Power mistrzowsko buduje napięcie, prowadząc narrację z perspektywy bohaterki, której niewiarygodność subtelnie podważa nasze zaufanie. Nan opowiada nam o wydarzeniach dziejących się teraz, ale też sprzed roku przedstawione w rozdziałach pod nazwą „Wtedy”. Zanurzenie się w przeszłości, ukazuje relacje między dziewczynami — pełne zazdrości, napięcia, fascynacji i ukrytych emocji. To nie jest opowieść o przyjaźni w pastelowych barwach, a historia o tym, jak blisko jest od zauroczenia do obsesji, od zaufania do zdrady.
Czytając jej zwierzenia, śledząc tok myślenia i to, co czuje, można by pomyśleć, że Nan tęskni za przyjaciółkami. W takim tonie wybrzmiewają jej słowa, gdy wspomina dziewczyny. Jednak im głębiej wchodzimy w ich relacje sprzed tragedii, tym wyraźniej wyłaniają się prawdziwe uczucia bohaterki. Wiemy, że jej wynurzenia są nieszczere, stopniowo poznajemy jej wersję wydarzeń, które wskazują, że w kanionie, na dnie Diabelskiego Oka zostały wszystkie trzy ofiary morderczyni.
Zostajemy wciągnięci w psychologiczną grę, niczym w wir aktywny w wodach jeziora, w której obsesja, zdrada, zauroczenie i zemsta splatają się w dusznej atmosferze małego miasteczka. Nan nie wzbudziła u mnie sympatii od początku. Jest chłodną, manipulatorką, kalkulującą każdy krok, fałszywą w swoim żalu nie dlatego, że pozbawiła życia przyjaciółki, ale dlatego, że jedna z nich w niezrozumiały dla niej sposób przeżyła. Od chwili pojawienia się Lucy robi się coraz ciekawiej, bo nie wiemy, co jest prawdą, a co kłamstwem.
Każde kolejne wydarzenie podważa to, co wydawało się pewne. Pani Power z premedytacją igra z naszym zaufaniem, prowadząc nas przez labirynt różnych, nie raz szokujących emocji. Odsłania warstwa po warstwie sekrety, które budowały przyjaźń, rodziły animozje i doprowadziły do tragedii. Jej styl jest niepokojący, wnikający w psychikę osoby winnej zbrodni. Treść pulsuje napięciem, a tempo — choć niespieszne — wzbudza emocje. Autorka świetnie dobiera słowa, by stworzyć duszną atmosferę, ukazać rozchwianą psychikę Nan i jej lęk przed ujawnieniem sekretów.
„Zabójcze istoty” to doskonałe studium psychologiczne kogoś, kto wybiórczo podchodzi do minionych wydarzeń i pamięta tylko to, co chce. Nan łatwo manipuluje faktami, wypiera niektóre zdarzenia, usprawiedliwia swoje czyny, ale w żadnym przypadku nie ma poczucia winy. Autorka nie daje prostych odpowiedzi — ukazuje tylko część prawdy i wciąga nas w paranoję bohaterki, zmusza do zadawania pytań i burzy wszelkie nasze domysły. Nie jest to historia, w której wszystko jest jasne — wręcz przeciwnie. Zaskoczenie pojawia się w finałowych rozstrzygnięciach, gdy wydaje się nam, że wiemy już wszystko.
Pani Rory Power stworzyła książkę, która długo rezonuje w pamięci, gdyż podczas czytania analizujemy dotychczasowe dane, zebrane dowody oraz zwierzenia Nany, by na końcu dać się zaskoczyć wyjaśnieniami i zakończeniem. To thriller inny, niż wszystkie, jakie dotychczas poznałam. Nie jest on krwawy z brutalnymi opisami, a raczej oparty na tajemnicach, niedopowiedzeniach, urwanych wątkach i obserwacji umysłowych reakcji na pojawiające się zdarzenia. Towarzyszy temu można pomruk czegoż niebezpiecznego, mrocznego naznaczonego psychologicznym napięciem. Trudno ją czytać spokojnie, gdy śledzimy tylko tok rozumowania głównej bohaterki, która nie jest pozytywną postacią. Historia stworzona wokół tej postaci wywołuje szereg przemyśleń i refleksji chociażby nad tym jak dobrze znamy bliskie nam osoby, które uznajemy za przyjacielskie.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem
Data premiery: 13.08.2025r.
Data premiery angielskiej: 05.06.2025r.
Ilość stron: 320
Okładka: miękka
Wymiary: 135x200 mm
Tytuł oryginału: Kill Creatures
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
ISBN 978-83-68383-55-3
Wydawnictwo: Jaguar
Moja ocena: 5/6
WOW!! Bardzo mnie zachęciłaś do lektury!!
OdpowiedzUsuńTa inność mnie pociąga. Lubię thrillery więc zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie książka w moim guście
OdpowiedzUsuńDo thrillerów nie trzeba mnie mocno namawiać. Przekonałaś mnie, bym przeczytała tę książkę.
OdpowiedzUsuń