Drobne przysługi
Seria: Większe litery
Alicja Filipowska
„W szarej rzeczywistości wiejskiego życia nie chodzi o sam brak kolorów, ale brak wyboru”
„Życie zaczyna się po czterdziestce” – tak głosi popularne powiedzenie. Dla Haliny, bohaterki książki „Drobne przysługi” życie po czterdziestce to raczej kontynuacja samotności, rutyny i stagnacji, które uważa za uporządkowane. Jej zdaniem - najlepsze lata ma już za sobą, a zmiany nie są jej potrzebne. Codzienność daje jej poczucie bezpieczeństwa, choć coraz częściej doskwiera jej samotność.
Po „Nigdy bym” i „Ani słowa o rodzinie”, które miałam okazję przeczytać, Alicja Filipowska, ponownie zabiera nas do Kamionki – małej wioski pod Lublinem, gdzie czas płynie wolniej, a życie toczy się w rytmie codziennych rytuałów, plotek, zaściankowości i spotkań międzyludzkich. Tym razem centrum wydarzeń stanowi lokalny urząd pocztowy, a główną bohaterką jest Halina – kobieta po czterdziestce, samotna, zrzędliwa, zamknięta w swojej rutynie.
Tę stałość zaburza pojawienie się nowego listonosza - Stefana Buca. Tak - Buca - ale jego nazwisko przeczy temu, co sobą reprezentuje. Swoim wyglądem nie przypomina adonisa. Halina porównuje go do Maliniaka z „Czterdziestolatka”, ale za tym niepozornym wyglądem kryje się człowiek o wielkim sercu, wrażliwy, uczynny, kochający zwierzęta. Jego obecność burzy ustalony porządek Haliny, która nie jest przyzwyczajona do komplementów, zainteresowania, bezinteresownej życzliwości i ciepła. Nie jest przyzwyczajona do komplementów i takiego kulturalnego traktowania. Wręcz ją to denerwuje. Czy Stefan jest ideałem? Wiadomo – takich nie ma, co wkrótce wychodzi na jaw.
Choć książka porusza ważne tematy i ma swój urok, muszę przyznać, że początek fabuły nie przypadł mi do gustu. Opis książki i jej okładka mogą sugerować lekką, romantyczną historię młodej kobiety, której życie zmienia się za sprawą przystojnego listonosza. Tymczasem pani Filipowska serwuje nam coś znacznie bardziej autentycznego – opowieść o dojrzałości, o kobietach, które wiele przeszły, i o tym, jak trudno jest otworzyć się na zmiany. Zamiast romantycznych uniesień, dostajemy subtelną, spokojnie toczącą się historię o tym, jak trudno jest wyjść ze swojej skorupy. Nie dziwiłam się, że jest starą panną, czy – jak dziś się mówi – singielką obserwując jej podejście do wielu spraw.
Powieść zaczyna się tak, jak nie lubię, czyli od rozmowy dwóch kobiet, o których nic nie wiemy. Autorka nie ujawnia od razu ich imion i kim dla siebie są. Trudno było też zrozumieć, o czym rozmawiają. To wyjaśnia się oczywiście później, ale wprowadza małą dezorientację. Na przykład nie wiedziałam, kim jest Dawid i co się z nim stało, bo jedna z kobiet jest tym załamana. Drugą niewiadomą była Ania, której zniknięcie kobiety przeżywają. Te wątki przeplatają się z wydarzeniami, które śledzimy z perspektywy Haliny i wszystko powoli się staje się bardziej klarowne.
Nie ma tu jednej wyraźnej fabuły, choć to Halina jest osią, wokół której toczą się kolejne wydarzenia. Jej perspektywa pozwala zrozumieć sposób, w jaki postrzega świat – i siebie. Stopniowo poznajemy jej codzienność, relacje rodzinne – zwłaszcza z siostrami Bożeną i Basią oraz z mieszkańcami Kamionki.
Żądna z występujących tu osób nie jest bez skazy i bez problemów. Najmniej polubiłam Bożenę, starszą siostrę Haliny, która ma apodyktyczny charakter. I to ona oraz nieżyjąca już babka miały negatywny wpływ na bohaterkę, która nigdy nie czuła się wartościową osobą mającą możliwość samodzielnych wyborów. Zawsze spełniała oczekiwania innych, nigdy nie mając swojego dobra na względzie.
Pani Alicja Filipowska opowiada o życiu, które układa się czasami tak, że trudno wyjść poza pewne schematy mentalne. Na jej kartach toczy się zwykłej, codzienności wypełnionej tymi samymi zadaniami, bez większej nadziei na zmianę. Zabrakło mi przełomu, czegoś, co odmieniłoby bohaterkę, nadało historii bardziej romantyczny i emocjonalny ton. W pewnym momencie już miałam nadzieje, że to zaistnieje, ale w efekcie nic takiego spektakularnego nie nastąpiło, a postawa Haliny i jej sposób myślenia niejednokrotnie mnie irytowały. Ona ma dopiero czterdzieści lat, a zachowuje się, jakby miała znacznie więcej.
Z drugiej strony, gdy poznajemy jej przeszłość, wplecioną w teraźniejsze wydarzenia, łatwiej zrozumieć jej zachowanie. Choć nie sprawiło to, że bardziej ją polubiłam, to jednak pozwoliło spojrzeć na nią z większą empatią. Halina nie robi nic, by coś zmienić – ani w swoim życiu, ani w wyglądzie. Wciąż te same szarobure ubrania, spięte włosy, grube okulary – jakby uważała, że najlepsze lata już za nią. Okazuje się, że przez lata spełniała oczekiwania innych, nie wierząc, że sama zasługuje na zainteresowanie.
„Drobne przysługi” to książka o charakterze obyczajowym, w której pokazuje zwykłe życie na wsi. Autorka pokazuje, że największe zmiany nie muszą być spektakularne. Mogą zaczynać się od drobnych przysług, od rozmowy, od spotkania z kimś, kto widzi w nas więcej, niż my sami. Uświadamia, że dzisiejsze czasy są tak dziwne, że nikogo nie razi ludzka podłość, a zdumiewają dobre uczynki.
Przede wszystkim opowiada o potrzebie bliskości z drugim człowiekiem, ale też kobiecych relacjach, które przełamują samotność. Halina długo żyje w przekonaniu, że zmiany są niepotrzebne, a rutyna daje jej poczucie bezpieczeństwa. Jednak jej historia pokazuje, że czasem warto choć odrobinę uchylić drzwi codzienności, by dostrzec to, co przez lata pozostawało niewidoczne. Zmiany nie muszą być gwałtowne ani spektakularne – mogą zaczynać się od małych kroków, od gestu życzliwości, od rozmowy, od obecności drugiego człowieka. Pani Filipowska subtelnie przypomina, że nawet najbardziej uporządkowane życie może skrywać przestrzeń na coś nowego, jeśli tylko pozwolimy sobie to zauważyć.
Egzemplarz książki otrzymałam od portalu
Data wydania: 21.07.2025r.
Ilość stron: 320
Okładka: miękka
Wymiary: 155 x 225 mm
ISBN: 978-83-68302-35-6
Wydawnictwo: Szara Godzina
Moja ocena: 4/6
Fabularnie książka wpisuje się w moje upodobania czytelnicze, więc będę o niej pamiętała na przyszłość.
OdpowiedzUsuńJa się póki co nie skuszę na tę książkę. Jakoś nie czuję się mocno zachęcona.
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana. Lubię kiedy fabuł i problematyka jest wyraźnie zarysowana
OdpowiedzUsuń