„Miałeś się nigdy nie pojawić”
Tom drugi
Ewelina Dobosz
„Bez dobrego fundamentu
nie da się niczego zbudować.”
Gdy kilkanaście miesięcy temu z zapartym tchem pochłaniałam strony powieści „Miałeś już nigdy nie wrócić”, byłam przekonana, że historia Kuby i Amelii dobiegła końca. Byłam usatysfakcjonowana finałem, a nic w narracji nie sugerowało, że autorka planuje kontynuację. Moje zaskoczenie było więc ogromne, gdy w tym roku na horyzoncie pojawiła się druga część dylogii, zatytułowana „Miałeś się nigdy nie pojawić”. Już na wstępie muszę wyraźnie zaznaczyć, że są to dwie odrębne, kompletne historie, chociaż ponownie spotykamy znajome postacie, które zyskały moją sympatię.
Oliwia, która była obecna w pierwszej odsłonie dylogii to przyjaciółka Amelii i siostra Kuby, która po bolesnych doświadczeniach z przeszłości, dawno wyparła się marzeń o miłości i związkach. Teraz, jako samotna matka wychowująca nastoletniego synka, skupiała się na stabilizacji i ochronie swojego małego świata, nie mając najmniejszego zamiaru wpuszczać do niego kolejnego mężczyzny. Na weselu Kuby i Amelii poznaje Lucasa, zdystansowanego, ale intrygującego mężczyznę. To spotkanie wydaje się być jednorazowym wydarzeniem, bo ich drogi szybko się rozchodzą bez szans na kolejne spotkanie. Tak przynajmniej myśleli. Ale los postanawia ponownie ich ze sobą połączyć, i to w dość spektakularny sposób – w samolocie lecącym do Stanów Zjednoczonych. Okazuje się, że zarówno Oliwia, jak i Lucas zostali jednocześnie zaproszeni przez Kubę i Amelię na wspólne odwiedziny w ich nowojorskim domu
Lucas ma swoje powody, by unikać zaangażowania i trzymać relacje na dystans. Skrywa tajemnicę, która jest dla niego osobistym więzieniem, niepozwalającym na otwarcie się na nowe uczucia. Od początku utrzymuje mur, dystansując się od Oliwii, zniechęcając ją do jakichkolwiek prób zbliżenia. Tajemnice Lucasa poznajemy stopniowo, co sprawia, że przez lwią część powieści otacza go aura mroku i niedopowiedzenia, podsycając naszą ciekawość. O przeszłości Oliwii wiemy nieco więcej, co dodaje jej postaci dodatkowej głębi i pozwala lepiej zrozumieć jej motywacje.
Styl pani Eweliny Dobosz to dla mnie zawsze gwarancja literackiej uczty. Ta autorka ma niezwykłą zdolność dostarczania czytelnikowi pełnego spektrum przeżyć – od delikatnego wzruszenia, przez autentyczną frustrację wynikającą z wyborów bohaterów, aż po ten czysty, adrenaliny dreszcz emocji, gdy akcja nabiera tempa. Jej powieści dotykają zawsze istotnych, uniwersalnych i boleśnie życiowych zagadnień, zmuszając do refleksji.
Dzięki zastosowaniu pierwszoosobowej, naprzemiennej narracji, mamy szansę wniknąć w sam środek ich rozterek, dylematów i sprzecznych myśli. Historia Oliwii i Lucasa jest wypełniona emocjami, które autorka świetnie potrafi nakreślić, wnikając w najciemniejsze zakamarki umysłów i dusz bohaterów. Dzięki precyzyjnie dobranym, sugestywnym słowom, chłoniemy każdą stronę z rosnącą ciekawością, poruszeniem i całą paletą odczuć. Pokazuje dobitnie, że możemy mieć swoje plany na przyszłość, żelazne postanowienia i niezachwiane przekonania, ale i tak ostatecznie to życie rozdaje karty i potrafi napisać najbardziej nieoczekiwany scenariusz.
Autorka, dodając do historii nutkę dramatyzmu i serwując nam solidną, uczuciową huśtawkę, dotyka trudnych tematów, które stają się główną przeszkodą w odczuwaniu pełni szczęścia przez bohaterów. Nie będę ich tu wymieniać, gdyż zbyt wiele mogłabym zdradzić, a odbieranie sobie przyjemności z odkrywania tych sekretów byłoby zbrodnią. Powiem tylko, że główny problem, jaki skrywa Lucas, jest rzadko poruszany w literaturze gatunkowej, a okazuje się równie ważny i destrukcyjny, gdy w grę wchodzą uczucia i szczera chęć budowania swego życia u boku kogoś, kogo się kocha. To unikalny aspekt tej powieści.
„Miałeś się nigdy nie pojawić” to romans nieoczywisty, daleki od lukrowanych bajek. Chociaż niektóre zdarzenia były do przewidzenia to jednak autorka nie jeden raz potrafiła mnie zaskoczyć nagłym zwrotem akcji. To nie jest jedynie opowieść o miłości i jej rozwoju; pod tą warstwą skrywają się o wiele trudniejsze dylematy bohaterów. Zwłaszcza Lucas wydaje się być notorycznie wycofany, niechętny wobec budowania trwałych związków, ale, jak się okazuje, ma ku temu bardzo konkretne i bolesne powody. Pani Ewelina Dobosz nie byłaby też sobą, gdyby nie wtrąciła w tę obyczajową opowieść nutki kryminału czy thrillera. Taki wątek także się pojawia, dodając do całości jeszcze więcej pikanterii, napięcia i emocji.
To opowieść o miłości dojrzałej, miłości po przejściach, która jest bardziej rozważna, a czasem bolesna, niż ta pierwsza, świeża, idealistyczna miłość, jaka była udziałem Kuby i Amelii. Oliwia i Lucas muszą wykonać tytaniczną pracę nad sobą, by na nowo otworzyć swe serca, odrzucić lęki i wpuścić miłość do swego życia.
Recenzja tomu I "Miałeś już nigdy nie wrócić"
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem
Data premiery: 20.10.2025r.
Ilość stron: 360
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: : 978-83-8423-021-3
Wydawca: Amare
Moja ocena: 6/6







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System bloggera czasami wrzuca komentarze do zatwierdzenia.
Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.
Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.
Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.