31 marca 2023

1341. - "Przyjaciel. Jesteś dla mnie wszystkim." Tom III


"Jesteś dla mnie wszystkim"
seria "Przyjaciel"
Tom trzeci
Agnes Sour

Wydanie: I
Data premiery: 2.03.2023 r.
Liczba stron: 302
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-421-5
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„Ludzie robią różne głupie rzeczy, gdy los im sprzyja, i czasem nie zdają sobie sprawy z konsekwencji, nawet o nich nie myślą.”

Och ta Lilka i Jacob! Ileż emocji dostarczają za każdym razem, gdy się spotykają a my wraz z nimi przeżywamy ich perypetie! Nie brakowało ich przy pierwszym z nimi spotkaniu w tomie „Lubię Cię za bardzo”, jak i przy drugim pt.: "Moje serce wciąż pamięta" i są obecne teraz, w trzeciej, i niestety, ostatniej części trylogii „Przyjaciel”, zatytułowanej „Jesteś dla mnie wszystkim.”


Lilka Mróz nie pamięta jeszcze wszystkiego. Nadal odczuwa skutki wypadku, ale próbuje żyć normalnie. Jednak powoli wracają wspomnienia, a to, czego ostatnio dowiedziała się o Jacobie wywołało u niej złość i bunt, co skierowało jej kroki w stronę, którą uważa za bezpieczną.  Nie wie, że podejmując decyzje pod wpływem impulsu w końcowych akapitach drugiej części, pakuje się w kłopoty, które mogą mieć tragiczne skutki. Do tego przypadek sprawia, że w końcu jej umysł się odblokowuje i wracają demony przeszłości, które opanowują jej duszę do tego stopnia, że sama nie wie, czy Jacob zasługuje na jej miłość, czy nienawiść. Te dwie emocje naznaczają tę część trylogii, gdyż Lilka musie zdecydować, które uczucie jest w jej sercu bardziej zakorzenione.


W pierwszej części tej trylogii byłam po stronie Lilki, gdyż całkowicie rozumiałam jej uczucia i wspierałam ją w walce o miłość. W tomie drugim miałam wobec niej mieszane uczucia ze względu na jej wybuchy emocjonalne zupełnie dla mnie nieadekwatne do tego, co się działo. Natomiast w tomie trzecim całkowicie byłam po stronie Jacoba, gdyż widziałam, jak bardzo on stara się zmienić i walczy ze sobą, ale też chciałby zapewnić swojej ukochanej dziewczynie bezpieczeństwo. Natomiast Lilka tak bardzo zapiekła się w swojej złości, żalu, rozpamiętywaniu przeszłości, pretensji do wszystkich, że zapomina o uczuciu, które kiedyś łączyło ją z Jacobem. Swoim zachowaniem denerwowała mnie niemal na każdym kroku, na szczęście było tak do pewnego czasu. Jednak w pierwszej połowie tego tomu stanowczo przesadzała i zachowywała się jak naburmuszona nastolatka, zamiast po prostu dać dojść do słowa drugiej stronie, czyli Jacobowi i bratu. Wielokrotnie, gdy czytałam o kolejnych wybuchach złości i pretensji bohaterki, w swoich notatkach zaznaczałam, jak bardzo mnie ona irytuje, gdyż nie potrafi wysłuchać drugiej strony, nie przyjmuje żadnych argumentów i nie stara się zrozumieć motywów postępowania otaczających ją osób. Jako czytelnicy mamy szerszy wgląd w sytuację, gdyż autorka zachowała naprzemienną narrację, więc wiemy, co myśli i czuje zarówno Jacob, jak i Lilka. Z tego względu łatwiej nam wyciągać własne wnioski.


„Jesteś dla mnie wszystkim” to doskonałe zwieńczenie całości, w którym miłość gra pierwsze skrzypce próbując wyjść zwycięsko z trudnych sytuacji spowodowanych dokonanymi wyborami w przeszłości. Pani Agnes Sour swoją debiutancką trylogią pokazała, że potrafi skutecznie grać na emocjach czytelników i tworzyć pełną dramaturgii historię. Każdy tom był dopracowany w każdym szczególe, przemyślany i dynamiczny. Mnóstwo gwałtownych emocji, dynamiczna akcja, szybko zmieniająca się sytuacja, a do tego charakterystyczne postacie to zdecydowane atuty tej trylogii. Najbardziej z nich podobała mi się część pierwsza i druga. W trzeciej było zbyt dużo elementów w zachowaniu Lilki, które mnie denerwowały i miałam wrażenie, że są tylko po to, by przeciągnąć sprawę ich porozumienia, którego można było się spodziewać. 


„Jesteś dla mnie wszystkim” to bardzo udana trylogia, w której można oczywiście znaleźć znane schematy, ale też niejednokrotnie autorka zaskoczyła mnie swoimi pomysłami na utrudnienie życia swoim bohaterom. Powieść przeczytałam z ogromnym napięciem i wieloma emocjonalnymi wahaniami nastroju. Całkowicie przeszła wszelkie moje wyobrażenia w ostatnich scenach finałowego tomu, gdyż w ogóle nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. I chociaż rozumiem motywy autorki w stworzeniu takiego, a nie innego zwieńczenia wydarzeń, to jednak ja zakończyłabym tę historię nieco inaczej, gdyż w końcu po tylu perypetiach należała się bohaterom nagroda.

To niezwykle ekspresyjna, ujmująca, naznaczona namiętnością opowieść o miłości, która jest w stanie przetrzymać każdą zawieruchę, z której zakochani wychodzą silniejsi i pewniejsi swoich uczuć. Zwraca uwagę, że bycie razem to bycie ze sobą bez względu na pojawiające się trudności, gdyż idąc przez życie mając wsparcie kochającej nas osoby jesteśmy w stanie pokonać każdą przeciwność losu.

Recenzja części pierwszej "Lubię Cię za bardzo"
Recenzja części drugiej "Moje serce wciąż pamięta"

Książkę otrzymałam w ramach współpracy z wydawnictwem:



"Siódmy koci żywot. O Kocia Macierz, ale krymi-miau!!"- zapowiedź



Tylko osiem procent ludzi spiera się ze swoimi kotami.
Pozostali, na szczęście dla siebie, po prostu słuchają ich poleceń.

Kiedy Jovan upada ugodzony nożem mordercy, Sheila stoi na balkonie i wszystkiemu się przygląda. Tylko ona widzi zabójcę i chociaż nie zna motywu zbrodni, wie już, że zrobi wszystko, żeby pomścić swojego opiekuna. Jest tylko jeden problem: Sheila jest kotem…

Kiedy do sprawy zabiera się regularna, to znaczy dwunożna wrocławska policja z komisarz Magdą Borkońską na czele, nikt nie spodziewa się, że najważniejszym świadkiem w śledztwie zostanie ruda kocica rasy norweski leśny. Ale Sheila to nie żaden kot w butach, a ta historia to nie bajka, w której zwierzęta mówią. Borkońska będzie musiała przerzucić pomost ponad gatunkowymi podziałami i to szybko, bo niebezpieczeństwo grozi im obu na serio.



Po świetnie przyjętym przez czytelników cyklu o detektywie Tomku Winklerze Beata i Eugeniusz Dębscy zaczynają zupełnie nową przygodę, w której kryminał i komedia idą ramię w ramię.


Już 26 kwietnia 2023 r.!

O Kocia Macierz, ale krymi-miau!!


Jest trup? Tak, i to w dodatku zagraniczny! Jest akcja? Owszem, i to taka, że trudno się oderwać od lektury! Jest coś ekstra? Jasne, kotka, która była świadkiem morderstwa i opowiada wszystko ze swojego punktu widzenia. Werdykt? Znakomity, wciągający kryminał. Polecam!
ALEK ROGOZIŃSKI

Kiedy pracownica prosektorium oprócz trupa znajduje w worku na zwłoki całkiem żywą i zirytowaną sytuacją kotkę, powiedzenie o niekupowaniu mruczka w worku nabiera nowego znaczenia. A to dopiero początek sensacyjno-humorystycznych zdarzeń w najnowszej powieści Dębskich. Siódmy koci żywot to prawdziwy rollerKOTster emocji. Czytajcie, a zamruczycie z zadowolenia.
MARTA MATYSZCZAK

Dobre kotki łapią myszki… albo morderców. Jeżeli denat z nożem w sercu jest właścicielem niezwykłej kotki, to komisarz Magdalena Borkońska nie ma wyjścia. Musi prowadzić śledztwo, podążając również kocimi ścieżkami. Polecam!
JOANNA JODEŁKA

Ludzki intelekt miewa ograniczenia. Co innego koci. Siódmy koci żywot to napisana z wdziękiem i błyskotliwym humorem doskonała komedia kryminalna, w której bystra kotka miauczy pierwsze skrzypce. Czytajcie i delektujcie się!
MAŁGORZATA STAROSTA

30 marca 2023

1340. - "Ostateczna decyzja"


"Ostateczna decyzja"
Aldona Dzieciątko

Wydanie: I
Data premiery: 23.01.2023 r.
Liczba stron: 332
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-349-2
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„Ostateczna decyzja nie zawsze powinna być tą ostatnią.”

Idąc ulicami jakiegokolwiek miasta, miasteczka czy wsi mijamy wiele domów nie mając świadomości, co dzieje się za ich zamkniętymi drzwiami. Można jedynie domniemywać, że toczy się za nimi zwykłe życie rodzinne wypełnione różnymi codziennymi zadaniami, obowiązkami, rozmowami czy zabawami. Bywa też tak jak u bohaterki książki „Ostateczna decyzja”, u której zamknięte drzwi budzą grozę, gdyż zamyka je domowy oprawca.

Oliwia Kowalczyk to wzorowa żona poświęcająca swój cały czas rodzinie, przykładna matka, zorganizowana pani domu, dbająca o dom, ukochanego dziesięcioletniego syna Miłosza i męża Leona. Nie musi martwić się o finanse, gdyż Leon jest prezesem sądu, więc jego zarobki są ponadprzeciętne. Wszystko wydaje się idealne. Tak przynajmniej wygląda to z zewnątrz. Problem pojawia się, gdy za mężem wracającym z pracy lub z delegacji zamykają się drzwi domu. Wówczas dla Oliwii kończy się spokój, a zaczyna piekło. Leon to typ sadysty, który zawsze znajdzie powód, by okazać swoje niezadowolenie. Oliwia skrupulatnie ukrywa wszelkie siniaki, a bardziej dotkliwe urazy tłumaczy nieuwagą i roztargnieniem. Nawet jej przyjaciółka nie domyśla się prawdy, ale dostrzega to Oskar Dębski, który ze swoim ukochanym psem Boltonem niedawno wprowadził się do domu znajdującego się nieopodal domu Kowalczyków.


„To, co prezentujemy na zewnątrz, 
jest często całkowitym przeciwieństwem naszego wnętrza.”

Sięgając po książkę „Ostateczna decyzja” spodziewałam się trudnego tematu i taki faktycznie był, bo porusza sprawę znęcania się nad rodziną przez despotycznego męża. Jednak czytanie tej historii nie było trudne, gdyż została ona napisana bez patosu, stygmatyzacji cierpienia, ale mimo to doskonale można poczuć to, co przeżywa bohaterka. Sprawiło to połączenie wątku obyczajowego z romansem, co dało bardzo ekscytujący efekt, dzięki któremu bez problemów wniknęłam w fabułę powieści. Prolog jest erotyczny, ale niech to nikogo nie zmyli, gdyż to zaledwie preludium do dramatycznych wydarzeń.


Autorka z umiejętnością literackiego malarza doskonale oddała stan wewnętrzny bohaterki, jej cierpienie, ale też wolę życia i walki o siebie. Pokazała w swej powieści siłę miłości, która dodaje skrzydeł i odwagę walki o siebie. Spotkanie sympatycznego Oskara uświadomiło Oliwii, że nie musi znosić upokorzeń z rąk sadysty. Zastosowała przy tym ciekawy sposób prowadzenia naszej uwagi, gdyż przez kolejne epizody prowadzi nas narracja Oliwii, ale na końcu zawsze mamy możliwość poznać spojrzenie Oskara, które wyszczególnione jest tytułem „Okiem Oskara”. Dodatkowym pozytywnym zabiegiem literackim są świetnie dobrane cytaty rozpoczynające poszczególne rozdziały, gdyż w nich zawarty jest główny sens wydarzeń w danej części. Obecne są też sceny erotyczne, ale nie mają charakteru wypełniacza tekstu. Pokazują raczej różnice w podejściu do tego elementu ludzkiego życia. Poprzez narrację pierwszoosobową jest ona bardzo dobrze wyczuwalna i wzbudzająca szereg wrażeń.


Książka „Ostateczna decyzja” to obraz kobiety nękanej, poniżanej, która postanawia zawalczyć o szczęście i miłość. Jest, zatem skierowana do wszystkich ofiar sadystycznych ciemiężycieli zmieniających życie najbliższych w piekło. Przemoc w rodzinie często jest czymś wstydliwym dla ofiary, która nie widzi wyjścia z sytuacji. Wiele osób tkwi w chorych relacjach mając na uwadze  ochronę najbliższych i nie widząc wyjścia z chorej sytuacji.

Historia Oliwii pokazuje, że z każdej sytuacji jest wyjście, trzeba tylko zebrać w sobie odwagę i siły, by znowu zacząć żyć. To apel do każdej osoby, która nie ma odwagi przeciwstawić się oprawcom, bojąc się o swoje bezpieczeństwo i życie. Często są one przez wiele lat utwierdzane w przeświadczeniu, że nie zasługują na nic lepszego i są nic niewarte, gdyż nie dadzą sobie rady bez „wsparcia” żywiciela rodziny. To też apel do nas wszystkich, byśmy zwracali uwagę na drugiego człowieka, byli bardziej empatyczni, gdyż czasami jeden niewinny ślad na skórze po skaleczeniu, czy siniak lub też inny rodzaj uszkodzenia ciała, smutek w oczach, mogą być cichym wołaniem o pomoc. Ofiary przemocy nie krzyczą będąc wśród ludzi. Ich krzyk i ból są obecne w czterech ścianach.

Aldona Dzieciątko to żona, matka, romantyczka. W 2020 roku zadebiutowała powieścią o tytule „Plan dobiegł końca”. Zakochana w tatuażach, Bałtyku oraz książkach. Nałogowo pisze erotyki, choć stale marzy o napisaniu mocnego dreszczowca. Pasję do czytania odziedziczyła po mamie. Jak twierdzi, swój sukces zawdzięcza siostrom, które wierzą w nią bardziej, niż ona sama.

Książkę otrzymałam w ramach współpracy z wydawnictwem:


29 marca 2023

"Cieszę, że miałam taką trudną drogę, bo doceniam to co zdobyłam."

10 marca 2023 roku odbyło się spotkanie autorskie w ramach projektu "Zbliżenia" organizowanego przez Bibliotekę Publiczną Miasta Gniezna. Gościem spotkania była pani Karolina Kasprzak - Dietrich - pisarka, z którą rozmawiałam o jej twórczości i nie tylko. Dziękuję autorce za bardzo owocną i sympatyczną rozmowę oraz wszystkim, którzy chcieli nam towarzyszyć przy tej rozmowie.

Nasza rozmowa była dosyć długa. Spotkanie trwało ponad godzinę,  więc przedstawiam tylko niektóre kwestie poruszane w czasie tego spotkania.



Mirosława Dudko: W Internecie można znaleźć, informacje, że jesteś z rodziny rzemieślniczej, że masz piękną stadninę i interesujesz się ogrodnictwem. Jesteś marzycielką, mieszkasz w okolicach Gniezna, wraz z mężem i dwójką dzieci. W wolnym czasie, oprócz pisania, zajmujesz się pielęgnacją ogrodu. Do tej swojej biografii, w której można przeczytać, że jesteś córką znanego zduna gnieźnieńskiego zduna-artysty i miłośnika sztuki Jacka Kasprzaka, co byś jeszcze do tego dodała mówiąc o sobie?

Karolina Kasprzak-Dietrich: Dodałabym to, że jednak moją największą pasją jest pisanie książek. To jest to, co chciałabym robić do końca swoich dni.

M.D.: Spotkaliśmy się z okazji Twojej najnowszej książki „Przeklęta ziemia”, która na razie ukazała się, jako e-book, ale z tego, co wiem planujesz wersję papierową.

KKD.: Tak. Chciałam ją na to spotkanie zdążyć dostarczyć, ale jest to tak gruba książka, a ja planuję zrobić do niej porządną okładkę.

MD.: Zanim o niej opowiemy, to czy mogłabyś przybliżyć nam swój warsztat pracy? Mnie zawsze intryguje sama twórczość, bo wiadomo, że nie jest to proste po prostu usiąść i pisać, tylko trzeba mieć wizję tej książki. Jak to u Ciebie wygląda?

KKD.: U mnie przychodzi taki moment, że siedzę i piszę, i to samo się układa w głowie. Po prostu nie wiem, skąd to biorę. To jest wyższa jaźń. Ja tak uważam, widzę tę  historię całą i muszę ją szybko opisać. Zdecydowanie za szybko piszę książki, ale chciałabym to zmienić, bo potem korektorka mi pisze komentarze, a ja jestem już w innej historii. Troszkę po macoszemu traktuję tę, co już napisałam. Wystarczy jedno słowo, jedno zdanie i już masz całą książkę. Tych bohaterów widzisz, znasz i chcesz o nich pisać. To się układa. Po prostu siedzę i piszę.

M.D.: Czyli masz taką dusze pisarza, taką prawdziwą, z prawdziwego zdarzenia…

KKD.: Tak. Rymowanki wychodzą takie fajne, w Polsce się podobają, to chyba tak, bo skoro tym się zajmowałam i takie fajne wychodzą historie, bo się podobają to chyba tak.



MD.: Sporo książek już napisałaś. Zadebiutowałaś w 2020 roku i to były „Listy, dzienniki i pamiętniki”

K.K.D.: Tak. Premiera była 2 listopada i ja trochę o niej już zapomniałam, ale tak, to była moja pierwsza książka.

M.D.: Co Cię zmotywowało do tego, by pisać? 

K.K.D.: Właściwie piszę od dziecka. Na przykład rymowany wiersz dla dzieci pt „Zima”, składa się z 10 zwrotek, w niektórych przedszkolach był recytowany, o czym powiedziała mi klientka, gdy jeszcze prowadziłam gabinet kosmetyczny, a napisałam go w wieku 8 lat. Jest to fajny wiersz i można go przeczytać w książce "Oczko" dostępnej na E-bookowo. Na dniach wychodzi książeczka „Oczko2” i to jest proza dla dzieci.

M.D.: I to jest u Ciebie kolejny element, jeżeli chodzi o gatunkowość. Bardzo różną, bo piszesz też dla dzieci właśnie. Tu wspomniałaś o paznokciach, więc polecam też „Poradnik kosmetyczny”, gdyby Państwo chcieli poznać fachowe porady, bardzo wartościowe i praktyczne.

K.K.D.: Zawsze stawiam w książkach na szczerość, po to, by ludziom pomóc, a nie żeby były tylko rozrywką czy pożywką dla kogoś. Poradnik dla palaczy ("Pachnący niepalący"), jest pisany od serca trochę nawet na wyrost, żeby pomóc palaczom. Ja wiem, że pomaga, ponieważ już kilka osób pisało mi na Messengerze, że opisana historia i porady w nim zawarte są skuteczne.

M.D.: Który z gatunków literackich jest dla Ciebie najbliższy? W którym najlepiej się czujesz?

K.K.D.: Thrillery oraz kryminały. Dreszczyk emocji zawsze jest, ale obok tego zawsze jest na przykład wątek miłosny, romans erotyczny, psychologiczny. Jest w  nich taki mix gatunkowy. 


M.D.: „Księga Dwóch Światów” to jest już zupełny rodzaj książki, inny gatunek. Tam też mamy różne gatunki, ale tam dochodzi wiara, ale też pokazana w inny sposób. Włożyłaś w nią pewne wartości, jakbyś chciała przekazać je ludziom.

K.K.D.: Tak. Ja zawsze byłam trochę uduchowiona, bardzo religijna, ale teraz też trochę inaczej na te książki patrzę, po tym, jak się rozwinęłam. Bo nas zawsze uczono, że jest piekło i niebo i to jest okej. Natomiast ja miałam takie przejścia metafizyczne, o których nie mogłam mówić, bo nikt by nie uwierzył. Ja też bym nie uwierzyła, wszystko opisałam w książce o stratach, ale to, jako nie ja, tylko jakaś Wiola. Więc skoro w poradnikach stawiam na szczerość, dlatego wycofałam tę książkę, bo chciałam nabrać takiego dystansu i napisać to, jako ja. Wiem, że jest Bóg oczywiście, ale bardziej wierzę w energię kosmiczną niż w niebo i piekło. Cieszę się z "Księgi Dwóch Światów", gdyż ona przedstawiła mnie i moje myślenie. Wychowałam się jako katolik i czym skorupka za młodu…, jasne, że będę wracać do kościoła.

M.D.: Ta książka myślę na wiele pytań i zmusza do refleksji

K.K.D.: Tak . Ona jest bogata w cytaty.

M.D.:  Tak dużo tego jest. Ja wyciągnęłam z niej taki wniosek, że każdy odpowiada za swoje czyny. Nic nie pozostaje w próżni...

K.K.D.: Tak, że nie można szukać winnych. Człowiek sam w sobie musi poszukiwać winy, a nie w rodzinie, sąsiadach, czy nawet politykach.

M.D.: Spotkałam się z takim określeniem, które bardzo często pisarze używają, że w pewnym momencie bohaterowie żyją własnym życiem. Zawsze się zastanawiam, co ono oznacza? Dla każdego pisarza jest czymś innym, a czym jest dla Ciebie?

K.K.D.: Dla mnie to jest Wyższą Jaźnią. Na przykład wymyślę sobie, że na przykład, że Wojciech będzie sobie siedział i pił kawę, a ta Wyższa Jaźń podpowie, że on ma w tym momencie wyjść z domu. Może to jest jakieś rozwarstwienie jaźni, ale tak to jest. Ja sama, jak napiszę książkę i ją czytam, mówię: Boże, skąd ja to wzięłam! (śmiech)

M.D.: Gdy masz już tekst książki na papierze,  to teraz, co dalej? Kto czyta ją pierwszy?

K.K.D.: Nikt. To znaczy, był taki czas, gdy prowadziłam gabinet kosmetyczny, dawałam koleżankom do przeczytania, ale teraz już nie.

M.D.: Czyli pozostawiasz to dla siebie?

K.K.D.: Tylko dla siebie i korektorkom. Ja wiem, że są beta czytelnicy i oni dużo pomagają, ale jednak uważam, że jak napisałam książkę to ona i tak musi wyjść. Ja ją i tak czytam 10 lub 15 razy. Zawsze jest tak, że coś wydaje ci się logiczne, a później korektor Ci napisze, że faktycznie to się nie klei. I to ci wyłapuje. I tak jeszcze czasami błędy przejdą. Praca nad książką jest tak ciężka, jest często dużo uwag. Czasami tak jest, że wszystko wyjdzie w trakcie, albo po druku. 



M.D: Zaczynasz teraz swoją przygodę, jako self-publishing, czyli z własnym wydawnictwem, ale masz doświadczenia z różnymi wydawnictwami. 

K.K.D.: Różnymi też. Bardzo miło wspominam współpracę z Borgis, jak i innymi wydawnictwami, z którymi współpracowałam. Współpracowałam z czterema wydawnictwami i to nie jest tak, że coś mi się tam nie podobało. Po prostu chciałam spróbować gdzieś indziej.

M.D.:  Trochę jest wydawnictw na naszym rynku i jest możliwość wydać książkę. Jednak  nie tak łatwo wydać książkę, prawda? 

K.K.D.: Nie jest łatwo. Ja się i tak cieszę, że miałam taką trudną drogę, bo doceniam to co zdobyłam, choć to kropla w morzu. Nie wiem do końca jaką pójdę drogą, czy jako samowydawca, czy jednak będę szukać podpory. 



Były też PYTANIA OD PUBLICZNOŚCI. Oto dwa z nich

Czy zdarza się Pani pisać dwie książki równolegle? Oczywiście, że fizycznie nie da się tak, ale rano na przykład jedną, a na przykład następnego dnia wieczorem pisze Pani drugą?

K.K.D.: Staram się właśnie tak nie robić, ale na przykład jak pisałam komedię kryminalną, którą chcę wydać na Boże Narodzenie, to ją odłożyłam i zaczęłam pisać trzecią część „Truciciela” i wracam do niej. Ale jak mam tę książkę o stratach, to codziennie coś dopisuję. Codziennie, jak się budzę i taka przychodzi myśl, to muszę ją dopisać, więc na moich półkach wirtualnych te niektóre książki ciągle żyją. Ale z reguły, jak odejdę w trakcie i potem jak wracam, to nie czuję już tak tej historii. Lepiej raz napisać i skończyć.

Wspomniała Pani, że pisuje na przykład rano. Kiedy i w jakich warunkach Pani się najlepiej pisze? Jestem po lekturze takiej książki „Jak oni pracują?” To są takie krótkie wywiady, między innymi z pisarzami i tam padają takie odpowiedzi, że na przykład, gdy dom śpi, czyli nocą.

K.K.D.: Ja nie jestem sową. Jestem kurą. Ja się zawsze śmieję, że ja to lubię wcześniej spać i wcześniej wstać. Mi się wszystko dobrze robi o świcie. Nie lubię zarywać nocek. Idę spać z kurami, ale czasami miewam bezsenne noce i wtedy coś tam kreślę.



Mirosława Dudko: Gdy czytam Twoje książki, to czuję ekspresję, z jaką je piszesz. One nie są takie standardowe i tak naprawdę nie wiadomo, jak one się potoczą. I to jest u Ciebie fajne w Twoich książkach. Widać to na przykład w „Przeklętej ziemi”, gdzie prolog jest bardzo mocny. Ja za horrorami nie jestem, ale ten prolog przeszłam, a za chwilę to się uspokaja i nie jest aż tak strasznie. Potem poznajemy już właściwą fabułę, gdy poznajemy pewnego Bernarda, który ma około 60 lat i też taka przestrzeń czasowa jest rozległa w tej książce.

K.K.D.: W 2000 ma około 60, a teraz w 2022 ma 82 lata.

M.D.: Tak. To prawda. W Twoich książkach jest coś takiego ekspresyjnego, nieprzewidywalnego i dlatego tak fajnie się to czyta.

K.K.D.: Ta historia sama mi się ułożyła, ale to jest trudna książka i nie było proste, by potem te wątki połączyć.

M.D.: Skąd miałaś pomysł na tę książkę?

K.K.D.: Z opowieści mojego męża.

M.D.: Możesz ją przybliżyć?

K.K.D.: Taka sytuacja była w czasie II wojny światowej. Przed naszym płotem jest kapliczka. W 1939 roku zostali rozstrzelani mieszkańcy Kaliny, więc wybudowano ją ku pamięci rodaków. My mamy ten stary dom i jak remontowaliśmy go i zdejmowaliśmy podłogi, to pod nimi znalazłam stare okładki książek, czy luźne kartki z 1800 roku. I tak wyobraziłam sobie ludzi, którzy tam mieszkali no i tak powstała powieść.

M.D: Wiadomo, że fabuła jest fikcyjna, ale gdzieś tam wkładasz te elementy prawdziwe.

K.K.D.: Tak, żeby się tak oprzeć o coś i nie pomylić też niczego. Ja się cieszę, że piszę o Gnieźnie, że mogę to zmieścić w jakichś ramach tych ulic, budynków i mostów. To już jest dla mnie pewna pomoc, bo gdybym miała pisać jakąś historię o Katowicach, gdzie nigdy nie byłam to na pewno bym popełniła błędy.

M.D.: Wrócę jeszcze do „Truciciela”. Gdy go czytałam, dotarłam i do końca, stwierdziłam, że zakończył się fajnie i myślałam że jest to koniec, a tutaj nagle druga część! To będą tylko te dwie części czy planujesz więcej?

K.K.D.: Planuję sześć części. Druga część powstała, ponieważ ja miałam umowy i musiałam się wykazać. Zachęcam do odsłuchania audiobooków w Storytel, bo fajnie się ich słucha.

M.D.: Wolisz wydać książkę w formie papierowej czy elektronicznej?

K.K.D.: Wolę w formie papierowej, ale na razie piszę trochę elektronicznych zaległości i chcę się oczyścić i psychicznie i z wirtualnej półki i chcę na razie wydać e-booki, gdyż łatwiej jest to zrobić. Dopiero zacznę pisać w przyszłym roku, tak że już wszystko mieć już pod swoim logo, okładki z jakimiś rysunkami, tak, żeby moja książka była taka dopracowana i żeby zdobiła regały.

M.D.: Teraz pracujesz nad nową książką. Co to będzie?

K.K.D.: Trzecia część „Truciciela” – „Psychoza” Muszę ją jak najszybciej napisać.

M.D.: Oj to będzie się tam działo! Już w drugiej się dzieje. Druga część „Truciciela” zaczyna się ciekawie, ponieważ od razu mamy tam wątek kryminalny. Czy poza „Trucicielem” masz jeszcze pomysł na jakąś inną książkę?

K.K.D.:. Mam pomysłów dużo. Mam komedię kryminalną, mam też ochotę napisać taką książkę country dziejącą się na Dzikim Zachodzie. Romans umieszczony w Minnesocie, z jakimś szeryfem. Muszę najpierw rozeznać się w warunkach, jakie tam panuje prawo, muszę przygotować przez 2, 3 lata, zanim to wszystko opiszę. Do niektórych książek trzeba wiedzy. Są książki, które możesz sobie pisać, a są książki, do których musisz dużo przeczytać, żeby napisać.

M.D.: Są pisarze, którzy robią notatki i według tworzą według  planu, a jak jest  u Ciebie?

K.K.D.: Natchnienie, że same słowa płyną. To samo przychodzi. Ja nie muszę za dużo myśleć. Usiądę i piszę. Na komputerze ja piszę gdzieś od 2019 roku. Wcześniej pisałam odręcznie. Jak pojechałam na spotkanie na szkolenie, tam każdy z komputerem, tylko ja taki dziwoląg. (śmiech)

M.D.: Trzymasz tę książkę i jesteś z niej dumna. Gdy jednak czytasz negatywną opinię i jak ją odbierasz?

K.K.D.: Motywująco. Teraz miałam negatywną opinię "Truciciela", że  to taki romans w stylu Harlequin

M.D.: Niekoniecznie. Nie zgodziłabym się z tym. Harlequin to jest coś takiego słodkiego, ckliwego. Ja uważam, że „Truciciel” ma swój charakter, przez to też, że tam są wątki sensacyjne. One nadają charakteru w Twych książkach. To nie jest taki czysty romans w takim charakterze, jakim można teraz spotkać. To jest dla Ciebie na plus. Tak uważam. Nie boisz się używać ostrych słów.

K.K.D.: No właśnie już tak nie chcę. Już się tak wyklęłam. „Grabarz” ma dużo wulgaryzmów. „Księga Dwóch Światów” nie ma i „Listy, dzienniki, pamiętniki” nie mają i „Moje córki” też nie mają. Kiedyś używałam częściej, teraz nie podobają mi się wulgaryzmy w książkach, a jeśli, to muszą być użyte ze smakiem. Ja miałam taki okres, że musiałam się wykrzyczeć. I to nie chodzi tylko o jeden incydent, tylko o rzeczy, która akurat mnie dotyczyły.



M.D.: Masz duże wsparcie w rodzinie?

K.K.D.: Tak. Mama mnie wspiera, mąż.

M.D.: Czytałam, że dużym wsparciem był dla Ciebie Twój tato.

K.K.D.: Tak. On zawsze mówił: pisz, co chcesz. Mój tata był zawsze taki wyluzowany w tych plotach i nigdy nie brał sobie niczego do serca, zresztą w naszym domu on nie plotkował, a kiedy my zaczynałyśmy, to nas karcił. Ja zawsze się martwiłam, co inni powiedzą, on właściwie mnie natchnął, by napisać coś o zdunie. Kiedy pisałam "Moje córki", mówił po, co piszesz o tych córkach, przecież nie masz córek. Też mi się ta wyższa jaźń załączyła po jego śmierci i tak powstała "Podstępna Schizofrenia", jest to fikcja, ale śmieję się, że to ojciec pisał tę książkę, w sensie jego energia.

M.D.: Jakby takim podsumowanie dla naszej rozmowy jest cytat właśnie z „Przeklętej ziemi”. Lubię, gdy są na początku jakieś cytaty.

K.K.D.: Ciekawa jestem, który wzięłaś?

M.D.: Wzięłam ten, który jest zaraz na początku:

Człowiek z natury jest zły,
bo stworzony, by walczyć.
Wszystko, co żyje,
Walczy.

To jeszcze wytłumacz to, żebyśmy to dobrze zrozumieli.

K.K.D.: Wszystko, co żyje walczy. Roślina w ogrodzie walczy by przeżyć, czasem przy sąsiadce, innej roślinie, zwierzęta walczą, ludzie nawzajem walczą, ale ja widzę, że to taka rywalizacja nie doprowadzi ludzkości do niczego dobrego. Wydaje mi się, że już czas iść w naturę. Dzieją się takie rzeczy na ziemi, jest ten covid i wszystko, że mi się wydaje, że ta siła wyższa próbuje pokazać, że człowiek cały czas do czegoś dąży, że walczy. Człowiek jest szczęśliwy, gdy właśnie nie walczy, nie rywalizuje, wtedy jest dobry i nie krzywdzi.

M.D.: Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Było mi bardzo miło się z Tobą spotkać.

K.K.D.: Również bardzo dziękuję.


28 marca 2023

1339. - "Gorzkie korzenie"


„Gorzkie korzenie”
Magdalena Kopeć

Wydanie: I
Data premiery: 22.02.2023 r.
Liczba stron: 320
Okładka: miękka
Wymiary: 135 x 205 mm
ISBN 9788383290331
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Moja ocena: 6/6


„Gdy robisz coś wbrew innym, nie możesz oczekiwać, że w chwili słabości okażą ci współczucie.”

Każdy z nas ma marzenia, czy też plany, które chciałby zrealizować, ale jak zawsze na wszystko musi być odpowiedni czas i okoliczności. Marzenia nadają sens naszemu życiu, ale nie powinny przesłonić innych spraw, bo można zbyt dużo stracić. Bohaterka książki pt.: „Gorzkie korzenie” zrozumiała to zbyt późno...


Anna i Kuba Brzozowscy mieszkają w Kielcach. Ona pracuje w muzeum, jako kustosz, ale ma nadzieję na awans na dyrektora, a przynajmniej na kierownika swojego działu. Od wielu lat ma jednak jeszcze jedno ogromne marzenie: przejęcie majątku o nazwie Planta położonego niedaleko Opatowa. Odkąd dowiedziała się o nim mając szesnaście lat, zapragnęła dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Niestety, babcia Eleonora nie chce wracać do zdarzeń ze swoich młodych lat i wyraźnie nie zamierza zdradzać jakichś tajemnic. Teraz, gdy Anna ma 34 lata, jej marzenie o odzyskaniu majątku dziadków jest jeszcze bardziej intensywne i to do tego stopnia, że zajmuje to wciąż jej umysł. Robi wszystko, by zrealizować swoje plany wyremontowania i zamieszkania w pięknym, ale zniszczonym dworku. Jej entuzjazmu nie podziela Kuba, który zdaje sobie sprawę ile wysiłku i wyrzeczeń kosztuje remont wiekowego budynku. Jednak Anna jest nieprzejednana w swoich postanowieniach i nie docierają do niej żadne argumenty. 

Nie potrafiłam zaakceptować postawy Anny i jej ślepego dążenia do marzenia. Nie ma nic złego w realizacji tego, czego się pragnie, o ile nie krzywdzi się innych. Tymczasem Anna była tak zdeterminowana w swoich działaniach, że nie zauważa tego, co odczuwa Kuba. On też ma marzenia, a jednym z nich jest posiadanie własnych dzieci. Nie wie, że ciągłe niepowodzenia w zajściu w ciążę nie wynika z choroby, ale z perfidnego oszukiwania przez żonę. Przeżywa to, że Anna nie zachodzi w ciążę, mimo wielu prób. Nie wie o tym, że jego pragnienie nie jest tożsame z tym, co chce Anna. Zarówno w jednym przypadku, jak i w drugim zabrakło u nich szczerej rozmowy, chociaż pod tym względem bardziej szczery był Kuba. Mimo, że nie zawsze postępował właściwie, ale i tak bardziej byłam po jego stronie, gdyż jego decyzje wynikały z tego, co robiła Anna.

Podobnie było, jeżeli chodzi o mamę Anny, Zuzę, która kocha swoją córkę, ale nie może z nią nawiązać głębszej więzi. Wiele nieporozumień wynikało z podejścia Anny, która często niezbyt dobrze do niej się zwraca. Nawet opieka na babcią Eleonorą podszyte są chęcią zdobycia więcej informacji dotyczących majątku Planta.


Fabuła toczy się wokół wątku związanego z relacjami małżeńskimi Brzozowskich oraz pracy w muzeum bohaterki, ale też tajemnicy, jaka pojawia się w czasie remontu dworku i okalającego go parku. Stopniowo poznajemy jego historię i losy jego mieszkańców, ale dopiero po dotarciu do końca książki dowiadujemy się wszystkiego, tak jak poznaje to Anna i jej najbliżsi. 

Powieść porusza ważne aspekty naszego życia, ale nie jest ona przygnębiająca, a raczej skłaniająca do przyjrzenia się własnym ambicjom i pragnieniom. Całość napisana została w lekkim tonie, ale to nie oznacza, że w każdym epizodzie jest łatwo. Intensywność biegnących zdarzeń jest dosyć wyważona, chociaż bardziej dynamicznie dzieje się w drugiej połowie opowieści. Pierwsze rozdziały miały na celu przedstawienie nam sytuacji życiowej bohaterów i poznanie problemu, który w kolejnych odsłonach coraz bardziej narastał.

Autorka nie rozciąga niepotrzebnie wątków, nawet stosuje przeskoki w czasie pokazując niektóre zdarzenia z perspektywy osoby, która o tym opowiada. W większości ukazywany jest bieg zdarzeń oczami Anny w narracji trzecioososbowej, ale w odpowiednim momencie opisuje też zachowanie, myślenie i sposób postrzegania sprawy z poziomu innych osób.


„Gorzkie korzenie” to bardzo udana opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, ale też umiejętności zrównoważenia własnych pragnień z realiami życia i pragnieniami osób związanymi z bohaterką. Pani Magdalena Kopeć napisała bardzo życiową historię pokazując, realia życia w dzisiejszym świecie i wskazując, że nic nie zdarza się bez przyczyny.  Gdy coś dzieje się w związku niedobrego, należy najpierw spojrzeć na siebie. Wartością dodaną jest ukazanie charakteru pracy w instytucji muzealnej, gdyż autorka doskonale zna ten obszar zawodowy będąc z wykształcenia historykiem i  muzealnikiem. Z napisanej przez nią powieści wyłania się wiele wniosków, a jednym z nich jest to, by  w podążaniu za marzeniami nie stracić z oczu tego, co najważniejsze: bliskości ukochanej osoby, wzajemnego wspierania się, a przede wszystkim miłości i wspólnego podążania w wybranym kierunku. Czasami bowiem pragnienie spełnienia marzeń jest tak silne, że podążanie za nimi przesłania wszystko inne. Najważniejsze w drodze do celu jest pamiętać o tym, że nie jesteśmy na niej sami i poza dbaniem o kolejne kroki ku marzeniom warto też zadbać o innych.

źr. zdjęcia:
lubimyczytac.pl
Magdalena Kopeć, odkąd w dzieciństwie przeczytała „Anię z Zielonego Wzgórza”, wiedziała, że kiedyś będzie pisarką. Odpoczywa w ogródku, myśli w lesie, lubi jesienne liście i arie Pucciniego. W wolnych chwilach uprawia melancholię kontrolowaną. Zadebiutowała w 2019 roku powieścią pt.: "Trzy zimy" to wydanej nakładem wydawnictwa Lira.

Książkę przeczytałam, dzięki autorce.





24 marca 2023

1338. - "Rywal Diabła" Tom VI


"Rywal Diabła"
Seria: Kuba Sobański
Tom szósty
Adrian Bednarek

Wydanie: I
Data premiery: 8.03.2023 r.
Liczba stron: 472
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-423-9
Wydawca: Zaczytani
Moja ocena: 6/6

„Cierpliwość jest atutem zwycięzców. 
Każdy, kto prowadzi wojnę z godnym siebie przeciwnikiem, musi zapomnieć
o błyskawicznych efektach.”

No i stało się! Kuba doczekał się rywala. Najpierw Kuba działał sam, potem miał wspólniczkę, a teraz pojawia się rywal, co oznacza, że ten nie ma wobec niego dobrych zamiarów i jest równie mroczny jak Rzeźnik Niewiniątek. Czy jednak będzie to godny przeciwnik? O tym można się przekonać zanurzając się po raz szósty w świat Kuby Sobańskiego i wkraczając ponownie do jego Raju w kolejnej odsłonie Diabełkowej serii pt.: „Rywal Diabła”.


Nie będę za dużo zdradzała z fabuły, gdyż najważniejsze są w niej  elementy zaskoczenia. Sprawy toczą się w sposób, który tylko pan Bednarek mógł wymyślić, więc niewiedza jest tutaj potrzebna. Napiszę tylko tyle, co i tak wiadomo z opisu zamieszczonego na tylnej części okładki. 
"Są sprawy, które po prostu trzeba poznać, inaczej siedzą na żołądku, a człowiek układa własne wizje i jeszcze bardziej się dobija."

Ktoś od jakiegoś czasu obserwuje Sonię Wodzińską, która wciąż nie może pogodzić się z tym, że Kuba wybrał jej, już byłą przyjaciółkę, Donę Sabinowską. Jest przez to wrakiem człowieka. Do tego zaczyna otrzymywać dziwne przesyłki świadczące o tym, że ktoś zna jej tajemnice, zwłaszcza poznał znaczenie tatuaży widniejących na przedramieniu Soni.  

W odpowiedni nastrój wprowadza nas prolog, w którym obserwujemy obecne życie Bestyjeczki, ale też widać, że ktoś wyraźnie prowadzi z nią specyficzną grę. Ten wątek opisany jest z punktu widzenia trzeciej osoby, czyli z naszej perspektywy, więc możemy jedynie przyglądać się temu, co dzieje się u seryjnej zabójczyni. 


Tymczasem Kuba prowadzi spokojne życie u boku blond piękności, z którą czuje się zrelaksowany. Nie dręczą go demony, ucichł głos Klary, nikt nie wie o jego morderczej przeszłości, więc pozornie nie ma powodów do zmartwień. Sonia jest dla niego przeszłością, a chęć zemsty, która wcześniej napędzała jego życie, osłabła do tego stopnia, że postanawia darować Bestyjeczce życie, a to oznacza całkowite zerwanie z nią kontaktów. Zresztą zależy mu na związku z Doną, która postawiła warunek, że jeżeli mają być razem, on musi przestać kontaktować się z Wodzińską. Udaje się to przez kilka miesięcy, ale pewnego dnia, podczas urlopu z Doną, dzwoni telefon Kuby. Osobą, która chce z nim rozmawiać jest Sonia, co stawia Rzeźnika Niewiniątek w trudnej sytuacji.



Tak jak Kuba Sobański jest Rzeźnikiem Niewiniątek, tak pan Bednarek jest Rzeźnikiem naszych umysłów, gdyż swoimi wytworami wyobraźni wgryza się w nasze myśli i nasze emocje. Tym razem poza dreszczykiem mroku mamy też wątek kryminalny z dodatkowym elementem thrillera. Od początku nie wiemy kim jest rywal Kuby, co robi i jaki będzie jego kolejny krok. Okazało się to doskonałym zabiegiem, co dało sporą dozę dreszczyku i tajemnicy oraz dodatkowej adrenaliny, gdyż próbujemy odkryć jego tożsamość razem z głównym bohaterem. Wydawało się, że nic więcej nie można nowego wymyślić, ale w przypadku pana Bednarka okazuje się, że doskonale wyszukuje on obszary, które do tej pory nie były nigdzie wyeksponowane.


Napięcie w tej części jest wyczuwalne przez cały czas, nawet w chwilach pozornego spokoju. Po mistrzowsku poprowadzona fabuła niepozwalająca na oddech, to niewątpliwy atut całej serii, gdyż do samego końca podtrzymywana jest atmosfera obecna w thrillerach. Autor nie jeden raz mnie zszokował, zaskoczył i wrzucił w wir wydarzeń podnoszących napięcie. Ma on niezwykłą umiejętność opisywania tego, co dzieje się w umyśle głównego bohatera, ale też u osób drugoplanowych, nawet, jeżeli znamy tylko punkt widzenia Kuby. Narracja, bowiem jest w większości prowadzona w trybie czasu teraźniejszego i formy pierwszoosobowej, ale doskonale można poczuć to, co czują i przeżywają inne osoby pojawiające się w tej historii. Autor pokazuje, że zło tkwi w każdym w nas, a wszystko zależy od naszych wyborów. Jednak czasami wystarczy tylko odpowiedni bodziec, powód, zbieg okoliczności, poczucie straty czy nienawiść, by przemienić się w morderczą bestię.


Sięgając po pierwszy tom serii z Kubą Sobańskim nie przypuszczałam, że tak bardzo mnie ona wciągnie. Cztery pierwsze tomy były wznowieniami, które otrzymały nową oprawę graficzną i zostały ulepszone, co dało niesamowity efekt. Do tego ogromne uznanie należy się wydawnictwu Novae Res za dobranie świetnych okładek i dopracowanie graficzne. Jedyne moje zastrzeżenie, to brak oznaczenia numeru tomu na froncie lub grzbiecie obwoluty, które pozwoliłoby lepiej orientować się w kolejności tytułów.

Tomy od I do IV były zatem znane tym czytelnikom, którzy poznali Kubę Sobańskiego kilka lat temu, gdy po raz pierwszy pojawił się na kartach książki „Pamiętnik Diabła” w 2014 roku. Od tamtego czasu minęło 9 lat i teraz doczekaliśmy się kontynuacji serii. Najpierw w części piątej „Piętno Diabła” i teraz w części szóstej „Rywal Diabła”. Czy będzie ciąg dalszy? Czas pokaże, gdyż szóste spotkanie kończy się tak, jak można się spodziewać po stylu pana Bednarka. Czy autor zabierze nas jeszcze do Raju Kuby Sobańskiego? W końcowym słowie zapowiedział wprawdzie stworzenie nowych bohaterów, ale mam cichą nadzieję, że jeszcze o Rzeźniku Niewiniątek usłyszymy.

Recenzja tomu pierwszego "Pamiętnik Diabła"
Recenzja tomu drugiego "Proces Diabła"
Recenzja tomu trzeciego "Spowiedź Diabła"
Recenzja tomu czwartego "Wyrok Diabła"
Recenzja tomu piątego "Piętno Diabła"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:



22 marca 2023

1337. - "Jak radzić sobie z migreną?"

Recenzja w dniu premiery


"Jak radzić sobie z migreną?"
Dr Katy Munro

Wydanie: I
Data premiery: 22.03.2023r.
Data premiery angielskiej 26 sierpnia 2021
Liczba stron: 320
Wymiary: 140 x 203 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Tłumaczenie: Katarzyna Babicz
Tytuł oryginału: Managing Your Migraine
ISBN 9788328725898
Wydawnictwo: Muza
Moja ocena: 5/6

"Każdego roku w samej tylko Wielkiej Brytanii migrena jest przyczyną utraty 86 milionów dni pracy."

Ból głowy spotyka chyba każdego, więc często podchodzimy do tego problemu bez specjalnej uwagi. Gdy jest krótkotrwały, nie jest zbyt uciążliwy. Może być wywołany wieloma czynnikami niezależnymi od nas, chociażby hałasem, zanieczyszczonym powietrzem, natłokiem pracy czy pogodą. Jednak, gdy pojawia się zbyt często i do tego nabiera charakteru przewlekłego, wówczas mówimy już o migrenie, na którą cierpi około 14% światowej populacji, spośród której najbardziej narażone są kobiety. Problem z migreną jest taki, że z reguły takie osoby są źle zdiagnozowane, a przepisywane leki nie dają oczekiwanego efektu. Okazuje się, bowiem, że jest to przypadłość genetyczna spowodowana i nie ma tak naprawdę skutecznej terapii, ale można znacząco ukoić ból migrenowy i złagodzić jego objawy. Jednak, by pomóc sobie i innym osobom cierpiącym na tę dolegliwość, należy ją dobrze zrozumieć i rozpoznać. W tym celu powstała książka „Jak radzić sobie z migreną?" napisana przez doktor Katy Munro, która także borykała się z migreną, co doprowadziło do jej zainteresowania tą chorobą i zaangażowania się w działania w Narodowym Centrum Migren.


Po książkę sięgnęłam z ciekawości, chcąc bliżej poznać problem, który męczy tak dużą ilość osób. Mnie na szczęście on nie dotyczy, ale uznałam, że warto dowiedzieć się więcej. Byłam zaskoczona, jak poważne jest to schorzenie i jak bardzo lekceważone. Wiąże się z nim nie tylko ból głowy, ale też inne dolegliwości uprzykrzające życie. Autorka w przystępny sposób podpowiada, co zmienić w stylu życia, by zapobiegać nawrotom migreny, a przynajmniej złagodzić jej objawy i wyjaśnia podłoże tej choroby. 

W czternastu rozdziałach opowiada na co zwrócić uwagę, kiedy udać się do lekarza, co powinno nas zaniepokoić? Opisuje czynniki mogące być zapalnikiem do ataku migreny i podpowiada jak nauczyć się je wcześnie zauważać, w jaki sposób ją zdiagnozować, jak rozpoznać, by nie pomylić ze zwykłym bólem. Pokazuje też, na własnym przykładzie, podejście lekarza do tego problemu, wymienia badania, które powinno się wykonać, przedstawia też różne metody lecznicze, w tym nowoczesne terapie łagodzące objawy migreny oraz udziela praktycznych porad i wskazówek. Wymienia konkretne produkty, które powinniśmy wprowadzić do swojej diety, ale też takie, które należy wyeliminować. Odnosi się też do krążących opinii i mitów dotyczących migreny i w przystępny sposób wyjaśnia przyczyny i skomplikowane pojęcia z tym związane. 

"Jeśli jedno z rodziców cierpi na migrenę, ryzyko, że dziecko również będzie borykać się z tym schorzeniem, wynosi 50 %. Jeśli migrena dotyczy obojga rodziców, ryzyko wystąpienia choroby u dziecka wzrasta do 75 %"
W wersji zagranicznej jest to druga część serii "Penguin Life Expert", w której autorka porusza ważne zagadnienia dotyczące różnych dolegliwości i chorób. „Jak radzić sobie z migreną” jest jej szóstą częścią. Wcześniejsze tomy odnosiły się do przygotowania do perimenopauzy i menopauzy, zdrowia serca, alergii, zaburzeń żołądkowo-jelitowych i zespołu chronicznego zmęczenia.

Dr Katy Munro doskonale wie, o czym pisze, gdyż przez wiele lat stykała się z pacjentami z migrenami, ale też sama jej doświadczyła 20 lat temu. To zmotywowało ją do poszukiwań, w wyniku których dotarła do różnych opracowań, raportów i badań, których wyniki prezentuje też w swojej książce. Dowiedziała się, że to nieuleczalne schorzenie mózgu natury neurologicznej, więc nie można całkowicie się go pozbyć. Postanowiła napisać książkę i podzielić się swoimi odkryciami, a tym samym wskazać drogę do lepszego samopoczucia, a przede wszystkim w ten sposób podaje chorym pomocną dłoń, dając nadzieję na normalne życie.

źr. zdjęcia: amazon.co.uk
Dr Katy Munro przez niemal 30 lat pracowała, jako lekarz pierwszego kontaktu. W tym czasie stała się osobą cierpiącą na migrenę. Jest także członkiem Rady Brytyjskiego Stowarzyszenia Badań nad Bólami Głowy. Odegrała kluczową rolę w uruchomieniu podcastu "Heads Up", który edukuje i pomaga każdemu, kto ma lub opiekuje się osobą z migreną.

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:




Popularne posty