30 listopada 2023

1488. - "Włochy nieoczywiste" Część 1


"Włochy nieoczywiste"
Część pierwsza
Północ
Beata Pomykalska, Paweł Pomykalski

Wydanie: I
Data premiery: 07.07.2023r.
Ilość stron:240
Wymiary: 145 x 235 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7729-734-6
Wydawnictwo: Księży Młyn Dom Wydawniczy
Moja ocena: 6/6

„Miliony turystów ciągną do ściśle określonych miejsc, a tymczasem tuż obok wielkich i znanych arcydzieł stoją nie mniej piękne i wartościowe, a zupełnie pomijane perełki.”

Z reguły, gdy planujemy zwiedzanie Włoch, mamy na myśli Rzym, Wenecję, Pompeje, Weronę, Turyn, Capri czy Neapol, gdzie pragniemy zobaczyć znane z folderów i przewodników słynne zabytki i zakątki. Na zorganizowanych wycieczkach nie ma czasu, by zobaczyć coś więcej, niż to, co zostało zaplanowane w programie. Autorzy przewodnika „Włochy nieoczywiste” zachęcają do zagłębienia się w ten piękny kraj w nietypowy sposób, pokazując go od strony mało znanej. Zabierają nas w miejsca, do których, jako turyści nie zaglądamy, gdyż po prostu o nich nie wiemy.


Beatę i Pawła Pomykalskich połączyła wspólna pasja do podróżowania. Pochodzą ze Górnego Śląska, ale poza nim ich ogromną miłością są Włochy i Bałkany, ale też Czechy i Niemcy. Zawsze w swoich podróżach szukają w znanych rejonach nieoczywiste i mało znane miejsca. Mają na swoim koncie mnóstwo poradników opowiadających o niezwykłych zakątkach naszego kraju, ale też leżących poza granicami Polski. Ich pierwszy album był poświęcony dziedzictwie rodziny von Bollestrem. Razem z nimi, w ich wspólnie napisanym przewodniku „Włochy nieoczywiste” oglądamy ten kraj ich oczami, skupiając się na jego północnej części.

W pierwszych słowach piszą, to, co wydaje się nam oczywiste, że Włochy to kraj każdemu doskonale znany, ale zamieszczonymi w swojej publikacji informacjami, pokazują, że tak do końca nie jest. Opowiadają o nich z pasją, pokazując, że często tuż obok znanego zabytku, słynnej uliczki czy fontanny znajdują się przepiękne i fascynujące miejsca z niezwykłymi historiami.


Swoją książką pragną zachęcić do odkrywania znanych miejsc na nowo, podążania nieoczywistymi trasami, szukania ciekawostek, o których nie przeczytamy w przewodnikach. Pokazują, że czasami wystarczy nieco zejść z głównego szlaku, głośnego i pełnego turystów, by dostrzec perełki tego miejsca, poczuć jego klimat, piękno, spokój i doświadczyć, chociaż odrobinę włoskiej aury. Oczywiście zabierają nas także do popularnych miejsc, ale zawsze tam, gdzie się nie spodziewamy.

Ogromnym plusem wydania są autorskie, kolorowe fotografie pochodzące z ich wojaży. Materiał został podzielony na pięć części, w których poznajemy pięć różnych regionów północnych Włoch. Zaczynamy wyprawę od Fruili, Wenecji Julijskiej, Riviery del Brenta, Chioggii zwanej „Małą Wenecją” i otoczonej murem Montagnani poprzez Lombardię, Mediolan, Vigevano, Piemont, Ligurię, Bolonię, Urbino aż po Toskanię, Umbrię, Lacjum wraz ze słynną Pizą, Perugię i Todi.


Na początku każdej części została zamieszczona mapka ukazująca omawiany obszar i odwiedzane miasta, wioski i miasteczka. Wystarczy wziąć ten przewodnik ze sobą i kierować się wskazówkami zawartymi w poszczególnych rozdziałach, gdyż autorzy prowadzą nas krok po kroku uliczkami prowadzącymi na niezwykłe place, do monumentalnych katedr, klasztorów, sanktuariów, kawiarenek, ale też muzeów, zamków, przepięknych mostów takich jak Diabelski Most z XV wieku, oraz fabryk, takich jak firma Olivetti produkującej maszyny do pisania, czy arsenału weneckiego i najsłynniejszej studni zwaną studnią św. Patryka. Odwiedzamy też miejsca związane ze sztuką, znanymi malarzami, pisarzami i muzykami, z którymi kojarzony jest artystyczny klimat danego miejsca. Wszystko jest tak zachęcająco przedstawione, że budzi się pragnienie zobaczenia opisywanych miejsc na własne oczy.


„Włochy nieoczywiste” to pierwsza część poświęcona Italii i jej fascynującym, często oszałamiającym, tajemniczym i klimatycznym zakątkom, więc mam nadzieję, że wkrótce zajrzymy do innych miejsc w kolejnym poradniku. Opowieści oraz ścieżki, jakimi nas prowadzą autorzy, pokazują nam znane miejsca od mniej znanej strony. Publikacja nie jest zbyt gruba, bo ma tylko 240 stron, lekko usztywnioną okładkę oraz poręczny format, więc z pewnością będzie nieobciążającym towarzyszem w plecaku każdego podróżnika.

Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater


29 listopada 2023

1487. - "Święta geometria w uzdrawianiu"


"Święta geometria w uzdrawianiu"
Skuteczne ćwiczenia i techniki medytacyjne z wykorzystaniem symboli oraz znaków świętej geometrii
Jeanne Ruland

Wydanie: I
Data premiery w Polsce: 03.03.2023r.
Data premiery amerykańskiej: 17.05.2018r.
Ilość stron: 144
Wymiary: : 145 x 205 mm
Okładka: miękka
Tytuł oryginału: Heilige Geometrie in Aktion: ausrichten – energetisieren – heilen
Tłumaczenie: Aneta Trybulska
ISBN: 978-83-8301-328-2
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Miejsce wydania: Białystok
Moja ocena: 5/6

„Każdy z nas jest oceanem w jednej kropli radości i może zmienić świat swoim światłem”.

Większość osób kojarzy geometrię z matematyką i takimi kształtami, jak kwadrat, trójkąt, koło, prostokąt, czy trapez. Wokół nas jest mnóstwo różnych form, które spełniają rolę użytkową, ozdobną, konstrukcyjną, czy artystyczną, ale nie wszyscy wiedzą, że niektóre kształty mogą mieć działanie uzdrawiające. Kształty posiadające taką moc zaliczane są świętej geometrii. Jak można to wykorzystać w naszym codziennym życiu pokazuje autorka w książce pt.: „Święta geometria w uzdrawianiu”


Niestety, autorki tej publikacji już nie ma z nami od dwóch lat. Jeanne Ruland pozostawiła po sobie wiele bestsellerów, w tym kilka talii kart, z których mam w swoim zbiorze najbardziej znaną „Świetlistą Siłę Aniołów” z książką o tym samym tytule, oraz encyklopedię anielską pt.: „Wielka Księga Aniołów.” Jeanne, bowiem była ekspertem w nauczaniu o Aniołach i przyrodzie. W swoim życiu doświadczyła szerokiej gamy duchowych przeżyć, więc jej przekazy dają do dziś wgląd w duchowy świat naszego Istnienia. Podobnie jest w jej poradniku o świętej geometrii, w którym w przejrzysty sposób przekazuje swoją wiedzę, dając nam możliwość skorzystania z energii kształtów bardziej lub mniej znanych symboli.


Słowo „geometria” oznacza „miarę ziemi” lub „pomiar ziemi” i pochodzi z języka starogreckiego. Świętą geometrię odkrył Drunvalo Melchizedek pochodzący ze Stanów Zjednoczonych nauczyciel duchowy działający w latach siedemdziesiątych XX wieku. Uzmysłowił istnienie świętej geometrii, wykazując, że jest ona jednym z uniwersalnych elementów, która łączy wszystko. Jak pisze autorka: To doskonała struktura światła, która przenika wszystkie życia, od najmniejszego do największego.” Zawiera w sobie moc, która ma uzdrawiające i regenerujące siły, dlatego jest najprostszym sposobem, by przywrócić harmonię w naszym organizmie, ale też w naszym otoczeniu, a tym samym w naszym życiu. Więcej o niej dowiadujemy się w części wprowadzającej nas w temat.


Pani Ruland przedstawia najpierw podstawy i założenia świętej geometrii, wyjaśnia, czym ona jest, przybliża związane z nią pojęcia i struktury oraz przypomina w pigułce o boskich, odwiecznych prawach, które są niezmienne od zawsze. Zaznacza, że nie musimy uczyć się zasad geometrii, by skorzystać z jej uzdrawiającej mocy. Nie da się jej zmierzyć, ale możemy ją poczuć, dzięki zamieszczonym ilustracjom. Jest to możliwe, gdyż książka „Święta geometria w uzdrawianiu” jest wypełniona kolorowymi rysunkami poszczególnych kształtów wraz z opisem ich charakterystycznych cech oraz ich oddziaływania na nasze zdrowie pod względem energetycznym.
„Święta geometria jest archetypowym planem tworzenia, który wyraża się zarówno w subtelnych strukturach, jak i w fizycznej formie materialnej.”
Publikacja nie ma zbyt wiele stron, gdyż autorka opracowała materiał na 140 stronach, ale każda kolejna kartka to duży zasób wiedzy o kształtach, które możemy wykorzystać dla swojego zdrowia energetycznego, gdyż każda choroba najpierw rozwija się w naszym polu energetycznym.


Książka powstała po to, byśmy przypomnieli sobie zasady wypływające z uniwersalnych kształtów ich uzdrawiającej mocy. Autorka napisała ją w 2018 roku, ale wiedza, którą w niej przekazała, jest aktualna do dziś. Opisała w niej 16 bardziej i mniej znanych symboli wraz z ich ilustracją oraz pracy z nimi. Podkreśla, że nie jest to zbiór matematycznych informacji czy filozoficznych tekstów, ale praktyczna wiedza i techniki, które dają namacalne efekty swego oddziaływania. Przedstawia szereg ćwiczeń, które należy wykonywać systematycznie, co najmniej przez 28 dni, by można było poczuć korzystne oddziaływanie danego kształtu. Zaznacza jednak, że są one niewielkim wycinkiem tego, co niesie ze sobą energia świętej geometrii. Cała wiedza ujęta jest w przystępnej, prostej, konkretnej i przejrzystej formie, więc nie ma problemów w jej zrozumieniu oraz przyswojeniu. Pani Ruland jest przekonana, że dzięki codziennej, kilkuminutowej pracy z wybranym symbolem, wprowadzimy do naszego otoczenia równowagę energetyczną, harmonię, także w naszym organizmie, a tym samym w naszym otoczeniu.

Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater


28 listopada 2023

1486. - "Miłość prawie doskonała"


"Miłość prawie doskonała"
Ana Greys

Wydanie: I
Data premiery: 25.09.2023r.
Ilość stron: 766
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-561-8
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 4/6

„Ile dobra dasz, to tyle razy więcej dostaniesz.”

Gdy zobaczyłam uroczą okładkę książki „Miłość prawie doskonała”, od razu chciałam poznać historię zawartą na jej kartach. Mój zapał przygasł, gdy dotarła do moich rąk i ujrzałam grubaśne tomiszcze. Mimo to, bo zachęcona opisem, weszłam w świat wykreowany przez debiutującą na rynki pisarskim autorkę.


Anna jest piękną, wrażliwą kobietą, która w dzieciństwie przeżyła wiele trudnych chwil. Dopóki żyła jej prababka, dziewczynka razem ze swoim młodszym bratem Andrzejkiem, była bezpieczna i kochana. Niestety, po jej śmierci opieką przejęła nad nimi babka Stasia, mama taty Ani. Razem z nią wprowadziło się dwoje wnucząt Stasi, które są traktowane lepiej, niż mała Ania z braciszkiem. Z ich strony nie otrzymuje miłości, wręcz przeciwnie, Mimo tak ciężkich doświadczeń, zachowała pogodę ducha, pielęgnując w sobie pozytywne nastawienie do tego, co ją spotyka. W dorosłym życiu stara się zachować jak najlepsze uczucia i podchodzić do życia z wrażliwością. Jednak nie ma szczęścia w miłości i wciąż trafia na niewłaściwych mężczyzn, z którymi nie czuje się szczęśliwa.


To książka dla wytrwałych czytelników, gdyż ma ona aż ponad 760 stron. Początek był intrygujący po tajemniczo brzmiącym wstępie, który oznaczony został, jako pierwszy rozdział, ale bardziej miał charakter prologu. Zwraca się w nim do jakiegoś mężczyzny, w narracji pierwszoosobowej, ale w formie tak jakby zwracała się do mężczyzny stojącego przy niej. Kim on jest i jak ma na imię, to objęte jest tajemnicą.

Po tajemniczym początku i rozdziałach opowiadających o dramatycznym i trudnym dzieciństwie bohaterki następuje ciąg zdarzeń związanych z próbami ułożenia sobie dorosłego życia. Część o cierpieniach małych dzieci, dręczonych przez osoby najbliższe, łamie serce, wzbudza oburzenie, tym bardziej, że okrutna wobec Anny i Andrzejka babka Stasia, chodzi do kościoła, modli się niemal każdego dnia i powołuje się na Boga, a sama w sercu nie ma miłości. Ten motyw ma miejsce w pierwszych rozdziałach, a po nich napięcie i emocje trochę spadają. Opisywane relacje damsko - męskie nie są już tak frapujące, być może dlatego, że Anna czasami sama sobie jest winna, gdy pakuje się w kolejny związek, mimo sygnałów ostrzegawczych. Nie brakuje zatem w tej historii emocji, jakie towarzyszą Annie, ale też innym osobom, a które możemy razem z nimi doświadczać. 


"Miłość prawie doskonała" to debiut pani Any Greys, co można wyczuć, gdyż jej styl cechuje zbytnie rozdrabnianie się, czasami proste teksty i zbyt duża ilość zbędnych opisów i dialogów., które nie raz kończy zwrot "hahaha", co było irytujące.

Autorka zastosowała zróżnicowaną narrację. Przez większą część widzimy wszystko oczami głównej bohaterki, która ujawnia nam, co czuje, widzi, jak odbiera daną sytuację. Jednak od pewnego momentu narracja zmienia się na męską, niestety, bez oznaczenie i nagle, w nowym akapicie, więc musiałam zorientować się, kto wypowiada daną kwestię. Zbyt jest tego za dużo jak na jeden tom. Za dużo szczegółów, postaci, wydarzeń, co sprawiało, że musiałam zastanowić się, w jakim momencie pojawiła się dana osoba czy wydarzenie. Pomysł ciekawy, z wątkiem Huny i jej niektórych technik, ale nie do końca całość mnie usatysfakcjonowała.

To powieść o kobiecie poszukującej szczęścia i miłości, mająca na uwadze nauki swojej prababki, dzięki której nauczyła się pracy na poziomie energetycznym. Autorka wrzuciła w jedną opasłą powieść kilka wątków, które wiodą nas od jednego romansu do drugiego, gdyż Anna ma pecha, co do mężczyzn, którzy zawodzą ją za każdym razem, nawet wtedy, gdy wydaje się, że w końcu trafiła na tego właściwego. Czytanie szło mi opornie, ale mimo to brnęłam dalej, gdyż chciałam dowiedzieć się, jak to się dla niej skończyło. Z pewnością byłoby lepiej, gdyby autorka zdecydowała się podzielić ją na dwie lub trzy części. Czytając tak obszerną książkę miałam nadzieję, że wszystko wybrzmi do końca i będzie to jednotomowa historia. Tymczasem finał wskazuje na zupełnie coś innego, gdyż autorka pozostawiła otwarty kolejny wątek i zagadkowy epizod.

Książkę przeczytałam, w ramach współpracy z wydawnictwem Novae Res.



27 listopada 2023

1485. - "Spotkamy się we śnie"


"Spotkamy się we śnie"
Jolanta Kosowska, Marta Jednachowska

Wydanie: I
Data wydania: 20.10.2023 r.
Ilość stron: 398
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-731-5
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„To my decydujemy o tym, co dla nas jest iluzją, a co prawdą.”

Sen jest ważnym elementem naszego życia, gdyż między innymi to od niego zależy nasze zdrowie. Ważnym jego elementem są marzenia senne, których najczęściej nie pamiętamy po obudzeniu. Zasypiając nie wiemy, w jakiej rzeczywistości znajdziemy się za chwilę, ale bywa też tak, jak u bohaterki książki „Spotkamy się we śnie”, że jawa miesza się ze snem, w którym też nie brakuje zmartwień, ale wszystko wydaje się łatwiejsze.


Oliwia Lotka jest popularną pisarką romansów. Na jej spotkania autorskie przychodzi zawsze wiele fanów jej twórczości. Niestety jej życie prywatne coraz bardziej chyli się ku upadkowi. Nie ma wsparcia u swego partnera Czarka, ani nie może liczyć na zrozumienie ze strony matki. Oboje uważają, że zawód pisarki nie jest tym, który warto wykonywać, gdyż nie gwarantuje odpowiednich dochodów finansowych. Z Czarkiem tworzą związek od ośmiu lat, ale już dawno proza życia wkradła się między nich i coraz bardziej oddalają się od siebie. 

Dla Oliwii zawsze sny były ważnym elementem życia. Stara się je zapamiętywać i analizować. To wyrobiło u niej umiejętność świadomego śnienia, co pozwala jej odpocząć od przyziemnych, codziennych spraw. W jednym z kolejnych snów poznaje tajemniczego mężczyznę, który wybawia ją z opresji. Ma na imię Miron i początkowo jest do niej nastawiony niezbyt sympatycznie. Jednak z czasem, w kolejnych snach poznają się bliżej, a ona orientuje się, że Miron jest dla niej kimś więcej, niż tylko postacią ze snu.


Po raz pierwszy spotkałam się romansem, w którym dużą rolę odgrywa tzw. OOBE, czyli świadome śnienie. Jest to z pewnością coś nowego, świeżego i odbiegającego od standardowej formy romansu. To wyróżnia tę powieść od dotychczasowych książek pani Jolanty Kosowskiej, nie tylko ze względu na temat, ale też dlatego, że napisała ją razem ze swoją córką, Martą Jednachowską. Obie panie świetnie się uzupełniają, wiec trudno jest rozróżnić, którą część pisała mama, a którą córka. Styl bardzo mi odpowiadał. Jest płynny, lekki, treściwy, barwny, delikatny, ale też emocjonalny, bez nadmiernie długich opisów, z wartką akcją naznaczoną przemyśleniami bohaterki.

Bardzo podobało mi się zestawienie dwóch przestrzeni czasowych: realizmu z oniryzmem. Mieszanie się rzeczywistości ze snem nadaje powieści charakteru fantasy i pokazuje, że w życiu dzieją się czasami rzeczy, które wychodzą poza naszą percepcję postrzegania. Doskonałym pomysłem było wyszczególnienie treści snów kursywą, więc można łatwo odróżnić, co dzieje się w realnym świecie, a co w marzeniach sennych.


Osobiście lubię, gdy w historię wplecione są wątki z zakresu ezoteryki, czy mistyki, gdyż dodają one nieco magii do pozornie zwyczajnej historii o perypetiach głównej bohaterki. Poza tym dowiadujemy się, co nieco o świadomym śnieniu. To interesujący sposób na ukazanie pragnień i marzeń Oliwii. Ukazane też zostało sceptyczne podejście ludzi do tego rodzaju doświadczeń, a wiadomo, że świadome śnienie, czyli inaczej OOBE jest możliwe.

Drugi element, który przykuwa uwagę, to proces powstawania powieści i kariera pisarska. Autorki uświadamiają, że napisane powieści to dopiero początek drogi, zwłaszcza dla początkujących pisarzy. Odsłaniają kulisy rynku wydawniczego i problemy, z jakimi mierzą się autorzy książek.

Bardzo też podobał mi się wątek związany ze zwierzętami, gdyż przyjaciółka Oliwii, Magda jest weterynarzem i prowadzi hodowlę seterów irlandzkich. Jest, zatem też poruszana kwestia pomocy naszym czworonogom i troski o ich dobro, co była wzruszające i przejmujące. 

Autorki zabierają nas przy okazji do różnych zakątków świata w jednej powieści. Odwiedzamy m.in. Wenecję, afrykańską sawannę, Prowansję i Chorwację, ale też bardzo plastycznie opisane są widoki i stworzenia ze snów. 

Trudno mi jest określić jednoznacznie, do jakiego gatunku można zaliczyć powieść tego rodzinnego duetu. Są w niej elementy obyczajowe, romansu, ale też fantasy i mistyczne. Taka mieszanka daje niesamowite, momentami niemal eteryczne doznania, nakreślone tajemniczością, bajkowością, niezwykłością zdarzeń, więc przez fabułę niemal się płynie, mimo że wyłaniają się też w niej trudne tematy.

Poruszane są zagadnienia związane z relacjami w związku, ale też z rodziną i przyjaciółmi, podążaniem za marzeniami i miłością. Rozwój fabuły jest zaskakujący, więc czytałam tę powieść z zainteresowaniem. To zasługa świetnego stylu, oryginalnego pomysłu na fabułę, ciekawych postaci i nieoczywisty rozwój sytuacji. Wszystkie wątki zostały doprowadzone do końca i wyjaśnione. Bardzo podobało mi się zakończenie, które zaskoczyło mnie pozytywnie i pozostawiło z miłym odczuciem. To wspaniale napisana historia, która zabiera nas w odmęty ludzkiego umysłu, który potrafi oderwać się - dosłownie - od przyziemnych  spraw. Autorki pokazują, że wszystko jest możliwe, jeżeli tego naprawdę chcemy i dążymy do realizacji. 

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Novae Res



23 listopada 2023

1484. - „I love you Cherry”


"I love you Cherry"
Kinga Stojek

Wydanie: I
Data premiery: 23 sierpnia 2023r.
Ilość stron: 256
Wymiary: 135x215 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN 978-83-8266-297-9
Wydawnictwo: Jaguar
Moja ocena: 6/6

„Niektóre sekrety z każdym dniem ciążą coraz bardziej, a my nie jesteśmy w stanie od nich uciec.”

Naszych dziadków i babcie praktycznie znamy już, jako ludzi starszych i niewielu z nas potrafi sobie ich wyobrazić, jako młodych ludzi. Nie wiemy, co ich spotkało, co ukształtowało i wpłynęło na to, jacy są dziś. Tego nie była świadoma też bohaterka książki „I love you Cherry”, która dopiero w pewnym momencie spojrzała na swoją babkę inaczej.


Florence ma właściwie wszystko, by cieszyć się życiem. Mieszka w Londynie, w którym jej rodzice prowadzą hotel, więc nie ma powodów by narzekać na finanse. Wykorzystuje ten czas na imprezowanie, od czasu do czasu pomaga rodzicom w firmie, ale na razie nie ma planów na przyszłość. Gdy ją poznajemy, przygotowuje właśnie przyjęcie urodzinowe dla swojej przyjaciółki Kathy, którą fascynuje kultura koreańska, zwłaszcza muzyka i zespół XOXO. Wydaje się, że wszystko ma zapięte na ostatni guzik, ale cały czas ma wrażenie, że o czymś zapomniała. To niestety jej niechlubna cecha, bo wciąż zdarza się, że umykają jej jakieś istotne informacje. Tym razem zapomniała powiadomić o imprezie swojego chłopaka Andrew. 

Wszystko jednak ułożyło się świetnie, zabawa się udała, a Flo wraca do domu nad ranem, co nie podoba się jej rodzicom. Uważają oni, że wieku 20 lat jest najwyższy czas, by spoważnieć i ułożyć sobie życie. Nadarza się okazja, by wykazać się dorosłością, gdyż w niedalekiej wsi Longford znajduje się posiadłość babki Lucyny Złowrogiej, która pozostawiła po sobie działkę z domem i dwoma domkami letniskowymi położonymi nad pięknym jeziorem. Zadaniem Florence jest spakowanie rzeczy babki w kartony i przygotowanie domu do sprzedaży. Niestety, dziewczyna nie ma z tym miejscem dobrych wspomnień, gdyż babcia nie była zbyt miłą osobą. Jadąc do Longford nie spodziewa się, że odkryje rodzinne tajemnice, ale też przeżyje fascynujące chwile, które pomogą jej w końcu dorosnąć.


Powieść ma skromną, ale uroczą okładkę, więc można się spodziewać jakiejś ciekawej, romantycznej historii. I taka właśnie ona jest, ale nie oznacza to, że cechuje ją przesłodzona fabuła. W trakcie poznawania kolejnych wydarzeń w życiu bohaterki, wyłaniają się istotne zagadnienia i problemy, które dotykają w życiu nie jedną osobę. Flo początkowo mnie irytowała swoją postawą, ufnością wobec swego chłopaka, naiwnością i nadużywaniem alkoholu. Z czasem jej postać ewoluowała pozytywnie, zwłaszcza, gdy zaczyna mieszkać w domu babki.

Przede wszystkim okazuje się, że Flo jest w związku, który ma charakter toksyczny, ale ona tego nie dostrzega. Widzi to natomiast jej przyjaciółka, lecz jej argumenty nie docierają do celu. Jednak jak zawsze w takim przypadku, ofiara musi sam dostrzec, w jakim błędnym przekonaniu żyje. Jak można się spodziewać, taka chwila nastąpi, a to pod wpływem zdarzeń związanych z tajemniczym lokatorem jednego z domków przy plaży. Nie było trudno wywnioskować, kim jest ten dziwny gość, który unika wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym szukając spokoju na angielskiej wsi.

Debiutancka powieść pani Kingi Stojek to przyjemna w odbiorze lektura, przy której czas biegnie szybko. Nietypowy romans w stylu YA wciąga swoją otoczką tajemnicy, romantycznością budzącego się uczucia i zaskakuje tym, co skrywała babka Lucyna przed rodziną. Nie jest to jednak typowa młodzieżówka, gdyż główna bohaterka ma już za sobą okres nastoletni, ale czasami swoim zachowaniem wykazuje się niedojrzałością. 

To ujmująca i lekka opowieść o poszukiwaniu swojej drogi, przyjaźni, miłości i poznawanie przeszłości, która zupełnie inaczej wygląda, gdy Flo poznaje świat, w jakim żyła babka Lucyna, a to za sprawą jej przyjaciółki i sąsiadki, pani Madeleine. Florence poznaje swoją zmarłą babkę jakby na nowo, zaczyna rozumieć jej postawę, a to z kolei sprawia, że dojrzewa do wprowadzenia zmian w swoim życiu. Nie wszystko było dla mnie  przewidywalne, a relacje opisane w książkach oraz sekret babki zaskoczyły mnie swoim przebiegiem. Zaskakujący był też wątek miłosny i tu nie do końca spełnił moje oczekiwania.

Bardzo by mnie ucieszył fakt, gdyby autorka zdecydowała się na napisanie ciągu dalszego tej historii, gdyż pozwala na to zakończenie, które według mnie, nie jest ostateczne.

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Jaguar




21 listopada 2023

1483. - "Smog" Tom II


"Smog"
Seria: komisarz Wit Nawrocki
Tom drugi
Paweł Fleszar

Wydanie: I
Data premiery: 25.10.2023r.
Ilość stron: 320
Rozmiar e-book 1,7 MB
Wymiary: 210x140 mm
ISBN: 978-83-276-9373-0
Moja ocena: 5/6

„Bywają sytuacje, o których autorom komedii kryminalnych się nie śniło.”

Za każdą książką, którą bierzemy do swoich rąk, kryje się ogromny sztab ludzi i wiele działań, by mogła ona ukazać się w księgarni i w efekcie trafić na czytelniczą półkę. Jakie problemy istnieją na drodze do premiery jakiegoś tytułu i jaką drogę musi przejść pisarz, zanim zobaczy papierową wersję swojej powieści możemy dowiedzieć się w książce pt. „Smog”. Nie jest to jednak powieść poruszająca tylko ten temat, gdyż przede wszystkim reprezentuje ona gatunek kryminalny, a świat wydawniczy i czytelniczy jest tłem dla kryminalnego wątku.


Do dyspozytorki Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego dzwoni zdenerwowany ochroniarz jednego z krakowskich osiedli zgłaszając śmierć znanego pisarza Daniela Kasprzaka. Gdy ekipa ratowników przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że ciało zniknęło. Wkrótce potem pojawiają się policjanci starsza aspirant Klaudia Bator i starszy aspirant Wacław Koziński. Sprawę prowadzi Wit Nawrocki, którego po raz pierwszy spotkaliśmy w powieści „Piekło – niebo”. Śledztwo doprowadza go do świata książek i wszystkiego, co się z tym wiąże, od procesu tworzenia, poprzez proces wydawniczy aż po blogowanie.

„Smog” to drugi tom z serii, której bohaterem jest komisarz Wit Nawrocki. Tak jak poprzednie książki pana Pawła Fleszara, które miałam okazję przeczytać do tej pory wraz z debiutancką powieścią „Powódź”, tak i najnowsza została opatrzona tytułem o znaczeniu symbolicznym, którą autor wyjaśnia w pewnym momencie fabuły, ale też przybliża nam, co widzimy na okładce jego książki „Smog”. Ujawnia też fragmenty powieści napisanej przez zmarłego (lub nie) Daniela Kasprzaka, która nosi ten sam tytuł, co kryminał pana Fleszara. Ten tekst został wyszczególniony kursywą i w efekcie ma znaczenie dla kryminalnej zagadki, ale nie jest to jasne od początku. Gdy pojawiały się te fragmenty, zastanawiałam się, jaki związek mają z tym, co toczy się w pozostałych epizodach fabuły i dopiero po przeczytaniu całości nabrało to sensu.

To książka, którą nie czyta się szybko, ale mimo to rodzi się chęć ciągłego podążania przez kolejne strony, rozdziały, podrozdziały, by dowiedzieć się, o co chodzi w tym wszystkim i poznać rozwiązanie sprawy. Następuje ono oczywiście, ale w sposób niespodziewany, więc tym bardziej stwierdzam, że warto było trochę poczekać.


W trakcie lektury miałam różne typy osób, które mogły dopuścić się przestępstwa, próbowałam razem z komisarzem Nawrockim poskładać wszystko w jedną, logiczną całość, a przy tym poznałam trochę lepiej środowisko wydawnicze, czytelnicze, blogerskie, a przede wszystkim pisarskie problemy, z jakimi muszą się mierzyć autorzy swoich książek, by zaistnieć na rynku czytelniczym. Pan Paweł Fleszar wszedł niemal z butami w te środowiska, odsłaniając nam kulisy procesu wydawniczego, ale też przemycił kilka porad dla tych, którzy chcieliby napisać jakąś historię i ją wydać. Ten motyw jest bardziej wyeksponowany, niż wątek kryminalny, który wyłania się przy okazji rozmów, pojawiających się sytuacji i ciągu zdarzeń. Lekki styl autora sprawia, że czyta się to bez znużenia, chociaż fabuła ma stonowane tempo przerywane o czasu do czasu mocniejszym akcentem. Żongluje przy tym nazwiskami znanych pisarzy, tytułami powieści, analizami postaci i przykładami sytuacji z książek, z reguły podczas rozmów ze świadkami i potencjalnymi podejrzanymi.


"Smog" to kryminał złożony nie tylko z wątku kryminalnego, gdyż wraz z nim biegną też wątki o charakterze obyczajowym, w które zostały wplecione smaczki, ciekawostki, informacje z kręgu świata wydawniczego i pisarskiego. Pojawia się też dosyć dużo charakterystycznych postaci, które tworzą ciekawą galerię osobowości, ale momentami gubiłam się, kto jest kim, więc najlepiej robić sobie notatki, by przypomnieć sobie o kim w danym momencie autor opowiada. Wraz tą opowieścią wędrujemy też po krakowskich zakątkach, osiedlach, centrach handlowych i uliczkach, które autor opisuje z pietyzmem i pasją. Mnie jednak najbardziej interesował motyw kryminalny, którego śledzenie nieco utrudniały mi opisy miejsc lub jakiegoś zdarzenia, który wydawał się nie mieć związku ze śledztwem. Podążamy wraz z komisarzem Nawrockim od jednej rozmowy do drugiej, od zdarzenia do zdarzenia, próbując razem z nim dotrzeć do finałowego rozstrzygnięcia i rozwiązania sprawy, która okazuje się nie być prostą i przewidywalną.

Przy recenzji debiutanckiej książki pana Pawła Fleszara „Powódź” wyraziłam nadzieję na powstanie kolejnych fascynujących powieści, które sprawią, że jego nazwisko znajdzie się na liście poczytnych pisarzy. Po poznaniu trzeciej jego powieści podtrzymuję tę opinię, gdyż z pewnością jest to twórca, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jego styl jest charakterystyczny, intrygujący, a przy tym wciągający w to, o czym pisze, a przy tym przekazuje zawsze porcję informacji sięgając w głąb ludzkich osobowości i umysłów.

Recenzja tomu  pierwszego "Piekło - niebo"





19 listopada 2023

1482. - "Joga dłoni i nadgarstków"


"Joga dłoni i nadgarstków"
Proste ćwiczenia wykorzystujące terapię powięziową do wyeliminowania przewlekłego bólu, zapalenia ścięgien i zespołu cieśni nadgarstka
Lucia Nirmla Schmidt


Wydanie: I
Gatunek: poradnik, joga, ćwiczenia
Data premiery w Polsce: 21.04.2023r.
Data premiery w Niemczech: 3.02.2020 r
Ilość stron: 120
Wymiary: 145x205 mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-8272-495-0
Tytuł oryginału: Das HandHeilbuch: Einfache Übungen, um Beschwerden zu lindern, die Hände zu kräftigen und die Beweglichkeit zu erhalten
Tłumaczenie: Aneta Trybulska
Wydawnictwo: Vital
Miejsce wydania: Białystok
Moja ocena: 6/6

„Dopóki żyjemy, będziemy odczuwać ból. Ból jest częścią życia. Nie możemy tego zmienić. Ale za to cierpienie już tak.”

Nasze dłonie to niezwykle złożona część naszego ciała, bez którego trudno wyobrazić sobie wykonanie jakiejkolwiek czynności. Wykonujemy nimi każdego dnia wiele większych lub mniejszych zadań i z reguły nie uświadamiamy sobie ich roli, dopóki nie zacznie się w nich proces chorobowy. Bywa, że ignorujemy drobne niedogodności sięgając po jakiś farmaceutyk, który na jakiś czas ujmie nam cierpienia, ale niestety, nieleczone drobne dolegliwości mogą przybrać większy, groźniejszy wymiar. W wielu przypadkach tego rodzaju schorzeń możemy poradzić sobie przy wykorzystaniu tego, co mamy w domu i prostymi ćwiczeniami, które pani Lucia Nirmla Schmidt proponuje w swojej książce „Joga dłoni i nadgarstków”.


Lucia Nirmla Schmidt jest jedną z pionierek nowoczesnej jogi w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Praktykuje ją od wielu lat, a to wiąże się też ze znajomością terapii powięziowej. Dzięki połączeniu tych dwóch metod wypracowała zestaw ćwiczeń pomagający ludziom cierpiącym z powodu bólu rąk i dłoni, co wiąże się często z zaburzeniami czucia i drętwieniem. Na podstawie swoich doświadczeń osobistych, ale też pracy z pacjentami, jest przekonana o ich skuteczności. Kilka lat temu zdiagnozowano u niej reumatoidalne zapalenie stawów z powodu, którego cierpiała ponad rok. Zaczęło się od nadgarstków, a skończyło się na całym ciele. Medycyna konwencjonalna jest bezradna i mało skuteczna w leczeniu tego rodzaju chorób, a pomoc polega głównie na podawaniu leków przeciwbólowych, przeciwzapalnych, które nie przynoszą one większych zmian, a jedynie na krótko łagodzą cierpienie. Niestety, wywołują skutki uboczne i nie docierają do źródła powstawania choroby.


Materiał podzielony został na trzy części, w których zawarte są zarówno teoretyczne informacje, jak i praktyczne wskazówki oraz ćwiczenia. Na początek autorka opisuje, czym są punkty spustowe i powięzi oraz przedstawia ich rolę na zdrowie naszych dłoni.

Część druga zawiera trzy programy dotyczące rozluźnienia i mobilizacji dłoni, nadgarstków, ramion, łokci i palców oraz program specjalny pomagający w dolegliwościach z powodu bólu mięśniowo-powięziowego. Zanim przystąpimy do ich wprowadzania w swoje życie, najpierw autorka proponuje test „badanie, przed-po”, który zawsze powinno się wykonywać przed głównymi ćwiczeniami. Pozwala on określić, które ćwiczenia będą dla nas najlepsze, a następnie autorka zaleca, by wybrać po jednym ćwiczeniu z każdego programu. W kolejnych dniach można dokonać zmiany, by zorientować się, czy jest ono dla nas dobre. Plusem tej części są kolorowe zdjęcia, na których uwidocznione są kolejne etapy danego ćwiczenia, a do tego każde ćwiczenie jest opisane jasne i przejrzyście.

Część trzecia zawiera pomocne wskazówki, dzięki którym w szybki sposób można poprawić zdrowie naszych dłoni i nadgarstków. Omawia też różne holistyczne metody leczenia, ale też zalecenia żywieniowe wspomagające stosowane terapie.


Poradnik „Joga dłoni i nadgarstków” to niewielka po względem objętości publikacja, ale zawierająca konkretne informacje, bez zbędnego rozpisywania się. Zawiera wiedzę przekazaną przejrzyście, opatrzoną w kolorowe rysunki, tabelki i zestawienia, dzięki którym z łatwością można ją przyswoić. Autorka kieruje swoją książkę do wszystkich, którzy pragną odzyskać kontrolę nad swoim ciałem pokazując naturalne sposoby na niektóre dolegliwości. Jednocześnie wykazuje powiązania między psychiką, stresem, elektrosmogiem, dietą i zdrowiem naszych dłoni. Ćwiczenia, które opisuje w części praktycznej poradnika, zostały przez nią sprawdzone. To dzięki nim poprawiła się jej jakość życia, dlatego dzieli się swoimi doświadczeniami z czytelnikami. Gwarantuje, że wystarczy kilka minut dziennie, by w krótkim czasie zobaczyć pierwsze pozytywne rezultaty.



Egzemplarz książki otrzymałam od Sztukatera



Popularne posty