30 listopada 2022

1246. - "Herbata"


Herbata
Odkryj prawdziwy smak najszlachetniejszego napoju na świecie.
Anna Brożyna

Wydanie: I
Data premiery: 24.08.2022r.
Liczba stron: 320
Format: 158x225mm
Okładka: twarda
ISBN 978-83-240-6223-9
Wydawnictwo: Znak
Moja ocena: 6/6

„Dobra herbata to taka, która tobie smakuje.”

Trudno mi jest wyobrazić sobie życie bez herbaty, która obecna jest u mnie przy różnych okazjach, zarówno towarzyskich, jak i w chwilach, gdy chcę pobyć sama ze sobą. Nie mogę się oprzeć bogactwom smaku i wyboru, jaki jest dostępny w sklepach. W mojej herbacianej szufladzie goszczą różne jej rodzaje. Z tego względu niezwykle zainteresowała mnie książka, którą wypatrzyłam w księgarni BONITO, pt. „Herbata” i jej podtytuł: „Odkryj prawdziwy smak najszlachetniejszego napoju na świecie.”


W momencie, gdy dotarła ona do mnie, od razu byłam urzeczona jej wydaniem. Książka mieni się kolorami, wypełniona jest wieloma ciekawymi informacjami, poradami i wskazówkami, dzięki którym możemy poczuć pełnię smaku tego napoju. Całość dopełnia piękna okładka wykonana z twardego, a co za tym idzie, trwałego materiału. Dodatkowym wzmocnieniem są zszywane brzegi, więc z pewnością książka posłuży przez wiele lat bez uszkodzeń. Wnętrze ozdabiają duże, kolorowe zdjęcia, dzięki czemu dokładnie widać, co się na nich znajduje.


Autorka w bardzo przystępnej formie przybliża historię herbaty, związane z nią mity i legendy, ciekawostki. Swoją wiedzę podzieliła na siedem części, w których opowiada między innymi, w jaki sposób herbata trafiła do Polski, przybliża metody produkcji pokazując kolejne etapy począwszy od plantacji aż do naszych domów, omawia błędy, jakie popełniamy w przygotowywaniu herbaty. Doradza, w czym parzyć herbatę i w jaki sposób, by nie stracić jej esencji i w pełni doświadczyć jej smaku, jak ją przechowywać, na co zwracać uwagę przy wyborze herbaty, na co uważać, ale też pokazuje wykorzystanie starej herbaty oraz uczy czytać etykiety na opakowaniach. Na końcowych stronach, tzw. Dodatkach, znajdziemy Szablon do własnych notatek herbacianych, Koło aromatów herbaty i ujęte w tabelce sposoby parzenia herbaty wraz z temperaturą w zależności od rodzaju herbaty i czasu parzenia w ujęciu wschodnim i zachodnim.


Książka pt.: „Herbata” jest połączeniem wiedzy teoretycznej z poradnikiem, który stanowi przystępną formę przybliżającą nam jej charakterystykę, walory, możliwości jej zaparzania, podawania, spożywania oraz genezę jej popularności. Poruszanych tematów jest dosyć dużo, a ich odnalezienie jest proste, dzięki przejrzystemu spisowi treści, w którym zostały one wymienione. Publikacja usatysfakcjonuje z pewnością wszystkich, którzy uwielbiają ten szlachetny napój w jej różnych wariantach, a do tego pragną dowiedzieć się o nim więcej.

Anna Brożyna od wielu lat poszerza swoją wiedzą dotyczącą herbaty. Jej przygoda z tym napojem zaczęła się wiele lat temu, gdy organizowała LARP-y i konwenty w klubie fantastyki w swoim mieście, czyli w Poznaniu. Zauważyła, że ludzie dzielą się na lubiących kawę lub herbatę, nazwanych żartobliwie „Piewcy Teiny” i „Ewangeliczny Kościół Wyznawców Kawy”. Po zorganizowanym  zakładzie, okazało się, że wielbicieli herbaty jest więcej. Po zdecydowanej przewadze herbacianych amatorów, autorka postanowiła założyć błoga „Piewcy Teiny”. Po znaczącym sukcesie tego projektu powstał festiwal herbaty pod nazwą „Zaparzaj” oraz Stowarzyszenie Klub Herbaty "Zaparzaj". Do dziś prowadzi wiele warsztatów i prelekcji na temat herbaty, zarażając tą pasją innych.

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z księgarnią
oraz portalem, na którym znajduje się pełniejsza wersja mojej recenzji




1245. -„Sztuka proszenia”


„Sztuka proszenia”
Jak przestałam się martwić i pozwoliłam sobie pomóc
Amanda Palmer

Data wydania polskiego: 01.06.2021r.
Data wydania amerykańskiego:20.10.2015r.
Numer wydania: I
Liczba stron: 392
Wymiary: 210 x 140 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN 978-83-283-7557-4
Tytuł oryginału: The Art of Asking: How I Learned to Stop Worrying and Let People Help
Tłumaczenie: Piotr Chlipalski
Wydawnictwo: Sensus
Ocena: 5/6

„Każdy z nas pragnie uwagi, zrozumienia, akceptacji i więzi. Każdy pragnie, 
by mu wierzono. Artyści często wyrażają tę potrzebę…trochę głośniej.”

Poradników motywacyjnych nie brakuje i wciąż pojawiają się nowe z wieloma radami i podpowiedziami jak poprawić swoje życie. Nie raz są to informacje powtarzające się, podane jedynie w innej formie, często z przykładami wziętymi z życia. Jednak najbardziej wiarygodne są te publikacje, w których możemy przeczytać o kimś, kto wcielił porady w swoje życie i dzięki temu dokonał w nim zmiany. Taką książką jest „Sztuka proszenia” napisana przez gwiazdę rocka, pionierkę crowdfundingu i mówcę TED Amandę Palmer.


Amanda Palmer jest amerykańską piosenkarką, autorką tekstów, wokalistką i pianistką. Popularność przyniosły jej występy w duecie z Brianem Viglione, z którym założyła kapelę "The Dresden Dolls”. Podczas występów propagowała i nadal propaguje serwisy crowdfundingowe, jako sposób na poznawanie nowych ludzi. Crowdfunding polega na korzystaniu z nieodpłatnej gościnności u nieznajomych osób. Innym projektem, który wspiera artystka jest crowdsourcing, czyli uzyskiwanie wsparcia, niekoniecznie finansowego, od ludzi odpowiadających na prośbę. Odbywa się to najczęściej przez portale i serwisy internetowe.

Dziś Amanda jest kobietą otwartą na ludzi, nie boi się wyrażać swoich potrzeb, śmiało kieruje prośby do publiczności, znajomych i nieznajomych, gdy potrzebuje pomocy. Jednak nie zawsze tak było. Dużo miejsca poświęciła w swojej książce jednemu z ważniejszych etapów swojego życia, gdy postanowiła odgrywać rolę żywego posągu stojąc na ulicy i zbierając datki. 

Miała wówczas 22 lata, gdy po skończeniu szkoły zadała sobie pytanie o to, co chce dalej robić. Zawsze pragnęła zostać artystką, ale nie taką, jakich jest wiele, lecz wokalistką rockową. Jednak na ówczesnym etapie nie było to możliwe, nie widziała dla siebie szans, by zaistnieć. Zatrudniła się, więc w Lodziarni Toscaniniego, gdzie jako baristka serwowała espresso z sorbetami i lodami. Jednak to nie dawało jej satysfakcji, gdyż tak naprawdę nie chciała w ten sposób pracować. Wymyśliła więc żywą rzeźbę. W Dzielnicy Ubraniowej, czyli w ciucholandzie w Cambridge wyszukała staroświecką białą suknię, do tego dokupiła welon, wazon, który pomalowała na biało, a do tego pomalowała twarz też na biało. Przez dłuższy czas przebierała się w strój Białej Panny Młodej i osobom, które wrzucały pieniądze do szklanego wazonu, podarowywała kwiaty. Stojąc nieruchomo na skrzynkach po mleku spotkała się z różnymi reakcjami, o czym dosyć obszernie pisze w swojej książce. 


„Sztuka proszenia” to bardzo osobista książka, szczera i momentami intymna, gdyż Amanda pozwala nam zajrzeć do swojej duszy, w której czaił się zawsze lęk przed zaufaniem drugiej osobie. Odważnie mówi o swoich emocjach, trudnych chwilach, spotkanych na swej drodze osobach, w tym o swoim mężu i przyjaciołach. Uświadamia, że każdy w swoim życiu wielokrotnie o coś prosi, ale niektórzy boją się to zrobić, gdyż hamuje ich lęk przed odrzuceniem. Tymczasem nawet, jeżeli usłyszymy słowo „nie”, to nie powinno nas paraliżować, lecz po prostu musimy być na taką ewentualność przygotowani. Autorka podaje wiele przykładów ze swojego życia, które pokazują, w jaki sposób ona sobie z tym radzi.

Książka wciąga, mimo że nie jest to forma beletrystyczna, ale też nie jest to poradnik, lecz bardziej przypominająca pamiętnik. Amanda Palmer napisała ją z intencją przekazania jak największemu gronu ludzi, by nie bali się prosić, gdyż nie jest to nic złego, ani wstydliwego. Apeluje, by przestać rozpaczać, narzekać, ciągle przepraszać i się usprawiedliwiać, ale zamiast tego powinniśmy zwyczajnie poprosić. Słowo „proszę” otwiera, bowiem wiele drzwi i możliwości, ale też pokazuje, jacy naprawdę są ludzie, których spotykamy. 

Egzemplarz książki otrzymałam od portalu 

29 listopada 2022

1244. - "Przeklęte, zaklęte"


"Przeklęte, zaklęte"
Irena Matuszkiewicz

Wydanie: III
Data premiery: 25.08.2022 r.
Liczba stron: 344
Format: 135x 210mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-8295-121-9
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 6/6

„klątwy nie spadają na nas z góry, 
tylko kiełkują w nas”

Każdy z nas ma chyba w domu albumy w tradycyjnej formie ze zdjęciami, na których czas się zatrzymał. Dziś, w dobie komórek, robione cyfrowo zdjęcia nie mają już takiego sentymentalnego uroku, jak stare fotografie wywoływane w zakładach fotograficznych i umieszczane w rodzinnym albumie. Patrząc na uwiecznione chwile uświadamiamy sobie, że za każdą z nich skrywa się jakaś historia. Fabuła powieści „Przeklęte, zaklęte” ułożona jest tak, jakbyśmy właśnie otwierali kolejne karty rodzinnego albumu i słuchali opowieści o osobach widocznych na zdjęciach. 


Rodzinny album w powieści "Przeklęte, zaklęte", otwiera Marcjanna Mojta, z domu Patok, która nie znała innego życia, niż praca na wsi, na której się urodziła i której była wierna przez wszystkie swoje lata. Na pożółkłej fotografii jest już starszą kobietą o twarzy i sylwetce naznaczonej przez upływ czasu. W latach młodości wychowana była surowo przez rodziców, dla których córka zawsze była problemem, gdyż trzeba było zadbać o jej posag i zamążpójście. Nieco inne życie Marcysia poznała we dworze, gdzie zajmowała się ogrodem, a przy okazji panienka Eleonora próbowała nauczyć ją literek, chociaż wydawało się to prostej chłopce zbyteczną umiejętnością. Okoliczności, jakie ją otaczały i wydarzenia doprowadziły ją do momentu, gdy pewnego dnia spotkała starą Cygankę, która chciała powróżyć młodej dziewce. W zamian zażyczyła sobie, by Marcysia podarowała jej korale, a gdy ta odmówiła,  rozsierdziło to Cyganichę, która w złości rzuciła na klątwę, zapowiadając, że zarówno Marcysia, jak i żadna kobieta w jej rodzinie, aż do piątego pokolenia, nie wyjdzie za mąż za tego, którego pokocha. Przez wiele lat wydaje się, że zaklęcie działa, gdyż faktycznie ani Marcjanna, ani jej córka, a potem wnuczki nie wyszły za mąż z miłości. Jednak niektórym z nich wyszło to na dobre, ale nie każda z nich potrafiła to dostrzec. 


Książka jest wznowieniem powieści „Przeklęte, zaklęte”, która po raz pierwszy ukazała się 1 lipca 2007 roku. Drugie jej wydanie miało miejsce 14 czerwca 2012 roku, a w tym roku  światło dzienne ujrzało jej trzecie wydanie w nowej oprawie graficznej. Autorka zabiera nas w niesamowitą podróż w przeszłość poprzez pryzmat losów pięciu pokoleń kobiet żyjących na przestrzeni stu lat. Mamy, więc możliwość zajrzenia nie tylko do realiów minionych czasów, ale też zaobserwowania zmian na poziomie mentalnym, społecznym, obyczajowym, historycznym i egzystencjalnym. 

Tematem przewodnim jest oczywiście klątwa i podejście do nich przez każdą z kobiet rodu Mojtów. Można wprawdzie przypisać splot zdarzeń do jej działania, ale w dużej mierze każda z tych osób sama sobie ułożyła takie życie, a nie inne, nie potrafiąc dostrzec pozytywnych jego aspektów, zwłaszcza jeśli chodzi o Marcjannę i jej córkę Eleonorę. Co ciekawe, obie te kobiety w młodości reprezentowały poglądy inne niż potem w dorosłym życiu. Były bardziej buntownicze, próbowały urwać kawałek wolności dla siebie, ale po wyjściu za mąż stawały się gderliwymi babami. Mistrzostwo w tym osiągnęła Marcjanna, której upór i przywiązanie do utartych schematów życia i do ziemi były wręcz irytujące. Eleonora przejęła niektóre z jej cech, ale ujawniły się u niej w późniejszym wieku. Z kolei jej siostra, córka i wnuczka już potrafiły wyjść poza zaściankowe ograniczenia zmieniając podejście do wielu spraw, także do klątwy. 


Ich dzieje poznajemy od chwili, gdy zaczyna się XX wiek, a potem poprzez zawirowania pierwszej i drugiej wojny światowej, zmiany w latach 50. i 60. aż do przemian w latach 90. Można zauważyć, że szybciej rozwijały się miasta, do których postęp technologiczny wkraczał znacznie szybciej, niż do wsi, gdzie mieszkańcy zatrzymali się na dłużej w swoich przyzwyczajeniach i postrzeganiu rzeczywistości. Jest, więc to powieść o kobietach, których rola i znaczenie społeczne zmieniała się bardzo powoli, ale stopniowo pokonywała uprzedzenia, narzucony sposób bycia, ograniczenia mentalne i obyczajowe.

Dla wzmocnienia przekazu autorka zastosowała odpowiedni charakterystyczny sposób przedstawiania poszczególnych osób poprzez styl ich wysławiania się. Inaczej mówili ludzie na wsi za czasów babki Marcjanny, a inaczej osoby bardziej wykształcone, żyjące w miastach i to doskonale można wyczuć w stylu pisania. Wydarzenia są przedstawiane w narracji trzecioosobowej, ale mamy wrażenie, jakby to bohaterka danej części opowiadała nam o sobie i rodzinnych dziejach, swoich problemach, obawach.


Fabuła poprowadzona została w pięciu odsłonach, czyli tylu, ile  kobiet dotyczy. Pięć kobiet to pięć różnych historii, które połączone zostały więzami krwi i klątwą. Ich historia pokazuje, że jeżeli umiemy ujrzeć i docenić to, co mamy, wtedy i nasze życie będzie niesatysfakcjonujące i niespełniające oczekiwań. Jednak czy takie życie, jakie miały bohaterki powieści, to była wina starej Cyganichy, czy każdej z kobiet z osobna, to każdy musi rozsądzić sam. Jednocześnie można dostrzec ile krzywdy robią rodzice dzieciom nie uświadamiając im tzw. spraw tabu, postrzeganych jako grzeszne, wstydliwe i niegodne. Na szczęście postępu nie da się zatrzymać, także w tej kwestii, tak jak nie jest możliwe zatrzymanie czasu, który z każdym pokoleniem wnosi nowe zasady gry nazywanej życiem.


Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:





28 listopada 2022

1243. - "Słowiańskie rośliny czarowne"


Słowiańskie rośliny czarowne
Joanna Laprus

Wydanie: I
Data premiery: 24.10. 2022 r.
Ilość stron:280
Okładka :twarda 
Wymiary:14.5 x 20.5
ISBN: 9788382896299
Moja ocena: 6/6


„Bądź silna jak ogień,
Potężna jak wiatr.
Bądź zdrowa jak woda,
Bogata jak ziemia.”

Były to czasy, jak pisze autorka na wstępie leksykonu "Słowiańskie rośliny czarowne", gdy już do naszych słowiańskich wierzeń zaczęła wkradać się religia chrześcijańska, ale cały czas „na polach w blasku księżyca można było jeszcze spotkać tańczące Rusałki”, natomiast w „studniach, jeziorach i rzekach mieszkały Wodniki”, a latem można było natknąć się na Południce. Bez względu na czasy, rośliny zawsze odgrywały ważną rolę w życiu człowieka. Nawet, gdy nowa wiara wkroczyła na nasze tereny, nie do końca dawne zwyczaje odeszły w niepamięć. Chociażby wciąż ogradzano domostwa płotem z chrustu, sadzono lipy, by chroniły przed piorunami czy też panny wiły wianki z ruty w kupalną noc. Do dziś zioła stosowane są w naparach, herbatkach kosmetykach i innych zastosowaniach zdrowotnych i obyczajowych.


Prawie rok temu miałam przyjemność zrecenzować książkę „Słowiańskie boginie ziół" napisaną przez panią Joannę Laprus. Zachwyciła mnie ona swoją treścią i wydaniem, więc z niemałym zainteresowaniem sięgnęłam po jej kolejną publikację, nawiązującą niejako do wspomnianego tytułu, a mianowicie „Słowiańskie rośliny czarowne”. Zabiera nas ona do świata przyrody i pokazuje go oczami naszych przodków, ale też słowiańskich mitów, legend i magii.

Autorka podzieliła je na trzy grupy:

Rośliny miłośnicze, czyli takich, które leczyły złamane serce, wzbudzające gorące uczucia, pomagające znaleźć miłość.
Rośliny wiedźmie, czyli takie, które swoją największą moc mają w momencie, gdy noc przemienia się w dzień, ale też o północy i w południe, ale też takie, które „kocha księżyc”. Jest to grupa roślin, które upodobały sobie czarownice i wiedźmy, kapłanki i uzdrowicielki.
Rośliny mocarne, czyli święte i tajemnicze łączące świat widzialny z niewidzialnym, dające ochronę, otulające i wspierające ludzkie działania.


Każdą z tych grup otwierają strony z obrazkami przedstawiającymi Boginie namalowane przez panią Martę Jamróg. Są to tzw. Dzikony, które łączą w sobie świat duchowy, zwierząt i roślin z wierzeniami ludowymi, nadając im charakter magiczny, mistyczny i tajemniczy zarazem. Na kolejnych stronach, po krótkim wstępie danej części, zamieszczone zostały na całej stronie pięknie wykonane akwarelowe wizerunki omawianych roślin wykonane przez panią Martę Sosenkę. Ich sposób przedstawienia przywołują skojarzenia z dawnymi zielnikami tworzonymi przez nasze babki.


O każdej z roślin pani Joanna Laprus snuje wciągającą opowieść, z której dowiadujemy się, kto lubił daną roślinę, jak ona wyglądała, jakie miała właściwości lecznicze i magiczne, jakie wiązały się z nią zwyczaje. Warto przy tym wspomnieć, że to wszystko zostało ujęte w piękną oprawę, gdyż całość ozdabia bajecznie kolorowa okładka ze złotą czcionką podkreślającą tytuł umieszczony na tle zachodzącego słońca. W dole widoczne są różne rośliny, które możemy spotkać na łąkach. Niewątpliwą zaletą jest twarda okładka ze zszywanym brzegiem i wklejki ozdobione tekstami zaklęć.


Książka „Słowiańskie rośliny czarowne” przekazuje wiedzę, która dla naszych przodków była czymś naturalnym, gdyż świat przyrody miał dla nich bardzo ważne znaczenie. Doskonale potrafili współistnieć z Matką Naturą, a ona odwdzięczała się im swoimi zasobami. Dzięki leksykonowi stworzonemu przez panią Joannę Laprus, możemy dzisiaj też skorzystać z bogactwa świata natury i zadbać o to, by wkroczyła ona do naszego otoczenia.

Książkę przeczytałam, dzięki portalowi


i wydawnictwu:





27 listopada 2022

1242. - "Podróż przedślubna"

Książka pod moim patronatem


Podróż przedślubna
Ewa Lenarczyk

Wydanie: I
Data premiery: 14 listopada 2022r.
Liczba stron: 300
Wymiary: 210x150 mm
Okładka: miękka
ISBN 978-83-8119-970-04
Wydawnictwo: Psychoskok
Moja ocena: 5/6

"Najważniejsze, że mamy siebie"

Gdy mężczyzna spotyka kobietę, która jest mu przeznaczona, ich dalsze losy najczęściej przebiegają według standardowych wzorców. Najpierw poznają się wzajemnie, spędzają wspólnie czas, potem dochodzą do wniosku, że bez siebie nie potrafią żyć, planują przyszłość, snują marzenia i postanawiają w efekcie połączyć się węzłem małżeńskim, by wspólnie iść przez dalszą drogę życia. Po ceremonii ślubnej i weselu młoda para wyrusza w podróż poślubną w czasie miodowego miesiąca. U bohaterów książki "Podróż przedślubna" wszystko potoczyło się odwrotnie.


Ania po trudnym dla siebie czasie postanawia zacząć powrót do normalnego życia od jakiejś wycieczki, więc w pierwszym napotkanym biurze podróży wykupuje dwutygodniowy turnus w Maroku. Miała szczęście, gdyż akurat zwolniła się jedna z ofert, gdyż ktoś wycofał swoje miejsce. Na drugi dzień już mogła cieszyć się marokańskim słońcem jadąc do zarezerwowanego hotelu Riu Tikida Dunas w Agadirze. Jednak, gdy chce pobrać z recepcji klucze do swojego pokoju, okazuje się, że już ktoś to zrobił. Została poinformowana, że zrobił to jej mąż. Przy okazji poznaje trójkę Polaków, także wypoczywających w tym samym miejscu, którzy pomagają jej odnaleźć odpowiedni pawilon i apartament. Ku swemu zdziwieniu, drzwi otwiera wysoki mężczyzna, który jest tak samo zaskoczony, jak ona. Okazuje się, że ma on takie samo nazwisko, czyli Gonera, a do Maroka miał przylecieć z żoną, lecz do ślubu nie doszło. Adam postanowił, zatem polecieć sam, gdyż szkoda mu było tak wspaniałej wycieczki. Oboje postanawiają wyjaśnić to nieporozumienie na drugi dzień, ale okazuje się to trudne, więc nie mają wyjścia, by razem uczestniczyć w swej przedślubnej podróży.


To moje kolejne udane spotkanie z książką Pani Ewy Lenarczyk, która swoją najnowszą powieścią pokazała, że jest autorką wszechstronną. Świetnie czuje się w literaturze historycznej, co udowodniła poprzez dylogię „Przeklinam to miasto”, obyczajowej i romansie, tak jak w „Po szczeblach drabiny” i „Pod innym niebem", a nawet kryminale, takim jak „Za moje krzywdy” dostarczając swoim czytelnikom wiele emocji, a przy tym przybliża nam często egzotyczne klimaty naszego świata. Często w nich zabiera nas w różne zakątki świata i teraz także przenosimy się poza granice naszego kraju, do Maroka. Jest to rejon, który urzekł jakiś czas temu pisarkę, więc oddaje to w swoich powieściach. Razem z bohaterami w ich podróży, jako mąż i nie mąż i żona nie żona, podziwiamy zakątki Maroka, ich klimat, zwyczaje, podejście do turystów, ale też zabytki, kulinarne smaki i atrakcje turystyczne.


Pierwsze kilkadziesiąt stron mamy wrażenie, jakbyśmy byli z Anią i Adamem na wycieczce, gdyż poza obserwowaniem rozwoju ich relacji, wędrujemy przez kolejne punkty pobytu w Maroku. Pani Ewa Lenarczyk z wrodzoną sobie umiejętnością opisywania świata, daje nam poczuć to, co widzą bohaterowie i co czują, poruszając się po egzotycznych miejscach kraju.

Jednak nie jest to koniec historii, lecz dopiero początek, bo wraz z powrotem do kraju związek Ani i Adama przechodzi próby, które pokażą, jak silne jest ich uczucie. Autorka wrzuca ich w różne sytuacje, które czynią fabułę urozmaiconą i wciągającą. Zakochani zderzają się z mentalnością starszego pokolenia, reprezentowanych przez rodziców Ani, dla których szokiem są decyzje podejmowane przez nią. Z początku ich postawa mnie irytowała, wykazując nadopiekuńczość wobec córki, która ma już 23 lata! Potem trochę się zmieniło, ale i tak ich troska i podejście do związku Ani i Adama był denerwujący.

Wydarzenia w większej części fabuły zostały przedstawione w narracji trzeciosobowej, ale to Ania jest cały czas tą postacią, na której skupiona jest nasza uwaga. Pani Ewa Lenarczyk pełni tu rolę obserwatora opowiadającego nam o swoich bohaterach, ale nie daje możliwości zobaczenia danej sytuacji z kilku perspektyw. Przeżycia i postrzeganie poszczególnych sytuacji ze strony Adama poznajemy tylko w rozmowach i na ich podstawie możemy wyrobić sobie zdanie o nim i osobach biorących udział w tej historii. W pewnym momencie narracja zmieniła się na pierwszoosobową, ale do głosu doszła wyłącznie Ania, więc nadal nie wiadomo było, co myśli Adam i jak on odbiera poszczególne zdarzenia.


„Podróż przedślubna” to powieść z elementami romansu, w której nie brakuje emocji typowych dla tego gatunku, mimo że nie znajdziemy w niej scen erotycznych. Jednak wyraźnie możne poczuć uczucia, jaki łączą bohaterów, którzy muszą pokonać niektóre standardy myślowe, ograniczające przekonania, ale też zazdrość i intrygi. Pani Lenarczyk nie oszczędza swoich bohaterów, wrzucając ich w poplątany splot wydarzeń, by pokazać, jak bardzo przewrotne jest życie, które może pisać nieprawdopodobne scenariusze i w jak czasami niesamowity sposób potrafi połączyć ścieżki dwóch przeznaczonych sobie osób.

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:


26 listopada 2022

1241. - "Duchowy kod uzdrawiania od Plejadian"


Duchowy kod uzdrawiania od Plejadian
Uzdrawiające symbole i ciągi liczbowe, które pomogą ci wejść na wysokie wibracje i wzmocnią twój układ energetyczny
Pavlina Klemm


Data wydania polskiego: 27.05.2022r.
Data wydania oryginału: 24.06. 2020r.
Numer wydania: I
Liczba stron: 208
Wymiary: 145 x 205 mm
Oprawa: miękka 
ISBN 978-83-8171-997-1
Tytuł oryginału: Heilsymbole & Zahlenreihen: Arbeitsbuch der Plejadenheilung
Tłumaczenie: Anna Trybulska
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Ocena: 5/6
„miłość jest istotą każdego z nas i jednocześnie najsilniejszym, najpotężniejszym i najpiękniejszym uczuciem, jakiego możesz doświadczyć”
Plejadianie przybywają do nas na Ziemię z gwiazd, a konkretnie z gromady Plejad znajdującej się w gwiazdozbiorze Byka i odległej od nas o około 400 lat świetlnych. Uważani są za Istoty Pozaziemskie, które wiedzą o nas wszystko, zarówno o przeszłości ludzkości, jak i przyszłości. To mistrzowie i uzdrowiciele dusz, którzy mają znacznie wyższą świadomość od nas, Ziemian i w swoich przekazach uczą nas jak podnosić swoje wibracje i rozwijać nasze wrodzone umiejętności.

Nie wszyscy mogą usłyszeć ich głosy, gdyż nie wszyscy są dostrojeni do ich świadomości i wysokich energii, ale wiele osób posiada dar, dzięki którym mogą łączyć się mentalnie z Wyższymi Energiami i poprzez channeling odbierać ich przesłania, by potem je przekazać nam na przykład w postaci książek, chociażby takich jak: „Duchowy kod uzdrawiania od Plejadian”. Napisała ją Pavlina Klemm, która wcześniej zamieściła przekazy od Plejadian w książce pt.: „Duchowy przekaz Plejadian”. Poprzez channeling Plejadianie przekazują jej, a tym samym nam, ważne informacje i nauki, dzięki którym dostroimy się do zachodzących na Ziemi zmian, które wprowadzą nas w siódmy wymiar.


Pani Pavlina Klemm zaczęła otrzymywać informacje od swoich świetlistych przewodników i innych Istot Pozaziemskich w 2005 roku, a od 2013 od Plejadian, którzy uznali ją za osobę kontaktową i odpowiednią do odbierania ich przekazów. Skrupulatnie zapisywała usłyszane od słowa, by potem zamieścić je w swojej książce „Duchowy przekaz Plejadian”.

Poradnik zaczyna się słowem wstępnym napisanym przez Jeanne Ruland, po czym witają nas Plejadianie osobiście, kierując swoje słowa bezpośrednio do wszystkich czytających tę książkę. Mówią, że „ludzkie życie na planecie Ziemia przepełnia się siłą i światłem”, a oni dostrzegają to w wielu ludziach, gdyż coraz więcej osób pragnie się rozwijać duchowo i wiedzieć więcej o sobie i wszechświecie. Uświadamiają, że dzięki temu nasze serca wypełniają się miłością, a wszyscy jesteśmy na drodze do Złotego Wieku. Plejadianie i inne Istoty pragną nam też przypomnieć o Boskiej Esencji i rozbudzić prawdziwą miłość w naszych sercach. Z tych powodów powstała seria „Duchowy przekaz Plejadian” a „Duchowy kod uzdrawiania od Plejadian” jest kolejnym jej tomem i jednocześnie uzupełnieniem.


Szkoda, że wydawnictwo nie zamieściło żadnej informacji na ten temat, gdyż sądziłam, że niniejsza publikacja jest odrębnym dziełem autorki, która zebrała w niej wszystkie informacje potrzebne do uzdrawiania.
„Dzięki zrozumieniu samego siebie i innych, twoje serce przepełnia się światłem, torując ci drogę ku nowej, pozytywnej przyszłości.”
„Duchowy kod uzdrawiania od Plejadian” to praktyczny poradnik, w który wypełniony jest wieloma energetycznymi symbolami, ciągami liczbowymi, afirmacjami i medytacjami.

Dzięki zawartym w niej informacjom i ćwiczeniom szybciej pozbędziemy się negatywnych energii ze swojego otoczenia, stworzymy barierę ochronną wokół siebie, oczyścimy czakry, zbudujemy błogosławieństwa dla siebie i innych, wesprzemy proces uzdrawiania, wzmocnimy serce, skontaktujemy się z naszymi Aniołami, przewodnikami duchowymi i innymi Wyższymi i Świetlistymi Istotami, połączymy się mocą naszego serca z Boskimi energiami, rozwiniemy swoje umiejętności mentalne i duchowe.

Nie wszystkie symbole są dokładnie opisane, a nawet niektóre z nich nie mają żadnej informacji, poza znakiem graficznym. Jedynie można przy nich znaleźć przypis odsyłający do wcześniejszego tomu tej serii, więc konieczna jest jego znajomość. Poza tym poznając sposoby zastosowania innych wzorów energetycznych można wzorować się na nich i postępować podobnie z tymi nieopisanymi. Dodatkowo, na końcu książki autorka zamieściła uniwersalne zasady ich stosowania, więc również są to bardzo pomocne wskazówki.

Czytając tego typu książki uświadamiamy sobie, że na świecie nie jesteśmy sami. Towarzyszą nam różne Istoty Duchowe, które wspierają nas i pomagają się rozwijać. Można wierzyć w ich istnienie, bądź nie. To jest bez znaczenia. Najlepiej po prostu jest zastosować dany symbol i sprawdzić jego działanie, zgodnie z zasadą: wierzysz – nie wierzysz, ale spróbować warto.

Egzemplarz książki otrzymałam od portalu 



Popularne posty