31 stycznia 2024

[22.] 1537. - "Flame moon" - UNIVERSE Tom II

Recenzja w dniu premiery


"Flame moon"
Trylogia Universe
Tom drugi
Jedersafe

Wydanie: Pierwsze
Data premiery: 31.01.2024r
Liczba stron: 666
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-838-1
Wydawca: Amare
Moja ocena: 6/6

"Wystarczy być cierpliwym, konsekwentnym i wierzyć w swoje możliwości, a wtedy wszystko ci się uda."

Z niecierpliwością i podekscytowaniem czekałam na kontynuację historii rozpoczętej w „Beginning moon”, gdyż finałowe sceny przyprawiły mnie o dreszcze i docisnęły emocjonalnie. I oto jest, drugi tom pt. „Flame moon” z równie piękną okładkę, ale z nieco mrocznymi akcentami.



Wydarzenia z pierwszego tomu były bardzo ekscytujące, dramatyczne, emocjonalne, które zostały skumulowane w finałowych scenach. Druga część tej historii zaczyna się kilka dni po ich zaistnieniu, ale nie za wiele mogę o tym napisać, by nie zdradzić zbyt wiele tym, którzy jeszcze nie sięgnęli po pierwszy tom trylogii UNIVERSE. Przypomnę więc, że bohaterami są Dominic Brown i Francessa Anfrew, którzy teraz już wiedzą, że nie mogą bez siebie żyć. Ona musi w sobie znaleźć siłę, by pokonać swoje lęki, otworzyć się na pomoc, zmierzyć się z traumatycznymi wspomnieniami. Natomiast on nie może sobie darować, że nie upilnował ukochanej przed niebezpieczeństwem i swoimi wrogami, więc wciąż zmaga się z poczuciem winy, ale też ze swoją bardziej agresywną naturą. Jego celem staje się Bruce Nordwood, który jest gotów odebrać mu wszystko to, co najcenniejsze, ale też czeka go bardzo ważny wyścig, którego stawką jest życie.


Głównym tematem jest ochrona i to nie tylko Dominic chroni Francy, ale ona też robi wszystko, by go chronić, ale przed samym sobą. Razem wspaniale się uzupełniają, mimo że mają tak różne charaktery. Autorka w ten nieco mocny sposób pokazuje, na czym polega miłość, co to znaczy być w czymś razem i zestawia to z poprzednim związkiem Dominika, który był kiedyś zakochany w Amelii, siostrze Bruce'a Nordwooda, dziś śmiertelnego wroga. Ten wątek jest nam przybliżony w pewnym momencie tej fabuły, więc możemy mieć doskonałe porównanie między tymi dwoma kobietami Browna.

Przy pierwszym tomie napisałam, że jest to jedna z tych powieści, które nie są idealnie napisane, wyczuwalny jest debiutancki styl autorki, ale mimo to ma się ochotę podążać za kolejnymi zdarzeniami. Teraz po debiutanckim stylu nie ma śladu, a wszystko wydaje się dobrze zaplanowane i poprowadzone, chociaż nie nadal brakuje mi zaznaczenia, kto jest narratorem. Styl autorki charakteryzuje się też tym, że często używa określenia koloru włosów do pokazania, kto w danym momencie się wypowiada lub kogo dotyczy dziejące się zdarzenie. Przez kilkanaście rozdziałów znamy głównie wersję Dominika tego, co dzieje się w jego życiu, ale też wokół niego. Natomiast po przeczytaniu mniej więcej 1/3 powieści, wkracza ze swoją relacją Francy i od tego momentu śledzimy wszystko z dwóch perspektyw, naprzemiennie, ale nieregularnie. Kto w danym rozdziale prowadzi nas przez aktualny epizod można się jedynie domyślić, po użytej formie osobowej. To jedyne moje zastrzeżenie zarówno do tej części, jak i poprzedniej. 

Druga część trylogii UNIVERSE porwała mnie równie mocno, jak historia w tomie pierwszym. Główną oś stanowią oczywiście Dominic i Francy, ale też ważne są osoby drugoplanowe, których także poznajemy lepiej. Na plan pierwszy wysuwa się zgrana paczka przyjaciół, którzy spędzają ze sobą czas, wspierają się, są dla siebie ważni, szczerzy, czasem aż do bólu, mają wspólne przedsięwzięcia, ale też są zawsze gotowi stanąć z sobą silnym murem. Pani Jedersafe wspaniale wykreowała wszystkie postacie, także tzw. czarne charaktery, którzy są tak nakreśleni, że lepiej jest im się nie narażać i najlepiej ich omijać. Oczywiście do tych ostrzeżeń nie stosuje się Dominic i jego kumple, którzy są twardymi przeciwnikami, niepoddającymi się tak łatwo, walczącymi o swoje i za wszelką cenę. 

Aż trudno mi sobie wyobrazić, co będzie się działo w części trzeciej i mam nadzieję, że wkrótce o tym się przekonam. W wywiadzie na stronie nakanapie.pl autorka zdradziła, że będzie ona nosiła tytuł "Destiny Moon". Pozostaje, więc tylko czekać.

Na koniec - tak jak przy pierwszym tomie, tak i przy niniejszej powieści:
Ogromne brawa dla wydawnictwa za okładkę!

Recenzja tomu I "Beginning moon"

Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu:



30 stycznia 2024

[21.] 1536. - "Midnight blue"


"Midnight blue"
Zosia Pławiak

Wydanie: I
Data premiery: 02.11.2023 r.
Ilość stron: 366
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-8313-735-3
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„Życie – gdy niczego się nie pamięta – wydaje się o wiele lepszą wizją, niż ta bezcelowa egzystencja.”

Młodość to czas radości, czerpania z życia pełnymi garściami, planowania przyszłości, pierwszych porywów serca, zawiązywania się przyjaźni i często spontanicznych działań. W tym okresie nie myślimy o tym co z nami stanie się za chwilę, mając nadzieję, że życie obdarzy nas wszystkim, czego pragniemy. Niestety, nie w każdym przypadku tak jest, o czym świadczy historia zawarta w książce „Midnight blue”.


Kim Rowoon jeszcze 10 lat temu mieszkał w Korei Południowej w rodzinnym mieście Ansan. Tam chodził do szkoły, wychowywany przez mamę, miał marzenia, był po prostu normalnym, szczęśliwym nastolatkiem marzącym o zostaniu fotografem, mimo że jego mama widziała go w innej roli. Ona pragnie, by syn został lekarzem lub prawnikiem gdyż uważa, że to zagwarantuje mu lepsze, bogatsze życie, którego ona nie mogła mu zapewnić. Rowoon, mimo to, krok po kroku dążył do spełnienia swoich pragnień. W tajemnicy przez mamą, po szkole dorabiał w chińskiej restauracji, by kupić sobie upragniony aparat fotograficzny. Pewnego dnia poznał Mari, która wypełniała jego każdy dzień. Ich znajomość była na początku tej drogi, gdy pewnego dnia nagle się zakończyła i to dramatycznie. Mari ginie, a świadkiem tego jest Rowoon.


Teraz, gdy go poznajemy, mieszka w Pradze, ale z dawnego chłopaka nie pozostało nic. Dziś jest cieniem samego siebie. Jego każdy dzień jest egzystencją, walką pomiędzy życiem, a pokusą zakończenia go tu i teraz. Gdyby nie jego starszy o 30 lat przyjaciel Hyunwoo, dawno by go już na tej ziemi nie było. Razem prowadzą zakład fotograficzny. Tego dnia, który okazał się przełomowym, Rowoon ma do wykonania zlecenie sesji zdjęciowej pary narzeczonych na Moście Karola. Gdy czeka tam na klientów, wśród tłumu nagle dostrzega znajomą twarz dziewczyny, która zginęła 10 lat temu. Wraz z nią jest jej narzeczony Park Jumbo, ale dziewczyna jest dziwnie milcząca. Nie podaje swego imienia i wydaje się, że go nie poznaje. By wyjaśnić te zagadkę, Rowoon rusza za nimi do Korei.


To zaledwie początek historii, która najpierw opowiedziana jest z punktu widzenia Rowoona, ale po kilku rozdziałach narratorem a raczej narratorką jest też Suzy. Trochę mnie to przejście zdezorientowało, ale wkrótce wszystko stało się jasne i dalszą część historii poznajemy z tych dwóch stron. Wraz z tym przyspiesza też akcja, gdyż dzieje się znacznie więcej, niż w pierwszych rozdziałach, które były raczej bardziej stonowane, mimo że nie brakowało w nich emocji.

Byłam ogromnie zaskoczona, że książka „Midnight blue” została napisana przez debiutantkę, gdyż w żadnym momencie nic na to nie wskazuje. Pani Pławiak ma doskonałe pióro, którym doskonale oddaje nastrój panujący w powieści, każdą emocję nakreśla wyraziście, każdą sytuację i postać tworzy z pietyzmem, działając na wyobraźnię i uderzając w czułe struny serca. Wypełniła swoją opowieść bólem po stracie ukochanej osoby, dając poczuć wszystko to, co bohaterowie czują. W niezwykle wrażliwy, sugestywny i plastyczny opisuje zarówno smutek, tęsknotę, frustrację, cierpienie, jak i radość, zdumienie, podekscytowanie i nadzieję.

Fabuła biegnie dosyć spokojnie, ale nie monotonnie, gdyż mnóstwo w niej emocji, ale jej tempo nie jest cały czas jednostajne, gdyż wraz z wgłębianiem się w tę historię wszystko dzieje się znacznie szybciej i bardziej zaskakująco. Autorka stworzyła powieść z nietypową historią, zabierając nas przede wszystkim do Korei Południowej, mimo że zaczyna się ona w Pradze, ale tego miasta jest tutaj niewiele.

Nie zrażajcie się anglojęzycznym tytułem, bo nie jest to aż tak bardzo istotne, gdyż „Midnight blue” to niezwykle emocjonalna, bardzo poruszająca opowieść o nadziei, marzeniach, miłości, podnoszeniu się z traumy, ale też poszukiwaniu prawdy o sobie i wydarzeniach z przeszłości. Pojawiają się też wątki bardziej dramatyczne, nawet niebezpieczne, które prowadzą bohaterów do rozwiązania zagadki śmierci Mari, a jednocześnie sprawiają, że oboje odkrywają uczucia, których się nie spodziewali czuć wobec siebie. Szkoda tylko, że autorka postanowiła zakończyć tę opowieść tak, a nie inaczej, wszystko przerywa się w najmniej spodziewanym momencie. Gdy dotarłam do ostatniego zdania w tej książce, byłam nieco skonfundowana tym, że to koniec. Jednak z drugiej strony takie zakończenie daje nadzieję na kontynuację, gdyż chętnie wróciłabym do tych klimatów.

źr. zdjęcia:
profil autorki na FB
O autorce wiadomo niewiele, a jedynie na jej profilu na FB znalazłam informację, że mieszka w Bolesławcu i pochodzi z miejscowości  Nowogrodziec. Jedno wiem na pewno - pani Zosia Pławiak, ma ogromne zadatki na odniesienie sukcesu na pisarskim polu, więc mam nadzieję, że jeszcze ujrzymy jej kolejne, pasjonujące i niestandardowe opowieści. 


Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Novae Res.



29 stycznia 2024

[20.] 1535. - "Jej tajemnice"


"Jej tajemnice"
Beata Olejnik

Wydanie: Pierwsze
Data premiery: 29.11.2023r.
Liczba stron: 286
Wymiary: 121x195 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8313-831-2
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 6/6

„Przeszłość jest czasami jak cień w południe. Nie da się przed nią uciec.”

To moje czwarte spotkanie z książkami pani Beaty Olejnik, po powieściach „Słone jabłka”, „W deszczu łatwiej ukryć łzy” i „Amulet”, więc wiedziałam, że w jej najnowszej książce pt.: "Jej tajemnice” czeka mnie nietypowa i emocjonalna historia. Trudno było przewidzieć jak potoczą się losy bohaterów, gdyż autorka postarała się, byśmy zbyt szybko tego się nie domyślili, ale też nie poznali tytułowych tajemnic, które skrywa Marianna.


Dnia 20 września 2019 roku dla jednej kobiety życie się skończyło, a dla drugiej zaczęło na nowo. W przytułku dla bezdomnych umiera Marianna Walewska, a przy jej łóżku towarzyszy jej przy tym siostra Ludwika, która w jej rzeczach osobistych znajduje tylko zniszczony dowód osobisty i zdjęcie mężczyzny. Tego samego dnia do klasztornej bramy dzwoni zmarznięta, przemoknięta, przerażona dziewczyna w ciąży i prosi o pomoc. Jej widok wprawił siostrę w zdumienie, gdyż nieznajoma jest łudząco podobna do zmarłej Marianny. Nie zastanawiając się dłużej zakonnica postanawia przekazać znalezione dokumenty nieznajomej dziewczynie, która od tej pory zaczyna nowe życie, jako Marianna Walewska. Tej samej nocy zaczyna się jeszcze jedno życie i to dosłownie, gdyż na świat przychodzi Ares, jej synek. Jednak kto jest ojcem, dlaczego dziewczyna ma uszkodzone ucho, a przede wszystkim dlaczego uciekła i skąd, jest ujawniane w trakcie poznawania tej niezwykle wciągającej historii.


Gdybym miała określić ją jednym słowem, nadałabym jej imię Tajemnica, zgodnie zresztą z tytułem. Swoje sekrety ma przede wszystkim główna bohaterka, ale też osoby drugoplanowe. Każda z nich ma swoje powody, by o nich nie mówić. Możemy przyjrzeć się każdej z tych osób, gdyż autorka zdecydowała się na trzecioosobową narrację, więc widzimy więcej, niż występujące w niej postacie. To jednak nie sprawia, że wiemy wszystko.

Wkrótce dowiadujemy się, że uciekinierka kiedyś miała na imię Zuzanna, którą los ciężko doświadczył i pozostawił w duszy ogromną traumę. Okoliczności sprawiły, że musiała podjąć drastyczne kroki, by odciąć się od przeszłości. Ogromną pomocą okazuje się starsza zakonnica Ludwika, która pełni swoją funkcję od ponad 50 lat. Zawsze wierna zasadom, nakazom, ograniczeniom, teraz łamie surowe reguły, a dzięki temu zaczyna dostrzegać, to, czego nie widziała wcześniej.


Poza historią Zuzanny vel Marianny, wkraczamy też na klasztorne podwoje i ludzkie dylematy ukryte pod narzuconymi zasadami. Ten wątek stawia pytanie o sens tłumienia ludzkiej natury pod przykryciem chrześcijańskich dogmatów. To jest niezwykle interesujący motyw, który z reguły ukazywany jest z pobożnym nastawieniem. Pani Beata Olejnik ukazała nieco inną stronę służby w imię Boga. Stawia pytanie o sens takiego podejścia do wiary ukazując, że dosobnienie i nakazy posłuszeństwa nie idą w parze z miłosierdziem i miłością do drugiego człowieka. Widać to na przykładzie siostry Ludwiki i niezwykle wyrozumiałego księdza Franciszka. Ich przyjaźń jest przykładem, że nie da się zakazać drgnień serca, uczuć, potrzeby bliskości drugiego człowieka. Ukazana jest w nich ludzka natura, która tłamszona jest przez bezsensowne ograniczenia, surowe zakazy, a wszelkie odstępstwa od przyjętych norm uznawane za grzeszne, nawet takie jak poczucie żalu i starty. Uczucia, bowiem rządzą się własnymi prawami i nie można ich ograniczać w żaden sposób. Pokazuje też, że miłość do Boga jest możliwa nie tylko w obrębie murów klasztornych, ale przede wszystkim ma sens w świecie zewnętrznym, gdy prowadzimy zwykłe, codzienne życie. Zachowanie człowieczeństwa i postępowanie zgodnie z sumieniem nie jest jednoznaczne z tym, jaki strój, mundur, czy uniform nosimy.


„Jej tajemnice” to złożona historia o wspaniałej przyjaźni między osobą duchowną a zwykłą dziewczyną, dzięki której odmienia się los bohaterki, ale też zakonnica dostrzega, co w tym życiu jest ważne, co straciła i czego tak naprawdę pragnie. Ten motyw jest wiodący, przewijający się z innymi, które uzupełniają tę fabułę, czyniąc ją coraz bardziej barwną i niespodziewaną. Jest to jednak jeden z motywów, chociaż stanowi wiodącą oś wydarzeń, wokół której dzieje się dosyć dużo, pojawiają się ciekawe osoby, ich dylematy i powiązania, dzięki czemu wiemy coraz więcej.

To także opowieść o podnoszeniu się po trudnych przejściach, odnajdywaniu spokoju, budowaniu na nowo swojego życia, ale też o różnych odcieniach miłości. Pojawia się miłość zakazana, matczyna, do Boga, do człowieka, miłość łącząca dwie osoby, miłość, której nie można zapomnieć, ale też o taka, która dopiero się zaczyna, nadając na nowo sens życiu.

Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater



25 stycznia 2024

[19.] 1534. - "A jednak"


"A jednak" 
Małgorzata Anna Jędrzejewska

Wydanie II
Data premiery: 05.01.2024r.
Ilość stron: 264
Wymiary: 228 x 151 mm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-969902-0-4
Wydawnictwo: Selfpublishing
Moja ocena: 5/6

„nie ma reguły, która gwarantuje wieczną miłość”

Powiedzenie „Co masz zrobić jutro, zrób dziś” doskonale pasuje do sytuacji, w jakiej znalazła się jedna z bohaterek książki „A jednak”. Poczuła ona skutki tego, że niezałatwione sprawy prędzej czy później odezwą się ze zdwojoną siłą.


Julia Górska
jest matką prawie osiemnastoletniej córki Elżbiety, którą wychowuje sama przy pomocy swojej mamy, Stefanii. We trzy mieszkają w domu nazywanym z tego powody „Trojaczkiem” także z tego powodu, że każda z nich ma swój osobny pokój w obrębie tej samej posiadłości. Ponad osiemnaście lat temu Julia myślała, że spotkała odpowiedniego mężczyznę, więc wyszła za niego za mąż. Niestety, Robert okazał się despotycznym osobnikiem, a gdy dowiedział się, że Julia jest w ciąży, po prostu wyrzucił ją ze swojego mieszkania. Teraz, gdy Julia prowadzi w miarę spokojne, ustabilizowane życie, zjawia się jej mąż roszcząc sobie prawa do rodzinnego życia i powrotu w jej kręgi. W tym momencie zemściło się zaniedbanie sprawy rozwodowej, którą już dawno można było przeprowadzić. Na szczęście ma wokół siebie bliskie osoby w postaci córki i babci, ale też Damiana, z którym spotyka się od czasu do czasu, a także krąg przyjaciół gotowych do wsparcia. 

Sprawy poruszane w tej książce nadal są aktualne, mimo że jej premiera była już dosyć dawno, bo w 2010 roku, a nawet niektóre są jeszcze bardziej prawdziwe. Wówczas powieść „A jednak” był debiutem pani Małgorzaty Jędrzejewskiej, a teraz została ponownie wydana. W opisie można znaleźć informację, że ma być ona początkiem serii TZMH czyli TajemnicaZbrodniaMiłośćHumor i te elementy w różnych proporcjach można odnaleźć w tej historii. Są tajemnice, jest sprawa kryminalna, oczywiście miłość i lekki humor.


„A jednak” to powieść z wieloma wątkami, która porusza wiele tematów w sposób lekki, przystępny i uporządkowany, mimo że dzieje się w niej dosyć dużo, a przebieg wydarzeń nie w każdym przypadku był przewidywalny. Porusza kilka istotnych spraw, między innymi pokazuje na przykładzie Julii, jak bardzo religia wpływa na edukację. Konflikt z księdzem prowadzącym lekcje religii pokazuje podejście do osób duchownych a w wypowiedziach rodziców wyrażone są opinie funkcjonujące w społeczeństwie. Traktowanie duchownych bardzo pobłażliwie, nierówność w ocenie ich zachowania i zachowania osób świeckich jest doskonale pokazane właśnie na linii ksiądz – uczniowie. Oczywiście racja jest tutaj po stronie młodzieży, która w dzisiejszych czasach potrafi realnie ocenić niektóre sytuacje i nie boi się wyrażać swoich myśli.

Drugą płaszczyzną jest życie osobiste głównych bohaterek i ich przyjaciół. Autorka poprowadziła wszystko tak, że poznajemy zarówno wydarzenia w ich życiu, ale też odkrywa losy osób powiązanych z nimi. Opowiada o tym w sposób naturalny ukazując codzienność wypełnioną różnymi problemami, zmartwieniami, radościami i niespodziankami, a mamy możliwość w tym wszystkim uczestniczyć. Pokazuje, że w każdym wieku można czerpać radość z życia, a wszelkie trudności można pokonać, jeżeli mamy z kim dzielić swoje smutki i chwile szczęścia.



Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl



24 stycznia 2024

[18.] 1533. - "Świat Ci nie wybaczy" Tom II


"Świat Ci nie wybaczy"
seria: prokurator Konrad Kroon
Tom drugi
Cyryl Stone

Wydanie: I
Data premiery: 20.05.2023r.
Ilość stron 448
Wymiary: 144 x 205 mm
Numer ISBN 978-83-240-9244-4
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Znak
Moja ocena: 5/6

"Wszyscy wiemy, że jesteśmy tu tylko przejazdem, produktem z krótkim terminem ważności, klepsydra odmierza czas."

W serwisie Dobre Chwile ukazała się moja recenzja książki "Świat Ci nie wybaczy", która jest powieścią napisana przez Cyryla Stone, który jest z wykształcenia prokuratorem. Przez ponad 8 lat pracy w tym zawodzie przeprowadził wiele spraw sądowych, nadzorował kilka tysięcy postępowań karnych i sekcji zwłok, więc napisany przez niego kryminał zawiera wiele ciekawostek z pracy na tym polu. Opisywane przez autora procedury nabierają więc autentyczności i wiarygodności, pozwalając zajrzeć za kulisy pracy śledczych. Do tego dodane wątki obyczajowe połączone z tajemniczą postacią Prophety, będący punktem wiodącym przez poszczególne wątki sprawiają, że fabuła nabiera skomplikowanego charakteru. Kim jest Propheta i jakie ma on znaczenie, od razu nie wiadomo, a nawet jest to niejasne. Dopiero z czasem dostrzegamy powiązania z dziejącymi się wydarzeniami i zaczynamy nabierać pewnych podejrzeń. Te postać udało mi się dosyć szybko rozszyfrować.


Zaczyna się od sceny, gdy dziwnie ubrany człowiek, niczym prorok obserwuje z daleka wypadek samochodowy, w którym ofiarą jest Klaudiusz Lewandowski. Wszystko wygląda na nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale prokurator Konrad Kroon dostrzega jakieś nieścisłości i postanawia się temu bliżej przyjrzeć. Z prowadzonego śledztwa wynika, że komuś zależy na śmierci poszkodowanego, a pierwsze podejrzenia skierowane są na niebezpiecznego gangstera zwanego Nazaret.

"Świat ci nie wybaczy" t to drugi tom serii z tym prokuratorem, ale moje pierwsze spotkanie zarówno z autorem, jak i z tym bohaterem. Fabuła prowadzona jest w kilku osobnych wątkach oznaczonych imieniem osoby, której on dotyczy. Otrzymujemy w ten sposób portrety kilku osób, z których każdy miałby powód, by usunąć Klaudiusza ze swojego życia. Każdy z nich stanowi jedno z ogniw łańcucha zdarzeń, które doprowadziły do tragedii na drodze. Tym samym samym autor pokazuje, jak złożona historia kryminalna z dynamiczną akcją której śledzimy nie tylko efekty śledztwa, kolejne wyłaniające się sekrety, ale też pojawiają się wątki polityczne, religijne i obyczajowe. Autor skutecznie zwodzi, ukazuje różne sytuacje pozwalając wyciągać własne wnioski, które doprowadzają do zaskakującego rozwiązania.


MOJA DŁUŻSZA RECENZJA TUTAJ

Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z księgarnią Bonito

i serwisem DOBRE CHWILE




23 stycznia 2024

[17.] 1532. - "Cały ten popaprany świat"


"Cały ten popaprany świat"
Karolina Mełgwa

Wydanie: I
Data premiery: 11.02.2022r.

Liczba stron: 164
Rozmiar: 0,4 MB
ISBN: 
PDF 978-83-963998-0-9
EPUB 978-83-963998-1-6
MOBI 978-83-963998-2-3
Wydawnictwo: E-bookowo

Moja ocena: 5/6

„Nigdy nie jest za późno,
dopóki żyjesz."

Każdy z nas, z reguły, pokazuje innym taką wersję siebie, jaką byśmy chcieli, by w nas ujrzano. Ukrywamy za tą maską swoje kłopoty, trudne przejścia, traumy, zmartwienia, ale też postrzegamy wszystko ze swojego osobistego punktu widzenia, nie biorąc pod uwagę, że ktoś może być zupełnie kimś innym, niż krążą o nim plotki. Z taką sytuacją spotykamy się w powieści „Cały ten popaprany świat”, w której zaufanie i szczerość odgrywają ważną rolę.


Poznajemy Emmę, która spaceruje po parku i przeżywa rozstanie z ukochanym, czyli poznajemy jakby tę historię od końca. Już od pierwszych stron widać, że nie wszystko poszło w szczęśliwym kierunku. Kobieta wspomina moment, gdy postanowili spotkać się w realu. Wcześniej prowadzili jedynie rozmowy na czacie poświęconemu malarstwu. W realnym świecie ona jest nauczycielką w prywatnej szkole języków obcych. Poza tym poświęca się swojej pasji malarskiej, ale nie miała nigdy śmiałości nikomu swoich prac pokazywać. Dopiero on, Bartek Ficz, znany artysta, który ma opinię kobieciarza, dodał jej wiarę w jej zdolności.

Poznali się najpierw w wirtualnym świecie, gdzie wśród grona rozmówców, on zwrócił uwagę właśnie na nią. Pewnego dnia zaprosił ją na kawę przed swoim wernisażem. I tak zaczęła się ich wspólna przygoda, którą teraz Emma sobie nie może darować, że ona, prawie trzydziestoletnia kobieta, zakochała się w żonatym mężczyźnie.

Historię Emmy i Bartka poznajemy z różnych punktów widzenia, ale w trzecioosobowej narracji, więc wiemy, co ich dręczy, co myślą i jaka jest prawda, w przeciwieństwie do bohaterów, między którymi zabrakło wyjaśnień, które by ukazały daną sytuację w rzeczywistym świetle.


Książka ukazała się w formie e-booka, więc jest ona skierowana do tych, którzy akceptują taką formę. W dzisiejszych czasach, gdy tyle mówi się o ekologii, jest to jedna z możliwości dbania o środowisko, więc ja chętnie sięgam po elektroniczne wydania powieści.

Do sięgnięcia po tę powieść zachęcił mnie opis, jaki znalazłam na stronie sztukater.pl gdyż to dzięki temu portalowi mogłam ją poznać. Kolorowa okładka i zabawny tytuł nie wskazują na to, jaka naprawdę kryje się za nią historia. Spodziewałam się jakiejś lekkiej, romantycznej komedii miłosnej z humorem, a tymczasem okazało się, że jest to opowieść ze smutnym, momentami przygnębiającym charakterze, chociaż też dająca nadzieję, że zawsze można coś w życiu zmienić.

Nie znalazłam innych książek pani Karoliny Mełgwy, więc domyślam się, że „Cały ten popaprany świat” jest jej debiutancką powieścią, która miała swoją premierę w 2022 roku. Aż dziwne, że nie została w odpowiedni sposób doceniona, bo przecież opowiada o istotnych sprawach, z jakimi możemy spotkać się w życiu. Przede wszystkim podkreśla, że miłość nie patrzy na wiek, gdyż między zakochanymi jest ponad 10 lat różnicy. Opowiada też o zewnętrznym postrzeganiu innych, zbyt szybkim ocenianiu i przypinaniu łatki. Przy bliższym poznaniu, okazuje się często, że to tylko pozory, za którymi kryje się nieszczęśliwy, pogubiony człowiek.

Pani Karolina napisała niezbyt obszerną opowieść, bo liczącą sobie tylko 149 stron, jednak zawarta w niej historia jest wyczerpująca i satysfakcjonująca. Nie miałam wrażenia zbyt pospiesznych sytuacji, ale dobrze zaplanowanej fabuły o dwójce osób, którzy muszą nauczyć się zaufać sobie, gdyż prawdziwa miłość może wiele zrozumieć i pokonać, ale musi być oparta na zaufaniu. Wszystko zależy od naszych decyzji, ale też od prawdy i uczciwości w związku.

Bohaterowie oparli swoją relację na niedomówieniach, braku zaufania, obawach, że mogą siebie stracić, ale też na domysłach, jak to ma miejsce w przypadku Emmy. Przebieg ich znajomości, a potem łączącego ich uczucia był do przewidzenia, gdyż wszystko biegło i układało się zbyt dobrze. Jak można było się spodziewać, nastąpił moment kryzysu, a wówczas zabrakło po prostu rozmowy, wyjaśnienia, a zamiast tego nastąpiła niechęć do usłyszenia prawdy. Autorka tym samym pokazuje, że czasami musimy doznać jakiegoś wstrząsu, trudnej sytuacji, straty, by docenić to, co mieliśmy, co minęło. Jednak daje też nadzieję, że wszystko można naprawić, gdyż przyszłość zależy tylko i wyłącznie od nas.

Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater



21 stycznia 2024

[16.] 1531. - "Podróż przez czas" Tom II - "Brama do nieba"


"Brama do nieba"
Seria: Podróż przez czas
Tom drugi
Éric-Emmanuel Schmitt

Wydanie: I
Data premiery: 02.10.2023r
Data premiery we Francji: 30.08.2023r.
Ilość stron: 496
Wymiary: 155 x 235 mm
Tytuł oryginalny: La Porte du ciel
Tłumaczenie: Łukasz Müller
ISBN: 9788324096466
Wydawnictwo: Znak
Moja ocena: 4/6

„Przyszłość wciąż jest otwartym placem budowy”

Nie przez przypadek na okładce książki „Brama do nieba” widać grafikę przedstawiającą fragment dzieła Pietera Bruegela „Wieża Babel”, gdyż drugi tom serii „Podróże w czasie” zabiera nas w czasy, gdy król Nimrod zażyczył sobie zbudowania wieży tak wysokiej, by sięgała nieba, a my znamy tę budowlę jako Wieżę Babel, symbol ludzkiej pychy.


W prologu od razu wkraczamy w akcję, gdy Noam ucieka przed terrorystami, którzy chcą zagrozić światu. Udaje mu się dotrzeć do Bejrutu. Ta część dzieje się współcześnie i poznajemy te wydarzenia stopniowo, na koniec każdej z czterech części, z jakich składa się druga część serii „Podróż przez czas”. Już w pierwszej części dowiedzieliśmy się, że Noam w swoim najnowszym wcieleniu pojawia się w czasach nam współczesnych i postanawia spisać wszystko, co pamięta, sięgając swoimi wspomnieniami do początków naszej cywilizacji.

8000 lat temu nad brzegiem Jeziora, które stało się Morzem urodził się Noam, który był zwykłym człowiekiem mieszkającym w swojej wiosce. Jednak pewnego dnia stało się coś, że całkowicie odmieniło jego życie. Pierwsze ważne wydarzenie wiąże się z pojawieniem się Nury, która na zawsze zajęła jego serce. Drugi zwrot w jego życiu to dar nieśmiertelności, wskutek uderzenia pioruna, jakie miało miejsce pewnego dnia. Wówczas jeszcze nie wiedział, że taką umiejętność posiadł. 


Teraz, gdy budzi się w pewnej jaskini koło wodospadu, uświadamia sobie, że żyje, mimo iż pamięta jak umierał. A do tego opiekuje się nim ukochana Nura, która także otrzymała taki dar jak on. I tak ich życie toczy się od jednego wieku do drugiego przez tysiąclecia. Tym razem także nie jest dane im być ze sobą cały czas, gdyż pewnego dnia Nura zostaje porwana, a on zaczyna jej szukać przeżywając różne przygody i napotykając przeszkody, które utrudniają mu spotkanie z ukochaną. Natomiast doświadcza wielu sytuacji docierając w różne rejony Mezopotamii, a przy tym autor rysuje przed nami obraz świata, jaki wówczas istniał i jak mógł wyglądać. To wszystko okraszone jest barwnym słownictwem, czasami nieco frywolnym, naznaczonym erotyzmem, ale też ukazującym ludzkie przywary, jakie są zawsze obecne, bez względu na czas.

„Brama do nieba” utrzymana jest w podobnym stylu jak poprzedni tom, w którym autor w specyficzny sposób opowiada nam o dziejach ludzkości. To, czego mi brakuje zarówno w tej części, jak i w poprzednich, to dynamiki, gdyż wydarzenia są jakby rozciągnięte, wypełnione wprawdzie odpowiednio dobranym słownictwem, ale nieco momentami jest monotonnie, więc trudno mi było szybko przez nią przebrnąć.

To niewątpliwie gigantyczne przedsięwzięcie związane z przedstawieniem dziejów naszej Ziemi i jej bardziej i mniej znanych historycznych wydarzeń, którą pan Éric-Emmanuel Schmitt podjął się dokonać. Jest zwieńczeniem jego trzydziestu lat pracy, którą z pewnością, można nazwać mianem dzieła życia. Przypisy u dołu strony uzupełniają fabułę o wiedzę zaczerpniętą z dostępnych źródeł, ale też z mitów i biblijnych legend. Świadczą one o tym, że autor doskonale przygotował się do napisania swojego dzieła, które ma liczyć aż osiem tomów. Doceniam ogromnie pracę, jaką włożył w przygotowaniu swego projektu, ale od razu zaznaczam, że nie jest to lektura prosta i lekka. Nie mniej w oryginalny sposób, z nutką fantastyki ukazująca nam to, czego nie znajdziemy w żadnych podręcznikach.

Recenzja części I "Raje utracone"

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Znak



Popularne posty