[15./25] -1728. "Zabójczy Święty Mikołaj"


"Zabójczy Święty Mikołaj"
Mavis Doriel Hay
„nigdy nie wiadomo, co ktoś może zrobić”
Boże Narodzenie spędzone w wiejskiej rezydencji w pięknych okolicznościach przyrody, w rodzinnym gronie? Czemu nie? To brzmi kusząco. To czas spotkań, ubierania choinki, dekorowania domu i otoczenia błyszczącymi ozdobami, światełkami tworzącymi klimatyczną, magiczną atmosferę. Jest to radość szczególnie dla małych dzieci, które oczekują wizyty Świętego Mikołaja. Ta postać zawsze kojarzy się z czymś dobrym, miłym i sympatycznym, a przede wszystkim z prezentami, lecz bohaterom książki „Zabójczy święty Mikołaj” z pewnością nabrał on bardziej mrocznego znaczenia. 

Jest Boże Narodzenie 1934 roku, gdy do posiadłości Flaxmere przyjeżdża rodzina sir Osmonda Melbury’ego. Gdyby wiedział, że to będą jego ostatnie w życiu święta, z pewnością byłby bardziej ostrożny, a tak morderca wykorzystuje okazję, by pozbawić go życia. Jak, kto i dlaczego? Tego nie wiadomo prawie do końca.


Niedawno przeczytałam książkę „Portret mordercy”, która też została wydana w latach 30. XX wieku, tak jak "Zabójczy Święty Mikołaj" W niej także odbył się rodzinny zjazd zorganizowany przez seniora rodu, który zostaje zamordowany, ale na tym podobieństwo się kończy. Wówczas niemal od razu wiedzieliśmy kto zabił, teraz na odkrycie sprawcy musimy poczekać do końca.

Zarówno kryminał pani Meredith, jak i pani Hay wpisuje się idealnie w kanon narzucony i modny w tzw. Złotym Wieku brytyjskiej powieści detektywistycznej, który zaistniał w latach 20. i 30. XX wieku. Nadawał on określony charakter powieściom pisanym przez wielu ówczesnych pisarzy. Zawsze w ich kryminalnych historyjkach pojawiał się w pewnym momencie jakiś śledczy, policjant, detektyw, który podążał tropem zagadek, by złożyć w całość wszystkie elementy układanki. Mistrzynią w tym była niewątpliwie Agatha Christie i jej Herkules Poirot, czy Arthur Conan Doyle twórca najbardziej chyba znanego detektywa - Sherlocka Holmesa.

Podobny kanon można zauważyć w kryminale stworzonym przez Mavis Doriel Hay, która wyraźnie wzorowała się na znanych już wówczas pisarzach tego gatunku. Umieściła  w urokliwym dworku grupę ludzi związanych ze sobą więzami rodzinnymi, ale nie tylko takimi, bo także uczuciowymi i emocjonalnymi.


Najpierw autorka narysowała tło, otoczenie, przedstawiła w charakterystyczny sposób poszczególnych członków rodziny i ich otoczenia, byśmy mogli sami wywnioskować, kto mógłby chcieć zabić gospodarza domu, do którego przybyli, by świętować bożonarodzeniowy czas. Konstrukcja fabuły przypomina poznawanie jakiegoś miejsca: najpierw oglądamy otoczenie budynku, ogród, dróżki, potem zwracamy uwagę na fasadę, potem na wejście, hol i poszczególne pomieszczenie i meble, a to wzbudza w ans jakieś konkretne wrażenie, ale tylko powierzchowne, bez wgłębiania się w zakamarki. Dopiero bliższe przyjrzenie się wnętrzu sprawia, że dostrzegamy rysy, brudne plamy czy kurz. I tak jest z powieścią „Zabójczy święty Mikołaj”, gdy na tle rodzinnych koneksji, problemów, powiązań, sympatii i antypatii, ginie nagle sir Osmond Melbury.


Pierwsze rozdziały wprowadzają nas w klimat świąt i przedstawiają charakter rodziny Melbury oraz poznajemy wydarzenia poprzedzające odkrycie zbrodni. Opowiada o nich kilka osób zaproszonych na święta, a gdy dochodzi do morderstwa, wezwany zostaje pułkownik Halstock, komendant Policji w Haulmsnire. Jest on postacią, która prowadzi nas przez swoje śledztwo, a my mamy możliwość razem z nim odkrywać ślady, poukładać zebrane dowody i fakty i w efekcie odkryć, kim jest zabójca. Mamy zatem okazję zobaczyć metody i działania śledcze policji, które najczęściej polegały na umiejętnościach dedukcyjnych, opartych na zebranych śladach, faktach i dowodach, wśród których chociażby daktyloskopia była nowością, mimo że została stworzona już pod koniec XIX wieku.


„Zabójczy święty Mikołaj” to powieść, która bardziej przypomina znane klasyki kryminału, mimo że na początku można odnieść inne wrażenie. Wpisuje się w modę, jaka panowała w latach międzywojennych na zagadki popełnianych morderstw, najczęściej w jakiejś zamkniętej społeczności i w jednym miejscu. Pojawia się dosyć dużo postaci, więc dla dobrego rozeznania się, kto jest kim, autorka stworzyła na początku listę występujących w powieści osób ukazując ich powiązania rodzinne i nie tylko, oraz zamieściła schemat planu parteru domu, na którym dzieje się większość akcji.

Fabuła toczy się niespiesznie, zwłaszcza w pierwszych kilku rozdziałach i stopniowo wciągając w kolejne wydarzenia, które coraz bardziej gmatwają sytuację. Razem z pułkownikiem Halstockiem analizujemy sytuację, łączymy elementy układanki, przyglądamy się rodzinie, służbie, czyli aktywnie uczestniczymy w śledztwie. Wartością dodaną tej powieści jest jej autentyczność ze względu na postać autorki, która tworzyła w latach międzywojennych, a więc doskonale znała ówczesne środowisko, więc w swojej powieści realnie nakreśliła angielskie społeczeństwo, ukazując ich różne warstwy, status materialny, egzystencjalny i rodzinny.

W opisie na tylnej stronie okładki książki „Zabójczy święty Mikołaj” można przeczytać, że to  „pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów klasycznych kryminałów” , ale też dla tych, którzy szukają w nich trochę więcej, niż tylko rozwiązania zagadki morderstwa, więc do takich czytelników jest ona skierowana w dzisiejszych czasach.



Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem

Data wydania polskiego: 26.11.2024r.
Data pierwszego wydania angielskiego: 01.01.1936r.
Data premiery angielskiej: wznowienie 2013r/2017/ 2018 r.
Ilość stron: 310
Wymiary: 140x205 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Tytuł oryginalny: The Santa Klaus Murder
Tłumacz: Ewa Horodyska
ISBN: 978-83-8335-416-3, 9788383354163
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Moja ocena: 5/6

Komentarze

  1. Brzmi ciekawie, pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja dawno nie zaglądałam do takiego klasycznego kryminału. Ten zapowiada się bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś więcej, niż klasyczny kryminał. To brzmi naprawdę obiecująco i chcę to sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, że do ostatnich stron sprawca nie jest ujawniony :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tę lekturę za sobą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że spodobałaby mi się. Na pewno mocno różni się od współczesnych kryminałów, gdzie często postać mordercy pojawia się w śledztwie dopiero w połowie książki. A tu możemy się zabawić w zgadywanie i od razu wytypować czarny charakter.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.