"Puck luck"
cykl "Puck me up"
Tom drugi
Ludka Skrzydlewska
„Czasami życie rzuca nam kłody pod nogi
i pieprzy się wszystko, co tylko może.
Ale warto przeżyć takie momenty, by dotrzeć do tych,
które nam to wszystko wynagrodzą.”
Czasami przytrafiają się nam potknięcia, niezbyt miłe doświadczenia, gafy, pomyłki, niefortunne zbiegi okoliczności, które w danym momencie wydają się katastrofą w naszym życiu. Jednak z czasem okazuje się, że były one potrzebne, by coś się zmieniło, i to na lepsze. Taka sytuacja przydarzyła się bohaterce książki pt.: „Puck Luck”, u której tytułowe szczęście chodzi dziwnymi, pokrętnymi drogami.
Daphne Blake musi ponownie szukać pracy, a do tego mierzy się z internetowym hejtem po tym, jak niemal pozbawiła życia gwiazdę kanadyjskiej drużyny hokejowej o nazwie NAFCIARZE, Mavericka Holmesa. Wówczas była jeszcze zatrudniona w kawiarni, w której słynny bramkarz postanowił zjeść lunch. Ogromnie mu zasmakowało to, co zostało dla niego przyrządzone, więc poprosił o deser. Zestresowana Daphne komponuje mu pyszną słodkość z dodatkiem truskawek. Po pierwszym kęsie, olbrzymi facet pada po prostu na ziemię i w efekcie zabiera go karetka. Okazało się, że Maverick jest uczulony na truskawki, a niewiedza o tym kosztuje Daphne zwolnienie z pracy i falę nienawiści ze strony fanów drużyny NAFCIARZY. W tym momencie autorka piętnuje nienawistną krytykę, jaką można spotkać w Internecie i uświadamia, jak szybko można stać się jej obiektem, ale też pokazuje drugą stronę, czyli to, jak negatywne opinie wpływają na atakowaną osobę.
„Puck Luck” to kolejna moja przygoda z książką pani Ludki Skrzydlewskiej, która ponownie dała mi ogromną moc pozytywnych wrażeń. Jest ona pisarką, po której powieści zawsze sięgam w ciemno, bez poznawania opisu. Wystarczy, że na okładce pojawi się jej nazwisko, a ja wiem, że na pewno nie zawiodę się na tym, co napisała dla swoich czytelników. Stworzyła kolejną wciągającą, pełną charyzmy historię, od której trudno się oderwać, a to za sprawą, między innymi, dobrze wykreowanych postaci i ich perypetii.
Daphne uczy się zaufania po swoich wcześniejszych doświadczeniach, radzenia sobie w trudnych momentach życia, których jej nie brakuje. Z pewnością punktem kulminacyjnym w jej dotychczasowym życiu jest wspomniany incydent z deserem truskawkowym, co sprawia, że hokeista zaczyna mówić do niej "Truskaweczko". Ona przez dłuższy czas nie potrafi przemóc się, by zwracać się do niego po imieniu. Ciągle używa zwrotu „Pan Holmes”, co denerwuje zarówno jego, jak i denerwowało mnie, bo przecież różnica wieku między nimi nie jest tak duża. Ona jednak w ten sposób próbuje stworzyć dystans, bo czuje, że coraz bardziej działa na nią urok Holmesa i do serca wsącza się uczucie, przed którym do tej pory się broniła.
Jej osobowość została nakreślona bardzo wyraźnie, gdyż niemal przez cały czas mamy pokazaną narrację dziewczyny, więc niejako namacalnie czujemy wszystko to, co ona przeżywa i zbyt często analizuje. Pomimo to czujemy też wrażenia Mavericka, które także możemy sobie wyobrazić poprzez sugestywne opisy tego, jak widzi go Daphne. Jego punkt widzenia jest dla nas szczątkowy i wciąż brakowało mi uzupełnienia tej historii o perspektywę hokeisty. Pod tym względem też nie zawiodłam się na pani Skrzydlewskiej, bo dała możliwość poznania jego zdania i tego, jak podchodził do niektórych zdarzeń, ale w nieco inny, niż się spodziewałam, sposób.
Mavericka nie dało się nie lubić. Od początku wzbudza sympatię. To wspaniała osobowość, tak różna od tych, które z reguły są przedstawiane w romansach sportowych. Nie ma w nim zarozumiałości, arogancji i poczucia wyższości. Wręcz przeciwnie, ma duszą altruisty, który pochyli się nad każdą istotą, gdy jest w potrzebie bezinteresownie i z zaangażowaniem. Jego wyrozumiałość i próba zadośćuczynienia krzywd, jakie spłynęły na Daphne za niefortunne zdarzenie w restauracji, jest ujmujące i szczere. Nie jest pozbawiony silnego charakteru, który potrafi okazać w ważnych sytuacjach, ale wykazuje się ogromną szczerością, empatią i wrażliwością oraz stanowczością, gdy dostrzega zagrożenie. Nic dziwnego, że Daphne ulega jego urokowi wbrew sobie i w efekcie zakochuje się w nim, co było do przewidzenia.
Ich relacja rozwija się spokojnie i stopniowo. Autorka niczego nie przyspiesza, nikt tu na nikogo się nie rzuca przy pierwszym spotkaniu, ale umiejętnie, stopniowo i wyraźnie nakreśla emocje, jakie buzują u bohaterki. Można oczywiście dostrzec niektóre schematy, chociażby wątek z udawanym związkiem, do jakiego dochodzi w pewnym momencie, ale nikną one pośród wielu wydarzeń i mnie osobiście nie przeszkadzają.
„Puck Luck” to drugi tom cyklu "Puck me up", ale opisana w niej historia to samodzielna, niezależna opowieść. Spotykamy w niej też bohaterów poznanych w pierwszej części, ale stanowią oni tło dla wydarzeń z życia Daphne i Mavericka. Druga odsłona cyklu opowiada o marzeniach, przyjaźni, trudnych relacjach rodzinnych, ale przede wszystkim o miłości rozumianej w szerokim aspekcie. Autorka podkreśla, jak ważne, byśmy przede wszystkim doceniali siebie, uwierzyli w swoje możliwości, rozwijali umiejętności oraz talenty, które zostały nam dane i nauczyli się przyjmować możliwości, jakie stawia przed nami życie. Daphne i Maverick wzajemnie świetnie się uzupełniają, uczą się budować wzajemnie, harmonijną relację, czerpać z tego radość bez względu na okoliczności i wcześniejsze przeżycia. Zwłaszcza Daphne ma z tym problem, a spotkanie odpowiednich ludzi sprawia, że dostrzega ważne dla siebie aspekty życia. Historia Mavericka i Daphne pokazuje, że szczęście zależy od nas samych, a nie od tego, jak postrzegają nas inni, natomiast miłość jest dla nich pięknym dodatkiem wzbogacającym ich codzienności.
Recenzja tomu I: "Puck me up"
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem
Wydanie: I
Data premiery książki drukowanej i ebooka : 18.02.2025r.
Ilość stron: 456
Wymiary: 140x208 mm
Okładka: miękka
ISBN Książki drukowanej: 978-83-289-2195-5
ISBN Ebooka: 978-83-289-2605-9
Rozmiar pliku Pdf: 2.2MB
Rozmiar pliku ePub: 3.3MB
Rozmiar pliku Mobi: 7.6MB
Moja ocena: 6/6
Nie mówię nie tej opowieści Mirko, pozdrawiam, po dwóch godzinach na Cmentarzu na końcu miasta. Poza tym coś mam z laptopem ostatnio .
OdpowiedzUsuńLubię takie budujące książki.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszej części, więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszego tomu więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńMuszę sprawdzić pierwszy tom :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy to książka w moim guście
OdpowiedzUsuń