[22./25] -1735. - "Toskański ślub" - przedpremierowo

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA



"Toskański ślub"
Marta Jednachowska
„nie dla każdego przeznaczone są szczęśliwe zakończenia”

Ślub to wyjątkowy czas dla zakochanych par, które chciałyby, żeby ten wyjątkowy dzień będący początkiem wspólnej drogi, był niezapomnianym wydarzeniem. Niestety, bywa tak jak u bohaterów książki „Toskański ślub”, że ten dzień stał się koszmarnym wspomnieniem.

Monika i Lukas chcą wziąć ślub tylko w niewielkim gronie. Wymyślili, że miejscem tej szczególnej ceremonii będzie Toskania. Zapraszają tylko swoich świadków i dwójkę przyjaciół. Ze strony panny młodej świadkową jest Ewa, a zaproszoną przyjaciółką – Sara, natomiast świadkiem ze strony Lukas jest Nickolas oraz przyjaciel z lat szkolnych, Johann. Stawiają jednak warunek, by przylecieli sami, bez osób towarzyszących. To jeden z wątków tej historii, która nie skupia się tylko na parze młodej, ale też pokazuje osobowość, punkt widzenia na wydarzenia kilku perspektyw. Mamy więc narrację osób biorących udział w wydarzeniu i śledzimy och losy.

Jednym z nich jest Ewa i Michał, którzy są ze sobą od 6 lat, ale jak dotąd on nie śpieszył się z oświadczynami. To od tej pary zaczynamy poznawać tę historię, która ukazana została z perspektywy trzech kobiet: Ewy, Moniki i Sary. Michał odwozi narzeczoną na lotnisko, ale nie rozumie idei wymyślonej przez Monikę i Lukasa. Ja, zresztą, też nie popierałam tego dziwnego punktu uroczystości, a w trakcie poznawania tej historii, nie wszystko w zachowaniu młodych mi odpowiadało. Mimo wszystko zaproszeni goście spełniają oczekiwania Moniki i Lukasa.

Nie od razu wszyscy pojawiają się na lotnisku w Pizie. Jednym z ostatnich jest Johann, który spóźnia się o jeden dzień, a wówczas Ewa ma wrażenie, że on i Sara znają się, ale udają, że widzą się po raz pierwszy. Do tego momentu fabuła toczy się spokojnie, bez zrywów, ale intrygująco, bo poznajemy poszczególne osoby biorące udział w tej historii.

Opowieść nabiera tempa od chwili przybycia Johanna i robi się bardziej wciągająca, gdyż okazuje się, że nie wszystko idzie tak, jak sobie państwo młodzi zaplanowali. Zaczyna być bardziej intrygująco, gdyż pojawiają się tajemnice i dziwne zdarzenia. Atmosfera jeszcze bardziej się zagęszcza, bo ewidentnie widać, że ktoś tu miesza, by do ślubu nie doszło. I wiadomo, że tam, gdzie dwoje się kłóci, trzeci korzysta, ale kto, tego Wam nie zdradzę.

To tylko i tak ogólny zarys fabuły, bo trudno opisać wszystko, ale mam nadzieję, że wystarczająco ukazuje jej przebieg. Fabuła jest oryginalna z ciekawym pomysłem. Początkowo miała charakter obyczajowy i można by pomyśleć, że mamy do czynienia z romansem. Jednak potem przybiera ona bardziej tajemniczego klimatu i pojawiają się zagadki. Nie spotkałam się z taką historią i bardzo powieść mnie zaciekawiła. Przeczytałam ją z rosnącym zainteresowaniem.

Od razu dałam się wciągnąć w tok wydarzeń, mimo że nie od razu akcja toczy się szybko. Narracja z poziomu osób daje możliwość wgłębienia się w poszczególne postacie i poznania ich charakterów, intencji, problemów, a tym samym próby odkrycia, kto za tym bałaganem stoi.

Pani Marta Jednachowska ma za sobą dwie powieści „Spotkamy się we śnie” i „Kalendarz Adwentowy”, która zostały napisane razem z jej mamą, którą jest pani Jolanta Kosowska. Zatem niejako debiutuje powieścią „Toskański ślub”, która sygnowana jest tylko jej nazwiskiem. Widać w niej wpływy mamy, gdyż także zabiera nas w podróż w ciekawe miejsce, jakim jest Toskania.

„Toskański ślub” to powieść, która zaskakuje i absorbuje uwagę, pokazując, że nic nie jest takie, jak wygląda w pierwszej chwili. Trudno ją zaszufladkować do tylko jednego gatunku literackiego, gdyż można w niej wychwycić różne klimaty. Na tle takich urokliwych zakątków i klimatu autorka stworzyła ciekawą, zaskakującą intrygę trzymającą w zainteresowaniu i napięciu do końca. Zaletą jest, niewątpliwie, płynny, wciągający oraz spójny styl i ciekawy pomysł na fabułę z sensacyjnym wątkiem. Okazuje się, że wystarczy tylko sześć dni, by zmieniło się wszystko.

Wraz z toczącymi się wydarzeniami zwiedzamy z bohaterami piękną Toskanię i to jest niezaprzeczalny ogromny plus tej historii. Wędrując uliczkami miast i miasteczek, słuchając niektórych ciekawostek czy obserwując zachody słońca, poznajemy zarówno piękne rejony tej części Italii, jak i też zwyczaje Włochów. Można więc poczuć się jak na wakacjach, za którymi nie jeden z pewnością tęskni.


Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem


Wydanie: I
Data premiery: 07.02.2025r.
Ilość stron: 262
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-8373-496-5
Wydawca: Novae Res
Moja ocena: 6/6



Komentarze

  1. Tym razem raczej nie dla mnie, pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Już niebawem ja również będę czytała tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałabym już taką wakacyjną powieść.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię włoskie klimaty... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pokochałam Włochy po ostatniej podróży tam, mimo wszystko ta seria jakoś mnie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Mirko, książka raczej nie dla mnie (przedpremierowo czytam teraz psychologię), ale życzę Autorce kolejnych ciekawych powieści, a Tobie - recenzji. Zawsze warto poznać książkę, choćby tylko dzięki takim recenzjom. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta Toskania to mnie bardzo kusi. Czuję, że ta książka mogłaby mnie wciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam ochotę na tę książkę, już nawet za samą Toskanię :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.