[82/24] 1597. - "Na zawsze i na wieczność"


"Na zawsze i na wieczność"
Monika Cieluch

„Nawet smutna rzeczywistość może być magiczna.
Jedyne, co musisz zrobić, to spojrzeć na nią 
przez odpowiedni pryzmat i znaleźć swoje własne słońce”.

Życie mieni się wieloma barwami, które nie trudno dostrzec, gdy czujemy się szczęśliwi i wszystko układa się bez problemów. Trudniej je zobaczyć, w momencie, kiedy pojawiają się trudności, a nasz dotychczasowy świat rozpada się w jednej chwili. Tak stało się u bohaterki książki „Na zawsze i na wieczność”.


Sięgając po książkę Moniki Cieluch wiedziałam, że czeka mnie niesamowita historia z wieloma emocjami, po tym, jak przeczytałam jej powieść „Niepokorna” i „Pod skrzydłami żurawi”, które znacząco różniły się pod względem gatunkowym i atmosfery. „Na zawsze i na wieczność” dołączyła do nich, jako opowieść pełna wzruszeń, więc po raz trzeci autorka skradła moje serce.

Ta powieść ubrana w uroczą okładkę, wrzuca nas w zawiłe losy dwojga bohaterów, którzy od dziecięcych lat spędzają ze sobą dużo czasu, mają swoje słodkie tajemnice, sekretne miejsca i ulubione smakołyki. Ich przyjaźń wspiera mama dziewczyny, traktując Matta jak swego syna. Gorzej jest z ojcem Brooke, który patrzy nieprzychylnie na ich relację, gdyż ojciec Matthew oraz jego brat znani są z tego, że nie stronią od alkoholu i wciąż są z nimi problemy.


Wchodzimy w tę historię w momencie, gdy Matt Hughes i Brooke Elliot są nastolatkami i mają po 13 lat. Siedzą na plaży nad rzeką i podziwiają widoki patrząc przez kolorowe szkiełka. Między innymi rozmawiają o dorosłym życiu i marzeniach. Brooke chciałaby zostać znaną tancerką, natomiast Matt stwierdza, że nie ma marzeń. Chce jedynie, by jego dorosłe życie było spokojne. Brooke postanawia wymyślić dla niego marzenie, więc w dniu ich wspólnych urodzin daje mu w prezencie „Notes na małe i wielkie marzenia”. Wpisała mu na powitanie pierwsze z nich: „Nigdy nie zapomnieć o Brook Elliot”. Rozdziały dotyczące tego rodzaju wspomnień zostały oznaczone kursywą, więc łatwo można odróżnić co jest przeszłością, a co teraźniejszością.

W kolejnym rozdziale spotykamy Brooklyn już jako dwudziestoczteroletnią kobietę robiącą karierę w Nowym Jorku. Zastajemy ją w momencie, gdy razem ze swoim zawodowym partnerem, Danielem, czekają na wyniki w konkursie Mistrzostw Świata par zawodowych w tańcach latynoamerykańskich odbywających się w Kalifornii. Liczy na zwycięstwo.


Matt prowadzi warsztat samochodowy w rodzinnym Pangbourne wychowując małą Bessie, w czym pomagają mu przyjaciele: Lily, Jeremy i jego dziewczyna Sidney oraz rodzice Brooke, zwłaszcza jej mama, Madison Elliot. Z tych osób najbardziej zagadkową postacią dla mnie była Lily. Nie do końca rozumiałam kim jest ona dla Matta. Nie zostało to dokładnie wyeksponowane. Wiadomo, że łączą ich przyjacielskie, niemal braterskie relacje i są dla siebie ważni. Jej postać wzbudza sympatię, tak jak Bessie, która swoim dziecięcym rozumkiem nie raz wprowadza dorosłych w osłupienie i konsternację, zwłaszcza Matta. Nieocenioną i wspaniałą kobietą jest Madison Elliot. Takiej mamy życzę każdemu.

Gdy Matt dowiaduje się, że Brooke wraca do domu, by podczas letnich tygodni powrócić do zdrowia po wypadku samochodowym, nie jest z tego zadowolony, bo wie, że prędzej lub później będzie musiał stawić czoła przeszłości.


Sześć lat temu wydarzyło się bowiem coś, co ich poróżniło i rozdzieliło. Teraz, gdy los łączy ich ścieżki po długim czasie rozłąki, oboje udają, że zapomnieli o sobie. On nie wypowiada jej imienia, a ona jego, a nawet zabraniają to robić swoim najbliższym i przyjaciołom. Dowiadujemy się stopniowo o tym w epizodach zabierających nas wstecz o kilka lat. W ten sposób autorka skutecznie podsyca naszą ciekawość odsłaniając sukcesywnie wydarzenia, które doprowadziły do długiej rozłąki bohaterów.

Przewodnim motywem tej powieści są marzenia, które nie zawsze realizują się tak, jakbyśmy chcieli, ale pojawia się przesłanie, by nigdy z nich rezygnować. Czasami trzeba je zmodyfikować, obrać nowy kierunek, ale nigdy nie wolno się poddawać. To opowieść o marzeniach małych i dużych, by pamiętać o tych drobnych, które dają nam radość, nadzieję i pomagają doprowadzić do tych większych. Historia Brooke i Matta pokazuje, że nie warto tkwić w przeszłości, ale też upierać się bezpodstawnie, gdyż nie jest możliwe zapomnieć o kimś, kogo kocha się całym sobą. Bo tylko wówczas, można być ze sobą bez względu na wszystko.
"Na przekór i na złość tym, którzy w nas nie wierzyli, na dobre i na złe, na pogodę i niepogodę, na każdy dzień i noc, 
które zostaną nam podarowane.
Na zawsze i na wieczność"
Los potrafi rzucać kłody pod nasze nogi niejednokrotnie i albo się na tej kłodzie przewrócimy, albo ją przeskoczymy i ruszymy dalej. Dotyczy to głównie Brooke, która poddała się zbyt łatwo i swoją postawą w początkowej fazie rekonwalescencji wzbudzała moją złość. Jest to zatem też nauka, że nic nie jest nam dane na zawsze, gdyż wystarczy chwila, by wszystko rozsypało się w pył i zmieniło kierunek. Ważne, by nauczyć się żyć na nowo w nowej rzeczywistości, gdyż szczęście jest w nas i musimy sami do niego drogę.
Wydanie: I
Data wydania 08.05.2024
Ilość stron: 376
Wymiary: 130x210 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN 978-83-8373-094-3
Wydawnictwo: Amare

Moja ocena: 6/6


Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Amare


źr. zdjęcia autorki: lubimyczytac.pl, źr zdjęcia na tło: własne

Komentarze

  1. Myślę, że ta książka będzie niedługo u mnie w biblioteczce. Jestem jej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na zawsze i na wieczność, to bardzo długo :) A tak serio, to chętnie przeczytałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okladka tej książki jest rzeczywiście urocza. Mam na nią ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sam nabrałem ochoty na przeczytanie, pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam komu polecić tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie zaintrygowała ta książka, dlatego chętnie poznam ją bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  7. No ale mnie namówiłaś na tą powieść! Chętnie przeczytam 😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli któryś z komentarzy nie jest widoczny, proszę o cierpliwość. System blogowy czasami wymaga akceptacji komentarzy, mimo że nie jest to konieczne.

Każda recenzja to moje subiektywne odczucia! Wasze mogą być zupełnie inne i zawsze jestem ciekawa Waszych opinii.

Bardzo dziękuję za każdą wizytę i komentarz. Komentarze bardzo mnie cieszą.

Wpisy o charakterze spamu oraz z reklamami firm lub produktów będą usuwane.